sobota, 28 listopada 2015

Ścieżka 366. Do przodu.

Hej Feeria.
Pierwszą reakcją po przeczytaniu twojego komentarza była złość. Potem jednak przyszło rozczarowanie. Nie wiem dlaczego ale ostatnio – strasznie jesteś cięta. Nie będę się już rozczulał nad poprzednimi twoimi komentarzami w których powtarza się potrzeba dowalenia moim przemyśleniom, a zastanowię się nad twoim ostatnim. Co ci przyszło do głowy żeby wyciągać tych łysych w beemkach? Przecież to była tylko nic nieznacząca metafora. I gdzie ja tam uznałem ich za tępaków godnych jedynie pogardy? I że niby uogólniam. Wezmę to jeszcze raz przeczytam. A nawet jeśli? Czy wszystkie moherowe berety po wyjściu z kościoła plują na dziewczyny z dużym dekoltem. Czy wszyscy księża to pedofile i złodzieje. Czy każda patologia nad którą mieszkasz zabierze ci te pincet złoty. Czy każdy alkoholik których nie szanujesz to degenerat nie wart współczucia. Czy każdy uchodźca ma za pazuchą bombę. Co powiesz. Mam wielką ochotę założyć specjalny kącik tylko dla ciebie. Wiesz. Jak chcesz możemy sobie podyskutować. Po udowadniać kto ma rację i kto mądrzejszy i kto wie lepiej. Wiesz. Wcale nie uważam się za najmądrzejszego ale dla czystej złośliwości mogę spróbować. To może być nawet zabawne. Wiem że wiesz wszystko lepiej. Wiem że jesteś doświadczona życiem i znasz je i znasz ludzi. I wiem że ich nie lubisz. Kto jest tym robakiem w twojej ostatniej notce. Przeraziłaś mnie. Nawet ja, z całą swoją złością, nie wyobrażam sobie by tak zjechać na forum publicznym kogoś, nie mówiąc już o członku rodziny. Wiesz. Prawda leży zawsze pośrodku. Chętnie poznałbym zdanie tej twojej bratowej. I jak myślę, powinnaś bratu doradzić, wg tego co pisałaś u mnie wcześniej, jak najszybsze rozstanie, przecież trwanie w związku bez przyszłości... I - używanie do swoich gierek siostrzenicy... Bratowa jest zła – ty jesteś dobra. Er ma głupie poglądy i uogólnia – ty nie. I czekam na twoją ripostę bo wiem że będzie. Wiem że nie darujesz. Twoje musi być na wierzchu. Na wszystko jednak odpowiem ci tak jak powiedział mi ostatnio Bóg. (aha a sama przyznałaś że twój łysy jeździ Audi więc z tymi w beemkach jednak miałem rację):
Lecz powiadam ci: Jesteś godny. Tak jak każdy inny człowiek. Niegodziwość jest najcięższym oskarżeniem wytoczonym przeciwko ludzkiej rasie. Wy rozstrzygacie, czy jesteście godni, czy nie w oparciu o swoją przeszłość. Ja rozstrzygam to w oparciu o waszą przyszłość.
Przyszłość, przyszłość, przede wszystkim przyszłość! Tam jest twoje życie, nie w przeszłości. Przyszłość. Tam jest twoja prawda, nie w przeszłości. To co zrobiłeś, nie ma znaczenia wobec tego, co zamierzasz zrobić. To , jak zbłądziłeś, jest nieistotne przy tym, co zamierzasz urzeczywistnić.
Wybaczam wam błędy. Co do jednego. Wybaczam chybione namiętności. Co do jednej. Wybaczam zbłąkane idee, krzywdzące czyny, samolubne decyzje. Wszystkie. Inni mogą wam tego nie darować, ja daruje. Inni mogą was nie uwolnić od poczucia winy, ja tak. Inni mogą nie pozwolić wam zapomnieć, pójść dalej, odrodzić się, ja tak. Gdyż wiem, że ty nie jesteś sobą z przeszłości lecz zawsze jesteś i będziesz sobą w teraźniejszości.. Grzesznik może się przeistoczyć w świętego w jednej minucie. W jednej sekundzie. W jednym tchnieniu. Tak naprawdę, „grzesznicy” nie istnieją, albowiem nie ma przeciw komu zgrzeszyć. Boga nie można obrazić. Bóg nie wybacza. Nie potrzebuje. Nie ma nic do wybaczenia. Ale może cię wyzwolić.
Ponieważ nie potraficie uwierzyć w Boską dobroć. W takim razie zapomnijcie o o Boskiej dobroci. Przyjmijcie za to prostą logikę. Nie potrzebuje wam wybaczać dlatego że nie możecie Go urazić, tak jak nie sposób Go zranić czy zniszczyć. Ale wam się wydaje, że możecie Mu zaszkodzić. Co za urojenie! Co za śmiała obsesja! Nie możecie Boga zranić, Boga nie da się w żaden sposób skrzywdzić. Gdyż jest ponad wszelkie razy i urazy. Bóg nie potępia, nie karze, nie szuka zemsty. Nie ma takiej potrzeby, gdyż nijak nie można Mu zaszkodzić, obrazić czy zranić.
Tak samo jest z tobą. I wszystkimi innymi – chociaż wam się wydaje, że można was skrzywdzić, urazić czy zniszczyć. Ponieważ wyobrażacie sobie krzywdę, dążycie do odwetu. Ponieważ doznajecie bólu, sprawiacie ból innym. Lecz, jakie to usprawiedliwienie zadawanego gwałtu? Ponieważ ( jak wam się wydaje ) ktoś dopiekł wam do żywego, uważacie za słuszne i właściwe odpłacenie mu tym samym? To, co jest niedopuszczalne dla ludzi, tobie wolno robić, dopóki czujesz się rozgrzeszony. To obłęd. Zaślepieni nim, nie dostrzegacie, że każdy, kto krzywdzi innych, czuje się usprawiedliwiony. Cokolwiek zrobi, zakłada, że czyni słusznie, biorąc pod uwagę to, czego pragnie i poszukuje. W waszym mniemaniu, ich dążenia są złe. Ale w ich rozumieniu, wcale nie. Możesz nie zgadzać się z ich obrazem świata, z ich etycznymi czy moralnymi zasadami, z ich teologią, czy też z ich decyzjami, wyborami i czynami … ale oni się zgadzają, w ramach przyjętych przez siebie wartości. Uznasz ich wartości za „złe”. Ale skąd wiadomo, że twoje wartości są „dobre”? Są „dobre”, bo ty tak mówisz. Nawet to miałoby sens, gdybyś przy nich trwał, ale wciąż zmieniasz zdanie co do tego, co jest „dobre” a co „złe”. Postępują tak jednostki, postępują tak narody. To, co kilkadziesiąt lat temu społeczeństwo uważało z „dobre”, dziś nazywacie „złym”. I odwrotnie. Kto ma się w tym rozeznać?
Nie osądzaj pochopnie. Unikaj ferowania wyroków, gdyż czyjeś dzisiejsze „występki” są twoimi wczorajszymi „błędy” - twoimi wczorajszymi potknięciami, poprawionymi, a wybory tak „szkodliwe” i „krzywdzące”, tak „samolubne” i „niewybaczalne”, jak wiele niegdysiejszych twoich. Kiedy „nie mieści ci się w głowie”, jak ktoś mógł się „czegoś takiego dopuścić”, zapomniałeś po prostu, skąd sam przyszedłeś i dokąd ty i ta druga osoba zmierzacie.
Właśnie tak mi to powiedział.
I jeszcze coś dla Kasi i Kasi.
Nie wiem jak was odróżnić. Podpowiedzi oczekuję. Motór zaledwie dwa miesiące ( jeszcze nie całe ) w szopie stoi a mi już tęskno. I, jeżeli dożyję, i, jeżeli nic mi się nie odmieni to gdy przyjdzie pora motórowa postaram się was odwiedzić ( o ile mnie przyjmiecie ). Przyszedł czas zobaczyć kto to tam po tej drugiej stronie klika. Przyszedł czas usłyszeć głos, spojrzeć w oczy, dotknąć dłoni ( na przywitanie ). Przez te kilka miesięcy przekonałem się że dużo nas łączy. Że mogę z wami rozmawiać. Że może jest ktoś jak ja. Myślę że było by miło tak porozmawiać. Tak bezpośrednio. Tak słuchać, patrzeć, czuć. I wiecie jeszcze co. Historia odnalezienia tego utworu ( dzisiaj wreszcie go odnalazłem, kurna jak ja go kiedyś uwielbiałem ) jest dla mnie magiczna (pewnie to jeszcze opiszę) ale chciałbym z wami przy nim potańczyć. Tak potańczyć bez obaw, bez krępacji. Tak beztrosko jak dzieciak. Tak się bawić, skakać, śmiać, śpiewać. Skakać, skakać, skakać, kto wyżej skakać. I tylko dlaczego klipu do tego nie mogę tu wrzucić ( ale znajdziecie sobie na youtu )

A może lepiej nie? Może się lepiej nie wygłupiać? Może lepiej zostać tak jak jest? A Może się to skończy rozczarowaniem. Może lepiej zostać tym fajnym znajomym z sieci. Może lepiej zostać tym Księciem zza ekranu. Jeszcze to przemyślę.
Ooooo, za oknem biało.
Aaaa i dzisiaj pierwszy raz w życiu zrobiłem sobie maseczkę oczyszczającą na twarzy. O rany. Ale nie uogólniajmy, nie każdy facet co robi sobie maseczkę oczyszczającą na twarzy to gej.

niedziela, 22 listopada 2015

Ścieżka 365 Do przodu

Gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Gdybym tylko umiał...
Wczoraj po 21 wróciłem z Torunia. Z corocznej biby firmowej. Atrakcji było co niemiara. Hotel - ****. Zwiedzanie ( pierwszy raz byłem w Toruniu i muszę tam wrócić latem ), wypiekanie pierników, planetarium, uroczysta kolacja i tańce, hulanki, swawola do rana. Oczywiście w tych tańcach, hulankach, swawolach wiodłem prym. Bo co by nie powiedzieć w tańcach, hulankach, swawolach potrafię się odnaleźć. Co by nie powiedzieć mój styl, styl ubioru, to jest klasa. Bo co by nie powiedzieć swój styl - mam. To nie są ciuchy z matkami za parę czy kilkanaście stów. To są ciuchy zwykłe. Zresztą największą radochę to mam gdy trafię coś fajnego ale taniego. I z tego fajnego ale taniego tworzę swój obraz. Obraz który ma być nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki. I taki też jest mój taniec. Nie jest to taniec ze szkoły tańca. Mój taniec jest jak mój ubiór: nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki. Tym wyrażam swoją naturę. Tym wyrażam swoją duszę. I to jest naprawdę niezłe. I co z tego że zabrzmiało to nieskromnie? I co z tego że zabrzmiało to jak przechwałki? A dlaczego mam być skromny? Dlaczego nie miałbym się chwalić tym co i inni określają mianem – super, oryginalne, fajne, wyjątkowe. Takie właśnie jest i zdaję sobie z tego sprawę. I gdybym tylko umiał korzystać z tego co mi życie podaje. Gdy w piątek wieczorem siedzieliśmy sobie z kolegą M w holu hotelu po dłuższej chwili moją uwagę przykuł jakiś papier leżący obok. Wyglądał niepozornie, taki złożony w kwadrat. Miałem nawet myśl by go zignorować ale że nie lubię papierów na ziemi czy podłodze postanowiłem go podnieść. Wstałem, podszedłem, podniosłem, patrzę – pięć dych. Rozwijam – drugie pięć dych. Razem stówa. Fakt, forsę znajduję prawie co dzień, ale z reguły są to jednogroszówki, nieraz więcej. Ostatnio nawet zły trochę byłem że mógłbym znaleźć coś więcej. No więc – proszę bardzo. Ale fart. Ale co z tym zrobić. I tu mi pomógł kolega M. Ten sam kolega M który kiedyś często się pojawiał w moich notkach jeszcze za poprzedniej władzy. Ale któż to może pamiętać? No chyba tylko Feeria. No i kolega M wali – Oddaj do recepcji. W recepcji konsternacja, zaskoczenie ale przyjęli. Kolega M stwierdził – er, szacun. Może i szacun ale ja miałem trochę wątpliwości bo pierwsza myśl to było wziąć i dać jakiemuś biednemu na ulicy. Ale ostatecznie oddałem. I gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Potem była kolacja, a potem te wspomniane wcześniej tańce, hulanki, swawole. I gdy tak brylowalem na parkiecie na sali nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak pojawiły się dwie kurewki. Przyznaję – nawet niezłe. Nie pierwsza to nasza firmowa impreza, może i nie ostatnia ale takiego czegoś nie było nigdy. Zdziwko. Kurewki pogadały trochę z najbardziej pijanymi. Trochę się pośmiały zalotnie ale że impreza firmowa nie była z tych na których dzieje się wszystko, nie widząc szans na zarobek po jakimś czasie znikły. I wteeeedy mnie olśniło. Gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Kobiety nie miałem już od …. no długo. A wiadomo, jak jest u facetów ( u bab zresztą zauważam - to chyba też ). Czasem musi – inaczej się udusi. I często, ostatnio coraz częściej zacząłem zgłaszać zapotrzebowanie. A co właściwie mnie olśniło? Otóż wszystko ułożyło się w logiczną całość. Moje zapotrzebowanie + hotel **** z super wygodnym łóżkiem + stówa wieczorową porą podana jak na tacy + po kolacji niezłe kurewki nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak. No gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. No gdybym tylko.
A tak to pozostaje mi nadal z miną smętną łazić i podziwiać piękne panie na ulicach z nadzieją że może któraś się przydarzy. A jest tego, oj jest co niemiara. Naprawdę co niemiara. I powiem że to podziwianie to nie jest takie złe w sumie. Lubię, bardzo lubię przyglądać się ( ukradkiem oczywiście ) detalom kobiecej urody. Ależ niektóre są piękne. Wręcz zjawiskowe. I podziwiam, bo cóż mi pozostaje. Nie czuję się na siłach by tak zaczepiać na ulicy. Mam i nieraz chęć rzec jednej czy drugiej że jest piękna czy zachwycająca ale zaraz się hamuję bo nie wiadomo jak na to zareaguje i nie weźmie mnie za jakiegoś namolnego oblesia. Podziwiam więc z ukrycia i skrycie. A że jak mniemam każda taka piękna pani ma już swojego księcia to i nie chcę się też wpieprzać. Taką mam zasadę. No inna sprawa że jak zauważyłem to po każdą piękną panią podjeżdża z reguły książę z łysą glacą i w czarnej beemce. To mnie trochę od nich odpycha ( tych pięknych pań ). Nie to żebym się bał łysej glacy w beemce, bo ja nikogo się nie boję, ale że sam glacy nie golę na łyso a beemką nie jeżdżę to i zdaję sobie sprawę że u pięknych pań szukać nie mam czego.
Tak apropo. Z ostatniego wyjazdu na mecz z chrześniakiem.
- Wujek muszę zadzwonić do mamy i powiedzieć że wszystko jest w porządku, bo prosiła żebym zadzwonił żeby się nie martwiła.
- No mamy już tak mają, martwią się.
- A może zadzwonić i powiedzieć że zgubiłem legitymację szkolną i nie chcą mnie wpuścić na stadion? - złośliwy żart skubany jak ja:)
- To zadzwoń że się zgubiłeś, że ja nie odbieram telefonu i nie wiesz co robić - no jeszcze mu daleko do mnie i jeszcze dużo będzie musiał się małolat poduczyć by mi dorównać.
Chwila ciszy. Myśli.
- Nieeee. Nie wujek. Ja zawsze wiem co robić.
Tak więc chrześniak zawsze wie co robić a ja nikogo się nie boję. I nie boję się łysych glacy co beemkami przyjeżdżają po piękne panie. I nie boję się pięknych pań – choć ich nie zaczepiam. One oczekują czegoś innego niż ja. Oczekują tego co dają im łyse glace w beemkach. Oczekują prestiżu. Ja im prestiżu nie zapewnię. Niestety. Liczy się sława, liczy się konto, liczy się kogo się zna, liczy się kim się jest, liczy się gdzie się było, liczy się metka i liczy się jak głośno się potrafi mówić o swoich sukcesach. Ja tego nie mam. Ja mam tylko swój nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki styl. A on nie jest trendi. Więc pozostaje mi tylko te piękne panie podziwiać z ukrycia i w ukryciu. Co wcale nie jest złe. I gwoli ścisłości pisząc że: „z nadzieją że może któraś się przydarzy”, mam na myśli – pogadać. I tak apropo to co to jest taki fajne czy to getry czy coś, takie czarne, za kolano, noszone do spódnic czy sukienek, takie czarne, długie jak ucięte rajstopy czy coś. No wygląda to świetnie.
A teraz idę w ciemność walnąć browara w samotności, do tego już „mojego” pabu, na noc i walę w samotności do wyra bo zmęczony jestem niemiłosiernie. I żeby tak pogadać z jakąś piękną panią o życiu, a może i popłakać. Nie wiem co się dzisiaj ze mną działo ale dwa razy się rozpłakałem. No nie wiem. Normalnie szok.
Mały Książę wspiął się na wysoką górę. Jedynymi górami, które dotychczas znał, były sięgające mu kolan trzy wulkany. Wygasły wulkan służył mu jako krzesło.
Z tak wysokiej góry jak ta – powiedział sobie – zobaczę od razu całą planetę i wszystkich ludzi ...”. Lecz nie zobaczył nic poza ostrymi skałami.
- Dzień dobry – powiedział na wszelki wypadek.
- Dzień dobry... Dzień dobry … Dzień dobry … - odpowiedziało echo.
- Kim jesteście? - spytał Mały Książę.
- Kim jesteście... Kim jesteście … Kim jesteście … - powtórzyło echo.
- Bądźcie mymi przyjaciółmi, jestem samotny – powiedział.
- Jestem samotny … Jestem samotny … Jestem samotny … - odpowiedziało echo.
Jakaż to zabawna planeta – pomyślał Mały Książę – zupełnie sucha, spiczasta i słona, a ludziom brak fantazji. Powtarzają to, co im się mówi...

