Zastanawiam
się czy napisałbym to co ostatnio napisałem gdybym wiedział jakie
mogą być tego skutki. I jeszcze do połowy tygodnia przekonany
byłem że – nie napisałbym. Chyba czasami lepiej nie mówić
wszystkiego co się myśli. A na pewno lepiej nie mówić gdy
mówieniem tym można kogoś urazić, wywołać smutek. Lepiej nie
mówić. Czasem lepiej nic nie mówić. Tylko kiedy wiadomo co jest
dobre a co złe? Co może ten smutek wywołać a co nie? Bóg mi
świadkiem że nikogo urazić nie chciałem. To była tylko teoria. A
przecież wystarczy na tą teorię odpowiedzieć „ hej hej panie
erze a może to nie tak? a może się pan myli?”. I można też,
tak po przyjacielsku powiedzieć co jest nie tak, gdzie się pan er
myli. I co zrobić ma by się o tym przekonać. Tak. Tak właśnie –
po przyjacielsku. Może zrozumiem, może nie. Jednak rozmawiać
trzeba, po to tu w sumie jesteśmy. Żeby rozmawiać, żeby wymieniać
poglądy, żeby może sobie coś pokazywać i żeby się wspierać.
Bo choć jak twierdzę „ nie ważne co się mówi – ważne co się
słyszy” mówić trzeba. Jesteśmy różni, jak różne są nasze
losy i doświadczenia. I różnie też rozumiemy czy interpretujemy
wypowiadane słowa. Jednak trzeba je mówić. Bo może tym mówieniem
zmienimy coś, może komuś otworzymy nowe spojrzenie. Tak jak i wy
możecie mówić mi „ hej hej panie erze a może to nie tak? a może
się pan myli?”. Ja będę mówił swoje. A więc kontynuując z
poprzedniej notki którą zakończyłem : A
czym jest ta moja samotność na salonach to o tym następną razą
bo to też już rozgryzłem
będę pisał swoje. Może to wszystko co napisałem ostatnio ukaże
się w innym świetle?
Moja
samotność?
Okazuje
się że moja samotność to nie samotność. Oświecił mnie w tym
temacie Szustak którego, jak już niedawno wspominałem, słucham
obecnie namiętnie. Otóż moja samotność to nie samotność. Moja
samotność to … No? Noooo. Moja samotność to: tę – skno –
ta. Otóż to właśnie. Tęsknota. Od razu lepiej brzmi, od razu
lepiej wygląda ( jak dla mnie ). Stan niby bez zmian a jednak
wszystko wygląda inaczej. I o ile samotność nie była już
ostatnio dla mnie nawet niczym złym to tęsknota stała się czymś
nawet dobrym. Dobrym? Tak właśnie - dobrym. Bo tęsknota to tak
jakby nawet nadzieja. A na pewno oczekiwanie, na pewno poszukiwanie.
Oczekiwanie czegoś dobrego, szukanie czegoś wspaniałego. To
właśnie się ze mną, się u mnie dzieje. Ja cały czas oczekuję,
ja cały czas szukam. Wiem, wiem – szukał będę do usr...
śmierci. No i co? A będę szukał, będę. Choćbym życie miał
całe stracić na tym szukaniu i nie znaleźć - ja szukał będę. A
będę. Kto mi zabroni? Głupi jestem i naiwny? Wiem, wiem o tym.
Wolę już być głupi i naiwny, wolę już szukać do tej usr...
śmierci i nie znaleźć niż zadowalać się substytutami. Stany
zamienne są nie dla mnie. Ja tęsknię za czymś oryginalnym, za
czymś co wymyka się obecnym standardom. Ja szukam czegoś
wyjątkowego. Tak jak pisałem ostatnio. Szukam swojego gatunku. Nie
ma go już? Jest. Może jakieś ostatnie niedobitki, ale jest. Musi
być. I wróci, bo musi wrócić. Czy wiecie że wszystkie chomiki
świata - kto nie miał chomika w dzieciństwie? ja nie miałem
hehehe, ale są przecież ich miliony – pochodzą od czterech
ostatnich które jakiś tam geograf czy też biolog znalazł pod
jakimś kamieniem na pustyni. Tak właśnie. Od czterech ostatnich.
Tak samo może być z tym wymarłym , czy raczej wymierającym
gatunkiem którego poszukuję. Otóż to właśnie. I będę szukał
i będę czekał. I będę też zmieniał. Tak właśnie –
zmieniał. Będę zapraszał do salonu, będę pokazywał jego
piękno, będę do tego piękna przyzwyczajał. Tam naprawdę nie ma
się czego bać. I będę leczył rany tych co już na salonach byli. Tych co
wrócili pokaleczeni, poranieni. Oczywiście na tyle, na ile dam
radę. Bo przecież sam jestem cholernie pokaleczony. Kurde jak ja
jestem pokaleczony. Bardzo. Ale czy to zmienia coś w moim salonie?
Nic, absolutnie nic. Będę nadal siedział w tym salonie, będę
nadal czekał. Bo wierzę że - jak to napisała jak zwykle bezbłędna
Kania „…
żeby na Twój salon trafiła jakaś sensowna lwica. Może tylko ma
jeszcze kawałek sawanny do pokonania”
- w końcu trafi. Może nawet nie koniecznie lwica a raczej ( może
nawet lepiej ) tygrysica. O raaaaany! Ja pierdzielę co to będzie
jak w końcu trafi. Przecież we mnie są takie pokłady miłości,
we mnie jest taka potrzeba kochania, taka potrzeba że ja ją chyba
zamęczę na śmierć. Czy można sobie wyobrazić co mogę zrobić z
taką dajmy na to dłonią, taką dajmy na to stopą, takim dajmy na to
uchem, czy taką dajmy na to szyją gdy je wreszcie znajdę? Ja
pierdzielę. Gdy tak to napisałem, gdy tak się nad tym zastanowiłem
to aż się wystraszyłem. Ja nie wiem co im zrobię czy też jak to
zrobię ale jedno jest pewne – naprawdę zamęczę na śmierć. Ale
myślę sobie równocześnie że chyba dostanę to samo? O raaaaany!
Ja pierdzielę co to będzie jak mnie znajdzie. Czy można sobie
wyobrazić co może zrobić z taką dajmy na to dłonią, taką dajmy na to
stopą, takim dajmy na to uchem, czy taką dajmy na to szyją gdy je
wreszcie znajdzie. Ja nie wiem co mi zrobi czy też jak to zrobi ale
jedno jest pewne – zamęczy mnie na śmierć. Ale to będzie śmierć
piękna, śmierć wspaniała. I na tym właśnie polega moje życie.
Moje życie polega na tęsknocie za czymś takim. Ja wiem jak to ma
być, ja wiem jak to ma wyglądać, ja wiem o tym wszystko. Czekam,
szukam, chodzę, obserwuję. I nawet nie wiecie jak wielką radość
sprawia mi patrzenie na szczęśliwe rodziny. I nawet nie wiecie jak
wielką radość sprawia mi patrzenie na pary. Takie coś na ten
przykład: stoję sobie kiedyś tam razu pamiętnego pięknego na
jednej z szos w okolicach Cassis, wieczór, cisza, i z tej ciszy
powoli zaczyna dochodzić odgłos silnika, taki wiecie, ryczącego
motóra, i jest bliżej i bliżej, nie widać go jeszcze bo wiecie,
znacie te kręte szosy lazurowego wybrzeża, pełne serpentyn, i gdy
wreszcie wyłania się zza ostatniego winkla, i gdy już mija z
rykiem co wiedzę, fajna maszyna, fajnie ryczy a … a na tzw
plecaczku jakaś blondyna, długie włosy powiewają jej na wietrze a
u boku wisi taka mała, maluteńka torebeczka, taka co to do niej
zmieści się tylko szminka i być może tusz do rzęs. No czy to nie
piękne, czy to nie słodkie? Ten ryk, ta moc, ta szybkość i ta
torebeczka. Mnie to rozczuliło. Ale co najważniejsze? Jak sobie pomyślę jak ona musiała mocno się przytulać na tych zakrętach to ... eh Tęsknię więc. Teraz pozostało mi
tylko tęsknić, pozostało mi tylko szukać i pozostało mi tylko
znaleźć.
Czyli
to nie samotność – to tęsknota.
A
ze spraw codziennych. Wszystko mnie boli. Jestem tak obolały że
ruszać się nie mogę by nie jęknąć. Ale dostaję ostatnio w
kość. Dostaję nieźle. Z tym że tak mnie to cieszy, tak
zadowolony jestem jakby mi kto w kieszeń narobił. Wszystko mnie
boli - hura. I zamiast leżeć i jęczeć przy każdej próbie ruchu
to wychodzę i biegam. I zamiast biegać dla relaksu ( co mam na
myśli wychodząc ) po pierwszym kilometrze włącza mi się to moje
pieprzone ciągłe współzawodnictwo i zapierdzielam jak
pieprznięty. Może to nie są jakieś imponujące wyniki ale dyszki
robię już w 53 minuty bez problemu. A przecież jeszcze nie dawno
cieszyłem się jak przebiegłem w godzinę.
I
jeszcze słówko o pogodzie. Wkuurza mnie sakramencko. Moknę na
Rumaku regularnie dwa razy w tygodniu. Wypad do Kazika planuję już
od miesiąca ( dzisiaj też miałem tam być ) i ciągle deszcz
krzyżuje mi plany. Może za tydzień się uda choć prognozy nie są
optymistyczne? Jedno jest pewne. Co by nie było nad morze pojadę,
choćby na jeden dzień. A póki co jutro pokręcę się po stolycy i
okolicach i na pewno wpadnę na Stare Miasto. Kurde jak ja dawno już
nie siedziałem na Placu Zamkowym!
no chyba dobry rok, albo i więcej... no i rozmawiaj z Eru, no weź i rozmawiaj, jak wlazł do jaskini wkurzony, jak wystawił smoka co ogniem zionie jak tylko gębę otworzysz, no weź i z nim rozmawiaj jak w jego głowie to sztormy szaleją nie tylko burza mózgu... a jak tłumaczysz nie tylko Eru, to Eru się focha i strzela do ciebie... no to jedyne co zostaje to poczekać, aż Eru gorączka minie, jak już mu się uspokoi i poukłada w głowie i w sercu...
OdpowiedzUsuńbo niewątpliwie się poukładało i pewnie by napisał co myśli, tylko może nie tymi słowy co napisał, nie taką metaforą...
znam taką jedną tygrysicę, co się czołga przez tę sawanę, ale poraniona okropecznie... trochę to potrwa zanim łapy wyliże...
i ciężko rozmawiać z Eru, jak on zamknięty jak konserwa i milczy, i nawet jak złość na mnie ma,to nie napisze i nie zadzwoni, i nie zapyta o co kurde kaman, że czemu ja mu tak... a jak Eru nie pisze i nie dzwoni, to ja dalej czekam, bo co się będę na odstrzał narażać... ;) i Eru już nie krzyczy na zapas, bo pewnie wrócę dopisać to i owo...
wretłam! cieszysz się? wiem, że tak :) bo mi o tej tęsknocie zaświtało, że ja już od dawna wiem, że u Cię to nie samotność, a tęsknota, tyle żeś Ty musiał Eru sam do tego dojść... i Ty już znalazłeś, chociaż jeszcze o tym nie wiesz, a może wiesz tylko nie do końca dotarło;) i czasami przypominasz mi mnie... stoisz, drepczesz nóżkami z niecierpliwości bo chcesz teraz i już, i nijak nie dajesz sobie z tym rady, bo to chcenie jest takie łapczywe i gwałtowne, że już teraz i koniec, nawet jeśli sam Ty nie jesteś na to gotowy i się wtedy Eru wścieka, i mu smutno, i czasami gryzie i składa piąstki do walki, i buzię w podkówkę wykręca a policzki nadyma aż mu oczki łzą zachodzą... mój Tatulo mawiał "poczekaj błyśnie, poczekaj otworzy się" i uczył mnie tym cierpliwości, najtrudniejsze lekcje w życiu... i uwierz całkiem niedawno znowu stałam i dreptałam i nie dawałam sobie z tym rady, a tęskniłam tak, że aż mnie bolały włosy na skórze... i tęsknię dalej, rownie mocno tylko spokojniej, bo muszę poczekać, aż ktoś będzie gotowy... aż błyśnie i się otworzy:)
OdpowiedzUsuńi o to właśnie chodzi. nie poddawaj się byle do przodu.
OdpowiedzUsuńgdzieś tam w innej szerokości geograficznej ja prowadze taką samą walkę. jestem tak samo pokaleczona tak samo nie mam czasem siły iść do przpdu ale idę jakoś;) więc rozumiem co czujesz;)
Znów mi się skasował komentarz.
OdpowiedzUsuńWrrrrrrrrr!
Chciałam przeczytać kilkukrotnie żeby zrozumieć.
Chciałam przeczytać kilkukrotnie żeby wszystkie informację dotarły jak powinny.
Jednak wypowiadanie się po naszym naczelnym psychologu (nie mylic z psycholem ;)) nie jest prosta sprawa
Nawet jak chce napisać coś mądrego to musiałabym ja skserowac.
A tego nie lubię bo ponad wszystko cenie sobie w sobie swoją oryginalność.
Samotność i tęsknota to dwa różne stany.
Posiadają jednak wiele wspólnych mianownikow jeśli chodzi o ich odczuwanie.
Samotność jednak to bardziej stan fizyczny- sam w łóżku. Sam na spacerze. Sam w sklepie. Sam wszędzie.
Wystarczy ze masz obok siebie dobrego przeyjaciela i łatwiej się to znosi. Mniej się ja odczuwa.
Tęsknota to bardziej stan ducha.
Tęsknisz sercem.
I czasem ktoś za kim tęsknisz może siedzieć obok Ciebie.
To stan związany z uczuciami. Mocno.
Podziwiam blondyne i każdego innego pasażera bowiem jest to dla mnie coś niewyobrażalnie przerazajacego.
Bardziej niż seks na pieska na plaży K cala ta zabawa z lewatywa później.
Perwersy to Wy nieźle jesteście. Nie ma co.
:)))))))
C'ya
Tęsknota faktycznie nie jest samotnością, tylko taka naszą towarzyszką życia, czasem jedyną.. Wiedzieć za czym się tęskni (bo bywa i tak, że się nie wie...) to już 3/4 sukcesu. Tak jak pisałam: wierzę, że tam gdzieś jest ta z odpowiedniego gatunku. I tylko się nie rozmińcie!
OdpowiedzUsuńLoonei