Gdy
wstaję rano, oczywiście nie w tygodniu, bo w tygodniu wstając rano
ani nie mam czasu ani świadomości, no więc gdy wstaję rano, rano
w dniu kiedy nie muszę się zrywać, gdy mam tą chwilę na zebranie
sił i świadomości, jedną z najczęstszych pierwszych myśli
mojej świadomości jest myśl – spierdalaj. Spierdalaj, wynoś się, nie
chcę już cię pamiętać. Myśl złości, wściekłości, żalu.
Już mi się nie chce, już nie potrzebuję o tobie myśleć. I
naprawdę, naprawdę życzę ci jak najlepiej, i w sumie to tego żalu
też nie mam, i złości w sumie już też nie - ale – spierdalaj. Nie
chcę cię już nigdy widzieć. Nie chcę obawiać się, że a nuż
cię gdzieś spotkam, że gdzieś cię zobaczę. Jeny, kurde, co to
by było gdybym ja ją gdzieś spotkał, gdybym gdzieś zobaczył?
Strach kurde pomyśleć. Uciekłbym? Przywitał się? Czy raczej
rzekł – spierdalaj. W sumie to po co o tym myślę. I tak
nie przewidzę swojej reakcji, zapewne i tak działałbym pod wpływem
chwilowych emocji. A póki co, nie ma co o tym myśleć. Niech
spierdala. Mój świat już jest mój i tylko mój. Już mi jej do
szczęścia nie potrzeba. Może teraz nawet bardziej kocham siebie
niż wówczas? Może nawet bardziej ufam sobie, może nawet bardziej
liczę się ze swoim moim zdaniem, może nawet bardziej siebie
szanuję. I chyba, co najważniejsze, chyba bardziej jestem sobą.
Żyję w zgodzie z samym sobą. Robię to, co dyktuje mi sumienie, co
dyktują mi przekonania, sięgam tam gdzie sięgają moje zasady.
Stałem się, jestem, samowystarczalną osobowością. Zawsze byłem
oryginalny, teraz jestem oryginalniejszy. Pan własnych ścieżek,
pan własnych dróg. Mówi mi ostatnio koleżanka z pracy – jakiś
taki wycofany stałeś się ostatnio. Tak, wycofany i przyczajony.
Nie muszę już o nikogo i o nic zabiegać. Naprawdę to wspaniałe
móc tak się wycofać. Zatrzymać się, czy też nawet zrobić krok
w tył. Już nie muszę udawać. Nie muszę udawać, i mogę to
robić nawet gdyby miało to przypiąć mi łatkę mruka i gbura. Ja
w swoim sercu wiem kim jestem, i wali mnie szczerze co kto o mnie
powie. Już mnie to wali. Nie mam też parcia na kochanie. Zwłaszcza
na takie kochanie tych współczesnych pań. Tak prawdę mówiąc,
tak gdy pozbędziesz się, czy też raczej okiełznasz w sobie to
parcie na cycki to współczesne panie stają się zbędne. Cóż
mogą zaproponować współczesne panie? Dobra, powiem to choć może
to zabrzmieć jak wyraz pychy czy pogardy ale to też mnie wali. Tak
sobie pomyślałem razu pewnego, razu czas jakiś temu, że skoro
współczesnym paniom znudziło się już dbanie o swoją cześć,
znudziło się dbanie o cnotę, skoro chcą być takie wyzwolone,
takie w sumie łatwe, takie z życia korzystające, to w takim razie
ja zacznę dbać o swoją cześć, swoją cnotę, nie będę taki
wyzwolony, nie będę łatwy, nie będę tak z życia korzystał
garściami. I choć współczesne kobiety piękne są jak nigdy w
historii świata, jeny jakież one są piękne. choć wiele
możliwości mają, wiele sposobów by piękno to podkreślać, by je
eksponować - ja wiem, nie zewnętrzne piękno jest najważniejsze.