niedziela, 15 listopada 2015

Ścieżka 364 Do przodu

Dzisiaj, a nie jak mam w zwyczaju, wczoraj. A i tak będę się oszczędzał bo mam zdarte gardło i nie za bardzo mogę mówić. Po meczu. Wczoraj obejrzałem powtórkę w tiwi i z rozczarowaniem stwierdziłem że jakoś nie za bardzo było mnie słychać. Jednak na stadionie inaczej odbiera się widowisko. I będąc tam na stadionie wydawało mi się że doping był lepszy. Relacja w tiwi trochę popsuła mi ważenia. No fakt. Sporo było podpitych pacanów co nie za bardzo pewnie wiedzieli gdzie są i co się śpiewa. Do tego od groma było rodzin z dziećmi. Po takich też nie należy się spodziewać by darli się jak ja. No ale tych akurat rozumiem. Chociaż sam byłem z małolatem i nie przeszkadzało mi to w darciu gardła a i małolata też do dopingu ciągnąłem. Z małolatem czyli z chrześniakiem. Tym samym z którym byłem na meczu w Gdańsku. Małolata postanowiłem sobie swego czasu trochę powozić po meczach. Pokazać mu trochę innego świata, trochę oswoić z różnymi relacjami ludzkimi no i najważniejsze zapewnić nieco rozrywki. Może i sam też na tym korzystam? Może małolata traktuję w tych chwilach jak swego własnego syna którego nie mam i mieć już raczej nie będę. Tak. Zdecydowanie na tym korzystam. A że małolat swojego biologicznego ojca nie widział chyba nigdy to takie wspólne wypady dają nam myślę radochę obu. Bo małolat ( tak w ogóle to już pierwsza gimnazjum ) to panieńska przygoda mojej siostry ciotecznej. Nie wiem jak to tam z nimi ( z nią znaczy i tym chłopakiem ) było, fakt że pogoniła go na cztery wiatry. I małolat dorastał z mamą. Teraz ma wprawdzie ojca, obecnego męża siostry z którym ma notabene drugiego syna, ale nie wiem czy małolata traktuje jak swojego biologicznego. Nie chcę skreślać gościa, bo jest w porządku i zarzucić nic mu nie mogę, ale myślę że ze świecą szukać faceta co pokocha nie swoje dziecko jak własne. Sam zresztą nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji. Trudne. No ale wracając do meczu. W tiwi dopingu słychać było mało. Inna sprawa, o czym przekonałem się już nie raz, że lepiej wychodzi on pięciu tysiącom niż pięćdziesięciu pięciu. Podczas gdy jedna strona kończyła coś śpiewać druga dopiero zaczynała, a jak na dodatek obie strony zaczynały coś innego robił się pierdzielnik totalny. Co do samego meczu – super. Jestem podbudowany i pełen nadziei że wreszcie mamy ekipę która może coś zawojować. Już jak grali w Szkocji gdzie Lewy strzelił bramkę w 94 minucie pomyślałem sobie „o mają charakter”. Potem po Irlandii na narodowym mówię „kurna no tak grających Polaków dawno nie widziałem”. Ale dałem sobie też od razu na wstrzymanie. Hola, hola, zobaczymy dalej, nie ma co się tak podniecać. No ale po piątku już wątpliwości nie mam. Jest ekipa. Mamy swojego gwiazdora. Mamy kolektyw. Mamy charakter. Nareszcie mamy Drużynę. No i tu mógłbym nawiązać do życia. Do moich ostatnich notek które to wywołały tyle zamieszania. Chodzi mianowicie o to że zważywszy na ostatnie lata to już dawno powinienem był dać sobie z tą naszą kopaną spokój. Ileż to rozczarowań. Ileż to złości i nerwów. Ile forsy wydanej i czasu zmarnowanego. O sławetnej wyprawie do Gelsenkirchen za 1500 zeta nie wspomnę. Po co mi to było? Po co? Przecież mogłem być szczęśliwy i przerzucić się na ten przykład na Niemców albo jeszcze lepiej na Hiszpanów. Nie prościej? Jasne że prościej. I same sukcesy! I same zwycięstwa! Radość, pogoda i dostatek. Żyć nie umierać. Mogłem. Mogłem to zrobić zamiast wierzyć w naszych, zamiast dawać im kolejny i kolejny raz szansę. Zamiast w nich wierzyć i marzyć że kiedyś kiedyś i oni dadzą radę. I wiecie co? Teraz mam satysfakcję. Gdy teraz wspomnę puste miejsca na stadionach. Gdy wspomnę zdawkowe informacje w wiadomościach. Pytam. A gdzie byliście wy wszyscy którzy teraz wykupujecie 50 tysięcy biletów w trzy dni? Nie zachwycaliście się wspaniałymi wynikami Niemców czy Hiszpanów? No gdzie? Poszliście na łatwiznę. Straciliście wiarę. Nie było was gdy były łzy nerwy i smutek. Ja byłem. I dlatego będę obstawał przy swoim. Warto wierzyć. Warto płakać, gryźć paznokcie. Warto mieć nadzieję. Bo gdy się spełni - radość jest podwójna. I satysfakcja jest. I to przekonanie że nie poszedłeś na łatwiznę. W tych czasach, beznadziejnych czasach, w których idzie się na łatwiznę i w których myśli się tylko o tym że dawanie kolejnej szansy to starta czasu – ty czyli ja wytrwałeś. I czy nie łatwiej by mi było w poniedziałek wracać do pracy gdybym kibicował Legii a nie Górnikowi. 99% moich kolegów kibicuje Legii. Całe moje dzieciństwo i młodość przepełniona była kłopotami związanymi z moją sympatią go Górnika. A mogłem sobie spokojnie swego czasu przyłączyć się do 99% mich kolegów. I na stadion blisko, i stadion nowoczesny, i wyniki w większości to wygrane ( ostatnimi laty leją Górnika notorycznie ) no normalnie same plusy. Szczęście i radość. Ale ja nie zmienię klubu. I wówczas gdy spadali z ekstraklasy i teraz gdy już od kilku kolejek są czerwoną latarnią. Bo wierzę że kiedyś zdobędą mistrzostwo i zostaną mi wynagrodzone lata udręki. A choćby nie zdobyli to pozostanie mi ta satysfakcja że pozostałem wierny, że nie poszedłem na łatwiznę i że najważniejsze w życiu to być wiernym. Bo kto jest wierny, ten jest uczciwy. A kto jest uczciwy – na tym można polegać.
Zresztą jakie to ma znaczenie czy wygrywasz czy przegrywasz? Gdy tydzień temu w poniedziałek wracałem do pracy nic mnie tak nie drażniło jak świadomość że moje drużyny dają ciała. Górnik przegrał i nadal na ostatnim miejscu. Aston Villa ( tutaj też mógłbym się przerzucić na United, City, Arsenal czy Chelsea ) wprawdzie zremisowała ale też nadal na ostatnim miejscu. Tylko Pogoń nie siedzi na końcu tabeli ale znowu przegrywa i kwestia czasu jak się znajdzie w grupie spadkowej. No kurna! To się wszystko sprzysięgło przeciw mnie czy jak? Właśnie takie problemy miałem w poniedziałek rano. Ludzie to mają problemy. Co? Bialutka. Takie problemy miałem do poniedziałkowego wieczoru. I gdy zapoznałem się z tą notką u Bialutkiej jakoś te problemy stały się takie śmieszne. Czy to sprawa życia że Górnik przegrywa. Ważna sprawa. Ale czy najważniejsza? Takie pierdoły zaprzątają nam łeb a gdzieś obok ważą się losy życia i śmierci. To są dopiero problemy. Choć w moim przypadku problem śmierci jak wiadomo nie istnieje. Gdy w środę po dwudziestej pierwszej wyszedłem na pekap kupić bilet całą drogę rozmyślałem jakiż to ten bilet kupić. Czy miesięczny czy kwartalny? Bo niby jakbym kupił kwartalny to płacę dziewięć stów i w porównaniu do kupowania biletów miesięcznych które kosztują 360 po trzech miesiącach jestem zarobiony całe 180 zeta. To nie wkij pirdział. Ale! Ale myślałem też że jak gdybym walnął za miesiąc w kalendarz to jetem sześć dych w plecy. Kurwa! Taki miałem dylemat! Ja pierdolę. To już jest chore. To moje ciągłe myślenie o śmierci wybawicielce. I gdy wracałem do chaty pustą, wietrzną, deszczową i zimną ulicą, gdy czekałem na zielone światło na skrzyżowaniu minęło mnie dwóch typków. Mocni – przeszli na czerwonym. Jeden łysy wysoki, drugi niski w kapturze. Obaj w modnym ortalionie. I gdy jeden z nich będąc już po drugiej stronie sypnął na chodnik garść jakiś podartych papierzysk coś we zawołało: Oto jest ta chwila, oto moje przeznaczenie, niech się stanie. I ruszyłem ja szalony. Mocnym stanowczym krokiem – muszę ich dogonić. Ten niższy w kapturze szedł całym chodnikiem. Wiecie jak. Tak chodzą klowni. Macha łapami na boki, stopy stawia na zewnątrz, a kolano prostuje zanim dotchnie stopą ziemi. Wygląda jakby wsuwał stopy w klapki. I do tego zaśmiewa się tym chamskim rechotem i wydziera jakby ten łysy był nie tylko łysy ale i głuchy. Tak. To moje przeznaczenie. Jeszcze tylko myślę w duchu by coś ich zatrzymało. I. I nagle stanęli. Doszedłem do nich. Najpierw spojrzałem w oczy temu w kapturz. Zamilkł. Patrzył. Ale tak patrzył jakby zobaczył coś strasznego. Potem spojrzałem temu łysemu wysokiemu. Do dzisiaj to widzę. Stoją jak w ryci. Pełni oczekiwania. W ciszy. Nic nie zrobiłem. Przeszedłem. Ale to nie było zwykłe – przeszedłem. To było coś jakby tankowiec przepłynął obok dwóch małych łódeczek. Potęga. I wiecie co. Przeszli na drugą stronę ulicy. I już ich nie słyszałem. Jakby znikli. Ja naprawdę byłem wtedy gotowy na śmierć. Czy to było w moich oczach? A tak na marginesie jakby co to będę sześć stów w plecy.

