sobota, 9 września 2023
Ścieżka 661 Do przodu
piątek, 8 września 2023
Ścieżka 660 Do przodu
I znowu jestem na tej samej kłodzie obsypanej piaskiem co ostatnio. I znowu z niej nadaję. Niezłe palenie miałem przedwczoraj. Takie aż do latania. Jednak nie poleciałem. Nie poleciałem bo się wydygałem. Roślina mówiła mi puść, oddaj się, zaufaj będzie fajnie - ja jednak trzymałem wszystko w ryzach. Niby bez kontroli a jednak wszystko pod kontrolą. I później jeszcze, gdy już wracałem przez las, kiedy wszystkie drzewa stały mi się braćmi, i każde pozdrawiam z szacunkiem. I kiedy oparłem dłoń o jedno, i czułem z nim jedność i czułem płynącą z niego moc. I roślina mówiła przytul się, poczujesz się dobrze ja trzymałem się z dystansem. Nie przytuliłem drzewa. A dlaczego? A dlatego że cały czas siedziała mi z tyłu głowy myśl - a co ludzie powiedzą. Co sobie pomyślą gdy zacznę latać lub przytulę się do drzewa. Nikt mnie tu nie zna, małe są szanse na spotkanie kogoś o tej porze w lesie a ja jednak cały czas się bałem. Taka właśnie jest prawda o mnie. Nie żyję własnym życiem - żyję opinią ludzi. Nie jestem sobą - jestem wytworem świata zewnętrznego. Ciągle obawaim się ośmieszenia. Zawsze tak było - teraz dosadnie zdałem sobie z tego sprawę. Ciągła obawa, ciągłe dążenie do spełnienia oczekiwań. Ciągły wstyd. Jak wtedy mam być szczęśliwy? Jak być spełniony? Nic dziwnego że koniec ostatnigo palenia był smutny. Nic dziwnego że zasnąłem z żalem. I dokładnie tak mam w życiu. Niby wszystko jest dobrze, niby się układa a na koniec każdego dnia, gdy kładę głowę na poduszkę czuję jakiś smutek jakiś żal.
wtorek, 5 września 2023
Ścieżka 659 Do przodu
Ale powiem Wam że u mnie to jest kurde zajebiście, tzn tu teraz w tej chwili. I jebać całą resztę. A jeszcze nawet nie otworzyłem butelki. Leżę se na plaży, alkohol powoli wędruje, zaraz wzejdą gwiazdy i jest git. Tak - to ja - nie było mnie rok a może i dłużej. Ale tak naprawdę to już nie ja. Jestem innym człowiekiem niż rok temu. Jestem innym człowiekiem niż pięć lat temu. Tamten er już odszedł. Skończyl się całkowicie. Wszytko się skończyło. To tutaj też. Nie ma nikogo. Zastanawiam się jak to się wszystko nagłe urwało. To moje / nasze pisanie. I zastanawiam się czasem co się teraz u nas dzieje. A może to był sen? Co jest rzeczywistością a co ułudą? Czasami wydaje mi się to wszystko takie nierealne. Aż sobie mówię: kurde czy to naprawdę? Jak to zrozumieć, jak to pojąć? Lecę gdzieś pędzę a na końcu zastanawia się po co? Ile we mnie prawdziwego mnie a ile tworu opinii oczekiwań postaw lansu mody? Kiedy jestem prawdziwy a kiedy jestem tworem czasów.
Księżyc wschodzi nad morzem. Wielki czerwony majestatyczny. Już kiedyś widziałem takie cudo. Pamiętam że wtedy na początku nie wiedziałem co to, aż jakiś niepokój mnie ogarnął. Ale i wtedy i dzisiaj patrzę z zachwytem. I tylko jedna rzecz mnie zastanawia - nikogo poza mną tu niema. Ej ludzie gdzie jesteście - dlaczego nie zachwycacie się tym widokiem - dlaczego was tu nie ma razem ze mną? Co się stało z wami? A może raczej co się stało ze mną? Jak bardzo jestem oderwany od rzeczywistości? I jak bardzo nie dorosłem? Tak, nie dorosłem. Nikt dorosły nie siedzi teraz na plaży gapiąc się na księżyc. Nikt dorosły nie zachwyca się takim widokiem. Ale jeżeli tak ma wyglądać dorosłość jeżeli taka ma ona być to nie chcę nigdy dorosnąć. Chcę być tym małym chłopcem z plaży. Choćbym miał być uznany za przegranego i choćby miało to być prawdą.
P.S.
I nie ma bata - dzisiaj to na bank wyszedłem ostatni z plaży.