Bóg mnie nie słucha. Imam sie różnych środków - alkohol narkotyki - i nic. Tak jakby go nie było. Ale skąd się to wszystko wzięło? Gwiazdy, fale, morze? Ostatnio jak szedłem plażą po paleniu to dopadła mnie myśl - jakie to piękne - jak perfekcyjnie dopracowane. Nawet pomyślałem wówczas że na tym będzie polegać niebo. Wtedy wszystko nabierze sensu, jak te fale stanie się mające sens, stanie się piękne. Ale Bóg mnie nie słucha - tak jakby go nie było. Wierzę w Niego. Wiem, że jest. Zastanawiam się tylko dlaczego mnie nie słucha. I dlaczego do mnie nie mówi. Mógłby coś w końcu powiedzieć. Z każdym kolejnym dniem i z każdym kolejnym pobytem w Nadmorzu coraz trudniej mi z tą świadomością. I coraz bardziej bolą pobyty w Nadmorzu. Takie samotne. Takie puste. Przyjeżdżam tu od lat. Ostatnio kilka razy w roku. Szukam tu siebie, szukam jakiejś odpowiedzi i ciągle nic. Szukam spokoju dyszy i nic. Nic się nie zmienia. Jak jestem sam w swoim osamotnieniu tak jestem, jak się nie odnalazłem tak nie odnalazłem. I zaczyna mnie to irytować. Zamiast wracać spokojny, zamiast wracać wypoczęty, zamiast wracać zadowolony - wracam z ciągłym niespełnieniem. I to niespełnienie wywołuje złość. Ciągła złość, czy wręcz wściekłość. Ciężko z tym żyć. Ciężko zwłaszcza że ciągle trzeba ją maskować. Ciągle udawać że wszystko jest w porządku. Nie jest kurde w porządku. W moim życiu ciągle mi brak ... brak ciepła. Właśnie - jakbym to miało nazwać to mogę powiedzieć - w moim życiu nie ma ciepła. W moim życiu ciągle panuje chłód. No właśnie - żeby coś rozgrzało - rozgrzało moje serce. Żeby rozgrzało. Inna sprawa że wiem że to nie zależy od tego co wokół mnie. To zależy ode mnie. I najgorsze że wiem o tym, że wiem, że się to nie zmieni. Już dobrze wiem że tak zostanie do dni ostatnich. Bo ani Bóg do mnie nie przemówi ani nie znajdę swojego spokoju w Nadmorzu.
to Ci powiem, że jako ateistce odpada mi wiele rozterek.
OdpowiedzUsuń