sobota, 22 lutego 2020

Ścieżka 588 Do przodu

Miałem napisać i zapomniałem co miałem napisać. Chodziło to ze mną dni parę, a teraz gdzieś znikło. Nie ważne, jeb to pies. Zresztą ostatnio jakoś tak do większości spraw taki akurat mam stosunek. Może to efekt zmęczenia? Zmęczony jestem niemiłosiernie. Biegam słabiej, rano ledwo wstaję, a w pociągu w połowie drogi bierze mnie taka drzemka, że na krótką chwilę tracę świadomość. Nie wiem, może to ten okres. Pogoda szaleje, raz słońce raz śnieg. Może wspomnienie wydarzeń sprzed lat pięciu? Sny mnie męczą. Śni mi się ciągle poprzednie życie, ciągle wracam w nich w utracone miejsca, by ostatecznie budzić się ze świadomością – jeny po co? Umieć tak kurde zapomnieć. Jakie to byłoby wygodne. A tak? A tak męczę się i cierpię. Ale generalnie jeb to pies. Takie już to moje życie i nic się nie zmieni. Nie zmieni się. Trzeba zacisnąć zęby i przetrwać trudny czas. Zwłaszcza, że pojawiają się dobrego zwiastuny. Kos się odezwał. Słyszałem go kiedyś w listopadzie i grudniu też – a może mi się zdawało. Czy kos odlatuje na zimę? Nie wiem, w sumie mógłbym to sprawdzić teraz u wujka gogla ale … ale niech tak zostanie – nie wiem. Tak czy inaczej odezwał się we wtorek. Kurde jakie ciemne ranki są inne gdy go słychać. Ciemnym, cichym, pustym jeszcze rankiem słyszeć jego śpiew. Będzie lepiej, będzie. I ranki ciemne już krótsze. W tym tygodniu po bezchmurnej nocy udało mi się nawet ujrzeć na dalekim wschodzie zarys wschodzącego świtu. Bo poranna droga do pracy już nie jest taka monotonna od jakiegoś czasu. To, że w połowie padam zmożony snem nie zmienia faktu, że jest o niebo ciekawsza niż jeszcze parę dni temu, teraz widać przemykający za szybą świat. Będzie lepiej, będzie. Zaczynam coraz częściej myśleć o Nadmorzu, zaczynam tęsknić. Nie jest to jednak tęsknota jak w latach ubiegłych, taka tęsknota, że już chcę tam być. Teraz to jest tęsknota, że może uda mi się tam być za czas jakiś. A jeżeli się nie uda? Trudno. Mam stamtąd już tyle wspomnień, jest to miejsce tak moje, że nawet gdybym tam w tym roku nie trafił samymi wspomnieniami się nakarmię. Ale zamiaru potańczenia nocą na pustej plaży nie porzucam.
W rzeczywistości – choć w sumie to powyżej to sama rzeczywistość – w czwartek wracając do domu wieczorem zerknąłem w niebo. Było gwiaździste jak dawno nie pamiętam. I patrząc na Wielki Wóz wspomniało mi się jak patrzę na niego na nocnej plaży. W ogóle jakoś dużo gwiazd w tym tygodniu na niebie. I nie wiem czy to Wenus czy Mars ale coś miga do mnie na wschodzie. Miga hipnotyzująco.
We wtorek zmarł mój kochany dziadek. Jednak moje postrzeganie śmierci, zupełnie inne niż stu procent pozostałej rodziny nie wywołało we mnie ni smutku, ni żalu. Moje postrzeganie śmierci wywołało we mnie radość. I jak to by teraz nie zabrzmiało – cieszę się. Mój kochany dziadek ma już tą ziemską wędrówkę za sobą. Teraz gdzieś w lepszym świecie cieszy się i czeka na mnie.

A poniższe tak idealnie oddaje moje Nadmorze, tak realnie ukazuje klimat mojej plaży, że napatrzyć się nie mogę. Jest jednak jakiś pożytek z tego internetu. Sęk w tym w morzu ścieku i chały wynaleźć takie perełki. Patrzę, patrzę i napatrzyć się nie mogę. No dosłownie czuję jakbym tam był, lepiej nie można już tego oddać. Ideał. Jedyne co to słońce zachodzi nad lądem, ale to tylko taki drobny szczegół. Wszystko inne dokładnie jak w moim Nadmorzu. Ja tam jestem, ciągle tam jestem ... sam. 

2 komentarze:

  1. Powiem Ci Eru, że z tym kosem to ciekawa sprawa. Okazuje się, że zasadniczo kosy odlatują do ciepłych krajów - z Europy Środkowej zazwyczaj do Europy Południowej. Jednakże... Nie wszystkie. W sensie niektóre po prostu zostają. Bo tak. Więc usłyszeć kosa w zimie, to nie musi być omam słuchowy :)

    A tymczasem dużo siły dla Ciebie, żebyś szybko przezwyciężył tę niemoc, która Cię ogarnęła. To na pewno chwilowe! Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż, kosy się zurbanizowały i w większości wolą miasto jak las, to i na zimę niektóre zostają, zwłaszcza kiedy bywa ciepła...

    OdpowiedzUsuń