wtorek, 10 października 2023

Ścieżka 662 Do przodu

 Ja to jestem chyba Jonaszem polskiego kolejnictwa. W tym roku, tzn tak od kiedy to wróciłem na stałe do Łorso, jechałem pociągiem trzy razy, łącznie z tym obecnym. Chociaż, jak teraz pomyśleć, to jechałem pięć razy. Hmmm to zmienia wszystko co chciałem napisać. A chciałem napisać, że jestem Jonaszem polskiego kolejnictwa bo co jadę to opóźniony. Ostania podróż do Nadmorza godzinę w plecy, tak, że spóźniłem się na autobus do bursztynowej osady, i drugą godzinę kwitłem dodatkowo na dworcu PKS. Nie pamiętam jak duże opóźnienie było gdy wracałem z Nadmorza ale było coś koło kwadrans. Natomiast to co dzieje się aktualnie to już mistrzostwo - 100 minut opóźnienia. W necie stało nawet że odwołany. Taki miałem piękny plan jechać tym składem co rankiem wyruszył z Gdyni a wieczorem wpadł po drodze do S. Taki miałem piękny plan jechać sobie nim do Łorso w stronę zachodzącego słońca. Teraz jadę w ciemności. Teraz nici z tych planów Ale mimo tych ciemności, mimo wcześniejszych nerwów, mimo nici planów z każdym kolejnym przejechanym kilometrem czuję się coraz lepiej. Z każdym kolejnym przejechanym kilometrem czuję że mógłbym tak jechać i jechać i jechać... Nie wiem co w tym takiego urzekającego. Spokój 

A wracam po odstawieniu Motóra na zimę. Wczoraj było mi chyba najbardziej szkoda ze wszystkich razów że to już koniec. Choć zapewne za każdym razem tak myślałem. Taka refleksja teraz, że w sumie ten moment aktualny czuje się najbardziej. Były w życiu i radości były i smutki lecz to te dzisiejsze są zawsze najsilniejsze. Te dzisiejsze smucą i radują najmocniej. Chociaż co to za odkrycie? Przecież to oczywiste.

Zapatrzylem się w czerń za szybą. Stukot kół uspokaja coraz bardziej. Gdybym wiedział że nie muszę za pół godziny wysiadać wtuliłbym się w "miękkości" topornego przedziału i oddał w ramiona snu. I śnił o innym świecie, innym mnie. Chciałbym przeżyć ten sen zwany życiem jeszcze raz mając tą mądrość, czy raczej to doświadczenie, które właśnie mam. 

Właśnie przypomniał mi się sen dzisiejszy, a dokładniej jego koniec - hmmm, to jest moje marzenie.

er 10.10.2023 21:07 w pociągu o nic nie mówiącej nazwie Biebrza gdzieś między S a Łorso 

sobota, 9 września 2023

Ścieżka 661 Do przodu

 


Kurde. Siedzi sobie człowiek, popija, popala, podjada paluszki i ukochane żelki. Patrzy na zachód słońca, słucha morskich fal. Nie jest Tutsi ani Hutu. Jest zdrowy. Jest bezpieczny. Ani jutro ani pojutrze nie musi się niczym martwić. Nie musi jak te gęsi które właśnie slyszy na czarnym niebie drałowac do Afryki. Nawet świeczkę zapalił sobie na plaży - taaak, przytargal ją ze sobą. A jednak czegoś brak. Człowiekowi zawsze jest czegoś brak. Ogólnie świat to słaba miejscówka. Jeżeli to nie jakiś matrix, jeśli nie jestem jakimś pionkiem w czyjejś wirtualnej grze czy też nie jestem snem wariata - to świat to kiepska miejscówka. Ogólnie uważam że ludzi to przy zdrowych zmyslach trzymają ich "ważne" sprawy i ich relacje. Ogólnie to uważam że gdyby człowiek został sam i gdy odebrano mu te jego "ważne" sprawy to by się unicestwił. Sam siebie. Stąd to chyba ta ciągła gonitwa. Stąd ta nieustajaca potrzeba spraw. Ogólnie uważam że życie to nie do przyjęcia jest na trzeźwo. Jakby to nie zabrzmiało - na trzeźwo jest nie do zniesienia. I nie ważne czy upojony jestem alkoholem czy upojony jestem tymi "ważnymi" sprawami. Tak - ludzie są pijani życiem. Życiem czyli sprawami. Bez tego pijaństwa nie dali by rady żyć.

