niedziela, 9 lutego 2020

Ścieżka 587 Do przodu

Wysnuć można by wniosek, że wszystkie problemy z jakimi się stykam to jak się biega i czy się pociąg spóźnił. I w sumie dużo byłoby w tym prawdy. Bo czy mam więcej zmartwień? Czy może mieć więcej kłopotów życiowych ktoś w moim położeniu? Odpowiedzialności? No nie. Wszystko tak poukładane, że wręcz monotonne. Nie narzekam jednak na tą monotonność, traktuję ją raczej jako swego rodzaju bezpieczeństwo. Nie muszę się martwić tym co i czy w ogóle będę juto jadł oraz tym gdzie i jak będę dzisiaj spał. Rzec by można sielanka. Jednak gdy w ostatnią niedzielę położyłem się spać, gdy zgasło światło i nastała ciemność, gdy na chwilę nim wpadłem w objęcia Morfeusza świat zwolnił, spadła na mnie świadomość ogromnego smutku. Smutku w którym żyję. Smutku nie tego takiego z którego zdaję sobie sprawę, tego który mi towarzyszy, o którym wiem i umiem z nim żyć ale smutku który siedzi ( czy też siedział ) gdzieś głęboko. Taki smutek, hmmm nie wiem jak to wyrazić. On niby był ale taki jakby odłożony gdzieś w czasie, zapomniany. I teraz właśnie przyszedł. Takie mocne uczucie, że wszystko już było i nic już nie będzie. Tak jakbym namacalnie dotknął czegoś, z czego zdawałem sobie cały czas sprawę, co było tuż obok, ale czegoś do czego do tej pory nie przywiązywałem wagi. A może po prostu perfidnie starałem się nie przywiązywać wagi. Tak jakbym chciał dojść do przekonania, że jak na coś uwagi nie zwracam to tego nie ma. Jest jednak. W ubiegłą niedzielę dotarł do mnie z całą siłą. Leżąc tak w tej ciemności przed zaśnięciem dotarło do mnie, że ja całą resztę życia będę cierpiał. Całą resztę życia będę żył w przekonaniu, że nic się nie zmieni. Nic się nie zmieni gdyż będę dotrzymywał przysięgi. Przysięgi z której tylko jeden sam Pan Bóg może mnie zwolnić. Tak właśnie – dotrzymywanie tej przysięgi warunkuje całe moje obecne i przyszłe życie. Może to i głupie, może to i śmieszne, może i niepotrzebne – ja jednak trwam w danym słowie. Może nawet i nie ma to sensu. No cóż, mimo wszystko trwam. Tak, to nie są czasy w których dotrzymuje się danego słowa. To są czasy gdy dotrzymywanie danego słowa jest frajerstwem. A przecież jeszcze niedawno ludzie ginęli, ginęli honorowo. Oddawali życie za coś, za co przysięgali. Gnojeni w więzieniach ubeckich, ginący w powstaniu. A jeszcze dawniej. Honor i słowo miało taki szacunek, że dla obrony czci stawano do pojedynków. Tak było. Już jednak tego nie ma. Teraz liczą się inne wartości. Mi jednak zostało w sercu to co przysięgałem. Nie wiem na ile przysięgałem świadomie i szczerze. Nie wiem jak bym tej przysięgi dotrzymał gdyby w życiu spotkały mnie inne przeciwności. Wiem jednak, że dzisiaj, że na tą chwilę trwam w tej przysiędze. Trwam w niej choć wiem, że jest przyczyną mojego cierpienia. I trwam w niej, choć wiem, że będzie warunkować moje kolejne smutne dni. Bo jeżeli dało się słowo, jeżeli coś się przyrzekło, choćby nawet nie zdając sobie do końca sprawy z konsekwencji tej przysięgi to jednak powinno się jej dotrzymać – choćby nawet miało to przynosić cierpienie.
W codzienności powinienem chyba przeprosić kogoś, kogo nazwałem fagasem. Być może pośpieszyłem się, być może wydałem wyrok zbyt pochopnie. Więc choć nadal uważam, że takie sprawy załatwaia się inaczej, to przepraszam i obym nie przekonał się kiedyś, że miałem jednak rację.
Księżyc świeci jak szalony. I niby taki to ze mnie księżyca brat, a nie wiem czy świeci jak szalony dzień trzeci, czy czwarty. I przypominają mi się ostatnie dni lata. Kiedy to wracającego wieczorami witał mnie nad horyzontem wielki i czerwony.
I ta gwiazda świeci mi od kilku dni nad oknem. To jest moja gwiazda. Ona swego czasu trzymała mnie przy życiu. Gdy w wieczory jak dzisiejszy stałem spłakany w oknie modląc się do niej o siły do przetrwania.
I jeszcze w poniedziałek wydziargałem sobie anioła na ręce. Anioła Śmierci. Jest piękny, takiego chciałbym spotkać na swej drodze. Ludzie nie lubią śmierci, nie szanują jej, uważają, że jest zła. Śmierć nie jest zła. Śmierć jest jedyną rzeczą na tym świecie której można być pewnym. I jest jedyną rzeczą która jest sprawiedliwa. Codziennie o niej myślę. Każdego wieczoru przed zaśnięciem zastanawiam się czy się jutro obudzę, i każdego ranka dziwię – że jednak tak. Kiedyś jednak przyjdzie i do mnie – mam nadzieję, że właśnie w takiej postaci jak ją od poniedziałku noszę.

Choć mimo wszystko mam nadzieję potańczyć tego lata na plaży nocą.

2 komentarze:

  1. Dotrzymywanie słowa nigdy nie jest bez sensu Er. Jeżeli daje Ci to poczucie, że żyjesz w zgodzie z samym sobą, to już jest to jakaś wartość. Czasami jednak dobrze jest przeanalizować, czy cena, którą za to płacisz nie jest zbyt wysoka. Bo może, tak naprawdę, z tego dotrzymanego słowa nie ma żadnej korzyści? A Ty skazujesz się na cierpienie zupełnie niepotrzebnie?

    ps Właśnie tak sobie Ciebie wyobrażam, jak na tym obrazku u mnie. W wersji męskiej oczywiście :)

    ps 2 Czy mogłabym zobaczyć dziarę? Może być smskiem, jak nie chcesz tu wrzucać :) Plisss.

    OdpowiedzUsuń
  2. Your Affiliate Money Making Machine is ready -

    And getting it set up is as simple as 1--2--3!

    Here's how it all works...

    STEP 1. Input into the system which affiliate products you want to push
    STEP 2. Add push button traffic (it takes JUST 2 minutes)
    STEP 3. See how the system explode your list and sell your affiliate products all on it's own!

    Do you want to start making money???

    Click here to make money with the system

    OdpowiedzUsuń