niedziela, 18 lutego 2018

Ścieżka 484 Do przodu


Gdy wstaję rano, oczywiście nie w tygodniu, bo w tygodniu wstając rano ani nie mam czasu ani świadomości, no więc gdy wstaję rano, rano w dniu kiedy nie muszę się zrywać, gdy mam tą chwilę na zebranie sił i świadomości, jedną z najczęstszych pierwszych myśli mojej świadomości jest myśl – spierdalaj. Spierdalaj, wynoś się, nie chcę już cię pamiętać. Myśl złości, wściekłości, żalu. Już mi się nie chce, już nie potrzebuję o tobie myśleć. I naprawdę, naprawdę życzę ci jak najlepiej, i w sumie to tego żalu też nie mam, i złości w sumie już też nie - ale – spierdalaj. Nie chcę cię już nigdy widzieć. Nie chcę obawiać się, że a nuż cię gdzieś spotkam, że gdzieś cię zobaczę. Jeny, kurde, co to by było gdybym ja ją gdzieś spotkał, gdybym gdzieś zobaczył? Strach kurde pomyśleć. Uciekłbym? Przywitał się? Czy raczej rzekł – spierdalaj. W sumie to po co o tym myślę. I tak nie przewidzę swojej reakcji, zapewne i tak działałbym pod wpływem chwilowych emocji. A póki co, nie ma co o tym myśleć. Niech spierdala. Mój świat już jest mój i tylko mój. Już mi jej do szczęścia nie potrzeba. Może teraz nawet bardziej kocham siebie niż wówczas? Może nawet bardziej ufam sobie, może nawet bardziej liczę się ze swoim moim zdaniem, może nawet bardziej siebie szanuję. I chyba, co najważniejsze, chyba bardziej jestem sobą. Żyję w zgodzie z samym sobą. Robię to, co dyktuje mi sumienie, co dyktują mi przekonania, sięgam tam gdzie sięgają moje zasady. Stałem się, jestem, samowystarczalną osobowością. Zawsze byłem oryginalny, teraz jestem oryginalniejszy. Pan własnych ścieżek, pan własnych dróg. Mówi mi ostatnio koleżanka z pracy – jakiś taki wycofany stałeś się ostatnio. Tak, wycofany i przyczajony. Nie muszę już o nikogo i o nic zabiegać. Naprawdę to wspaniałe móc tak się wycofać. Zatrzymać się, czy też nawet zrobić krok w tył. Już nie muszę udawać. Nie muszę udawać, i mogę to robić nawet gdyby miało to przypiąć mi łatkę mruka i gbura. Ja w swoim sercu wiem kim jestem, i wali mnie szczerze co kto o mnie powie. Już mnie to wali. Nie mam też parcia na kochanie. Zwłaszcza na takie kochanie tych współczesnych pań. Tak prawdę mówiąc, tak gdy pozbędziesz się, czy też raczej okiełznasz w sobie to parcie na cycki to współczesne panie stają się zbędne. Cóż mogą zaproponować współczesne panie? Dobra, powiem to choć może to zabrzmieć jak wyraz pychy czy pogardy ale to też mnie wali. Tak sobie pomyślałem razu pewnego, razu czas jakiś temu, że skoro współczesnym paniom znudziło się już dbanie o swoją cześć, znudziło się dbanie o cnotę, skoro chcą być takie wyzwolone, takie w sumie łatwe, takie z życia korzystające, to w takim razie ja zacznę dbać o swoją cześć, swoją cnotę, nie będę taki wyzwolony, nie będę łatwy, nie będę tak z życia korzystał garściami. I choć współczesne kobiety piękne są jak nigdy w historii świata, jeny jakież one są piękne. choć wiele możliwości mają, wiele sposobów by piękno to podkreślać, by je eksponować - ja wiem, nie zewnętrzne piękno jest najważniejsze. Ale w sumie dlaczego nie? Piękno zewnętrzne też jest ważne, bardzo ważne – dlatego tak, przyznaję się, lubię i przyznaję, patrze się na kobiety, w szczególności te piękne. Podziwiam i zachwycam się. Doceniam gdy widzę te w sukienkach czy spódnicach, szczególnie teraz, gdy temperatura nie sprzyja. Ileż trzeba mieć siły, ile odwagi, by teraz, mimo zimna, mimo chłodu rozjaśniać szarość ulic, szarość chodników odsłoniętymi kolanami. Za to dla wszystkich tych ode mnie wielki ciepła uścisk. Ale mimo to wszystko, mimo tego wszystkiego, mimo tego całego piękna zostaję w dystansie. Niech sobie będą, niech chodzą, niech kuszą – ja się nie skuszę. Ja w swoim świecie jestem dopełniony sobą. Pewnie, że dobrze było by pokazać się gdzieś z jakąś Piękną, wyjść na spacer czy do kina. Pewnie, że ludzie ludziska inaczej patrzyli by na mnie gdybym taką Piękną miał, niż gdy jej nie mam, gdy widzą mnie samotnego. Ale ja, ale we mnie jest ta świadomość, że i sam mogę wyjść na spacer, wyjść do kina, wyjść pobiegać, wyjść pojechać gdzieś Rumakiem, wyjść usiąść na piasku, wyjść popatrzeć na fale. Może którejś uda się kiedyś wejść do tego wszystkiego, może którejś uda się wkraść w to wszystko ale jakoś już na to nie liczę, już jakoś z tą swoją samotnością się pogodziłem. Drogie panie piękne jesteście, wspaniałe jesteście, i uwielbiam na was patrzeć. Ale dopóki nie wywalę z głowy, nie wywalę z myśli, nie wywalę z serca tej jednej wszystko na nic. Nie będę nikogo oszukiwał, niczego udawał. Ta jedna zatruwa moją głowę, zatruwa moje myśli, zatruwa moje serce. Bycie z inną kobietą będąc tak zatrutym to kradzież, to oszustwo. Więc powtarzam – spierdalaj. Naprawdę proszę cie spierdalaj.
W codzienności w ubiegłym tygodniu jadąc jakoś tak spojrzałem przez okno w ciemność i wydało mi się, że szarość widzę. Spojrzałem za siebie, tam gdzie wschód i wydało mi się, że chyba czerwień brzasku widzę. Ale czy to były tylko zwidy? Nie byłem tego pewien. W tym tygodniu już pewny jestem, widziałem szarość o poranku. Nawet się w tą szarość wpatrywałem uporczywie, nawet w szarości tej próbowałem coś wypatrzeć, coś ujrzeć, w sumie nawet nie wiem co, może jakąś zjawę, jakąś marę, jakąś strzygę, no nie wiem. Dziś, dzisiaj gdy szedłem z rana do sklepu, ujrzałem coś niebieskiego między chmurami. Takie dziwne coś niebieskie, takie coś co widziałem dawno dawno temu. A potem ujrzałem, ujrzałem, ujrzałem – słońce. Jeny, to naprawdę było słońce, ja pierdzielę kurcze to naprawdę było słońce. Ono, to słońce nawet chyba i było czasami, ale to było gdy byłem w pracy, a w pracy słońca nie ma, choć gdzieś tam poza pracą podobno jest, ale w pracy słońca nie ma. Więc dziś, dzisiaj miałem pierwszy od nie pamiętam kiedy spacer ze słońcem. Ależ to było budujące. Kocham słońce. I pobiegałem dzisiaj też ze słońcem trochę. Pierwszy raz od 27 stycznia biegałem. Ciężko było ale dyszka pękła. Pobiegałbym i wczoraj ale kiedy już wyjść miałem, kiedy już nastawiony mentalnie byłem, zapytała mama czy bym jej suszarki nie chciał zamontować. Nie chciałem – ale zamontowana jest. Niby nic ale zajęło mi to całe sześć godzin. I gdy już skończyłem o tej 22 ani czasu ani sił nie miałem na bieganie. Wymęczyła mnie ta suszarka swoją drogą zdrowo. Ale za to dziś pobiegłem już, po długiej przerwie, w końcu pobiegłem. No i słońce było - a to jest w życiu najważniejsze. Kocham Słońce. A teraz za oknem na niebie cudowny sierp księżyca. Ileż piękna na niebie gdy nie ma tych ciężkich szarych chmur, ileż piękna na niebie.
aha, i bym zapomniał, zawsze chciałem ocean zobaczyć - no więc w piątek zakupiłem bilety do Lizbony 

2 komentarze:

  1. Epopeja na temat tego, dlaczego można rozczarować się mężczyzną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, bo to mną byś się jednak nie zachwycił, bo sukienka, czy spódnica, gdy jest zimno w moim przypadku nie wchodzi w grę. A nawiązując do Twojego komentarza u mnie - ja się cieszę, że jesteś.

    I piosenka, która od razu przyszła mi do głowy, gdy czytałam notkę:
    https://www.youtube.com/watch?v=URsKw88UDSY

    OdpowiedzUsuń