Co za cyfra
Druga notka z tej plaży. Ciemno i patrzę w niebo. Gwiazd jakby mniej ale wystarczy i to. Nawet jedna spadła - ejjj przecież czas spadających gwiazd już minął - moje życzenie: żeby Ania była zdrowa.
Jest dobrze. Plaża po alkoholu jest lepsza od plaży po paleniu. Po paleniu odrywam się od rzeczywistości, wpadam w inne rejony. Teraz jestem tu, normalnie tu. I jest fajnie. Rzeczywistość ciemnej plaży i gwiazd na niebie jest piękna. Patrzę na zegarek. Jest 21:23. Po co na niego patrzę? Przecież liczy się tylko tu i teraz. Jednak to ciągłe myślenie o konsekwencjach mnie przytłacza. Ciągłe martwienie się o przyszłość.
Ale zaraz, co to ja chciałem?
Aaa już wiem. No więc Druga notka - ważna - trzeba mówić ludziom że są ważni. Bo co innego się liczy? Że ktoś mnie ignoruje? Że ktoś mnie nie docenia? Że ktoś wisi mi kasę? Te rzeczy zamykają mnie na mówienie ludziom że są ważni, te rzeczy odsuwają mnie od nich. Ja się od nich odsuwam. A w sumie co zabiorę ze sobą na tamten świat? Ważność? Kasę? A jakby tak zabrać te wszystkie powiedziane ludziom że są ważni? Te wszystkie powiedziane im dobre słowa? Nawet tym "niewartym" tego powiedzenia. Czyż to nie jest sens życia? Jeny, tylko jakie to jest trudne. Jak ciężko to powiedzieć.
Znowu patrzę na zegarek - już 21:42. Zrobiło się chlodniej. Zaraz wstanę, rozprostuje kości, rozejrzę się w koło jak tu pusto i poczłapie do domu. Trzeba wracać, bo co ludzie powiedzą? Gdzie on łazi sam po nocy? Co za dziwadło?