Wysnuć
można by wniosek, że wszystkie problemy z jakimi się stykam to jak
się biega i czy się pociąg spóźnił. I w sumie dużo byłoby w
tym prawdy. Bo czy mam więcej zmartwień? Czy może mieć więcej
kłopotów życiowych ktoś w moim położeniu? Odpowiedzialności?
No nie. Wszystko tak poukładane, że wręcz monotonne. Nie narzekam
jednak na tą monotonność, traktuję ją raczej jako swego rodzaju
bezpieczeństwo. Nie muszę się martwić tym co i czy w ogóle będę
juto jadł oraz tym gdzie i jak będę dzisiaj spał. Rzec by można
sielanka. Jednak gdy w ostatnią niedzielę położyłem się spać,
gdy zgasło światło i nastała ciemność, gdy na chwilę nim
wpadłem w objęcia Morfeusza świat zwolnił, spadła na mnie
świadomość ogromnego smutku. Smutku w którym żyję. Smutku nie
tego takiego z którego zdaję sobie sprawę, tego który mi
towarzyszy, o którym wiem i umiem z nim żyć ale smutku który
siedzi ( czy też siedział ) gdzieś głęboko. Taki smutek, hmmm
nie wiem jak to wyrazić. On niby był ale taki jakby odłożony
gdzieś w czasie, zapomniany. I teraz właśnie przyszedł. Takie
mocne uczucie, że wszystko już było i nic już nie będzie. Tak
jakbym namacalnie dotknął czegoś, z czego zdawałem sobie cały
czas sprawę, co było tuż obok, ale czegoś do czego do tej pory
nie przywiązywałem wagi. A może po prostu perfidnie starałem się
nie przywiązywać wagi. Tak jakbym chciał dojść do przekonania,
że jak na coś uwagi nie zwracam to tego nie ma. Jest jednak. W
ubiegłą niedzielę dotarł do mnie z całą siłą. Leżąc
tak w tej ciemności przed zaśnięciem dotarło do mnie, że ja całą
resztę życia będę cierpiał. Całą resztę życia będę żył w
przekonaniu, że nic się nie zmieni. Nic się nie zmieni gdyż będę
dotrzymywał przysięgi. Przysięgi z której tylko jeden sam Pan Bóg
może mnie zwolnić. Tak właśnie – dotrzymywanie tej przysięgi
warunkuje całe moje obecne i przyszłe życie. Może to i głupie,
może to i śmieszne, może i niepotrzebne – ja jednak trwam w
danym słowie. Może nawet i nie ma to sensu. No cóż, mimo wszystko
trwam. Tak, to nie są czasy w których dotrzymuje się danego słowa.
To są czasy gdy dotrzymywanie danego słowa jest frajerstwem. A
przecież jeszcze niedawno ludzie ginęli, ginęli honorowo. Oddawali
życie za coś, za co przysięgali. Gnojeni w więzieniach ubeckich,
ginący w powstaniu. A jeszcze dawniej. Honor i słowo miało taki
szacunek, że dla obrony czci stawano do pojedynków. Tak było. Już
jednak tego nie ma. Teraz liczą się inne wartości. Mi jednak
zostało w sercu to co przysięgałem. Nie wiem na ile przysięgałem
świadomie i szczerze. Nie wiem jak bym tej przysięgi dotrzymał
gdyby w życiu spotkały mnie inne przeciwności. Wiem jednak, że
dzisiaj, że na tą chwilę trwam w tej przysiędze. Trwam w niej
choć wiem, że jest przyczyną mojego cierpienia. I trwam w niej,
choć wiem, że będzie warunkować moje kolejne smutne dni. Bo
jeżeli dało się słowo, jeżeli coś się przyrzekło, choćby
nawet nie zdając sobie do końca sprawy z konsekwencji tej przysięgi
to jednak powinno się jej dotrzymać – choćby nawet miało to
przynosić cierpienie.
W
codzienności powinienem chyba przeprosić kogoś, kogo nazwałem
fagasem. Być może pośpieszyłem się, być może wydałem wyrok
zbyt pochopnie. Więc choć nadal uważam, że takie sprawy załatwaia
się inaczej, to przepraszam i obym nie przekonał się kiedyś, że
miałem jednak rację.
Księżyc
świeci jak szalony. I niby taki to ze mnie księżyca brat, a nie
wiem czy świeci jak szalony dzień trzeci, czy czwarty. I
przypominają mi się ostatnie dni lata. Kiedy to wracającego
wieczorami witał mnie nad horyzontem wielki i czerwony.
I
ta gwiazda świeci mi od kilku dni nad oknem. To jest moja gwiazda.
Ona swego czasu trzymała mnie przy życiu. Gdy w wieczory jak
dzisiejszy stałem spłakany w oknie modląc się do niej o siły do
przetrwania.
I
jeszcze w poniedziałek wydziargałem sobie anioła na ręce. Anioła
Śmierci. Jest piękny, takiego chciałbym spotkać na swej drodze.
Ludzie nie lubią śmierci, nie szanują jej, uważają, że jest
zła. Śmierć nie jest zła. Śmierć jest jedyną rzeczą na tym
świecie której można być pewnym. I jest jedyną rzeczą która
jest sprawiedliwa. Codziennie o niej myślę. Każdego wieczoru przed
zaśnięciem zastanawiam się czy się jutro obudzę, i każdego
ranka dziwię – że jednak tak. Kiedyś jednak przyjdzie i do mnie
– mam nadzieję, że właśnie w takiej postaci jak ją od
poniedziałku noszę.
Choć
mimo wszystko mam nadzieję potańczyć tego lata na plaży nocą.
Dotrzymywanie słowa nigdy nie jest bez sensu Er. Jeżeli daje Ci to poczucie, że żyjesz w zgodzie z samym sobą, to już jest to jakaś wartość. Czasami jednak dobrze jest przeanalizować, czy cena, którą za to płacisz nie jest zbyt wysoka. Bo może, tak naprawdę, z tego dotrzymanego słowa nie ma żadnej korzyści? A Ty skazujesz się na cierpienie zupełnie niepotrzebnie?
OdpowiedzUsuńps Właśnie tak sobie Ciebie wyobrażam, jak na tym obrazku u mnie. W wersji męskiej oczywiście :)
ps 2 Czy mogłabym zobaczyć dziarę? Może być smskiem, jak nie chcesz tu wrzucać :) Plisss.
Your Affiliate Money Making Machine is ready -
OdpowiedzUsuńAnd getting it set up is as simple as 1--2--3!
Here's how it all works...
STEP 1. Input into the system which affiliate products you want to push
STEP 2. Add push button traffic (it takes JUST 2 minutes)
STEP 3. See how the system explode your list and sell your affiliate products all on it's own!
Do you want to start making money???
Click here to make money with the system