piątek, 8 września 2023

Ścieżka 660 Do przodu

 I znowu jestem na tej samej kłodzie obsypanej piaskiem co ostatnio. I znowu z niej nadaję. Niezłe palenie miałem przedwczoraj. Takie aż do latania. Jednak nie poleciałem. Nie poleciałem bo się wydygałem. Roślina mówiła mi puść, oddaj się, zaufaj będzie fajnie - ja jednak trzymałem wszystko w ryzach. Niby bez kontroli a jednak wszystko pod kontrolą. I później jeszcze, gdy już wracałem przez las, kiedy wszystkie drzewa stały mi się braćmi, i każde pozdrawiam z szacunkiem. I kiedy oparłem dłoń o jedno, i czułem z nim jedność i czułem płynącą z niego moc. I roślina mówiła przytul się, poczujesz się dobrze ja trzymałem się z dystansem. Nie przytuliłem drzewa. A dlaczego? A dlatego że cały czas siedziała mi z tyłu głowy myśl - a co ludzie powiedzą. Co sobie pomyślą gdy zacznę latać lub przytulę się do drzewa. Nikt mnie tu nie zna, małe są szanse na spotkanie kogoś o tej porze w lesie a ja jednak cały czas się bałem. Taka właśnie jest prawda o mnie. Nie żyję własnym życiem - żyję opinią ludzi. Nie jestem sobą - jestem wytworem świata zewnętrznego. Ciągle obawaim się ośmieszenia. Zawsze tak było - teraz dosadnie zdałem sobie z tego sprawę. Ciągła obawa, ciągłe dążenie do spełnienia oczekiwań. Ciągły wstyd. Jak wtedy mam być szczęśliwy? Jak być spełniony? Nic dziwnego że koniec ostatnigo palenia był smutny. Nic dziwnego że zasnąłem z żalem. I dokładnie tak mam w życiu. Niby wszystko jest dobrze, niby się układa a na koniec każdego dnia, gdy kładę głowę na poduszkę czuję jakiś smutek jakiś żal.

P.S.
Nie myślałem że będę miał takie wspaniałe Nadmorze we wrześniu - i zarówno to dzienne jak i to nocne. Dzisiejszy plażing był idealny a aktualna noc zapowiada się równie nieziemsko.

wtorek, 5 września 2023

Ścieżka 659 Do przodu

 Ale powiem Wam że u mnie to jest kurde zajebiście, tzn tu teraz w tej chwili. I jebać całą resztę. A jeszcze nawet nie otworzyłem butelki. Leżę se na plaży, alkohol powoli wędruje, zaraz wzejdą gwiazdy i jest git. Tak - to ja - nie było mnie rok a może i dłużej. Ale tak naprawdę to już nie ja. Jestem innym człowiekiem niż rok temu. Jestem innym człowiekiem niż pięć lat temu. Tamten er już odszedł. Skończyl się całkowicie. Wszytko się skończyło. To tutaj też. Nie ma nikogo. Zastanawiam się jak to się wszystko nagłe urwało. To moje / nasze pisanie. I zastanawiam się czasem co się teraz u nas dzieje. A może to był sen? Co jest rzeczywistością a co ułudą? Czasami wydaje mi się to wszystko takie nierealne. Aż sobie mówię: kurde czy to naprawdę? Jak to zrozumieć, jak to pojąć? Lecę gdzieś pędzę a na końcu zastanawia się po co? Ile we mnie prawdziwego mnie a ile tworu opinii oczekiwań postaw lansu mody? Kiedy jestem prawdziwy a kiedy jestem tworem czasów.

Księżyc wschodzi nad morzem. Wielki czerwony majestatyczny. Już kiedyś widziałem takie cudo. Pamiętam że wtedy na początku nie wiedziałem co to, aż jakiś niepokój mnie ogarnął. Ale i wtedy i dzisiaj patrzę z zachwytem. I tylko jedna rzecz mnie zastanawia - nikogo poza mną tu niema. Ej ludzie gdzie jesteście - dlaczego nie zachwycacie się tym widokiem - dlaczego was tu nie ma razem ze mną? Co się stało z wami? A może raczej co się stało ze mną? Jak bardzo jestem oderwany od rzeczywistości? I jak bardzo nie dorosłem? Tak, nie dorosłem. Nikt dorosły nie siedzi teraz na plaży gapiąc się na księżyc. Nikt dorosły nie zachwyca się takim widokiem. Ale jeżeli tak ma wyglądać dorosłość jeżeli taka ma ona być to nie chcę nigdy dorosnąć. Chcę być tym małym chłopcem z plaży. Choćbym miał być uznany za przegranego i choćby miało to być prawdą.

P.S.

I nie ma bata - dzisiaj to na bank wyszedłem ostatni z plaży.

sobota, 27 sierpnia 2022

Ścieżka 658 Do przodu

 Notka z wczoraj tak w ogóle

Ale jest kurwa zajebiście - ileż ja już to razy wypowdziałem siedząc wieczorem na plaży... i nocą. Wypowiedziałem kurwa z takim przekonaniem jakbym chciał to wcisnąć w sam środek swojego serca. I wszystkich serc. Jest tak zajebiście że nie da się tego oddać inaczej jak tylko wziąć i przytulić. Ale tak mocno, tak z całych sił. Zachwyt aż do granicy wytrzymania. Piękno jakim chcesz się dzielić. I jake to jest zajebiste jak tak siedzisz, i siedzisz, i nagle orientujesz się że zostałeś na plaży sam. Jest tak zajebiście pięknie a ty jesteś sam. I jesteś wyjątkowy. I jesteś zajebiście inny. I może chciałbyś aby był ktoś kto też tak potrafi. Ale skoro nie, skoro nikogo takiego nie ma, zostaje ci cieszyć się i podziwiać samemu. I co? Za tydzień o tym wszystkim zapomnę. Ja pierdole - dramat. 

