niedziela, 26 czerwca 2022

Ścieżka 652 Do przodu

 

Apropo wczorajszej skrzypaczki na plaży. Taka myśl mnie naszła. A gdyby ktoś mnie kiedyś zapytał, ej er, czy nie chciałbyś żeby siedząc sobie na plaży, paląc i obserwując cudowny zachód słońca ktoś ci kiedyś zagrał na skrzypcach? Odpowiedziałbym: jasne, chciałby ale to raczej niemożliwe

No właśnie - co to znaczy niemożliwe? Jakie jest prawdopodobieństwo tego żeby ktoś mi zagrał na plaży na skrzypcach w zachodzącym słońcu? No kurde jakie?

I jeszcze apropo wczoraj to granda jednak jest. Wczoraj jak wychodziłem z plaży po 23 w zasięgu mojego wzorku było jeszcze sześć osób, znaczy się trzy pary - jedna nawet ze świeczką. Kto by pomyślał - nie ja.

I tak sobie pomyślałem, kurcze jaka to granda i jakie marnotrawstwo dobra że ja jestem tu sam. Taki dobry, taki uczciwy, taki szarmancki, taki pracowity, taki uczynny, taki spokojny a zarazem lubiący dobrą zabawę i taniec, taki przystojny, taki wysportowany, taki zadbany i aktualnie nieziemsko opalony - taki fajny. No jaka to granda.

I jakie emocje mną targają gdy spacerując plażą wieczorem mijam zgrabną, nienaganną blondynkę z dziesięcioletnią na pierwszy rzut oka dziewczynką i pięcioletnim na taki sam rzut oka chłopcem. Kim jest ten którego tu nie widać. 

I jeszcze z wczoraj. Tak z pół godziny przede mną wyszła z plaży grupa osób. W tej grupie była tak mniej więcej trzy cztero letnia dziewczynka. Prawie do 23 biegała po plaży, rzucała patyki, kopała w piasku. Powiem szczerze byłem zauroczony. Gdzieś obok stała jej babcia która ją przytulała jak tylko do niej podbiegła, a krok w krok chodził za nią jakiś gość. To nie był raczej tata, raczej brat. Ale ta dziewczynka jakby go nie zauważała, bawiła się beztrosko jakby go nie było. Czuła się bezpiecznie. A on krok w krok za nią. Wydał mi się czymś na podobieństwo Anioła Stróża. Tak jak my nie widzimy naszych w naszych codziennych zabawach. Kurcze dlaczego wszystkie dzieci świata nie mają takiego dzieciństwa.

A w rzeczywistości dziś moje stopy przegrały z żarem piasku. Nie dało się.

I to niesamowite że jest 22 ja siedzę w samych spodenkach na plaży jest widno i ... w ogóle.


Ścieżka 651 Do przodu

 

Jestem niezmiernie zaskoczony tym moim obecnym wyjazdem. Jest przezarąbisty. Odpoczywam. Naprawdę odpoczywam. Tak odpoczywam że jestem wręcz zmęczony. Już dzisiaj nawet piasek parzył w stopy. Tak - cały czas chodzę na bosaka. I chyba się wakacje zaczęły i chyba przyjechało trochę nowych ludzi - tych lepszych. Wczoraj już nie sam wychodziłem z plaży nocą, już nie sam siedziałem na niej do późna. I to jest dobre, i to mi się podoba. Przedwczoraj zaś udałem się do głównego wejścia i pogratulowałem wszystkim co chociaż do zachodu słońca zostali. Tak, byłem lekko wstawiony. Na trzeźwo bym tego nie zrobił. I mimo pierwotnego zadziwienia, może zażenowania wszystkich chyba to moje uznanie bardzo cieszyło ostatecznie.

Apropo - ktoś właśnie gra na plaży na skrzypcach - przebił nawet mnie, tzn przebiła, bo to ona.

Ale wracając do tematu. Jest już więcej ludzi, zwłaszcza tych lepszych. Tylko, że oni są zawsze parami, minimum parami. Kurczę, zazdroszczę im.

Apropo, to granie na skrzypcach to jakaś zorganizowana akcja. Ktoś to filmuje. Moja obserwacja - część spacerujących plażą omija ich nie wchodząc w plan, nawet nakładając drogi idąc piaskiem, ale są i tacy którzy nic nie widzą poza sobą, aby do przodu i włażą w kadr bez problemu. Ludzie to jednak są różni.

Ale wracając do tematu. Właśnie, o czym ja pisałem...

