sobota, 12 marca 2016

Ścieżka 381 Do przodu

Napisałem dwie notki temu że przegrałem. Napisałem tak bo tak czułem. Czułem tak a uczuć oszukiwać nie potrafię. Wróciły wspomnienia i żal po tym co utracone się odezwał. A że dopadło mnie dodatkowo osłabienie organizmu spowodowane przeziębieniem, to moja odporność psychiczna spadła praktycznie do zera. Spadła do zera, a nawet poniżej. Została tylko słabość. Słabość psychiczna i fizyczna. To one były powodem tego załamania. Tego że poczułem się taki słaby, taki bezsilny, taki przegrany. Ciężkie dni. Trudne do przetrwania, jakże trudne. Ale jednak do przetrwania. Bo nie byłbym sobą gdybym równie nagle jak grom z jasnego nieba nie wrócił na właściwe tory. Bo oto już kilka dni później wychodzę z tego śmierdzącego Śródmieścia, spoglądam w niebo, wsłuchuję w muzykę ze słuchawek i już wiem co chcę powiedzieć, już wiem o co chcę zapytać. Podnoszę głowę, prostuję kark, zaciskam pięści, wyrównuję krok, wciągam powietrze, patrzę ostrym wzrokiem i zadaję to pytanie. Pytanie które brzmi: „Przegrałem? Ja kurwa przegrałem? Ja? Do mnie mówisz pajacu?”. Jeżeli ktoś tu przegrał to nie ja. O nie. To nie ja przegrałem. Jeżeli ktoś tu przegrał to był to ktoś inny. Jeżeli można by tu powiedzieć o kimś że przegrał to mogę powiedzieć że przegrały ( no właśnie rodzaj żeński ), że przegrały kobiety. Otóż to. Przegrały. Straciły niepowtarzalną okazję spędzenia życia u boku faceta który uważał je za byt nadrzędny. Nie będę się teraz rozpisywał jak bardzo szanowałem kobiety. Pisałem o tym nie raz. Pisałem też nie raz o tym jak bardzo się na nich zawiodłem. Ale czy one mnie zawiodły? Chyba raczej nie zawiodły. Po prostu są inne od tego co sobie o nich wyobrażałem. Więc nie zawiodły mnie kobiety a jedynie wyobrażenie moje o nich. A dokładniej mówiąc, nie spełniły oczekiwań jakie w stosunku do nich miałem. A skoro oczekiwań tych nie spełniły postanowiłem sobie dać z nimi spokój. Ot tak po prostu. Skoro nie potrafią dać tego czego oczekuję nie ma sensu bym też miał dawać to co ofiarować bym chciał. Może po prostu jest im to niepotrzebne. No i gitara. A że za stary już jestem na to by zmieniać swoje założenia życiowe, zresztą nawet mi się nie chce, nawet mi dobrze z tym, zostaję tu gdzie jestem. Świat sobie tam pędzi po swojemu, kobiety sobie żyją po swojemu, a ja sobie będę „pędził” obok po swojemu a kobiety podziwiał ze swoich wyobrażeń. Takie to może szalone, może oderwane od rzeczywistości, ale moje i już. I wszystko było by dobrze gdyby ta moja natura nie wyłaziła jednak na wierzch. Bo niby już mam ich dość, bo niby już przekląłem je wszystkie za ten mój zawód ale jak tylko usłyszę gdzieś nawet cichutki stukot obcasów to zaraz załącza mi się ten radar wewnętrzny i uaktywnia searching. Tak właśnie. Co bym o tych babach nie powiedział, szukam, wyszukuję w tłumie. Każdą komórką, najmniejszym atomem. Wzrok wyostrzony, słuch wyczulony. I niech tylko gdzieś w tym tłumie zlokalizuję obiekt. Jakieś włosy falujące, jakieś biodra rozkołysane, jakieś nogi aż do ziemi. Jeny. Wściekły na siebie jak cholera, zły że nie dotrzymuję danego słowa podążam za obiektem jak obłąkany. Aby tylko dojść bliżej, by dostrzec więcej, by poczuć bardziej. Nacieszyć wzrok, dać pożywkę zmysłom i uśmiechnąć. Oj tak. Bo co by o tych kobietach nie powiedzieć to wywołują u mnie ten uśmiech. Gdy je tak podziwiam z bezpiecznej odległości, gdy tak cieszę się ich urodą i gracją, gdy tak analizuję styl to jest mi dobrze. Naprawdę dobrze. I lubię to. Bo co jak co ale jedną z rzeczy z tych moich wyobrażeń co powyżej o nich wspominałem a które skrzętnie ukrywam jest wyobrażenie że należy je podziwiać. I że należy je uwielbiać. I że należy prawić im komplementy. I że należy je podkreślać. Bawię się tym więc z ukrycia i bawię się dobrze. Spotkałem na swej drodze kobiet wiele. Było kilka no może nie kilka, może parę, prześlicznych, przecudnych, przepięknych. Takich przed którymi padłbym na kolana dla samej ich urody. Takich których widok był urzeczywistnieniem ideału. Było też wiele innych, równie pięknych aczkolwiek nie tak doskonałych, które mnie zachwyciły. Było też trochę takich które prezentowały sobą styl. Styl który do mnie przemawiał. Można zapewne i włożyć na siebie kreację z markowego domu mody i można w niej