W
takich chwilach można współczuć, można wspierać ale można się
też denerwować i mieć dość. Chwilach jak ta dwa tygodnie temu. Nie
wiem jak ludzie reagują na takie chwile. Czy współczuciem i
wsparciem czy nerwowością i politowaniem. Ale myślę, że każdy
je ma. Myślę, że każdy je ma tylko nie każdy się do nich
przyznaje. Ja się przyznaję. Dopadła mnie słabość dwa tygodnie
temu . Szkoda, że przy okazji wyjazdu, bo skutecznie wyjazd ten
popsuła ale cóż – takie chwile nie wybierają. Przychodzą, są
i tyle. Przynajmniej u mnie tak to działa. Wstaję rano, spoglądam
przez okno na świat i już wiem, że jest pojebany. To się po
prostu dzieje. Boli przeszłość, boli przyszłość, boli teraz.
Gadanie weź się w garść nic nie daje. Takie chwile trzeba po
prostu przeczekać. I o ile nie palniesz sobie w łeb – przeżyjesz.
Tego się już nauczyłem. Czy potrzebnie przeżyjesz czy nie to już
inna sprawa. Ale przeżyjesz. Wrócisz do tak zwanej normalności. Ja
wróciłem w ubiegłą niedzielę o 18:30 kiedy to wyszedłem
pobiegać. Pobiegłem i już wiedziałem. Czułem to biegnąc,
czułem, że jest inaczej, że jest lepiej. Niby dzień jak
poprzedni, niby bieg jak poprzedni, a i jakość, a i przyjemność
zupełnie inna. Tego to akurat nigdy chyba nie pojmę, skąd ta
zmiana, skąd ta różnica. I nie napiszę, że już jest dobrze, nie
napiszę bo i pewności nie mam, a i przecież wiadomo, że jak coś
tu napiszę, to ten złośliwy Ktoś na górze zaraz to zmienia. I
nie podpalam się zbytnio. Zdaję sobie sprawę, że takie chwile
dopadną mnie jeszcze nie raz. Czy współczucie i wsparcie, czy
nerwowość i politowanie wzbudzą nie wiem? Jeśli ktoś tego nie
rozumie jego sprawa. Jeśli sam nie przeżywa – no cóż –
szczęściarz. Ale czy szczęściarz? Może raczej potwór –
człowiek bez uczuć. Bo to wszystko za sprawą uczuć – tak myślę.
Im ich więcej tym ciężej nieraz przygniatają. I tak sobie myślę na koniec, że zaskoczeni byśmy byli, gdybyśmy mogli zajrzeć w nasze umysły. Bardzo zaskoczeni.
Dzisiaj
biegało się dobrze. Taka myśl mnie naszła podczas biegu tego.
Przecież takie bieganie jak w tych złych chwilach, kiedyś
przyjąłbym jako dobry wynik, a teraz? Teraz marudzę. Fakt, apetyt
rośnie. Fakt jest też i taki, że muszę zacząć biegać więcej.
Już za niecałe dwa miechy półmaraton przecież. I to taki co mam
go zamiar w dwie godziny zrobić. Ale czy jutro pobiegam czy Rumaka
odpalę po tygodniu bezczynności zobaczymy. Zobaczymy po prostu co
zobaczę jutro za oknem po wstaniu rano.
Ale świat czasem naprawdę po prostu jest pojebany. I tyle. A Ty przetrwałeś. I przetrwasz jeszcze nieraz, wiem to na pewno. Ściskam
OdpowiedzUsuń.... ciągle pada.... a ja siedzę w domu i dobrze mi z tym :)
OdpowiedzUsuń