Gdybym
tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Gdybym
tylko umiał...
Wczoraj
po 21 wróciłem z Torunia. Z corocznej biby firmowej. Atrakcji było
co niemiara. Hotel - ****. Zwiedzanie ( pierwszy raz byłem w
Toruniu i muszę tam wrócić latem ), wypiekanie pierników,
planetarium, uroczysta kolacja i tańce, hulanki, swawola do rana.
Oczywiście w tych tańcach, hulankach, swawolach wiodłem prym. Bo
co by nie powiedzieć w tańcach, hulankach, swawolach potrafię się
odnaleźć. Co by nie powiedzieć mój styl, styl ubioru, to jest
klasa. Bo co by nie powiedzieć swój styl - mam. To nie są ciuchy z
matkami za parę czy kilkanaście stów. To są ciuchy zwykłe.
Zresztą największą radochę to mam gdy trafię coś fajnego ale
taniego. I z tego fajnego ale taniego tworzę swój obraz. Obraz
który ma być nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie
kolorowy a często i ekstrawagancki. I taki też jest mój taniec.
Nie jest to taniec ze szkoły tańca. Mój taniec jest jak mój
ubiór: nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a
często i ekstrawagancki. Tym wyrażam swoją naturę. Tym wyrażam
swoją duszę. I to jest naprawdę niezłe. I co z tego że
zabrzmiało to nieskromnie? I co z tego że zabrzmiało to jak
przechwałki? A dlaczego mam być skromny? Dlaczego nie miałbym się
chwalić tym co i inni określają mianem – super, oryginalne,
fajne, wyjątkowe. Takie właśnie jest i zdaję sobie z tego sprawę.
I gdybym tylko umiał korzystać z tego co mi życie podaje. Gdy w
piątek wieczorem siedzieliśmy sobie z kolegą M w holu hotelu po
dłuższej chwili moją uwagę przykuł jakiś papier leżący obok.
Wyglądał niepozornie, taki złożony w kwadrat. Miałem nawet myśl
by go zignorować ale że nie lubię papierów na ziemi czy podłodze
postanowiłem go podnieść. Wstałem, podszedłem, podniosłem,
patrzę – pięć dych. Rozwijam – drugie pięć dych. Razem
stówa. Fakt, forsę znajduję prawie co dzień, ale z reguły są to
jednogroszówki, nieraz więcej. Ostatnio nawet zły trochę byłem
że mógłbym znaleźć coś więcej. No więc – proszę bardzo.
Ale fart. Ale co z tym zrobić. I tu mi pomógł kolega M. Ten sam
kolega M który kiedyś często się pojawiał w moich notkach
jeszcze za poprzedniej władzy. Ale któż to może pamiętać? No
chyba tylko Feeria. No i kolega M wali – Oddaj do recepcji. W
recepcji konsternacja, zaskoczenie ale przyjęli. Kolega M stwierdził
– er, szacun. Może i szacun ale ja miałem trochę wątpliwości
bo pierwsza myśl to było wziąć i dać jakiemuś biednemu na
ulicy. Ale ostatecznie oddałem. I gdybym tylko umiał korzystać z
życia i umiał brać co podaje. Potem była kolacja, a potem te
wspomniane wcześniej tańce, hulanki, swawole. I gdy tak brylowalem
na parkiecie na sali nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak pojawiły
się dwie kurewki. Przyznaję – nawet niezłe. Nie pierwsza to
nasza firmowa impreza, może i nie ostatnia ale takiego czegoś nie
było nigdy. Zdziwko. Kurewki pogadały trochę z najbardziej
pijanymi. Trochę się pośmiały zalotnie ale że impreza firmowa
nie była z tych na których dzieje się wszystko, nie widząc szans
na zarobek po jakimś czasie znikły. I wteeeedy mnie olśniło.
Gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje.
Kobiety nie miałem już od …. no długo. A wiadomo, jak jest u
facetów ( u bab zresztą zauważam - to chyba też ). Czasem musi –
inaczej się udusi. I często, ostatnio coraz częściej zacząłem
zgłaszać zapotrzebowanie. A co właściwie mnie olśniło? Otóż
wszystko ułożyło się w logiczną całość. Moje zapotrzebowanie
+ hotel **** z super wygodnym łóżkiem + stówa wieczorową porą
podana jak na tacy + po kolacji niezłe kurewki nie wiadomo skąd i
nie wiadomo jak. No gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał
brać co podaje. No gdybym tylko.