Ale w sumie dlaczego nie? Piękno zewnętrzne też jest ważne,
bardzo ważne – dlatego tak, przyznaję się, lubię i przyznaję,
patrze się na kobiety, w szczególności te piękne. Podziwiam i
zachwycam się. Doceniam gdy widzę te w sukienkach czy spódnicach,
szczególnie teraz, gdy temperatura nie sprzyja. Ileż trzeba mieć
siły, ile odwagi, by teraz, mimo zimna, mimo chłodu rozjaśniać
szarość ulic, szarość chodników odsłoniętymi kolanami. Za to
dla wszystkich tych ode mnie wielki ciepła uścisk. Ale mimo to
wszystko, mimo tego wszystkiego, mimo tego całego piękna zostaję w
dystansie. Niech sobie będą, niech chodzą, niech kuszą – ja się
nie skuszę. Ja w swoim świecie jestem dopełniony sobą. Pewnie, że
dobrze było by pokazać się gdzieś z jakąś Piękną, wyjść na
spacer czy do kina. Pewnie, że ludzie ludziska inaczej patrzyli by
na mnie gdybym taką Piękną miał, niż gdy jej nie mam, gdy widzą
mnie samotnego. Ale ja, ale we mnie jest ta świadomość, że i sam
mogę wyjść na spacer, wyjść do kina, wyjść pobiegać, wyjść
pojechać gdzieś Rumakiem, wyjść usiąść na piasku, wyjść
popatrzeć na fale. Może którejś uda się kiedyś wejść do tego
wszystkiego, może którejś uda się wkraść w to wszystko ale
jakoś już na to nie liczę, już jakoś z tą swoją samotnością
się pogodziłem. Drogie panie piękne jesteście, wspaniałe
jesteście, i uwielbiam na was patrzeć. Ale dopóki nie wywalę z
głowy, nie wywalę z myśli, nie wywalę z serca tej jednej wszystko
na nic. Nie będę nikogo oszukiwał, niczego udawał. Ta jedna
zatruwa moją głowę, zatruwa moje myśli, zatruwa moje serce. Bycie
z inną kobietą będąc tak zatrutym to kradzież, to oszustwo. Więc
powtarzam – spierdalaj. Naprawdę proszę cie spierdalaj.
W
codzienności w ubiegłym tygodniu jadąc jakoś tak spojrzałem
przez okno w ciemność i wydało mi się, że szarość widzę.
Spojrzałem za siebie, tam gdzie wschód i wydało mi się, że chyba
czerwień brzasku widzę. Ale czy to były tylko zwidy? Nie byłem
tego pewien. W tym tygodniu już pewny jestem, widziałem szarość o
poranku. Nawet się w tą szarość wpatrywałem uporczywie, nawet w
szarości tej próbowałem coś wypatrzeć, coś ujrzeć, w sumie
nawet nie wiem co, może jakąś zjawę, jakąś marę, jakąś
strzygę, no nie wiem. Dziś,
dzisiaj gdy szedłem z rana do sklepu, ujrzałem coś niebieskiego
między chmurami. Takie dziwne coś niebieskie, takie coś co
widziałem dawno dawno temu. A potem ujrzałem, ujrzałem, ujrzałem
– słońce. Jeny, to naprawdę było słońce, ja pierdzielę
kurcze to naprawdę było słońce. Ono, to słońce nawet chyba i
było czasami, ale to było gdy byłem w pracy, a w pracy słońca
nie ma, choć gdzieś tam poza pracą podobno jest, ale w pracy
słońca nie ma. Więc dziś, dzisiaj miałem pierwszy od nie
pamiętam kiedy spacer ze słońcem. Ależ to było budujące. Kocham
słońce. I pobiegałem dzisiaj też ze słońcem trochę. Pierwszy
raz od 27 stycznia biegałem. Ciężko było ale dyszka pękła.
Pobiegałbym i wczoraj ale kiedy już wyjść miałem, kiedy już
nastawiony mentalnie byłem, zapytała mama czy bym jej suszarki nie
chciał zamontować. Nie chciałem – ale zamontowana jest. Niby nic
ale zajęło mi to całe sześć godzin. I gdy już skończyłem o
tej 22 ani czasu ani sił nie miałem na bieganie. Wymęczyła mnie ta
suszarka swoją drogą zdrowo. Ale za to dziś pobiegłem już, po długiej
przerwie, w końcu pobiegłem. No i słońce było - a to jest w
życiu najważniejsze. Kocham Słońce. A teraz za oknem na niebie
cudowny sierp księżyca. Ileż piękna na niebie gdy nie ma tych
ciężkich szarych chmur, ileż piękna na niebie.
aha, i bym zapomniał, zawsze chciałem ocean zobaczyć - no więc w piątek zakupiłem bilety do Lizbony
Epopeja na temat tego, dlaczego można rozczarować się mężczyzną.
OdpowiedzUsuńKurcze, bo to mną byś się jednak nie zachwycił, bo sukienka, czy spódnica, gdy jest zimno w moim przypadku nie wchodzi w grę. A nawiązując do Twojego komentarza u mnie - ja się cieszę, że jesteś.
OdpowiedzUsuńI piosenka, która od razu przyszła mi do głowy, gdy czytałam notkę:
https://www.youtube.com/watch?v=URsKw88UDSY