Napisałem
dwie notki temu że przegrałem. Napisałem tak bo tak czułem.
Czułem tak a uczuć oszukiwać nie potrafię. Wróciły wspomnienia
i żal po tym co utracone się odezwał. A że dopadło mnie
dodatkowo osłabienie organizmu spowodowane przeziębieniem, to moja
odporność psychiczna spadła praktycznie do zera. Spadła do zera,
a nawet poniżej. Została tylko słabość. Słabość psychiczna i
fizyczna. To one były powodem tego załamania. Tego że poczułem
się taki słaby, taki bezsilny, taki przegrany. Ciężkie dni.
Trudne do przetrwania, jakże trudne. Ale jednak do przetrwania. Bo
nie byłbym sobą gdybym równie nagle jak grom z jasnego nieba nie
wrócił na właściwe tory. Bo oto już kilka dni później wychodzę
z tego śmierdzącego Śródmieścia, spoglądam w niebo, wsłuchuję
w muzykę ze słuchawek i już wiem co chcę powiedzieć, już wiem o
co chcę zapytać. Podnoszę głowę, prostuję kark, zaciskam
pięści, wyrównuję krok, wciągam powietrze, patrzę ostrym
wzrokiem i zadaję to pytanie. Pytanie które brzmi: „Przegrałem?
Ja kurwa przegrałem? Ja? Do mnie mówisz pajacu?”. Jeżeli ktoś
tu przegrał to nie ja. O nie. To nie ja przegrałem. Jeżeli ktoś
tu przegrał to był to ktoś inny. Jeżeli można by tu powiedzieć
o kimś że przegrał to mogę powiedzieć że przegrały ( no
właśnie rodzaj żeński ), że przegrały kobiety. Otóż to.
Przegrały. Straciły niepowtarzalną okazję spędzenia życia u
boku faceta który uważał je za byt nadrzędny. Nie będę się
teraz rozpisywał jak bardzo szanowałem kobiety. Pisałem o tym nie
raz. Pisałem też nie raz o tym jak bardzo się na nich zawiodłem.
Ale czy one mnie zawiodły? Chyba raczej nie zawiodły. Po prostu są
inne od tego co sobie o nich wyobrażałem. Więc nie zawiodły mnie
kobiety a jedynie wyobrażenie moje o nich. A dokładniej mówiąc,
nie spełniły oczekiwań jakie w stosunku do nich miałem. A skoro
oczekiwań tych nie spełniły postanowiłem sobie dać z nimi
spokój. Ot tak po prostu. Skoro nie potrafią dać tego czego
oczekuję nie ma sensu bym też miał dawać to co ofiarować bym
chciał. Może po prostu jest im to niepotrzebne. No i gitara. A że
za stary już jestem na to by zmieniać swoje założenia życiowe,
zresztą nawet mi się nie chce, nawet mi dobrze z tym, zostaję tu
gdzie jestem. Świat sobie tam pędzi po swojemu, kobiety sobie żyją
po swojemu, a ja sobie będę „pędził” obok po swojemu a
kobiety podziwiał ze swoich wyobrażeń. Takie to może szalone,
może oderwane od rzeczywistości, ale moje i już. I wszystko było
by dobrze gdyby ta moja natura nie wyłaziła jednak na wierzch. Bo
niby już mam ich dość, bo niby już przekląłem je wszystkie za
ten mój zawód ale jak tylko usłyszę gdzieś nawet cichutki stukot
obcasów to zaraz załącza mi się ten radar wewnętrzny i uaktywnia
searching. Tak właśnie. Co bym o tych babach nie powiedział,
szukam, wyszukuję w tłumie. Każdą komórką, najmniejszym atomem.
Wzrok wyostrzony, słuch wyczulony. I niech tylko gdzieś w tym
tłumie zlokalizuję obiekt. Jakieś włosy falujące, jakieś biodra
rozkołysane, jakieś nogi aż do ziemi. Jeny. Wściekły na siebie
jak cholera, zły że nie dotrzymuję danego słowa podążam za
obiektem jak obłąkany. Aby tylko dojść bliżej, by dostrzec
więcej, by poczuć bardziej. Nacieszyć wzrok, dać pożywkę
zmysłom i uśmiechnąć. Oj tak. Bo co by o tych kobietach nie
powiedzieć to wywołują u mnie ten uśmiech. Gdy je tak podziwiam z
bezpiecznej odległości, gdy tak cieszę się ich urodą i gracją,
gdy tak analizuję styl to jest mi dobrze. Naprawdę dobrze. I lubię
to. Bo co jak co ale jedną z rzeczy z tych moich wyobrażeń co
powyżej o nich wspominałem a które skrzętnie ukrywam jest
wyobrażenie że należy je podziwiać. I że należy je uwielbiać.
I że należy prawić im komplementy. I że należy je podkreślać.
Bawię się tym więc z ukrycia i bawię się dobrze. Spotkałem na
swej drodze kobiet wiele. Było kilka no może nie kilka, może parę,
prześlicznych, przecudnych, przepięknych. Takich przed którymi
padłbym na kolana dla samej ich urody. Takich których widok był
urzeczywistnieniem ideału. Było też wiele innych, równie pięknych
aczkolwiek nie tak doskonałych, które mnie zachwyciły. Było też
trochę takich które prezentowały sobą styl. Styl który do mnie
przemawiał. Można zapewne i włożyć na siebie kreację z
markowego domu mody i można w niej wyglądać zjawiskowo zapewne ale
można też założyć coś zwykłego, coś normalnego, ale założyć
to, tak wkomponować w całość że staje się to zabójcze.
Zabójcze w takim sensie że zabija moją czujność, pozbawia
zdrowego rozsądku. Sycę więc się tym pozbawieniem zdrowego
rozsądku i ginę zamordowany na ulicy w biały dzień. Ale gdyby
nawet pominąć te kobiety prześliczne, przecudne, przepiękne,
gdyby pominąć również te zachwycające, gdyby pominąć też te
stylowe, to nawet te które zostaną, wszystkie te mają coś w
sobie. Każda jedna ma to coś w sobie. I to też jest jedna z moich
ulubionych zabaw. Znajdź to coś. Znajdź to co czyni tą kobietę
szczególną, co czyni ją niepowtarzalną, co czyni ją cudowną, i
co najważniejsze – co czyni ją piękną. Bo uważam że każda to
coś ma. I nie raz już zamiar taki miałem by ten mój zachwyt
wyrazić werbalnie. Nie to żeby zaraz podrywać czy szukać
kontaktu. O tak zwyczajnie. Powiedzieć kobiecie że jest ładna, że
fajnie się rusza, czy też że fajnie się ubiera, a może że ma
śliczny ton głosu, a może pochwalić za spódnicę choć za oknem
ziąb. Możliwości są miliony. I mam, mam często chęć wyrazić
to. Ale zawsze mam też zahamowanie. A może nie wypada, a może źle
to zinterpretuje, a może pomyśli że się narzucam. Zostaję więc
z tymi moimi analizami sobie sam. I bawię się dalej, i szukam
dalej, i obserwuję, i podziwiam. A gdy w tym obserwowaniu i
analizowaniu nie daj Bóg się zatracę, niepostrzeżenie łapię się
na tym że kombinuję a nuż może warto jeszcze raz spróbować. A
może warto dać sobie i im szansę. Może poszukać w tym kobiecym
tłumie kogoś komu warto by znowu zaufać. I dać poczuć że mi
ufać warto również. I miałem nawet taki przypadek, czy nawet i ze
dwa w ostatnim czasie że zamiar miałem uśmiechnąć się do tej
czy też tamtej szczególnie. Z tym że koniec końców zanim nawet
zacznę coś w temacie okazuje się że dana ona ma już adoratora i
zostaje mi jedynie obejść się smakiem. Bo co jak co ale w
rozbijanie już istniejących związków, choćby nawet nieudanych,
er się nie wdaje. To jest dla niego niedopuszczalne. Do czasu aż
samo się nie rozpadnie definitywnie, er stoi z boku. Takie ma
zasady. Spotkałem ostatnio w pociągu ładną dziewczynę. Nawet
trochę takie magiczne było to dla mnie bo wyglądała jak taka
dziewczyna jedna w której półskrycie kochałem się jako
nastolatek. No dosłownie jakby ktoś czas cofnął. No i pomyślałem
sobie że może, może to ma być spełnienie moich młodzieńczych
niespełnień. No może to ten czas. Czas wynagrodzenia za lata
oczekiwać. Może? No więc postanowiłem zacząć coś robić w tym
temacie. A że talent mam, bo co by nie powiedzieć ale nawet tu,
zbytnio się nie przykładając wyrwałem od paru niezłych lasek
numery telefonów, aż same mi je podały na wyścigi na tacy. No
więc potencjał jest. No i może ten potencjał i jest ale jakoś
trafia jak kulą w płot. Bo jak już podjąłem to wyzwanie, po
obiekt mój ten zawitał nadobny młodzieniec i para ta, po czułym
powitaniu podreptała sobie ściskając się za rączki przodem. I
gdy dzisiaj mijałem obiekt ten na mieście opuściłem wzrok. Dziwne
że dzisiaj spotkały się nasze ścieżki na mieście. Dziwne,
wyjątkowe. A może zwykły przypadek? Nieważne. Ważne że wracam
do starej ustalonej strategii: daję sobie z nimi spokój. Raz że
pecha mam, dwa że kobiety choć piękne jakieś dziwne wartości
cenią. A ja, jak już wspomniałem na zmiany za stary już jestem. Z
tym że tutaj znowu muszę wtrącić małe ale. Ale pojawiła się
mała iskierka. Mała która daje mi dużo radości. Mała z którą
zaczynam dobrze się dogadywać. I co o zgrozo, Mała której
wiadomości wyczekuję. Mała która poprawia mi humor. Mała która
powoduje że mi się chce, tak po prostu mi się chce. Chce mi się
biegać, chce mi się oglądać mecze, chce mi się jeść, chce mi
się czekać na sezon motocyklowy, chce mi się. Nie wiem gdzie to
zaprowadzi. Nie ważne. Ważne że dobrze mieć takiego przyjaciela.
Dobrze jest czuć się dla niego ważnym, może i potrzebnym,
naprawdę dobrze. Dobrze czuję się z tą przyjaźnią. Czuje się
doceniony, a to akurat jest odczucie kluczowe. Daje poczucie
wartości. Nie wiem jak już wspomniałem gdzie mnie to zaprowadzi
ale co by nie było popatrzę jeszcze, poobserwuję, pomilczę,
poczekam, policzę ale z pewnością do tematu tu wrócę.
P.S.
Z tym że jak nie można lubić niebieskich motyli??!
masz rację i tak trzymaj. poza tym te na których się sparzyłeś nie były ciebie warte.
OdpowiedzUsuńpowiem ci coś w serkecie. my wcale nie jesteśmy takie ładne. my się malujemy i stroimy by wyglądać ładnie. te paskudne ryje chowamy pod tonami pudru i n+1tą warstwa tuszu. ubieramy te ciuszki by schować i zamaskować nasze paskudne cielska rozstępy i boczki i obwisłe cycki pod push-upami;) my przez to ze ładnie wylgądamy....maskujemy nasze mankamenty;)))))))))
wiesz czym różny się ryj niewyjściowy od wyjsciowego. tym że jak ma być prawdziwa milosć to tobie się podoba też ten "ryj nie wyjściowy" i każda fałda tłuszczu każdy rozstep jest dla ciebie podniecający.
makijaż i strój to tylko fasada. nie ma nic wspólnego z tym jaki jest człówiek
ha ha :D
Usuńja kiedyś koledze coś w tym stylu mówiłam.
faceci mają trochę przerąbane, bo zazwyczaj widzą kobietę wymalowaną, wyfryzowaną odpowiednio ubraną.... a potem... przy wspólnym prysznicu prawda może okazać się nieco bolesna dla mężczyzny ;)
ojej, mój ural był niebiejski:)))i doprawdy nie wiem, jak można nie lubić niebiejskich motocyki:) popatrz, poobserwuj, porozglądaj się i czujny bądź, żeby to np. wilk w owczej skórce nie był... bo jakoś tak bardzo bym nie chciała, żeby te obcasy znowu Cię na manowce powlekły, omamiły i w ogóle, z resztą Ty wiesz co mam na myśli... ale obserwuj Eru i przyglądaj się, bo to fajne móc się przyglądać, to trochę tak jakby na nowo odkrywać coś, co już odkryte i zauważać w tym obserwowaniu coraz to nowe zjawiska... i jakoś mi tak wątek uciekł... no a potencjał to Ty masz Eru ogromny i zobacz, że te wszystkie cudne laski od telefonów się wzajemnie nie szczypią, to dopiero potencjał trzeba mieć, żeby takie mega babeczki wynaleźć, no i koniecznie wróć do tematu, bom ciekawa jak obserwacje idą:)
OdpowiedzUsuńa nuta mnie urzekła:)
Usuń" Więc nie zawiodły mnie kobiety a jedynie wyobrażenie jakie miałem o nich " ... mam poczucie inwigilacji. Siedzisz w moich wersjach roboczych czy jak ? Cała reszta rozwaliła mi system. Bo.. nieprzyzwyczajona jestem. Może czas to zmienić ? Mówię Ci to ja siedząc na ławce w parku po dwóch kilometrach z potrzebą udzielenia pierwszej pomocy. Mialbyc tłum a tu mi chyba. Pusto.
OdpowiedzUsuńhmm
OdpowiedzUsuńNo z tym "na wyścigi" i "na tacy" to poleciałeś trochę, ale potencjał niewątpliwie jest. Wyobrażenia bywają bardzo niebezpieczne Er i czasem prowadzą do takich właśnie brutalnych rozczarowań. Ale próbuj dalej, bo na pewno warto. I nie marudź, że mój blog jest dla Ciebie zbyt skomplikowany, bo wcale nie jest. A test jak czekał, tak czeka dalej.
OdpowiedzUsuńCzytając twoje wpisy odnoszę wrażenie, ze tak naprawdę chciałbyś sobie odpuścić, że na tyle zostałeś poraniony, masz blokadę, a jednak.. jest głód. jest skrywany, ale jednak jest. Poza tym.. jest nadzieja. malutka, ukryta, może nieuświadamiana, ale jest. bo nadal widzisz w kobitach pozytywy i umiesz je znaleźć! a to wielka zaleta i umiejętność ! I ona nie powinna się zmarnować! tak, że zostaw te drzwi uchylone, bo ja wierzę, że trafisz kiedyś ten wygrany los!
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam : ach ci mężczyźni! ach te kobiety! bo generalizować nie można. Bo są wyjątki, tylko sztuką jest rozpoznać, trafić, docenić i zatrzymać ten idealnie pasujący puzzel... z tego wszystkiego życzę Tobie: szczęśliwego trafu, bo resztę już sam umiesz..
loonei.blog.pl
a ja nawet gdybym chciała... podrywać nie umiem. nigdy nie umiałam.
OdpowiedzUsuń