https://youtu.be/sbvwPP-1560

środa, 11 listopada 2015

Ścieżka 363 Do przodu

Do Kasi.
Zacznę bez użalania, jak zaznaczałaś, bez biadolenia. Tak po prostu, życiowo. Bez jakiejś tam wzniosłości. Takie typowe życiowe. Ot plany. Choć nie zwykłem planować czegokolwiek gdy w tle czai się ostateczność. Jakoś dziwnie czuję się pisząc o planach, zwykłych życiowych planach mając w głowie świadomość że możesz ….......umrzeć?
Co się tyczy twoich punktów to są, mogą być pewne plany. Plany mam choć sam się waham. Waham się ponieważ. Po pierwsze to nie wiem czy mogę coś takiego planować. Wszak nie znamy się wcale. Kim właściwie jestem by coś takiego proponować? Jakiś tam er ze ścieżki. Po drugie i chyba najważniejsze nie chciałbym czegokolwiek obiecywać nie mając stuprocentowej pewności że dam radę to zrealizować. Bo gdybyś nawet, przypuśćmy, wyraziła chęć i gdybym no nie dotrzymał słowa to co? Sprawić Ci rozczarowanie – okrucieństwo niesamowite. Nie mogę do tego dopuścić. Więc lepiej może się wycofać zawczasu? Boję się więc cokolwiek wypowiadać. Lecz skoro już powiedziałem A powiem i Z.
Zacznę od punktu drugiego. Nie wiem tylko czy chodzi ci o Kościół jako instytucję czy raczej jako budowlę. Tak się składa że akurat na jednym jak i na drugiem znam się doskonale. Choć co do instytucji to ostatnio nasze drogi trochę się rozeszły. Natomiast budowle kocham nadal. Uwielbiam ten klimat. Ta zamknięta w murach tajemniczość. Cisza która zmusza do zadumy. Zmusza do refleksji. Spokój. I ta wielowiekowa historia. Czy to wielkie katedry czy też małe wiejskie kościółki w każdym działy się rzeczy wyjątkowe. Czy to dla narodu. Czy to dla społeczności. Czy też dla jednostki. Tu się życie zaczyna i kończy. Tu dzieją się chwile szczególne. I wszystkie te emocje, dobre, złe, zostają w tych murach, wypełniają nawy i zostają na świadectwo toczącego się życia. Dlatego lubię przebywać w kościołach, lubię je odwiedzać. Lubię patrzeć po murach. Lubię zastanawiać się jakich radości czy nieszczęść były świadkami. I lubię czerpać z nich ten spokój. Ten spokój trwania. Niewzruszonego trwania. To też mogłaby być moja propozycja. Propozycja odwiedzenia mojej ulubionej, surowej i zimnej Archikatedry św. Jana Chrzciciela. Potem mogłabyś zajrzeć do jezuitów Matki Bożej Łaskawej. Wpaść do sióstr franciszkanek służebnic Krzyża św. Marcina, i do ojców paulinów Świętego Ducha i do ojców franciszkanów św. Franciszka Serafickiego i do Braci Mniejszych Kapucynów Przemienienia Pańskiego. I do barokowej św. Anny gdzie ciężko się skupić tak wiele zdobień. I do wizytek św. Józefa Oblubieńca NMP gdzie rozbrzmiewają najcudowniejsze moim zdaniem dzwony. O uwielbiam dźwięk dzwonów. A na koniec mogłabyś zawitać do Świętego Krzyża na Trakcie Królewskim gdzie serce Fryderyka Szopena. No a gdybyś nie wiedziała, lub bała się sama to może, może mógłbym pomóc.
A co do punktu pierwszego. Piszesz o morzu, o molo. Piszesz że chcesz tam być, wczesnym rankiem, albo późnym wieczorem, bez tłumów, chcesz poczuć siłę tego czego się boisz. Wody. Zamknąć oczy słyszeć, czuć. Wiem o czym piszesz. To to jest akurat to co ery lubią robić najbardziej. I wiedzą najlepiej jak to się robi. Są specjalistami z wieloletnim doświadczeniem. I wiesz co? Chciałbym Ci to wszystko pokazać. Chciałbym Cię wziąć na motóra. Chciałbym byś zapomniała o wszystkim. Poczuła wiatr. Poczuła prędkość. Poczuła nieznane za zakrętem. Chciałbym zawieść Cię w jedno takie magiczne miejsce. I choć nie ma tam mola to myślę że by Ci się spodobało. Chciałbym Cię tam zabrać. Chciałbym żebyś zbierała rankiem bursztyny na pustej plaży. Chciałbym żebyś zobaczyła ujście Wisły. Chciałbym byś popatrzyła na ptaki na Mewiej Łasze. Chciałbym byś pospacerowała sobie w falach. A na koniec chciałbym byś przysiadła na jednym z wyrzuconych przez może pni, popatrzyła na zachodzące słońce, posłuchała tych fal, zamknęła oczy i otworzyła je dopiero pod rozgwieżdżonym niebem. A i jeszcze chciałbym byś sobie popływała nocą w morzu. Ja się wody nie boję, wręcz ją kocham. Ty też się nie bój.