Korekta. Jest 20:48. Na przeciwko mnie, tuż przy samym morzu ( bo moja pozycja z tyłu, przy wydmach ) rozłożyła kocyk jakaś para z pieskiem. To nie jest normalne. Oni żeby tu dojść musieli naprawdę chcieć. Ciekawe jak długo po zachodzie słońca posiedzą, a do zachodu jeszcze prawie pół godziny. 


czwartek, 23 czerwca 2022

Ścieżka 650 Do przodu

 Ależ mi się ten obecny raz podoba. Jest wręcz perfekcyjny. I brakuje mi dnia - choć dni są teraz najdłuższe. Prawie do północy tłukę się po plaży i jednej rzeczy nie mogę się nadziwić. Nikogo nie spotykam. W sumie to jeszcze nie sezon, widać to po tłoku na "mieście" jednak parę osób jest. A jednak między tą 21 a północą nikogo nie spotykam. Ludzie tu przyjeżdżają i w te najdłuższe, wyjątkowe dni w roku siedzą w domach. Piją wódkę czy oglądają tiwi nie ważne - siedzą w domach. Wczoraj całą godzinę stałem czekając na kogoś. Wiem że niezłego stracha mógłbym napędzić, nawet sobie wyobrażałem jak ona mówi do niego - patrz, tam ktoś stoi, a on choć niepewny nic nie mówi tylko idzie śmiało na przód, bo przecież jej nie pokaże że się boi. Czekam na Was - rzekł bym. Czekam na Was by wam pogratulować wyjątkowości - rzekł bym zaskakująco. Ale nikt nie przyszedł, ani wczoraj ani przedwczoraj.  

A jak już palić to tylko nad morzem. Takiego palenia jakie było wczoraj nie miałem. Dość powiedzieć że prawie latałem jak ptak. Extra było. Dzisiaj jednak robię sobie przerwę. Trzy dni z rzędu to za dużo by było. Dziś skromnie tylko cytrynówka.
A z spraw powszednich spadła mi kiełbasa na dzisiejszym ognisku w piach. Nic to, obmyłen w morzu, dopaliłem  nad ogniskiem i zjadłem ze smakiem. Nie zamieniłbym tego na najlepsze danie z najlepszej restauracji świata.
Pisał er 23 Czerwca 2022 godzina 19:29 plaża Jantar między wejściem 80 a 81 Słonecznie temp 22 Wiatr 10 pn-ws

środa, 22 czerwca 2022

Ścieżka 649 Do przodu

 Siedzę sobie na plaży. Ogarnia mnie spokój. Taki spokój jakiego pragnę zawsze. A jeszcze nic nie palone. Dopijam wino. Obok namiot plażowy. Ktoś zostawił. Nie rozumiem ludzi którzy zostawiają śmieci na plaży. Chciałbym powiedzieć że ich nienawidzę ale jakoś to by nie było zgodne z prawdą. Po prostu ich nie rozumiem. Generalnie ogólnie nie rozumiem ludzi którzy śmiecą. Plaża raczej pustawa. O tej porze roku jeszcze nie ma tłumów. To był dobry dzień. Nie za gorący ale ciepły. Nie za wietrzny ale z przyjemną bryzą od morza. Pobiegałem, popływałem, poczytałem książkę, poopalałem się, pospałem. Porobiłem wszystko to co na plaży mam do roboty. To był dobry dzień. Nawet aswalt już trochę parzył w stopy. Teraz sobie siedzę i popalam. Za mną zostały ostatnie parawany. Kocham ich. Tych wszystkich którzy o tej porze jeszcze plażują. Jest ich niewielu. Na palcach jednej ręki. Kocham ich. Czuję z nimi jakąś taką niopisaną więź. Ostatni romantycy. Jak to dobrze że po drodze na plażę kupiłem chleb. Na jutro rano. Teraz siedzę na plaży i podjadam chleb. Urywam kolejne kęsy. Łapką, ręką. Podobne ludzie kiedyś nie kroili chleba tylko go ukrywali ręką. Z szacunku. To więc ja ta teraz urywam chleb. Z szacunku. Jakie to szczęście że go mam, naprawdę. Eh ci wszyscy którzy teraz siedzą w tych barach, restauracjach. Mam doznania smakowe o pierdylion razy lepsze niż oni. Jak to dobrze że mam chleb.

wtorek, 21 czerwca 2022

Ścieżka 648 Do przodu

 A huja tam. Huja stwardniałem. Wystarczy strzępek informacji zasłyszany z tamtej strony i już mi się włącza. Mój wewnętrzny krytykant. I już mnie poniża, już mnie oskarża, już dołuje. Chodzę i myślę. I taka jest prawda na dzień dzisiejszy. Gram wielkiego luzaka a tak naprawdę cały czas jestem spięty. Co mam powiedzieć spietemu ... żeeeby się rozpiął. No więc mu mówię. Jednak jakoś nie dociera. Taka jest prawda, że wystarczy mała iskra i wybucham. Prawda jest taka, że nawet tych iskier szukam. Wiem, że widać to w moich oczach. Stąd może tyle tych zaczepek których w sumie ostatnio już mniej. Może oni to widzą, tą moją prowokację, to moje rzucane im wyzwanie. 

W tej oto chwili siedzę sobie za wydmą. Schowany przed wiatrem który dzisiaj mocno wieje od morze. Słońce jeszcze daleko przed zachodem. Przede mną sosnowy las. I przede mną jeszcze resztka wina i palenie. Dzisiaj też potańczę na plaży. W duchu śmieję się sam z siebie. Macie to? Macie to w waszych wymuskanych wakacjach? Macie to w barach restauracjach hotelach? W duchu śmieję się sam z siebie. A może jednak jestem mega luzakiem którego tylko czasem życie wkurwia...

poniedziałek, 20 czerwca 2022

Ścieżka 647 Do przodu

 Dziś był jest był jest pierwszy dzień alkoholowej rozpusty. I jak ja dziś rozumiem tych wszystkich którzy w alkoholowej rozpuście się zatracili. O błogie błogosławieństwo niemyślenia. O cudowna łasko niemartwienia. Nic nie czuć, nic nie wiedzieć, nic nie pamiętać. I przede wszystkim o nic się nie martwić. Życie w alkoholowej rozpuście jest łatwiejsze. Więcej powiem. Życie w alkoholowej rozpuście jest do przyjęcia.

niedziela, 19 czerwca 2022

Ścieżka 646 Do przodu

 Leżę sobie leniwie, deszcz stuka o okno, popijam browara i myślę o tym że miałem napisać notkę. Ale jest mi tak błogo, że mi się nie chce. Jak to wszystko się zmienia. Wczoraj o tej porze wchodziłem na plażę. Wczoraj o tej porze zaczynałem podziwiać zachodzące słońce. Wczoraj o tej porze zaciągałem pierwszego buha. Dzisiaj za jaką godzinę, i za jakie dwie ( o ile do tego czasu nie walne w kime ) będę dalej leżał leniwie, będę dalej popijał browara. I będzie mi dobrze. Wczoraj po godzinie od wejścia na plażę już tańczyłem. I taka myśl mnie nachodzi, myśl czy jest jeszcze gdzieś na tym świecie drugi, czy też bardziej druga, taka dziwna istota. Nie, nie stać mnie już jak kiedyś spędzić całą noc na plaży, nie stać mnie już jak kiedyś kąpać się nago po wieczornym bieganiu ale czy jest gdzieś na świecie druga taka istota która wchodzi wieczorem na plażę, wchodzi sama i tańczy? Szukam jej już od dawna. Nie przyznaję się do tego, udaję że nic z tych rzeczy - jednak prawda jest taka, że ciągle jej wypatruję gdzieś na horyzoncie. Nie mówię że w samotności jest mi źle. Jest mi w niej nawet wygodnie, doskonale się w niej odnajduję. Ale dobrze by było mieć z kim potańczyć na plaży, czy porozmawiać o rzeczach naprawdę ważnych. Tak mnie męczą te gadki o niczym. Męczą mnie tak że zaczynają mnie odbierać jak dziwaka - tak mi się przynajmniej wydaje. Nie umiem i nie chcę zaprzątać sobie głowy rozmowami co kto kupił, gdzie był, kogo zna, czego to nie umie. Ludzie już nie rozmawiają o rzeczach ważnych. Taki ten świat. I tacy ludzie. Albo inaczej mówiąc - taki ja. To ja jestem dziwny. I to nie ich wina.

Taki dziwny, że niby tańczy, niby wolny, a jednak jak tylko ktoś przechodził w oddali to jednak taniec przerywa. Przerywa żeby nie wyjść na dziwaka. Dlaczego? Przecież ci ludzie ani mnie znali, ani widzieli w ciemnościach, a jednak przystawałem. Jednak udawałem, że nic dziwnego się tu nie dzieje. To mówi o mnie bardzo dużo.

