Lubię takie dni. Tak je lubię, że aż - mając dzień taki dzisiaj – zdecydowałem się o nim napisać. Dzień spokoju. To są dni rzadkie, wręcz unikalne. Nie wiem skąd się biorą i dlaczego. Niby wszystko jest tak samo, te same schematy, te same czynności, ten sam świat, a jednak dzień jest inny. Dzień jest spokojny. To taki dzień w którym wszystko jest właściwe, wszystko jest takie jak być powinno, wszystko jest na swoim miejscu. I to wszystko jest takie jak wczoraj, jak tydzień temu czy rok temu – a jednak inne. Dzisiaj jest właściwe. Dzisiaj jest bez spiny. Jeżeli dzisiaj się coś wydarzy to się wydarzy – dobrze. Jeżeli się nie wydarzy, to się nie wydarzy – też dobrze. Nie to żeby mi nie zależało, czy żebym nie chciał tego czy owego. Ale jeżeli dzisiaj tego czy owego nie będzie – nie będę z tego powodu zły czy też smutny. Ot po prostu. Tak generalnie można by rzec, że srał wszystko pies – no może nie tak dosadnie – ale mam to gdzieś. Mam gdzieś całą tą spinkę. Mam gdzieś, że coś muszę, że coś powinienem, że szkoda tracić czas. Taaaak, codziennie coś trzeba robić. Trzeba się udoskonalać, trzeba podnosić swoją wartość, zdobywać nowe kwalifikacje, gromadzić nowoczesne technologie, trzeba dobrze wyglądać. I trzeba dbać o swoje dobre imię, o swój image. Codzienne zabieganie o akceptację, o szacunek. A dzisiaj akceptacja i szacunek przychodzą same – bez zabiegania. Przychodzą choć wcale mi na nich nie zależy – a może właśnie dlatego przychodzą? Dzisiaj każde słowo, każde zdanie ma sens. Wyraz ma swój wyraz, cechuje go pewność i zwięzłość. Dzisiaj mówię ja. Dzisiaj mówię ja, ja mający świadomość każdego wypowiadanego słowa. Nie wypowiadam ich dużo, nie kluczę, nie dobieram słów by dobrze zabrzmiały. Po prostu mówię, spokojnie i zwięźle. Te słowa są moimi słowami, słowami które mówię dla przekazania treści – nie jak zazwyczaj słowami które mówię dla przypodobania się otoczeniu. Dzisiaj te słowa są prawdziwe – nie fałszywe jak zazwyczaj. Dzisiaj każdy czyn jest świadomy. Czy to gdy otwieram butelkę by zaczerpnąć wody, czy to gdy trę swędzące oko. Dzisiaj czuję i zakrętkę butelki i strukturę powieki. I dzisiaj czuję tę czynność. Nie jest to czynność robiona jakby mimochodem, jakby robiona beznamiętnie, bez świadomości samego czynu. Ostatnimi czasy wszystko mi leciało z rąk. Leciało z rąk jak nigdy wcześniej. Ostatnimi czasy czegoś zapominałem, coś przeoczałem, a na klawiaturze chcą napisać 6 pisałem 8. Dziwiąc się później skąd te cyfry w tym co napisałem, zastanawiając się o czym myślałem pisząc. Ostatnimi czasy sporo rozmyślałem po co w sumie żyję. Jaki cel i sens jest tej mojej egzystencji, zwłaszcza w tym dziwnym czasie gdy wszystko zabronione , a kontakt ze światem mam tylko przy pomocy światłowodu. Ostatnimi czasy moje życie było dziwne. Dzisiaj też jest dziwne – jednak dzisiaj uśmiecham się na tą myśl. Generalnie srał to pies czy żyję czy nie żyję. Srał to pies czy to ma sens czy go nie ma. Gdyby nawet teraz ziemia pękła na pół i pogrzebała cały ten zgiełk – oki zapewne tak miało być. Co było to było – co miało by być już nie będzie – koniec, kropka skończyło się. Dzisiaj patrzę na to co piszę i właściwie nie zależy mi na tym co piszę. Piszę bo piszę. Kurcze nawet nie wiem jak to ująć. Dzisiaj właściwie, to tak jakbym był w danej chwili. Nie gdzieś we wspomnieniach przeszłości, czy też w przyszłości w którą wybiegam planując kolejne minuty, dni, miesiące. Dzisiaj, teraz, klikając w te literki, jestem w tych literkach. Dokładnie je widzę. Można by też powiedzieć, że dzisiaj mam czysty umysł. Tak, to jest umysł nie skażony rozpamiętywaniem tego co było, nie skażony strachem o jutro. Może to efekt tego dziwnego czasu w moim życiu. Czasu gdy nie miałem panowania nad tym życiem moim. Nie miałem panowania nad myślami, nad słowami, nad czynami. Teraz nastąpiło przesilenie. Dzisiaj położę się spać spokojny. Ciesząc się samą możliwością położenia się spać. Możliwością dania wytchnienia zmęczonemu ciału. Możliwością wtulenia się w miękką poduszkę, możliwością przykrycia się ciepłą kołdrą. Dzisiaj położę się spać bez myśli – obym jutro nie zaspał do pracy. Dzisiaj po prostu położę się spać, położę się dla samego spania – bez myślenia, że jutro muszę wstać. I jeżeli nawet zaśpię, i jeżeli nawet ktoś się będzie pytał co się stało – odpowiem bez zażenowania, bez zawstydzenia, bez poczucia że zawiodłem, odpowiem zwyczajnie – yyyy zaspałem. Bo czyż nie można zaspać? Można zaspać. Z tym, że w moim życiu wczoraj, tydzień temu, rok temu, wtedy nie można było zaspać. Więc idę spać, dla samego spania. Może mi się dzisiaj wreszcie motyl przyśni – oby. Dobranoc moi mili sąsiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz