sobota, 27 sierpnia 2022

Ścieżka 657 Do przodu

Wczoraj.

Ilość przekleństw i złorzeczeń jakie wczoraj wypowiedziałem i mnie samego przeraża. To miał być piękny dzień. Pierwszy dzień tego wyjazdu na plaży. Taki po jakie tu przyjeżdżam. Wg wszystkich prognoz i zapowiedzi miał być ciepły i słoneczny. Nawet na tą okoliczność wstałem wyjątkowo wcześnie. I to było na tyle. Jeszcze w południe miało się przejaśnić, potem około 13 miało, potem o 14 też miało i tak dalej. O 16 zebrałem manele i poszedłem. Poszedłem tak rozczarowany i tak zawiedziony jak chyba nigdy wcześniej na plaży. Na zachód słońca nawet się nie wybrałem. Jednak cóż to przy rozczarowaniu kibiców Rakowa.

Dzisiaj.
Ilość dzisiejszych zachwytów i podziękowań skierowanych ku niebu wcale mnie nie dziwi. Ależ to był cudowny dzień. Dzień na plaży jakich oczekuję. Słoneczny, bezwietrzny, woda w morzu ciepła - ideał. Pobiegałem, poskakałem na ogromnych falach, chyba nawet sobie pospałem. I tak naprawdę nie wiem co robiłem. Naprawdę - tak naprawdę to nie wiem co robiłem przez te 7 godzin. Ależ szybko zleciały. I gdy tak na koniec usiadłem na chwilę przed wyjściem i jak tak zadumałem się nad tym że w sumie nie wiem jak to tak szybko zleciało i że nie wiem w sumie co przez te 7 godzin robiłem i że muszę już niestety iść to dopadła mnie refleksja - nic mi więcej w życiu nie potrzeba. Nic mi naprawdę więcej w życiu nie potrzeba.
Jutro.
Jeżeli potwierdzą się jutrzejsze prognozy to mam zamiar wejść na plażę jak tylko wcześnie mi się uda i wyjść z niej w nocy.
P.S. Wczoraj w nocy poszfędalem się jak za dawnych lat po plaży. Wprawdzie gwiazd nie było ale morze w ciemnościach jest majestatyczne. Muszę jeszcze kiedyś ponownie wybrać się na nocleg na plaży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz