sobota, 17 września 2016

Ścieżka 408 Do przodu

Okazuje się, że wcale nie trzeba dużo. Okazuje się, że wystarczy zboczyć parę metrów. Okazuje się, że miejsca piękne, miejsca magiczne są tuż za rogiem. Okazuje się, że wystarczy wsiąść na Rumaka nawet dopiero po osiemnastej i wystarczy wyjechać tuż za miasto. Okazuje się, że wystarczy zboczyć z głównej drogi by wjechać w inny świat, wjechać w inny czas. Wystarczy. Przekonałem się o tym w ubiegłą niedzielę. W ubiegłą niedzielę po osiemnastej wstałem z kanapy, wziąłem Rumaka i pojechałem. Pojechałem tuż za miasto. Zjechałem z głównej drogi i zatopiłem się w innym świecie, w innym czasie. Świecie i czasie pięknym. Świecie i czasie magicznym. I choć asfalt drogi nijak nie ułatwiał jazdy, a czasami wręcz znikał przechodząc w piach to jazda ta była czystą przyjemnością. Świat piękny, świat cudowny jest tuż za rogiem. Jadąc tak tymi odmętami leśnymi ku wielkiemu na całe niebo czerwonemu słońcu poczułem, że warto żyć. Że warto – oby tylko mieć możliwość doświadczania takich chwil. W takich chwilach nic się nie liczy, dosłownie nic. A gdy to wielkie na całe niebo czerwone słońce zaszło, gdy okolicę spowiła ciemność a na niebie zagościł księżyc polna droga zaprowadziła mnie nad szemrzącą mała rzeczkę. Zatrzymałem się nad nią. Pojawiła się gęsta jak mleko mgła. I stałem tak nad tą szemrzącą rzeczką, stałem spowity mgłą, a z nieba swój blask na ziemię rozpościerał jasny jak latarnia księżyc. Mgła stała się srebrna. Wielkie samotne drzewo stojące obok zaczęło rzucać złowrogi cień. Woda w rzeczułce błyskała złotymi iskrami. Rumak czekał obok spokojnie. Magia i piękno osiągnęły swoje apogeum. A ja stałem w tym wszystkim, stałem i patrzyłem. Patrzyłem zauroczony i zachwycony. Patrzyłem świadom faktu że tutaj, tutaj w tej magicznej chwili nic mi nie trzeba. Że choć stoję sam samotny to w sumie mam tu wszystko. Czegóż więcej trzeba? Może jedynie radości dzielenia takiej chwili z kimś bliskim, z kimś kochanym. Na chwilę wróciła tęsknota za kimś takim. Gdzieś daleko przeleciał jasny wąż pociągu wzbudzając na chwile poczucie rzeczywistości, lecz gdy zniknął w ciemności magia wróciła ponownie. A mi znowu nie trzeba było już nic więcej. I mógłbym tam tak stać wiecznie. Patrzeć na to piękno, patrzeć na gwiazdy. I mógłbym tam w tej chwili umrzeć. Taka śmierć byłaby nawet cudowna. Umrzeć tam, w tym zachwycie, nie musieć wracać na główną drogę, nie musieć wracać do drogi pełnej pędzących aut, pełnej świateł i hałasu. Bo po co mi tam wracać? Po co miałbym wracać? Nikt i tak nie czeka. Do czego wracać? Do kanapy i telewizora? Nie, do tego nie chce mi się wracać. Wolę tu zostać. Jak ja chciałbym tu zostać. Boże, spraw żebym tu został, żebym nie musiał wracać. Spraw żebym już nie musiał się starać, nie musiał już udowadniać, nie musiał już szukać. Żebym nie musiał już Jej szukać. Boże, dlaczego w tym piękny miejscu jestem sam? Dlaczego nie ma nikogo obok mnie, dlaczego nie ma nikogo na kogo mógłbym spojrzeć? Dlaczego nie ma nikogo kto zapytałby „co?” gdy odwracając wzrok od nieba pełnego gwiazd spojrzałbym w Jej kierunku. I dlaczego nie ma nikogo komu odpowiedziałbym „nic, tak tylko sprawdzam czy naprawdę jesteś”.

Pogoda jest fantastyczna. Nie licząc niedzieli czwartego września kiedy to zmoczyło mnie sakramencko wzbudzając wściekłość i wydobywając ze mnie stek przekleństw, to w pozostałe dni września nie pada, jest ciepło i słonecznie. Wliczając w to ostatni tydzień sierpnia który to spędziłem na wyprawie nad morze, mogę powiedzieć że zaczynam tęsknić. Tak właśnie – tęsknić. Bo o ile miesiące wakacyjne rozczarowały mnie niezmiernie, tak że niespełniony i nienasycony machnąłem już nawet ręką na fakt że niewiele użyłem w tym roku Rumaka, to te ostatnie tygodnie odwróciły moje myślenie diametralnie. Jest tak wspaniale, jest tak przyjemnie i jest tak dobrze, że chcę więcej i więcej. I już tęsknię na myśl, że lada chwila się skończy. Tęsknię za wyprawami Rumakiem. Ależ mi się ostatnio dobrze jeździ. W ubiegły poniedziałek wziąłem nawet specjalnie po to dzień wolny. By jeszcze pokorzystać, by jeszcze się ponasyać. I gdy sobie przypomnę tą jazdę, gdy przypomnę sobie trasę na Serock gdy pędząc zalaną popołudniowym słońcem prostą jak strzała szosą powtarzałem bez końca „ja pierdzielę, ja pierdzielę, ależ jest zarąbiście, ależ jest zarąbiście” - to chcę więcej i więcej, chcę jeszcze i jeszcze. I gdy sobie przypomnę jak pędząc zalaną popołudniowym słońcem prostą jak strzała szosą na Serock co chwila zerkałem w lusterko wsteczne szukając wzrokiem jej tańczących na wietrze włosów to chcę żeby to było, chcę żeby to było. Dlatego też dzisiaj, teraz piszę to wszystko o nietypowej porze, by wsiąść zaraz na Rumaka i ruszyć ponownie w poszukiwaniu magicznych miejsc. A nóż dzisiaj, przy pełni księżyca stanie się cud i gdy odwracając wzrok od nieba pełnego gwiazd spojrzę w to miejsce, i gdy usłyszę to spokojne „co?” to równie spokojnie będę mógł odpowiedzieć „nic, tak tylko sprawdzam czy naprawdę jesteś”.

4 komentarze:

  1. super widoki miałeś. zazdraszczam. ja też tak mam że jak zobaczę coąś ładnego to lubię się tym cieszyć - tymczasem kiedy reszta otoczenie goniącego za czymś innym to nawet tego nie zauważa.

    zbaczaj z kursu i ciesz się dalej magicznymi miejscami. niech to przynosi ci radość jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja mam bardzo często przepiękne zachody słońca z okien mojego mieszkanka.
    mówili: znudzą ci się, opatrzą....
    w właśnie, że nie!
    ciągle się zachwycam feerią barw! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu? bo jeszcze nie czas... i w końcu cię kiedyś opierdolę za te jazdę niemal bez trzymanki, bo skoro znajdujesz miejsca magiczne i chcesz tam docierać i być i zostać to pomyśl o tym, że jak popierdzielasz jak dureń na tym swoim Rumaku, to ryzykujesz życie nie tylko swoje!!! ja wiem, że jest ogromna potrzeba i zapotrzebowanie na ludzkie organy, ale może jednak swoje oszczędź!!!!dotarło? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, tak opisujesz te miejsca, tę jazdę Rumakiem, że aż chciałoby się tam być. Nigdy w sumie żadnym motórem nie jechałam. Ale ostatnio za to nawet zdarzyło mi się być w stolicy i nie powiem, były momenty, że pomyślałam sobie, że to Erowe miasto, bo z Tobą mi się kojarzy często. Z tym jak pisałeś o Starówce i o bułce z jogurtem. Takie tam :)

    OdpowiedzUsuń