sobota, 20 stycznia 2018

Ścieżka 481 Do przodu

222 mln euro, tyle zapłacił jeden klub drugiemu klubowi za piłkarza. I choć minęło od tego faktu już sporo, fakt ten wciąż mnie zadziwia. Pieniądze w tym przypadku nie mają żadnej wartości. Bo czy może mieć wartość pieniądz który wydaje się w taki sposób? Nie chcę powiedzieć, czy też raczej, nie chcę uwierzyć, że boskie dzieło może przybierać takie kształty. Bo co bym nie powiedział, czego nie pomyślał, jakimi przekleństwami w Niego nie rzucił, to cały czas wierzę, czy też raczej wierzyć chcę, że to On to stworzył, i że On może to zmienić. Może zmienić los każdego człowieka. Może zmienić los milionów ludzi, może zmienić los 222 mln ludzi którzy nie mają za co żyć. Może zmienić i mój los, los życia bez sensu. Bo nie ma sensu. Patrzę tak na siebie, tak się sobie przyglądam i dochodzę do wniosku za każdym razem, że nie ma sensu. Idę sobie tak ulicą czy też jadę sobie tak pociągiem gdy w pewnym momencie wychodzi z ust moich: bez sensu. Naprawdę bez sensu. Szukam, naprawdę szukam, Bóg mi światkiem jak mocno szukam i jak mocno pragnę znaleźć. Znaleźć coś co wreszcie mnie podniesie, coś co pobudzi. Wkurza mnie moja beznadziejność. Wkurza mnie moja bezradność. I nawet czasami już się godzę na tą beznadziejność, na tą bezradność. Nawet czasami już nie muszę być kolesiem wartym 222 mln euro, wystarczy, że będę miał na bułkę z kefirem i jako takie spanie ale zaraz potem spotyka mnie na drodze ktoś ze złotym sikorem i budzi się znowu ta chęć bycia kimś innym. Kimś kim nie rządzi świat, kimś kto rządzi światem. Życie nie jest sprawiedliwe. Jedni płacą drugim lekką ręką 222 mln euro podczas gdy 222 milionom innych brak praktycznie wszystkiego. Jedni walczą o życie łapiąc każdym oddechem każdą jego chwilę, inni jak ja myślą tylko o jego bezsensie. Gdzie tu sens? Chciałbym coś zrozumieć, coś pojąć, niestety wciąż nie mogę. Coraz mniej we mnie siły na takie życie. Coraz mniej we mnie chęci życia. Wiem, że muszę je jakoś dociągnąć, jakoś dożyć. Wiem, że muszę je dociągnąć, dożyć sam. Wiem, że nie mogę nikogo już obarczać swoimi myślami, swoimi poszukiwaniami i swoją bezradnością. Wystarczy, że mi to przeszkadza, nie trzeba by przeszkadzało komuś innemu. Ciężko mi nawet to pisać. Jakiś taki mętlik mam w głowie. Trudno myśli poskładać, trudno logicznie je na papier przelać. Coraz mniej mi się ostatnio chce. Coraz mniej widzę sensu podejmowania jakikolwiek działań, tych najmniejszych nawet. I chyba też gdybym wreszcie nawet dzisiaj w tego totolotka wygrał to też by mnie to nie wzruszyło. Bez sensu. Czy jest coś co odmieni moje życie, co mogłoby nadać mu sens? Chyba tylko śmierć. Śmierć, tak myślę, jest wyzwoleniem. Wyzwoleniem od wszystkiego. I jest sprawiedliwa. Ona jedna jest sprawiedliwa. Zabiera równo wszystkich, bogatych i biednych, zdrowych i chorych, tych co sens mają i tych którym go brak.
Kończę to bo praktycznie na musie piszę i w sumie nie wiem po co. Bez składu to i ładu. Nie wiem nawet co tak naprawdę chcę powiedzieć. Tak prawdę mówiąc to nic mi się nie chce, a najchętniej to bym walną to wszystko w diabły. Bez sensu.
W codzienności w drodze do prac padam, zasypiam znaczy się. Zasypiam tak, jak nigdy, snem krótki ale twardym. Nocami śpię dobrze więc nie wiem skąd ta nagła przypadłość. A głupoty jak mi się śniły, tak śnią nadal, bez sensu znaczy się.
Sypnęło śniegiem w ostatnich trzech dniach. Chodzić się nie da nieodśnieżonymi chodnikami, nie mówiąc już o bieganiu. Temperatura za to teraz rośnie i niechybnie lada dzień wszystko to się rozpuści w cholerę i będzie jeszcze gorzej. Jednym słowem bez sensu.

1 komentarz: