Skończy się tym że notki będą tylko z plaży. Er znowu tu jest. Ale to już ostatni raz w tym roku. Co mogę powiedzieć? Mogę powiedzieć dużo. Jednak jak bym tego nie ujął jak tego nie nazwał jak tego nie starał się pięknie przedstawić udając kogoś kim nie jestem to jedyne co mogę powiedzieć to powiem: jest zakurwiście.
I nie ma co udawać że to nie mój poziom nazywania rzeczy. Tak. Tak mówię. Prostacko - jest kurwa zakurwiście. To trzecie Nadmorza w tym roku a dopiero pierwsze z nocą na plaży. A powodem tego jest wiatr. A dokładnie jego brak. Dzisiaj, teraz, tu - go
nie ma. I teraz tu siedzę na coraz ciemniejszej plaży i rozkoszuję się spokojnymi falami. Czerwone niebo ( Kania właśnie je zobaczyła ), spokojne morze, zaraz na bezchmurnym niebie pokażą się gwiazdy - czegóż chcieć więcej. Jest też oczywiście drobny wiśniowy wspomagacz nastroju. Jednym słowem jest pięknie. Jest jednak coś co psuje mi ten pejzaż. Moja samotność czy też raczej osamotnienie. Siedzę tu sam, samiutki. Wczoraj na paleniu wylazło ze mnie strasznie. Aż się trochę wystraszyłem. Mocne to było i straszne też jak wspomniałem ale kurde prawdziwe. Zaczyna mnie moja samotność czy też osamotnienie dopadać w sposób dołujący. I zaczynam się go trochę obawiać. Wczorajsze palenie pokazało jak bardzo to osamotnienie buduje we mnie złość. Złość która im dłużej trwa tym gorsze zostawia ślady w głowie. Złość z której nie zdaję sobie sprawy. Tzn nie zdawałem do wczoraj. Od wczorajszego palenia już zdaję. Moja złość jest potworna. Aż straszna. Brak mi bratniej duszy. Strasznie brak. Myślałem że ma mam to pod kontrolą. Myślałem że już to oswoiłem. Że już umiem z tym żyć. Ale tam, gdzieś głęboko siedzi ta złość. Siedzi wściekłość że nie mam nikogo. Siedzi wściekłość że się marnuje, marnuję dla samego siebie. Z tego nie może być nic dobrego. Tutaj mały przerywnik. Tak dla samego siebie. Żebyś pamiętał mały erku. Jest 20:24, na zachodzie ostatnie czerwienie, na wschodzie ciemność, pierwsze gwiazdy na niebie, fale spokojnie szumią o brzeg, niby chłodno ale jeszcze nie zimno, pół wiśni jeszcze zostało, siedzisz na plaży oparty o kłodę i piszesz notkę - czy może być piękniej. Nie. Jest zakurwiście. Jutro to nie bo jest mecz. Ale pojutrze jaram tu w tych warunkach. Jaram aż do odlotu. Nie chce mi się wracać. Nie chce mi się kurde wracać. Zrobiło się miło. Nawet mimo tego że morze się lekko rozszalało. A może właśnie dlatego? Powiem teraz coś co czuję w tej chwili. Właśnie teraz gdy dokładnie to piszę - ja pierdolę - ale jest kurwa zarąbiście. Że też nie ma tu ze mną mojej bratniej duszy. Że też nie ma. Kończę. Skupiam się na niebie, gwiazdach, morzu, falach i w ogóle.
ja z mojego balkonu będę miała wiele pięknych zachodów słońca :) feeria barw :)
OdpowiedzUsuńw czwartek jadę z córą do Chorzowa. to będzie nasza baza wypadowa. wyjazd krótki, bo powrót w niedzielę wieczorem.
od wielu lat chciałam zobaczyć pałac w Pszczynie. będziemy też w Tarnowskich Górach w kopalni srebra i sztolni czarnego pstrąga. :)