wyglądać zjawiskowo zapewne ale można też założyć coś zwykłego, coś normalnego, ale założyć to, tak wkomponować w całość że staje się to zabójcze. Zabójcze w takim sensie że zabija moją czujność, pozbawia zdrowego rozsądku. Sycę więc się tym pozbawieniem zdrowego rozsądku i ginę zamordowany na ulicy w biały dzień. Ale gdyby nawet pominąć te kobiety prześliczne, przecudne, przepiękne, gdyby pominąć również te zachwycające, gdyby pominąć też te stylowe, to nawet te które zostaną, wszystkie te mają coś w sobie. Każda jedna ma to coś w sobie. I to też jest jedna z moich ulubionych zabaw. Znajdź to coś. Znajdź to co czyni tą kobietę szczególną, co czyni ją niepowtarzalną, co czyni ją cudowną, i co najważniejsze – co czyni ją piękną. Bo uważam że każda to coś ma. I nie raz już zamiar taki miałem by ten mój zachwyt wyrazić werbalnie. Nie to żeby zaraz podrywać czy szukać kontaktu. O tak zwyczajnie. Powiedzieć kobiecie że jest ładna, że fajnie się rusza, czy też że fajnie się ubiera, a może że ma śliczny ton głosu, a może pochwalić za spódnicę choć za oknem ziąb. Możliwości są miliony. I mam, mam często chęć wyrazić to. Ale zawsze mam też zahamowanie. A może nie wypada, a może źle to zinterpretuje, a może pomyśli że się narzucam. Zostaję więc z tymi moimi analizami sobie sam. I bawię się dalej, i szukam dalej, i obserwuję, i podziwiam. A gdy w tym obserwowaniu i analizowaniu nie daj Bóg się zatracę, niepostrzeżenie łapię się na tym że kombinuję a nuż może warto jeszcze raz spróbować. A może warto dać sobie i im szansę. Może poszukać w tym kobiecym tłumie kogoś komu warto by znowu zaufać. I dać poczuć że mi ufać warto również. I miałem nawet taki przypadek, czy nawet i ze dwa w ostatnim czasie że zamiar miałem uśmiechnąć się do tej czy też tamtej szczególnie. Z tym że koniec końców zanim nawet zacznę coś w temacie okazuje się że dana ona ma już adoratora i zostaje mi jedynie obejść się smakiem. Bo co jak co ale w rozbijanie już istniejących związków, choćby nawet nieudanych, er się nie wdaje. To jest dla niego niedopuszczalne. Do czasu aż samo się nie rozpadnie definitywnie, er stoi z boku. Takie ma zasady. Spotkałem ostatnio w pociągu ładną dziewczynę. Nawet trochę takie magiczne było to dla mnie bo wyglądała jak taka dziewczyna jedna w której półskrycie kochałem się jako nastolatek. No dosłownie jakby ktoś czas cofnął. No i pomyślałem sobie że może, może to ma być spełnienie moich młodzieńczych niespełnień. No może to ten czas. Czas wynagrodzenia za lata oczekiwać. Może? No więc postanowiłem zacząć coś robić w tym temacie. A że talent mam, bo co by nie powiedzieć ale nawet tu, zbytnio się nie przykładając wyrwałem od paru niezłych lasek numery telefonów, aż same mi je podały na wyścigi na tacy. No więc potencjał jest. No i może ten potencjał i jest ale jakoś trafia jak kulą w płot. Bo jak już podjąłem to wyzwanie, po obiekt mój ten zawitał nadobny młodzieniec i para ta, po czułym powitaniu podreptała sobie ściskając się za rączki przodem. I gdy dzisiaj mijałem obiekt ten na mieście opuściłem wzrok. Dziwne że dzisiaj spotkały się nasze ścieżki na mieście. Dziwne, wyjątkowe. A może zwykły przypadek? Nieważne. Ważne że wracam do starej ustalonej strategii: daję sobie z nimi spokój. Raz że pecha mam, dwa że kobiety choć piękne jakieś dziwne wartości cenią. A ja, jak już wspomniałem na zmiany za stary już jestem. Z tym że tutaj znowu muszę wtrącić małe ale. Ale pojawiła się mała iskierka. Mała która daje mi dużo radości. Mała z którą zaczynam dobrze się dogadywać. I co o zgrozo, Mała której wiadomości wyczekuję. Mała która poprawia mi humor. Mała która powoduje że mi się chce, tak po prostu mi się chce. Chce mi się biegać, chce mi się oglądać mecze, chce mi się jeść, chce mi się czekać na sezon motocyklowy, chce mi się. Nie wiem gdzie to zaprowadzi. Nie ważne. Ważne że dobrze mieć takiego przyjaciela. Dobrze jest czuć się dla niego ważnym, może i potrzebnym, naprawdę dobrze. Dobrze czuję się z tą przyjaźnią. Czuje się doceniony, a to akurat jest odczucie kluczowe. Daje poczucie wartości. Nie wiem jak już wspomniałem gdzie mnie to zaprowadzi ale co by nie było popatrzę jeszcze, poobserwuję, pomilczę, poczekam, policzę ale z pewnością do tematu tu wrócę.
P.S. Z tym że jak nie można lubić niebieskich motyli??!

9 komentarzy:

  1. masz rację i tak trzymaj. poza tym te na których się sparzyłeś nie były ciebie warte.


    powiem ci coś w serkecie. my wcale nie jesteśmy takie ładne. my się malujemy i stroimy by wyglądać ładnie. te paskudne ryje chowamy pod tonami pudru i n+1tą warstwa tuszu. ubieramy te ciuszki by schować i zamaskować nasze paskudne cielska rozstępy i boczki i obwisłe cycki pod push-upami;) my przez to ze ładnie wylgądamy....maskujemy nasze mankamenty;)))))))))

    wiesz czym różny się ryj niewyjściowy od wyjsciowego. tym że jak ma być prawdziwa milosć to tobie się podoba też ten "ryj nie wyjściowy" i każda fałda tłuszczu każdy rozstep jest dla ciebie podniecający.


    makijaż i strój to tylko fasada. nie ma nic wspólnego z tym jaki jest człówiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha :D
      ja kiedyś koledze coś w tym stylu mówiłam.
      faceci mają trochę przerąbane, bo zazwyczaj widzą kobietę wymalowaną, wyfryzowaną odpowiednio ubraną.... a potem... przy wspólnym prysznicu prawda może okazać się nieco bolesna dla mężczyzny ;)

      Usuń
  2. ojej, mój ural był niebiejski:)))i doprawdy nie wiem, jak można nie lubić niebiejskich motocyki:) popatrz, poobserwuj, porozglądaj się i czujny bądź, żeby to np. wilk w owczej skórce nie był... bo jakoś tak bardzo bym nie chciała, żeby te obcasy znowu Cię na manowce powlekły, omamiły i w ogóle, z resztą Ty wiesz co mam na myśli... ale obserwuj Eru i przyglądaj się, bo to fajne móc się przyglądać, to trochę tak jakby na nowo odkrywać coś, co już odkryte i zauważać w tym obserwowaniu coraz to nowe zjawiska... i jakoś mi tak wątek uciekł... no a potencjał to Ty masz Eru ogromny i zobacz, że te wszystkie cudne laski od telefonów się wzajemnie nie szczypią, to dopiero potencjał trzeba mieć, żeby takie mega babeczki wynaleźć, no i koniecznie wróć do tematu, bom ciekawa jak obserwacje idą:)

    OdpowiedzUsuń
  3. " Więc nie zawiodły mnie kobiety a jedynie wyobrażenie jakie miałem o nich " ... mam poczucie inwigilacji. Siedzisz w moich wersjach roboczych czy jak ? Cała reszta rozwaliła mi system. Bo.. nieprzyzwyczajona jestem. Może czas to zmienić ? Mówię Ci to ja siedząc na ławce w parku po dwóch kilometrach z potrzebą udzielenia pierwszej pomocy. Mialbyc tłum a tu mi chyba. Pusto.

    OdpowiedzUsuń
  4. No z tym "na wyścigi" i "na tacy" to poleciałeś trochę, ale potencjał niewątpliwie jest. Wyobrażenia bywają bardzo niebezpieczne Er i czasem prowadzą do takich właśnie brutalnych rozczarowań. Ale próbuj dalej, bo na pewno warto. I nie marudź, że mój blog jest dla Ciebie zbyt skomplikowany, bo wcale nie jest. A test jak czekał, tak czeka dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając twoje wpisy odnoszę wrażenie, ze tak naprawdę chciałbyś sobie odpuścić, że na tyle zostałeś poraniony, masz blokadę, a jednak.. jest głód. jest skrywany, ale jednak jest. Poza tym.. jest nadzieja. malutka, ukryta, może nieuświadamiana, ale jest. bo nadal widzisz w kobitach pozytywy i umiesz je znaleźć! a to wielka zaleta i umiejętność ! I ona nie powinna się zmarnować! tak, że zostaw te drzwi uchylone, bo ja wierzę, że trafisz kiedyś ten wygrany los!

    Nigdy nie lubiłam : ach ci mężczyźni! ach te kobiety! bo generalizować nie można. Bo są wyjątki, tylko sztuką jest rozpoznać, trafić, docenić i zatrzymać ten idealnie pasujący puzzel... z tego wszystkiego życzę Tobie: szczęśliwego trafu, bo resztę już sam umiesz..
    loonei.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja nawet gdybym chciała... podrywać nie umiem. nigdy nie umiałam.

    OdpowiedzUsuń