niedziela, 22 listopada 2015

Ścieżka 365 Do przodu

Gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Gdybym tylko umiał...
Wczoraj po 21 wróciłem z Torunia. Z corocznej biby firmowej. Atrakcji było co niemiara. Hotel - ****. Zwiedzanie ( pierwszy raz byłem w Toruniu i muszę tam wrócić latem ), wypiekanie pierników, planetarium, uroczysta kolacja i tańce, hulanki, swawola do rana. Oczywiście w tych tańcach, hulankach, swawolach wiodłem prym. Bo co by nie powiedzieć w tańcach, hulankach, swawolach potrafię się odnaleźć. Co by nie powiedzieć mój styl, styl ubioru, to jest klasa. Bo co by nie powiedzieć swój styl - mam. To nie są ciuchy z matkami za parę czy kilkanaście stów. To są ciuchy zwykłe. Zresztą największą radochę to mam gdy trafię coś fajnego ale taniego. I z tego fajnego ale taniego tworzę swój obraz. Obraz który ma być nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki. I taki też jest mój taniec. Nie jest to taniec ze szkoły tańca. Mój taniec jest jak mój ubiór: nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki. Tym wyrażam swoją naturę. Tym wyrażam swoją duszę. I to jest naprawdę niezłe. I co z tego że zabrzmiało to nieskromnie? I co z tego że zabrzmiało to jak przechwałki? A dlaczego mam być skromny? Dlaczego nie miałbym się chwalić tym co i inni określają mianem – super, oryginalne, fajne, wyjątkowe. Takie właśnie jest i zdaję sobie z tego sprawę. I gdybym tylko umiał korzystać z tego co mi życie podaje. Gdy w piątek wieczorem siedzieliśmy sobie z kolegą M w holu hotelu po dłuższej chwili moją uwagę przykuł jakiś papier leżący obok. Wyglądał niepozornie, taki złożony w kwadrat. Miałem nawet myśl by go zignorować ale że nie lubię papierów na ziemi czy podłodze postanowiłem go podnieść. Wstałem, podszedłem, podniosłem, patrzę – pięć dych. Rozwijam – drugie pięć dych. Razem stówa. Fakt, forsę znajduję prawie co dzień, ale z reguły są to jednogroszówki, nieraz więcej. Ostatnio nawet zły trochę byłem że mógłbym znaleźć coś więcej. No więc – proszę bardzo. Ale fart. Ale co z tym zrobić. I tu mi pomógł kolega M. Ten sam kolega M który kiedyś często się pojawiał w moich notkach jeszcze za poprzedniej władzy. Ale któż to może pamiętać? No chyba tylko Feeria. No i kolega M wali – Oddaj do recepcji. W recepcji konsternacja, zaskoczenie ale przyjęli. Kolega M stwierdził – er, szacun. Może i szacun ale ja miałem trochę wątpliwości bo pierwsza myśl to było wziąć i dać jakiemuś biednemu na ulicy. Ale ostatecznie oddałem. I gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Potem była kolacja, a potem te wspomniane wcześniej tańce, hulanki, swawole. I gdy tak brylowalem na parkiecie na sali nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak pojawiły się dwie kurewki. Przyznaję – nawet niezłe. Nie pierwsza to nasza firmowa impreza, może i nie ostatnia ale takiego czegoś nie było nigdy. Zdziwko. Kurewki pogadały trochę z najbardziej pijanymi. Trochę się pośmiały zalotnie ale że impreza firmowa nie była z tych na których dzieje się wszystko, nie widząc szans na zarobek po jakimś czasie znikły. I wteeeedy mnie olśniło. Gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. Kobiety nie miałem już od …. no długo. A wiadomo, jak jest u facetów ( u bab zresztą zauważam - to chyba też ). Czasem musi – inaczej się udusi. I często, ostatnio coraz częściej zacząłem zgłaszać zapotrzebowanie. A co właściwie mnie olśniło? Otóż wszystko ułożyło się w logiczną całość. Moje zapotrzebowanie + hotel **** z super wygodnym łóżkiem + stówa wieczorową porą podana jak na tacy + po kolacji niezłe kurewki nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak. No gdybym tylko umiał korzystać z życia i umiał brać co podaje. No gdybym tylko.
A tak to pozostaje mi nadal z miną smętną łazić i podziwiać piękne panie na ulicach z nadzieją że może któraś się przydarzy. A jest tego, oj jest co niemiara. Naprawdę co niemiara. I powiem że to podziwianie to nie jest takie złe w sumie. Lubię, bardzo lubię przyglądać się ( ukradkiem oczywiście ) detalom kobiecej urody. Ależ niektóre są piękne. Wręcz zjawiskowe. I podziwiam, bo cóż mi pozostaje. Nie czuję się na siłach by tak zaczepiać na ulicy. Mam i nieraz chęć rzec jednej czy drugiej że jest piękna czy zachwycająca ale zaraz się hamuję bo nie wiadomo jak na to zareaguje i nie weźmie mnie za jakiegoś namolnego oblesia. Podziwiam więc z ukrycia i skrycie. A że jak mniemam każda taka piękna pani ma już swojego księcia to i nie chcę się też wpieprzać. Taką mam zasadę. No inna sprawa że jak zauważyłem to po każdą piękną panią podjeżdża z reguły książę z łysą glacą i w czarnej beemce. To mnie trochę od nich odpycha ( tych pięknych pań ). Nie to żebym się bał łysej glacy w beemce, bo ja nikogo się nie boję, ale że sam glacy nie golę na łyso a beemką nie jeżdżę to i zdaję sobie sprawę że u pięknych pań szukać nie mam czego.
Tak apropo. Z ostatniego wyjazdu na mecz z chrześniakiem.
- Wujek muszę zadzwonić do mamy i powiedzieć że wszystko jest w porządku, bo prosiła żebym zadzwonił żeby się nie martwiła.
- No mamy już tak mają, martwią się.
- A może zadzwonić i powiedzieć że zgubiłem legitymację szkolną i nie chcą mnie wpuścić na stadion? - złośliwy żart skubany jak ja:)
- To zadzwoń że się zgubiłeś, że ja nie odbieram telefonu i nie wiesz co robić - no jeszcze mu daleko do mnie i jeszcze dużo będzie musiał się małolat poduczyć by mi dorównać.
Chwila ciszy. Myśli.
- Nieeee. Nie wujek. Ja zawsze wiem co robić.
Tak więc chrześniak zawsze wie co robić a ja nikogo się nie boję. I nie boję się łysych glacy co beemkami przyjeżdżają po piękne panie. I nie boję się pięknych pań – choć ich nie zaczepiam. One oczekują czegoś innego niż ja. Oczekują tego co dają im łyse glace w beemkach. Oczekują prestiżu. Ja im prestiżu nie zapewnię. Niestety. Liczy się sława, liczy się konto, liczy się kogo się zna, liczy się kim się jest, liczy się gdzie się było, liczy się metka i liczy się jak głośno się potrafi mówić o swoich sukcesach. Ja tego nie mam. Ja mam tylko swój nietuzinkowy, wyróżniający się, koniecznie kolorowy a często i ekstrawagancki styl. A on nie jest trendi. Więc pozostaje mi tylko te piękne panie podziwiać z ukrycia i w ukryciu. Co wcale nie jest złe. I gwoli ścisłości pisząc że: „z nadzieją że może któraś się przydarzy”, mam na myśli – pogadać. I tak apropo to co to jest taki fajne czy to getry czy coś, takie czarne, za kolano, noszone do spódnic czy sukienek, takie czarne, długie jak ucięte rajstopy czy coś. No wygląda to świetnie.
A teraz idę w ciemność walnąć browara w samotności, do tego już „mojego” pabu, na noc i walę w samotności do wyra bo zmęczony jestem niemiłosiernie. I żeby tak pogadać z jakąś piękną panią o życiu, a może i popłakać. Nie wiem co się dzisiaj ze mną działo ale dwa razy się rozpłakałem. No nie wiem. Normalnie szok.
Mały Książę wspiął się na wysoką górę. Jedynymi górami, które dotychczas znał, były sięgające mu kolan trzy wulkany. Wygasły wulkan służył mu jako krzesło.
Z tak wysokiej góry jak ta – powiedział sobie – zobaczę od razu całą planetę i wszystkich ludzi ...”. Lecz nie zobaczył nic poza ostrymi skałami.
- Dzień dobry – powiedział na wszelki wypadek.
- Dzień dobry... Dzień dobry … Dzień dobry … - odpowiedziało echo.
- Kim jesteście? - spytał Mały Książę.
- Kim jesteście... Kim jesteście … Kim jesteście … - powtórzyło echo.
- Bądźcie mymi przyjaciółmi, jestem samotny – powiedział.
- Jestem samotny … Jestem samotny … Jestem samotny … - odpowiedziało echo.
Jakaż to zabawna planeta – pomyślał Mały Książę – zupełnie sucha, spiczasta i słona, a ludziom brak fantazji. Powtarzają to, co im się mówi...