A
tak to pozostaje mi nadal z miną smętną łazić i podziwiać
piękne panie na ulicach z nadzieją że może któraś się
przydarzy. A jest tego, oj jest co niemiara. Naprawdę co niemiara. I
powiem że to podziwianie to nie jest takie złe w sumie. Lubię,
bardzo lubię przyglądać się ( ukradkiem oczywiście ) detalom
kobiecej urody. Ależ niektóre są piękne. Wręcz zjawiskowe. I
podziwiam, bo cóż mi pozostaje. Nie czuję się na siłach by tak
zaczepiać na ulicy. Mam i nieraz chęć rzec jednej czy drugiej że
jest piękna czy zachwycająca ale zaraz się hamuję bo nie wiadomo
jak na to zareaguje i nie weźmie mnie za jakiegoś namolnego
oblesia. Podziwiam więc z ukrycia i skrycie. A że jak mniemam każda
taka piękna pani ma już swojego księcia to i nie chcę się też
wpieprzać. Taką mam zasadę. No inna sprawa że jak zauważyłem to
po każdą piękną panią podjeżdża z reguły książę z łysą
glacą i w czarnej beemce. To mnie trochę od nich odpycha ( tych
pięknych pań ). Nie to żebym się bał łysej glacy w beemce, bo
ja nikogo się nie boję, ale że sam glacy nie golę na łyso a
beemką nie jeżdżę to i zdaję sobie sprawę że u pięknych pań
szukać nie mam czego.
Tak
apropo. Z ostatniego wyjazdu na mecz z chrześniakiem.
-
Wujek muszę zadzwonić do mamy i powiedzieć że wszystko jest w
porządku, bo prosiła żebym zadzwonił żeby się nie martwiła.
-
No mamy już tak mają, martwią się.
-
A może zadzwonić i powiedzieć że zgubiłem legitymację szkolną
i nie chcą mnie wpuścić na stadion? - złośliwy żart skubany
jak ja:)
-
To zadzwoń że się zgubiłeś, że ja nie odbieram telefonu i nie
wiesz co robić - no jeszcze mu daleko do mnie i jeszcze dużo
będzie musiał się małolat poduczyć by mi dorównać.
Chwila
ciszy. Myśli.
-
Nieeee. Nie wujek. Ja zawsze wiem co robić.
Tak
więc chrześniak zawsze wie co robić a ja nikogo się nie boję. I
nie boję się łysych glacy co beemkami przyjeżdżają po piękne
panie. I nie boję się pięknych pań – choć ich nie zaczepiam.
One oczekują czegoś innego niż ja. Oczekują tego co dają im łyse
glace w beemkach. Oczekują prestiżu. Ja im prestiżu nie zapewnię.
Niestety. Liczy się sława, liczy się konto, liczy się kogo się
zna, liczy się kim się jest, liczy się gdzie się było, liczy się
metka i liczy się jak głośno się potrafi mówić o swoich
sukcesach. Ja tego nie mam. Ja mam tylko swój nietuzinkowy,
wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki
styl. A on nie jest trendi. Więc pozostaje mi tylko te piękne panie
podziwiać z ukrycia i w ukryciu. Co wcale nie jest złe. I gwoli
ścisłości pisząc że: „z
nadzieją że może któraś się przydarzy”,
mam na myśli – pogadać. I tak apropo to co to jest taki fajne czy
to getry czy coś, takie czarne, za kolano, noszone do spódnic czy
sukienek, takie czarne, długie jak ucięte rajstopy czy coś. No
wygląda to świetnie.
A
teraz idę w ciemność walnąć browara w samotności, do tego już
„mojego” pabu, na noc i walę w samotności do wyra bo zmęczony
jestem niemiłosiernie. I żeby tak pogadać z jakąś piękną panią
o życiu, a może i popłakać. Nie wiem co się dzisiaj ze mną
działo ale dwa razy się rozpłakałem. No nie wiem. Normalnie szok.
Mały
Książę wspiął się na wysoką górę. Jedynymi górami, które
dotychczas znał, były sięgające mu kolan trzy wulkany. Wygasły
wulkan służył mu jako krzesło.
„Z
tak wysokiej góry jak ta – powiedział sobie – zobaczę od razu
całą planetę i wszystkich ludzi ...”. Lecz nie zobaczył nic
poza ostrymi skałami.
-
Dzień dobry – powiedział na wszelki wypadek.