Gdybym pisał to w poniedziałek wieczorem wyglądało by to całkiem inaczej. Zacząłbym wówczas o jednego dosadnego: kurwa.
Zacząłbym od tego dosadnego kurwa bo to co w poniedziałek wieczorem u Ciebie przeczytałem kompletnie mnie rozwaliło. Przeczytałem to kilka razy a potem jeszcze kilka razy i nadal nie mogłem uwierzyć w to co tam zawarte. Jak to? Czy ja dobrze rozumiem? Czy Ty umierasz? Przepatrzyłem cały net na temat twojej choroby. I im więcej informacji poznawałem bym bardziej nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Czy Ty naprawdę umierasz? Nie, to nie może być prawda. To jakieś kosmiczne nieporozumienie. To jakaś pomyłka. Ty nie możesz umierać. Nie teraz. Nie możesz! Słyszysz! Powiem jedno. Jeżeli ktoś tu ma umierać to niech to będę ja. I gdy tak czytałem te strony o twojej chorobie, i gdy tak poznawałem fakty zaczęło mnie ogarniać poczucie że dużo a może i wszystkie symptomy twojej choroby zauważam u siebie. Bo czuję się ostatnio dziwnie, rzekłbym że nawet bardzo dziwnie. I muszę się chyba przebadać. Tak tak wiem, jak się tak czyta i jak się tak zastanawia to wszystko można sobie wmówić, podpasować, nawet taką chorobę. Przebadam się. Chyba? Ale gdybym się nawet przebadał, choć raczej nie uczynię tego, i choćby okazało się że jestem zdrowy to powiem jedno. Wiesz co? Oddaj mi tą twoją chorobę. Po prostu weź i mi ją oddaj. I nie opowiadaj że się nie da, nie wierz w ludzkie bajanie że takie rzeczy są niemożliwe. Są możliwe. Wszystko jest możliwe. To też jest możliwe. Po prostu weź i tak po prostu mi ją oddaj. To nie dla Ciebie. Ty nie możesz jej mieć. Ty masz żyć, być zdrowa, cieszyć się życiem, wychowywać potfory na mega wspaniałe nietuzinkowe potfory. Ty masz zarażać świat swoją siłą, swoją wspaniałością, swoim entuzjazmem. Kto tu bywa ten wie. Er z życia już nie czerpie, a raczej zgodnie z odmianą to: eru z życia już nie czerpie. Kto tu bywa ten wie że tym czego er oczekuje najbardziej to ta wspaniała wybawicielka ostateczna. Tak naprawdę to eru to już nie biegnie do mety. Tak naprawdę to eru już doczłapuje do mety. Eru żyje by dożyć i mieć spokój. Ty to co innego. Ty masz energię, Ty masz zapał, Ty masz entuzjazm. I co najważniejsze – masz Potfory. Więc żyj dla nich. Bądź z nimi. A tą chorobę to oddaj mi bo mi się należy bardziej. Oddawaj.
Tak w życiu to zawsze chciałem wygrać w totolotka. Wiesz o tym dobrze bo jeszcze za poprzedniej „władzy” miałem u ciebie przydomek: prawie milioner. Pamiętasz?:) To marzenie to takie mistyczne oczekiwanie które w przypadku spełnienia miałoby mi udowodnić że wszystko naprawdę jest możliwe. Że proście a będzie wam dane to żaden kit. I że jak się czegoś chce, tak chce że podporządkowuje się temu wszystkie myśli to się to spełni. Jak na razie cały czas czekam. Jednak ostatnimi czasy to moje pragnienie poddane zostało nieznacznej korekcie. Mus wygrania pozostał. Pojawiła się zaś chęć rozdania tej wygranej wszystkim tym z którymi coś mnie łączyło lub łączy ( no poza jedną osobą ale to szczegół ). I moje pragnienie wygranej nabrało jeszcze większej chęci. Chcę wygrać i rozdać całą, co do grosza – wam. Sprawa oczywista – jesteś na początku listy. I wiesz, często jak już miałem tą kasę w kieszeni to wyobrażałem sobie że kupi Ci się mieszkanie. Tam na Placu Zamkowym powstaje, a prawdę mówiąc już powstał, taki nowy budynek. I wiesz, widziałem Cię w nim. Widziałem? WIDZĘ CIĘ W NIM. Widzę jak sobie siedzisz o piątej nad ranem i wpatrujesz w budzące się miasto. Widzę jak spoglądasz na wschodzące słońce. Widzę jak w spokoju korzystasz z tej tylko twojej chwili. I widzę jak budzisz potfory. Widzę jak z nimi „walczysz” i jak się dobrze bawisz prowadząc je do szkoły. I widzę jak po powrocie do domu schodzisz do swojej cukierni. Widzę jak roześmiana rozmawiasz z tą przemiłą starszą panią która co dzień przynosi Ci jagody. I widzę jak zapewniasz pchających się do Ciebie turystów: spokojnie, spokojnie dla wszystkich starczy. Bo starczy. U Ciebie nikt nie wyjdzie bez przepysznej jagodzianki. I wiesz co? Nawet teraz czuję ten wspaniały zapach który rozchodzi się z twojej cukierni na rozgrzany słońcem Plac Zamkowy. A wieczorem, gdy już słońce zachodzi, gdy potfory po odrobieniu lekcji ganiają się po uliczkach Starego Miasta z grubym strażnikiem miejskim który wydziera się jak zwykle: czekajcie, czekajcie łobuzy, kiedyś was dopadnę, siedzisz sobie na ławeczce szczęśliwa i spełniona i patrzysz na te zachodzące słońce. I mam taką nadzieję że wspominasz czasem że er, eru raczej uwielbiał te zachody słońca. I może wspomnisz, i może szepniesz: dzięki eru. A ja se tam będę siedział na chmurce i patrzył na to wszystko z góry zadowolony że choć to jedno zrobiłem kurwa w życiu dobrze. A dlaczego na chmurce? A dlategóż że główną korektą mojego marzenia o wygranej to nie jest to żeby ją całą rozdać ale to by po jej rozdaniu poczuć się jak … pofrunąć, choć przez te parę sekund pofrunąć, rozłożyć ręce, zamknąć oczy i zapomnieć o tym pieprzonym życiu.
Więc proszę żyj, wystarczy że ja umieram.
P.S. Nie wiem czy zostawiać jakąkolwiek możliwość komentarzy. Wszak to tylko sprawa między mną a Tobą. Jak myślisz? Pozwolimy innym wyrazić swoje zdanie?
                                                          dobra, skoro tak mówisz proszę bardzo, w sumie to Twoja notka                                                            rzutem na taśmę, tuż przed zaśnięciem właśnie odblokowuję

