Życie
to jednak przewrotne jest. Mam tego świadomość dlatego zdaję się
na to co przyniesie los chyba od kiedy stałem się dużym chłopcem,
a od pięciu lat z pewnością. Gdy pewnego ubiegłorocznego
listopadowego wieczoru pakowałem do szafy bluzę z kapturem, długie
legginsy, kominiarkę i kilka bluz z długim rękawem nie powiem, że
zakręciła mi się łezka w oku ale jako taka refleksja zagościła.
Ta oto bluza z kapturem, te legginsy i ta kominiarka też, eh ile to
kilometrów w nich przebiegłem. Ile to potu w nie wsiąkło. Służyły
mi wiernie w miesiącach zimnych, miesiącach mokrych, miesiącach
ciemnych, miesiącach złych. I oto tamtego listopadowego wieczoru
powędrowały do szafy z przeświadczeniem – już są niepotrzebne.
Zacząłem biegać na bieżni. I czy tamtego listopadowego wieczoru
pomyślałbym, że już za niecałe 5 miesięcy sięgnę po nie z
powrotem? Pewnie tak, bo jak powiedziałem wcześniej świadomość
tego, że życie to jednak przewrotne jest mam. Może nie pomyślałbym
tylko, że tak szybko. Oto właśnie teraz, na kilka czy kilkanaście
dni przed wyjściem na zewnątrz bieżnia się zamknęła. Oto
właśnie teraz, gdy już praktycznie odliczałem godziny do dnia
kiedy to opuszczę tę bieżnię i z krótkim rękawem pobiegnę nad
zalew czy do parku, korzystanie z bieżni stało się niemożliwe.
Sięgnąłem więc do szafy, wyjąłem starannie poskładane bluzę z
kapturem, legginsy i kominiarkę i pobiegłem jak za dawnych czasów.
I co ciekawe, nawet mi się ta nagła zmiana planów spodobała. Jak
miło było pobiec starymi parkowymi ścieżkami. Jak miło było
zobaczyć znajome drzewa. I jak wspaniale było słyszeć kosa
podczas pokonywanie kolejnych kilometrów. I jak ciekawa była
refleksja. Refleksja co tego kosa obchodzi jakiś tam wirus.
Refleksja, że stare drzewa i tak się zazielenią za chwilę, bez
znaczenia jest dla nich czy zamkną sklep i restaurację czy nie.
Podoba mi się. Z całym szacunkiem do powagi sytuacji czy niepowagi
podoba mi się. Mam ten jak to nazywają górnolotnie homeoffice,
wstaję rano bez pośpiechu, robię sobie co trzeba w spokoju i
skupieniu, biegam sobie pustymi ścieżkami i naprawdę jest mi
dobrze. Gdzieś tam te pandemie, gdzieś tam odwoływanie,
zawieszanie, ograniczanie, zamykanie i Bóg wie co jeszcze, a ja
sobie biegnę. Biegnę sobie i jak ten kos co śpiewa nie mając
zważania na to co powiedzą w tiwi, jak to drzewo co lada moment tak
czy inaczej się zazieleni. I mam to wszystko gdzieś. Ważne to czy
nieważne – i co z tego. Wezmę co przewrotne życie przyniesie. A,
że od kiedy stałem się dużym chłopcem, a od pięciu lat na pewno
żyję praktykując minimalizm, zadowolę się praktycznie wszystkim.
Tak, będzie co będzie. Stosuję oczywiście zasady i zalecenia ale
czy jak się Bogu czy nie wiem czemu tam co życiem naszym kieruje
zechce, to czy nie wykończy nas tak czy inaczej. Podoba mi się. I
podoba mi się bardzo, że ludzie, ważne to czy nieważne jakby
dostali olśnienia. To można umrzeć? Tak normalnie umrzeć? I nie
ma nad tym życiem, tym co się dzieje kontroli? Przecież świat,
przecież los należy do nas i tylko do nas. No właśnie. Można
umrzeć. Ja akurat zdaję sobie z tego sprawę, a śmierć nie jest
dla mnie niczym złym. I nie jest końcem – wręcz przeciwnie -
jest początkiem. Podoba mi się to aktualne wyłącznie świata.
Szkoda tylko, jak sądzę – że tylko chwilowe.
W
codzienności miło było parę dni wracać do domu z bratem
księżycem.
I
miło, że gwiazda do której się kiedyś modliłem świeci nadal na
zachodzie.
I
miło też, że tydzień temu obudziły mnie rybitwy.
Tak,
jest miło.
ano zamknęła się bieżnia i zamknął się orbitrek. nie planowałam jeszcze wybiec na zewnątrz, ale zdecydowano za mnie. zatem wychodzę na pole (że tak po swojemu napiszę) i biegam.
OdpowiedzUsuńjestem raczej bardziej typem introwertyka, więc nie przeszkadza mi to, ze biegam sama, nie przeszkadza mi to, że zamknęli restauracje, kina i inne przybytki. jak zamkną mnie (odpluć, odpukać czy co to tam się robi. bo jednak wolałabym mieć możliwość wyjścia z domu, choćby po to aby pobiegać), to nudzić tez się raczej nie będę.
Ja swój home office mam również i staram się dostrzegać jego dobre strony też. Np. to, że nikt nie widzi, jak w godzinach pracy robię przysiady. I że siedzę w dresie - cały dzień. Nie wiem, jak ja wrócę do noszenia wyjściowych ciuchów, kiedy to wszystko się skończy. Niestety jednak, plusów jest ciągle mniej niż minusów i czekam z niecierpliwością na światełko w tunelu. Uważaj na siebie Eru podczas tych bieganin i trzyma się zdrowo! Pozdro 600
OdpowiedzUsuń