Leżę
w łóżku. Nie mogę coś zasnąć, co dziwne jest, bo z reguły
zasypiam po pierwszym przytuleniu policzka do poduszki. Myśli
zaczynają napływać. Prze uchylone okno ( noc nie jest ciepła ale
okno uchyliłem ) zaczyna się przebijać jakaś rozmowa. Myśli
odchodzą, skupiam się na rozmowie. Ktoś rozmawia przez telefon:
co? … sama jesteś! … masz przyjechać i zabrać swoje rzeczy
szmato! I tyle. I nastała cisza. A mnie od tamtej rozmowy męczy
cały czas refleksja: czy warto? Czy warto być z kimś? Czy warto
szukać? Czy warto się wiązać? Czy warto budować? Czy warto w
ogóle wchodzić w relacje gdy kończy to się taką rozmową? I
wspominam dziewczynę na dworcu, gdy wysiadłem z porannego pociągu,
pokazującą coś kolesiowi na telefonie, po czym ze wściekłością
wręcza mu klucz, odwraca się na pięcie i odchodzi. I wspominam
kolesia który na parkowej ławce wręcza dziewczynie kwiaty. Ta je
przyjmuje, uśmiecha się smutno, wącha, a potem zdejmuje coś z
palca i wręcza temu kolesiowi. Widzę jak długo rozmawiają, on co
chwila chowa twarz w dłoniach, aż na koniec rozchodzą się w
przeciwnych kierunkach. Czy nie lepiej już być samotnym jak ja
jestem?
Dowiedziałem
się w tygodniu o rzeczy bardzo zaskakującej i bądź co bądź
kłopotliwej. I osoba ta powiedziała mi w związku z tym: najgorsze
jest to, że co nie zrobię będzie złe. W sumie może i tak jest.
Ale w sumie potem sobie pomyślałem: a w sumie dlaczego złe? - a
może właśnie dobre? Bo tak jakoś chyba tak podchodzimy do naszych
decyzji życiowych, że są złe, że mogą być złe, że to tylko
wybór mniejszego zła. A może to właśnie to dziwne nastawienie,
zapewne i strach, powoduje, że tak myślimy. A co gdyby myśleć
odwrotnie? A co gdyby zmienić nastawienie tak, by wszystkie nasze
wybory uważać za dobre, nawet te najgorsze? Bo tak na przykład
wybór kobiety: urodzić nieplanowane dziecko czy nie? Z reguły myśl
jest jedna, czego by nie wybrała będzie złe. Jest wiele czynników
które na to wpływają, religijne, prawne, zawodowe, zdrowotne,
moralne, materialne itp, itd. I czego by nie wybrała zawsze jakiś
tam z tych czynników będzie mącił: a czy to był dobry wybór? A
co by było gdyby postąpiła inaczej? A przecież wystarczy
pomyśleć, że wybór, jaki by nie był, był dobry, i tyle. I o ile
mniej wówczas byłoby rozterek i smutków? Tak, wystarczy zmienić
myślenie.
Tak
sobie pomyślałem teraz – dojrzałem do dziecka. Taaak, myślę
sobie, że teraz mam do tego wszystko co trzeba, w głowie przede
wszystkim. To tak apropo ostatniej myśli.
A
w codzienności wszystko wróciło do normy. W sumie to strach
pomyśleć co by było gdybym miał mieć tak cały czas. Chyba bym
nawet nie chciał. Tak więc wszystko wróciło do normy w tym życiu
moim jebanym.
Kurde
jak ja już tęsknię za morzem. A jako takie szanse dopiero
najwcześniej za 3 tygodnie.
I
w GP przerwa, też dopiero za 3 tygodnie.
eh.
cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci Er, że i mnie takie myśli często nachodzą. Bo jak się z kimś jest, to rzadko jest idealnie. I jak czasem coś jest nie halo, jak jakaś szarpanina, czy słowa niepotrzebne, to myślę sobie - a na co mi to wszystko? Może prościej byłoby samej? Bez zobowiązań, bez cudzego bagażu, bez jakiekolwiek zależności.
OdpowiedzUsuńI jak już takie myśli przyjdą, to i odejdą. I jakoś to się kręci dalej.
a dziękuję! przedsmakiem były dzisiejsze wiatry trąbowo powietrzne...
OdpowiedzUsuń