sobota, 7 listopada 2015

Ścieżka 362 Do przodu

Komentarzy zwykle nie komentuję lecz tym razem odstąpię od reguły gdyż świerzbi mnie pióro. Temat widzę wywołał lawinę. Tylu komentarzy i tak obszernych nie miałem jak pamięcią sięgnąć. Tak więc w porządku chronologicznym.
ad Dor ota
… a co gdy wychodząc z związku tylko ci się wydaje że nie kochasz?
… to teraz już nie żresz depresantów i jesteś zadowolona?, ooo przewspaniała wolności
… a czy patrzenie tylko na złe strony daje coś na dłuższą metę
na wszystko jest opowiastka, ja na ten przykład mogę Ci opowiedzieć takową:
O pewnym młodzieńcu. Młodzieniec ten żył w pewnym kraju. Ale życie w tym kraju nie dawało mu radości. Nie dawało mu radości ponieważ ludzie z którymi przyszło mu żyć byli źli. A on uważał się za dobrego. I nie mogąc już dłużej wytrzymać postanowił opuścić ten kraj pełny złych ludzi i poszukać kraju lepszego. Kraju gdzie ludzie będą tak dobrzy jak on sam. I gdzie będzie wreszcie żyć szczęśliwie i spokojnie. I gdy tak wędrował spotkał razu pewnego starca pracującego na polu. Starzec ten wykonywał swoją pracę spokojnie, cierpliwie i dokładnie. Podszedł do niego i patrząc na widoczną w oddali osadę zapytał czy żyją w niej ludzie dobrzy czy źli. Bo on szuka kraju gdzie żyją ludzie dobrzy. Starzec przerwał pracę i spojrzawszy na młodzieńca zapytał po chwili zadumy:
- A jacy ludzie żyją w kraju z którego przybywasz?
- Źli - odparł młodzieniec
- To tutaj też żyją źli ludzie – odparł starzec spoglądając w kierunku zabudowań – Szukaj dalej.

i co by Ci tu jeszcze dodać, piszesz o kamykach do worka aż worka się unieść nie da, pewnie że tak, jak się na tym worku skupić to pewne że rady nie damy, szklanka może być do połowy pusta lub do połowy pełna, wszystko zależy od tego na co patrzymy
nie lubisz Ty ludzi, oj nie lubisz, o alkoholikach masz wyrobione zdanie i pewnie już go nie zmienisz, twoja sprawa nic mi do tego, aczkolwiek jak wiesz jet to choroba, chorób mamy obecnie wiele, tyle się pisze ostatnio o depresji, o ludziach z depresją co powiesz?, też mogą zniszczyć komuś życie, mnie osobiście przeraziła wręcz informacja że około 5 tysięcy osób popełnia rocznie samobójstwo, każdy ma swego garba, jak Ci córcia zacznie chlać to też wzgardzisz ( co oczywiście nie nastąpi – piszę tylko hipotetycznie ), łatwiej kogoś przekląć, łatwiej nim wzgardzić, łatwiej zostawić, przecież to nie nasz problem, nasze życie ma być bez takich
a o ludziach co się nawracają nie słyszałaś, o kryminalistach czy osobach które wychodzą z uzależnienia, nierzadko stają się wspaniałymi jednostkami
co komu pisane, nie wiemy,
zdaje mi się jednak że w każdym trzeba widzieć człowieka,
a co do garnka i pokrywki to sama zapewne wiesz ze swoich ostatnich doświadczeń z patelnią że wszystko zdarzyć się może, nawet spalony garnek, co wówczas z nową pokrywką, szukamy garnka nowego, a co gdy z czasem i garnek się zdeformuje i pokrywka powygina, już nie pasują, ale czy nie da rady nic przy ich pomocy ugotować
dawno dawno temu nie zostawiało się żony czy męża ot tak, teraz nikt się z tym nie ceregieli,
wspomnicie moje słowa, matki zostawią dzieci, dzieci zostawią rodziców, brat wystąpi przeciw bratu, i co tam jeszcze napisali w świętym piśmie, koniec nasz jest bliski, nasz jako ludzkości
ale co bym nie pisał, powtarzam to tylko moje wytyczne do mojego życia, Ty możesz żyć jak Ci się żywnie podoba i wcale tego nie potępiam, moje postrzeganie ani nie jest gorsze ani lepsze od tojego
twoje jest Twoje

ad liiviia
no właśnie, tak długo się o tym pieprzy wokoło że stało się to wyznacznikiem, - życie to nie bajka -, a ja się pytam – dlaczego?, a dlaczego nie?, bo nie ma być bajką, bo ma być nieustanną walką, masz być silny, dążyć do celu, zapomnij o wartościach serca, jaki portfel takie życie, tu panie i panowie nie ma miejsca na sentymenty, rękę podaje się tylko mocnemu, a bajki?, bajki to historyjki dla słabych, my jesteśmy silni i patrzymy na sprawy realnie,
no i? a ja będę se żył bajką, i chociaż za oknem deszcz i ziąb, i chociaż sam wśród czterech ścian to w bajki wierzyć nie przestanę,
czy Ty wierzysz w bajki?