P.S. I są gwiazdy. Ależ piękne niebo. Ooo Wielki Wóz - zawsze wyrażam zdziwienie gdy pierwszy raz układam go z gwiazd. Czy to tylko moje wrażenie czy inni też mają takie odczucia że gwiazdy mrugają.

Gdybym tu nawet teraz w tych niesamowitych okolicznościach zasnął. Gdybym nawet zrobił to co podpowiada mi serce a czego zabrania umysł. Gdybym nawet to zrobił to wiem że jutro obudziłbym się zmęczony, i musiałby iść i coś zjeść i się umyć i w ogóle. Nie da się żyć marzeniami. Ej, ale gdy tak leżysz na piasku, gdy tak słuchasz fal i patrzysz w rozgwieżdżone niebo to myślisz że może być coś piękniejszego? Chcesz zostać tak na zawsze. P.S. Już miałem wychodzić gdy opodal usłyszałem jakieś głosy, potem dostrzegłem blask telefonu. Już nawet miałem podejść i wyrazić podziw ale myślę sobie co im będę przeszkadzał. To mnie zatrzymało przy wyjściu nr 82. Jakież było jednak moje zdziwienie gdy za chwilę ujrzałem kolejne nadchodzące światła. Jakiś facet, jakieś małe dzieci, jakaś pani z wózkiem. O tej porze, na plażę, brawo - rzekłem. Nic nie odpowiedzieli. I jeszcze później, już na końcu wydmy dwoje ludzi. Mieli latarki, mieli maty, byli chyba przygotowani na dłuższy pobyt. Na plażę? O tej porze?, zapytałem. Uhm - odpowiedziała ona z szelmowskim tonem co cię gościu tak dziwi ?  a jak.



Ścieżka 657 Do przodu

Wczoraj.

Ilość przekleństw i złorzeczeń jakie wczoraj wypowiedziałem i mnie samego przeraża. To miał być piękny dzień. Pierwszy dzień tego wyjazdu na plaży. Taki po jakie tu przyjeżdżam. Wg wszystkich prognoz i zapowiedzi miał być ciepły i słoneczny. Nawet na tą okoliczność wstałem wyjątkowo wcześnie. I to było na tyle. Jeszcze w południe miało się przejaśnić, potem około 13 miało, potem o 14 też miało i tak dalej. O 16 zebrałem manele i poszedłem. Poszedłem tak rozczarowany i tak zawiedziony jak chyba nigdy wcześniej na plaży. Na zachód słońca nawet się nie wybrałem. Jednak cóż to przy rozczarowaniu kibiców Rakowa.

Dzisiaj.
Ilość dzisiejszych zachwytów i podziękowań skierowanych ku niebu wcale mnie nie dziwi. Ależ to był cudowny dzień. Dzień na plaży jakich oczekuję. Słoneczny, bezwietrzny, woda w morzu ciepła - ideał. Pobiegałem, poskakałem na ogromnych falach, chyba nawet sobie pospałem. I tak naprawdę nie wiem co robiłem. Naprawdę - tak naprawdę to nie wiem co robiłem przez te 7 godzin. Ależ szybko zleciały. I gdy tak na koniec usiadłem na chwilę przed wyjściem i jak tak zadumałem się nad tym że w sumie nie wiem jak to tak szybko zleciało i że nie wiem w sumie co przez te 7 godzin robiłem i że muszę już niestety iść to dopadła mnie refleksja - nic mi więcej w życiu nie potrzeba. Nic mi naprawdę więcej w życiu nie potrzeba.
Jutro.
Jeżeli potwierdzą się jutrzejsze prognozy to mam zamiar wejść na plażę jak tylko wcześnie mi się uda i wyjść z niej w nocy.
P.S. Wczoraj w nocy poszfędalem się jak za dawnych lat po plaży. Wprawdzie gwiazd nie było ale morze w ciemnościach jest majestatyczne. Muszę jeszcze kiedyś ponownie wybrać się na nocleg na plaży.

środa, 24 sierpnia 2022

Ścieżka 656 Do przodu

 Wejście 82 Jantar. To wejście można by spokojnie ochrzcić moim imieniem. Wejście 82 Jantar. Pierdylion milionów razy już nim wchodziłem ... i wychodziłem. Ale jeszcze nigdy pięć dni pod rząd bez widoku zachodzącego słońca. Oszukali mnie, oszukali mnie cholerni przepowiadacze. Miało nie być chmur. A dzień był taki ładny. Wreszcie mogłem powiedzieć, tak to jest to, oto w tym wszystkim chodzi. Nawet jeśli brakuje żeby było idealnie. Ale po to tu przyjeżdżam, dla tych klimatów. I morze szumi inaczej, i piach jest przyjemniejszy i las pachnie lepiej. 

Pewnego dnia oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy - powiedział Mały Książę, a w chwilę później dodał: - Wiesz, gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca.