Czy to powrót piszącego era? Nie wiem ? – oby.
Od ostatniego razu minęło ledwie parę dni – nic się w sumie nie wydarzyło – dni przepłynęły leniwie – były chwile dobre, były chwile złe – a ja dzisiaj po południu znowu poczułem spokój. Czy to powrót spokojnego era? Nie wiem ? – oby. Dzisiaj zastanowiłem się dlaczego nie jestem spokojny zawsze. Dzisiaj po zastanowieniu zdałem sobie sprawę, że nie jestem spokojny, ponieważ ciągle czegoś chcę. Ciągle chcę być lepszą wersją samego siebie. Ciągle chcę być bardziej lubiany, bardziej szanowany, bardziej podziwiany, bardziej bla bla bla. Ciągle siedzi we mnie niezadowolenie z samego siebie. I co kurde najgorsze – ciągle chcę coś komuś udowodnić. I to nie tylko coś komuś ale wszystko wszystkim. Wszystko wszystkim chcę udowodnić. Życie w sumie na tym upływa – na udowadnianiu swojej wartości. Może i to nie jest nic odkrywczego. Może to jest proste i oczywiste. Jednak czasami jest tak, że i niby się coś wie, niby i coś jest oczywiste i nawet się sobie z tego zdaje sprawę, a jednak przychodzi moment, że nagle wie się to naprawdę. Że się poznaje oczywistość oczywistą. To coś jak z moimi wysokimi padami. Uczyłem się ich od jakiegoś roku. Nauczyciele udzielali porad, podglądałem, wzorowałem się, a jednak ciągle nie było to to. Mój Mistrz Mamarek powtarzał – przeeeeerzuć rękę daleko za siebie, niech ona pierwsza dotknie maty. Więc przerzucałem rękę daaaleko za siebie tak żeby pierwsza dotknęła maty. I im bardziej ją przerzucałem tym bardziej nie dotykała. Niby wszystko wiedziałem, niby nawet jako tako wychodziło, jednak ciągle czegoś brakowało. Aż pewnego dnia, przerzuciłem rękę daaaleko za siebie tak, że dotknęła maty zanim jeszcze zdążyłem o tym pomyśleć. To był bajeczne. Gdy się podniosłem stałem jak zauroczony. I spróbowałem jeszcze raz. Przerzuciłem rękę daaaleko za siebie i znowu wyszło. Teraz wychodzi ot tak – pstryk. Rzekłbym – prościzna. Bez bólu, bez wysiłku, bez myśli. I gdyby teraz ktoś mnie zapytał – ej eru jak zrobić wysoki pad? - co bym odpowiedział. Odpowiedziałbym bym – jak to jak, weź przeeeeerzuć rękę daleko za siebie, niech ona pierwsza dotknie maty – proste. Tak to właśnie jest. Niby rzeczy, sprawy są proste, oczywiste i znane, a jednak dopóki nie pękną w głowie są li tylko teorią. Więc tak sobie myślę by próbować odpuścić. Nie wiem na ile się uda – bo co jak co ale cholernie ambitna i zacięta ze mnie bestia. Tak wziąć i odpuścić? To trochę jakby przegrać. Nie chcieć być lepszym, mądrzejszym, bogatszym, piękniejszym, szybszym, silniejszym itd.? A może to właśnie w tym tkwi sęk? Może właśnie na tym to polega? Być zwykłym, prostym człowiekiem. Nie mieć super bryki, willi z basenem, pięknej leidi przy boku i kupy przydupasów wychwalających zalety. I może jeszcze na tym, żeby dać sobie pozwolenie na błędy. Zezwolić sobie je popełniać, zaakceptować swoje słabości, niedoskonałości. Przestać być perfekcjonistą. Przestać zabiegać tym perfekcjonizmem o uznanie świata. Może to już czas odpuścić. Może czas zwolnić. Walka i zaangażowanie może i były potrzebne. Ambicja i wytrwałość może i miały swoje uzasadnienie. Ale może nadszedł czas odpuścić? Nie wiem co się z tego urodzi. Jak się znam – ławo nie daruję. Jednak widzę jakieś światełko. Jakąś drogę którą mógłbym podążyć. Wydaje się być trochę przerażająca, wydaje się być drogą przegranego ale jeżeli to ma mnie doprowadzić do tego spokoju który ostatnimi dniami mnie spotykał - to czyż nie warto. Jak się tak głębiej pochylić to to w sumie byłby stan permanentnego grzebania stopą w piasku w Nadmorzu podczas słuchania fal i patrzenie gdzieś tam hen.
W codzienności mróz nareszcie puszcza. Niby jeszcze straszą, niby coś tam mówią, że wróci jednak zupełnie inaczej się żyje – mi żyje – gdy termometr jest na plusie. Zupełnie inaczej się żyje – mi żyje – gdy jest więcej słońca, światła, gdy słychać wróble i sikorki, gdy zaczyna być czuć wiosnę. Nienawidzę zimy i zimna – oby do wiosny.
I tak na koniec – co bym chciał teraz ? – tak naprawdę, tak najbardziej tak – teraz to chciałbym się do kogoś przytulić.
Weź er no wyluzuj
Oby był to powrót piszącego, spokojnego Era, który potrafi odpuszczać. Chociaż wiem, że nauczenie się tego, to cholernie trudne zadanie. Wiem z autopsji. Ja ciągle próbuję się tego nauczyć. Ale zamiast odpuszczać, to dziś przeczytałam 87 komentarzy na fejsie odnośnie tego, jaki środek do czyszczenia kibla jest najskuteczniejszy. Serio. Nie mogę doszorować takiego małego zacieku i tak mnie to wkurwia, że nie masz pojęcia. A to przecież tylko kibel. Ale odpuścić. Toż to nie po Kaniowemu.
OdpowiedzUsuńDaj mi więc dobry przykład, proszę!