6 komentarzy:

  1. Normalnie Eru drogi, jak ja Ci zazdraszczam... normalnie Ci zazdraszczam tych tańców, hulanek i swawoli, bo mnie od 3 dni nosi, że może jakbym się ekstrawagancko, niebanalnie i nietuzinkowo wyskakała, jak jaka Travolta parkietu, albo insza bogini tańca dowolnego, to może by mnie to zmęczenie trochę odpuściło i w zupełnie inne zmęczenie się oblekło, no i koniecznie na czerwono i może trochę kolorowo, ale na pewno jasno, a nawet i flanela rulez może być( ale to bardziej na pidżama party, bo ulubiona kraciasta koszula była mi się zniszczyła z miłości do niej, już jakiś czas temu)... i bez metek, no koniecznie bez metek bo to "gryzie" i jakoś ruchy krępuje...ech... następny bal się wytuptaj za mnie, a jak tak będziesz tuptał to sobie wyobraź jak mi się potwarz cieszy, tak po same ósemki:)
    PS. bo o mnie Eru to się można dużo dowiedzieć, na razie tyle, żem histeryczka z wyglądu, ale może w końcu minie i się znowu zacznę uśmiechać i chodzić na balet do "remizy" i cieszyć drobnostkami, jak onegdaj, a póki co jutro to kupię sobie lizaka, takiego ogromniastego, największego w całej wsi, żeby mi wszyscy zazdrościli,bo on jest mój i się nim cieszę:) no bo przecież jakoś muszę się ratować...

    OdpowiedzUsuń
  2. obraziłam się.
    ciężko się obraziłam.

    z Twoich wywodów wynika, że ja nie piękna pani ...

    OdpowiedzUsuń
  3. i nie wszyscy panowie z łysymi glacami to tępaki godne jedynie pogardy. nie należy uogólniać.

    mam takiego kolegę.
    łysy, nieźle napakowany, aktualnie jeździ czarnym audi z przyciemnianymi szybami.

    facet jest kierownikiem administracyjnym i od marketingu w jakimś ogólniaku.
    ma niesamowite poczucie humoru, jest ciepłym i pogodnym osobnikiem.
    do tego straszna przylepa. (w dawnych czasach byliśmy ze sobą)
    ... ale....
    niestety ma żonę.

    OdpowiedzUsuń
  4. no widzisz;))) stówka ci wpadł a ty nie skorzystałeś. ;))))


    te piękne panie czekające na tych księciach w beemkach są nic nie warte. co ci po ładnej lali. które nic nie ma tylko wygląd i te ciuchy za parę czy paręnaście stówek. nadaje się jedynie do zabawy o do widzenia.

    tobie potrzebny jest ktoś kto da ci ciepła, będziesz się z taką osobą dogadywał "nadawał na tych samych falach wspólne pasje. z kimś takim można stworzyć związek

    a takie panny co lecą tylko na pieniądze to zimne i wyrachowane suki. nie liczy się dla nich nikt i nic.

    OdpowiedzUsuń
  5. znowu ten licznik;) najwyżej mnie ochrzanisz;)
    -21lipca, a klimat taki chyba od zawsze w sobie mam... tyle że wyłazi w sytuacjach skrajnych, których od jakiegoś czasu więcej jak mniej...
    - co do sensu w sensie, absztyfikant się chyba zwodował sam, bo jakoś milczy już któryś tydzień z kolei, a żeby nie było że siedzę w jaskini to się odzywałam kilkakrotnie, ale to chyba ten moment kiedy trzeba przestać, przecież się nie będę narzucać facetowi, bo to jakoś nie tędy ścieżka....

    OdpowiedzUsuń
  6. olać licznik! się wzięłam, się zawzięłam i mam Kufer Osobliwości o! nananana nananana (pokazała język i rogi z łapek)
    ps. Eru mnie chodziło o tych tu wsiowych moich, bo Sieciowi to zawsze stają na wysokości zadania:)

    OdpowiedzUsuń