ad Bialutka
no nie do końca tak, ta notka to chodziła mi po głowie od dawna, a że zbiegła się w czasie z Twoją to czysty przypadek, a może magia?
no i niby jesteśmy tymi mono a jednak ładujemy się w kolejne przypadki i ładujemy, tak jakoś za łatwo przychodzi, i po czasie jest tych przypadków tyle że zapominamy o co właściwie nam chodziło na początku, bo skoro wszyscy tak żyją to chyba to jednak się sprawdza i tak być powinno i tylko my byliśmy w błędzie, i tak jak piszesz, szuka się ujścia, szuka się zemsty a tak naprawdę to przyznaje się do porażki

ad Dorota
ale nie może być tak, że fakt bycia razem jest ważniejszy niż moje poczucie szczęścia
a Ty znowu swoje,
facet i kobieta, świetnie się bawią, on dostaje dobrą pracę gdzieś tam i odchodzi – fakt bycia razem nie może być ważniejszy niż jego poczucie szczęścia
facet i kobieta, świetnie się bawią, pojawia się mała dzidzia, on nie jest jeszcze na dzidzię gotowy – fakt bycia razem nie może być ważniejszy niż jego poczucie szczęścia
i moglibyśmy się tak pingać do usranej śmierci, ja swoje Ty swoje

ad Dorota
ale nie może być tak, że fakt bycia razem jest ważniejszy niż moje poczucie szczęścia
a Ty znowu swoje,
facet i kobieta, świetnie się bawią, on dostaje dobrą pracę gdzieś tam i odchodzi – fakt bycia razem nie może być ważniejszy niż jego poczucie szczęścia
facet i kobieta, świetnie się bawią, pojawia się mała dzidzia, on nie jest jeszcze na dzidzię gotowy – fakt bycia razem nie może być ważniejszy niż jego poczucie szczęścia
i moglibyśmy się tak pingać do usranej śmierci, ja swoje Ty swoje

ad Sza
nie wiem skąd się dowiedziałaś ale tak właśnie powinno się prawidłowo odmieniać przez wszystkie przypadki
1. (M.) mianownik - Kto? Co? - eru
2. (D.) dopełniacz - Kogo? Czego? (Czyj?) - eru
3. (C.) celownik - Komu? Czemu? - eru
4. (B.) biernik - Kogo? Co? - eru
5. (N.) narzędnik - Kim? Czym? - eru
6. (Ms.) miejscownik - O kim? O czym? - eru
7. (W) wołacz - (O!) - eru
no kto nie ma historyji z porzuceniem w tle w życiorysie, kurna no, skąd się tyle tego bierze dlaczego ludzie nie mogą ze sobą byś na dobre i na złe, co to za sztuka być tylko na dobre, przecież to właśnie w chwilach na złe okazujemy się prawdziwymi ludźmi, to właśnie wówczas pokazujemy swoją siłę, nie, nie widzę przyszłości w różowych kolorach dla takiego świata, tak bardzo wypaczyliśmy miłość, to już nic nie znaczy, to tylko pluszowe serduszko, a co to tak naprawdę ta miłość, sam jej nie mam ale myślę sobie że jak cała Polska i ta katolicka i nie - podziwiała i oddawała pamięć Janowi Pawłowi II tak i cała Polska i ta katolicka i nie – nie słuchała co mówił, a mówił o Miłości, i potrafił kochać, i myślę że gdyby ludzie wiedzieli co to Miłość, ta prawdziwa, nie ta pluszowa to potrafili by kochać bez względu na wszystko, i nie pieprzyli by nudnych kawałków w stylu: to dla niego za dużo,że nie ma siły mnie wesprzeć, że on sobie z tym nie radzi.

ad Sza
nie nabijaj mi wyniku sztucznie,

ad Rrruda
no wolałbym nie trafiać takimi postami w czyjąkolwiek aktualną sytuację,
no ale Twój przypadek utwierdza mnie tylko w przekonaniu że gdyby było tak jak zakładam byłoby o wiele mniej tego co boli, kurna! Sobie nawet nie wyobrażam jak się poczułaś, normalnie nie wiem jak to wytrzymałaś, no pewnie ze względu na dzieci dałaś radę, ale kurna normalnie wzdycham i kręcę głową z niedowierzaniem jak strasznie musiałaś się czuć, współczuję,
i takie właśnie kutasy psują to życie, powodują że ludzie tracą wiarę w siebie, w innych i tracą wiarę w miłość
potworne,

ad Sza
mówiłem chyba żebyś mi nie nabijała wyniku sztucznie

ad Sza
ręce i nogi mi opadają, jak do Ciebie gadać?

I to tyle odnośnie komentarzy do komentarzy. Może niezbyt porywająco ale na tyle na ile starczyło mi siły to opisałem. A siły coś mi brak. Chyba coś mnie bierze bo się pocę za każdym krokiem i w głowie mi się kręci a jak przyjdzie mi gdzieś iść to chwilami idę – a jakbym płynął. Coś dziwnie się czuję. Czy to pierwsze oznaki że już odpływam w siną dal. No tak mocno przywoływałem tą śmierć wybawicielkę że chyba usłyszała. Czuję się bardzo ale to bardzo dziwnie. Jakbym dostał w łeb i nie mógł się otrząsnąć. I zmęczony jestem. Ostatni miesiąc pracuję po dziesięć godzin a ostatnie dwa tygodnie non stop. Nawet w święto cmentarne. Pogoda piękna była, ludzie spacerowali, nawet motóry wyległy na ulice, było naprawdę ciepło, a se – popracowałem. Jestem zmęczony. Dzisiaj też. Miałem odpoczywać - a to to a to tamto. Trzeba to załatwić, tam pójść, tu dziurę wywiercić, tamto naprawić. Zero wytchnienia. Jutro już nie daruję. Cały dzień będę leżał i pił mleko z miodem i czosnkiem – do zarzygania, I oglądał będę grad prix Valencii do czego też zachęcam bo sytuacja jest niezwykle pasjonująca.
Jak to mówi Bialutka.
Cya!
                    

środa, 4 listopada 2015

Ścieżka 361 Do przodu

Środa 21:45 W-wa Wschodnia mgła nie jest zimno dwie setki śliwowicy dwie piędziesiątki Chopina strawberry ciepło ciemno ludzie gadają pewnie koło północy będę doma milion powodów przeciw ale ten jeden za a pieprzyć to wszystko samotność nie boli nogi piękne nogi włosy cudne włosy zbędne W-wa Wola Grzybowska i tak do zajebania nie boli tylko śliwowicy mało ostra grzeje przełyk      ciepło mglisto tajemniczo magicznie przyjemnie zmienić swoje życie żyć pić spać płakać śmiać się gnać motórem słuchać morza wypatrywać księżyca nogi piękne nogi włosy cudne włosy i ta jedna pieprzyć to wszystko samotność nie boli odrzucenie boli pieprzyć to wszystko 22:12 Cisie strachy na lachy na śmierć czy na niewolę wdech wydech wdech wydech wdech. 22:21 Wrzosów aby do przodu musi być tak żeby było tak jak chcemy 22:22 gdzieś tam śmiech wdech wydech wdech wdech wdech główka się kiwa nóżka krzyczeć ryczeć wydech wdech unieść do góry dłonie uśmiech pocałuj rozum przytul tańczmy pamiętać dobre nie pal kochaj prosto w oczy