Może
gdyba to był ktoś inny to przeszedłby nad tym do porządku
dziennego.
Niestety
to nie był ktoś inny – to byłem ja.
Z
łorso pociągiem jedzie się Tam przez Katowice. Że Tam nie było
fajnych miejscówek na spanie - to spanie zarezerwowałem sobie
właśnie w Katowicach. Niedaleko. Zarezerwowałem ale mówię, a
przyjdę po wszystkim, koło 21 i sobie zapłacę. Przelewem jakoś
nie przyszło mi do głowy płacić. Zresztą – nóż widelec coś
by poszło niezgodnie z planem i miałbym parę dyszek w plecy. A tak
przyjadę po wszystkim i będzie najlepiej – najlepiej dla mnie
oczywiście. Jadę sobie więc tym pociągiem Tam, zadowolony, słonko
przygrzewa ( choć zimny nawiew psuje klimat ), jadę patrząc na
mijane krajobrazy i myśląc o wszystkim i o niczym. O 14:10 pociąg
przyjechał do Katowic. Stoi minutę, stoi dwie. Wyszedłem z
przedziału oprzeć się o okno i popatrzeć na świat. Nagle dzwoni
telefon. Numer jakiś nieznany ale odbieram. I ktoś w telefonie pyta
się czy mam zamiar się dzisiaj zgłosić na ten nocleg. No mam
zamiar. A o której pyta ten ktoś, bo on jest tylko do 16:00 i
później już pozamiatane. Nastąpiła cisza. To ja zadziwiony
stałem oparty o okno pociągowego korytarza. To zaraz, jak to, nie
będzie nikogo wieczorem. Ten ktoś potwierdza. Cały mój misterny,
cwaniacki plan wali się w jednej chwili. Perspektywa spania na
dworcowej ławce spogląda w oczy. Oczywiście pewnie i bym coś
załatwił w międzyczasie – ale kurde miało być tak
bezproblemowe. Zresztą – na dworcowej ławce też bym dał radę.
To jak - pada pytanie. Juuuż - odpowiadam. Rozłączam telefon,
wpadam do przedziału, chwytam kurtkę, plecak, słuchawki, czapkę i
co tam jeszcze było, jeszcze spoglądam na siedzenie czy coś nie
zostało i lecę do drzwi. Pociąg rusza, a ja stoję na peronie z
dziwnym westchnieniem – kurde nooo. Za dziesięć minut jestem już
po formalnościach z zapewnionym noclegiem.
I
gdy później siedzę o 23 na ławeczce w ciemnej i pustej ulicy
myślę, jakież to by było moje zdziwienie i wkurwienie gdybym tu
przyszedł o tej porze i zastał drzwi zamknięte na trzy spusty.
Może
gdyba to był ktoś inny to przeszedłby nad tym do porządku
dziennego. Niestety to nie był ktoś inny – to byłem ja. Ja
siedzę i myślę. Dlaczego ten telefon nie zadzwonił wcześniej? Co
by było gdyby zadzwonił 2 minuty później? Zadzwonił właśnie w
tej chwili, w tym momencie. Czy to przypadek czy ktoś czuwa nade
mną? Jeżeli przypadek to przyznaję – szczególny.
A
przy okazji, mając już wszystko załatwione mogłem się wieczorową
porą poszwędać po Katowicach. Piękne, muszę przyznać że piękne
są nocą. Za dnia zresztą również – chyba się zakochałem.
W codzienności - nadal bym potańczył.