poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Ścieżka 654 Do przodu

 Siedzi mi w głowie od wczoraj jedno zdanie. Aż dziw że zasłyszana w niezbyt poważnym filmie. Siedzę teraz na niezbyt pogodnej plaży i o nim myślę. Gdybyś się modlił o odwagę to czy Bóg dałby Ci odwagę czy może okazję do wykazania się odwagą. A czy gdybyś się modlił o cierpliwość to czy Bóg dałby Ci cierpliwość czy okazję do wykazania się cierpliwością. No właśnie. Siedzę teraz na niezbyt pogodnej plaży i modlę się o radość życia. Jest mokro, jest wietrznie, nie ma słońca, nie ma jego zachodów, jestem tu samotny. Czy mogę się cieszyć? Nie mogę, nie ma w mnie radości życia. Ja, pogubiony, zagubiony, zrezygnowany. Bez przyszłości, bez planów, bez nadziei, bez wiary. Odmieniec, odczepienieniec, dziwak wręcz. Tak inny że aż wstydzący się tej inności. Może wręcz śmieszny. Taki ktoś może mieć radość życia? Ale jest coś co mi mówi zobacz jakie piękne fale. Coś co mówi że słońce jeszcze wyjdzie. Coś co szepce że nie trzeba być jak wszyscy by być szczęśliwym. Można być samotnym, można nie gonić za popularnością, można nie robić kariery, można zaplatać kolorowe warkoczyki a mimo to mieć radość życia. Pewnie że można. Tylko bardzo ciężko jest ciągle samego siebie o tym przekonywać. P

P.S. Dzisiaj jak siedziałem na plaży tuż obok mnie, dosłownie na wprost wylądował na spienionych falach łabędź. Wielki biały dostojny łabędź. Tak, wiem ... - ale ja już się w tym doszukuję jakiejś magii, jakiegoś znaku, jakiejś dobrej wróżb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz