No i miałem pisać. Ale o czym? O pogodzie? Słaba ta pogoda. Dużo wieje, dużo pada, mało słońca. Ten brak słońca. W święta które w sumie przeleżałem, było go trochę, może później z dwa trzy dni też było, no i dzisiaj. Poza tym nie ma słońca. Dni są szare, wilgotne i … smutne. Tak właśnie, smutne. Takie bez niczego. W życiu trzeba mieć coś. Nie wiem co. Jakiś cel, jakąś pasję, jakąś wiarę. Mi tego brakuje. Ja praktycznie nie mam już nic. Już nawet wiary w Boga nie mam. Jeszcze w niego chociaż odrobinę wierzyłem. Że może coś zrobi, jakiś cud, jakiś znak. Marna to była wiara. Jak sam nic nie zrobisz nikt za ciebie tego nie zrobi, zwłaszcza Bóg. Wszystko robisz sam, czy też - robi się samo. Żyjesz sobie żyjesz, dni lata upływają aż nagle uświadamiasz sobie, że jesteś zupełnie kimś innym niż chciałeś być. I nawet nie wiesz jak to się stało. Wszystko to co przeżyłeś, wszystkie wybory jakich dokonałeś zrobiły z ciebie zupełnie innego człowieka. Nagle stajesz przed lustrem, patrzysz i nie możesz uwierzyć: to naprawdę ty? Patrzysz i ogarnia cię smutek. Patrzysz i sobie współczujesz. Jakie to życie okrutne. Jak brutalnie odziera cię ze wszystkiego. Z ideałów, z marzeń, z wiary. I robi to tak perfidnie, że nawet nie zauważasz. Zauważasz dopiero wówczas gdy jest już za późno. Gdy jesteś już połamany, gdy jesteś już słaby, gdy jesteś już przegrany. A miało być tak pięknie. Wiedziałeś jak. Wiedziałeś co robić.
No ale żyć trzeba dalej, chciał nie chciał trzeba. Cieszyć się jakimś drobnostkami, czerpać z chwil spokoju i żyć. Dni są lepsze, są gorsze, jakoś wytrzymujesz. Zastanawiasz się dlaczego jedne są lepsze, jedne gorsze. Niby robisz wszystko tak samo. Tak samo śpisz, tak samo jesz, taka samo kopiesz piłkę a jednak raz wpada ona do bramki a raz nie wpada. Dlaczego raz nie wpada? Kto nią kieruje? Przecież kopnąłeś tak jak poprzednio. No i za którymś tam kolejnym razem gdy kopiesz a nie wpada odechciewa ci się grania. Odechciewa ci się gnania przez całe boisko, mijania przeciwników, odechciewa ci się walki. Odechciewa ci się tego co w sumie tak lubiłeś. Tego co robiłeś przez całe życie. Co w sumie było tego życia sensem. I zostajesz z tym pytaniem jak to jest, jak to jest że niby śpisz tak samo, tak samo jesz, tak samo kopiesz a nie wpada. Czy masz w taki razie jakiś wpływ na to kim się stałeś? Czy to jak żyłeś i jakich wyborów dokonywałeś miało jakieś znaczenie w tym kim jesteś dzisiaj?
Ja – er – erek – uważam że nie. Tak to już jest. Jednym się udaje innym nie. Jednym jest dane a innym nie – a na koniec i to co miał zabiorą mu do szczętu. Przecież nawet w Biblii napisali: "Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również i to, co ma, tak, że nie będzie mieć nic". Takie już to życie. I tylko cały myk polega na tym, by - jak już jesteś tym co nie ma i co mu zabierają również to co ma – nauczyć się z tym żyć. Po prostu takie życie.
Zdarza mi się raz na jakiś czas spotkać takich co mają. Kiedyś pisałem tu o takim jednym którego widziałem na Placu Zamkowym. Jeeeny jak ja dawno nie byłem na Placu Zamkowym. Jak ja dawno nie siedziałem na ławeczce, jeeeny. Ale nie o tym przecież. No więc kogoś takiego widziałem również ostatnio. Zupełnie inny typ faceta ale łączy ich jedno – mają. Ten widziany przedwczoraj. Wielki kark na siłowni – jednak wcale nie odpychający. Normalnie zachowujący się facet. Z nim fajna kobieta, a w bawialnym dwóch małych synów. I tak popatrzyłem na niego. Kurcze jak ten człowiek żyje. Generalnie ma wszystko. Wygląda tak że mało kto mu podskoczy, ma piękną kobietę, ma synów, ma kupę forsy ( widać to było ), jest wyluzowany i co najważniejsze to wszystko nie uderza mu do głowy. Czy to nie jest ktoś kim chciałby być przeciętny nastolatek? To jest ktoś aż nadto. Aż trudno uwierzyć. Aż do przesady. A jednak. Trudno uwierzyć ale tacy ludzie są. Mają nadmiar, a jeszcze im dodane będzie.
A ja? Ja ostatnio stwierdziłem, że nie mam wielu rzeczy. Nie mam na ten przykład kobiety. Smutne to, ale ja już nigdy nie będę z kobietą. Już nigdy. Szkoda. I to co miałem zostało mi zabrane. A może nie zabrane? Może sam to oddałem? Może za łatwo się poddałem? Nie wiem. Moje wybory, moje działania doprowadziły mnie tu gdzie nigdy nie chciałem być. Jestem w miejscu w jakim nigdy nie chciałem się znaleźć. W zupełnym przeciwieństwie marzeń z dzieciństwa. Miałem coś, coś małego ale i to zostało mi zabrane.