Ścieżka 645 Do przodu

 Powiedziałaś mi kiedyś żebym wziął się w garść i zaczął żyć. Tzn nie mi, a komuś, ten ktoś powiedział to mi. Nikt nigdy nie powiedział mi i nikt nigdy mi nie powie nic bardziej ohydnego, nic bardziej obrzydliwego, nic bardziej mnie bolącego. Te słowa siedzą w moim sercu od tamtej pory codziennie. Towarzyszą mi w każdym kolejnym dniu mojego życia. Te słowa są zmorą mojej duszy. Ale dzisiaj, ale teraz tu i teraz, mogę powiedzieć jedno. Nikt nigdy nie powiedział mi i nikt nigdy mi nie powie nic bardziej budującego. Każdy kolejny dzień życia z tymi słowami hartował mnie coraz bardziej. Każdy kolejny dzień życia z tymi słowami uczył mnie życia coraz bardziej. Każdy kolejny dzień życia z tymi słowami zabijał dawnego mnie mocniej i mocniej. I choć może nie wziąłem się w garść, choć może nie zacząłem żyć tak jak mówiłaś, to mogę śmiało powiedzieć: dzisiaj jestem dzięki tym słowom zupełnie innym człowiekiem. Już nie tak magicznym jak kiedyś, już nie tak romantycznym. Już nie tak wierzącym w miłość. Ale też dzisiaj wiem że nic mnie już w życiu nie zaboli, już nic mnie nie zrani, już nic mnie nie zdziwi. Tak jak się zahartowałem, tak jak skamieniałem to sam w to czasami nie wierzę. I mogę powiedzieć jedno, mogę powiedzieć z całą stanowczością - dziękuję. Jak ja ci dziękuję. Wdzięczny ci jestem niezmiernie. Jestem tak twardy, jestem tak silny, że dziś mogę zrobić coś czego tak bardzo się bałem. Tak bardzo się bałem przez ostatnie lata. Dziś spokojnie mogę stanąć przed tobą bez obawy o łzę w moim oku.

Miało być o czymś zupełnie innym. Miało być o czymś co miało być tym z wczoraj. Jednak tak jakoś wyszło

Dzisiaj słońce sobie ze mnie zadrwiło, dzisiaj słońce zaszło jak wszedłem na plażę i wyszło jak z niej wyszedłem. Ale i tak je kocham, i tak je uwielbiam. Za to wieczorem odwdzięczyło się wspaniałym zachodem

To przypalmy

...y.



piątek, 17 czerwca 2022

Ścieżka 644 Do przodu


Ja to jestem jednak osobą popołudniową. Przed południem nie umiem żyć. Przed południem mnie nie ma, czy też raczej jestem zupełnie innym człowiekiem. Zresztą - już tu o tym pisałem. Zresztą - już tu o wszystkim pisałem. Przez pierdylion lat pisania tu - napisałem już wszystko. 
Tak jak dzisiaj. Dzisiaj gdy się obudziłem i podniosłem się do jako takiego pionu mnie nie było. Czy też raczej byłem zupełnie inną osobą - inną niż teraz, inną niż w tej chwili. Dzisiaj rano zastanawiałem się po co mi to? Dzisiaj rano zastanawiałem się czy na pewno mi się chce. Chce mi się? Zwłaszcza że pogoda ma być hujowa. Tak w ogóle to po co ja sprawdzam tą tę pogodę? Przecież dziesięciodniowa zmienia się dziesięć razy w ciągu dnia? No ale sprawdzam. Rano, ta na najbliższy tydzień miała być hujowa - choć jeszcze trzy dni temu miała być ładna. Czy mi się na pewno chce? Te ostatnie dni jakieś takie nieudane. Tak - tak było rano. Teraz - teraz gdy siedzę na plaży popijając jakiś kohol, teraz gdy siedzę zapatrzony w bezkresną dał morskiego horyzontu, teraz gdy słucham szumu fal mogę powiedzieć - jest zajebiście. Jest kurw naprawdę zajebiście. Jest kurwa tak zajebiście że zajebiściej być nie może. I już zaliczyłem spacer na boso. To co uwielbiam. Te pierwsze kroki gdy nieobyte z drobnymi kamykami stopy wysyłają przyjemne mrowienie do jąder. Naprawdę, uwielbiam to mrowienie. Niby boli a chcesz więcej i więcej. Myślę że mam wówczas szelmowski uśmiech na mordzie. I ten pierwszy kontakt z wodą. Gdy pełen obaw - o jaka zimna - przekonujesz się że - kurde ciepła jest. Można by się nawet wykąpać. I Ci ludzie. Siedzę sobie teraz na plaży na klodzke, patrzę sobie na morski bezmiar, słucham fal i myślę sobie że, że ... ale to już temat na zupełnie inną notkę.