-
Dzień dobry... Dzień dobry … Dzień dobry … - odpowiedziało
echo.
-
Kim jesteście? - spytał Mały Książę.
-
Kim jesteście... Kim jesteście … Kim jesteście … - powtórzyło
echo.
-
Bądźcie mymi przyjaciółmi, jestem samotny – powiedział.
-
Jestem samotny … Jestem samotny … Jestem samotny … -
odpowiedziało echo.
„Jakaż
to zabawna planeta – pomyślał Mały Książę – zupełnie
sucha, spiczasta i słona, a ludziom brak fantazji. Powtarzają to,
co im się mówi...
Normalnie Eru drogi, jak ja Ci zazdraszczam... normalnie Ci zazdraszczam tych tańców, hulanek i swawoli, bo mnie od 3 dni nosi, że może jakbym się ekstrawagancko, niebanalnie i nietuzinkowo wyskakała, jak jaka Travolta parkietu, albo insza bogini tańca dowolnego, to może by mnie to zmęczenie trochę odpuściło i w zupełnie inne zmęczenie się oblekło, no i koniecznie na czerwono i może trochę kolorowo, ale na pewno jasno, a nawet i flanela rulez może być( ale to bardziej na pidżama party, bo ulubiona kraciasta koszula była mi się zniszczyła z miłości do niej, już jakiś czas temu)... i bez metek, no koniecznie bez metek bo to "gryzie" i jakoś ruchy krępuje...ech... następny bal się wytuptaj za mnie, a jak tak będziesz tuptał to sobie wyobraź jak mi się potwarz cieszy, tak po same ósemki:)
OdpowiedzUsuńPS. bo o mnie Eru to się można dużo dowiedzieć, na razie tyle, żem histeryczka z wyglądu, ale może w końcu minie i się znowu zacznę uśmiechać i chodzić na balet do "remizy" i cieszyć drobnostkami, jak onegdaj, a póki co jutro to kupię sobie lizaka, takiego ogromniastego, największego w całej wsi, żeby mi wszyscy zazdrościli,bo on jest mój i się nim cieszę:) no bo przecież jakoś muszę się ratować...
obraziłam się.
OdpowiedzUsuńciężko się obraziłam.
z Twoich wywodów wynika, że ja nie piękna pani ...
i nie wszyscy panowie z łysymi glacami to tępaki godne jedynie pogardy. nie należy uogólniać.
OdpowiedzUsuńmam takiego kolegę.
łysy, nieźle napakowany, aktualnie jeździ czarnym audi z przyciemnianymi szybami.
facet jest kierownikiem administracyjnym i od marketingu w jakimś ogólniaku.
ma niesamowite poczucie humoru, jest ciepłym i pogodnym osobnikiem.
do tego straszna przylepa. (w dawnych czasach byliśmy ze sobą)
... ale....
niestety ma żonę.
no widzisz;))) stówka ci wpadł a ty nie skorzystałeś. ;))))
OdpowiedzUsuńte piękne panie czekające na tych księciach w beemkach są nic nie warte. co ci po ładnej lali. które nic nie ma tylko wygląd i te ciuchy za parę czy paręnaście stówek. nadaje się jedynie do zabawy o do widzenia.
tobie potrzebny jest ktoś kto da ci ciepła, będziesz się z taką osobą dogadywał "nadawał na tych samych falach wspólne pasje. z kimś takim można stworzyć związek
a takie panny co lecą tylko na pieniądze to zimne i wyrachowane suki. nie liczy się dla nich nikt i nic.
znowu ten licznik;) najwyżej mnie ochrzanisz;)
OdpowiedzUsuń-21lipca, a klimat taki chyba od zawsze w sobie mam... tyle że wyłazi w sytuacjach skrajnych, których od jakiegoś czasu więcej jak mniej...
- co do sensu w sensie, absztyfikant się chyba zwodował sam, bo jakoś milczy już któryś tydzień z kolei, a żeby nie było że siedzę w jaskini to się odzywałam kilkakrotnie, ale to chyba ten moment kiedy trzeba przestać, przecież się nie będę narzucać facetowi, bo to jakoś nie tędy ścieżka....
olać licznik! się wzięłam, się zawzięłam i mam Kufer Osobliwości o! nananana nananana (pokazała język i rogi z łapek)
OdpowiedzUsuńps. Eru mnie chodziło o tych tu wsiowych moich, bo Sieciowi to zawsze stają na wysokości zadania:)