Metro.
Popołudniowy szczyt powrotny. Skład simensowski. W sumie zaczynam
go nawet lubić. Jeszcze tylko żaby w nim tak nie wiało. Ale poza
tym jednym minusem zaczynam go nawet lubić. A więc skład
simensowski. Możesz łazić tam i z powrotem, no chyba, że jest
ścisk taki, że nie możesz. Ale tak w ogóle to możesz łazić tam
i z powrotem. A więc skład simensowski. I o dziwo o tej porze nawet
pustawy. Pustawy na tyle, że jest nawet siedzące. Jeszcze tylko
czujnie dookoła czy nie ma tych co im się należy i siadam. W sumie
mi należy się już chyba też. Też zmęczony jestem i stary na
tyle, że mi się należy. To siadam. Na przeciwko sześć innych
osób które uznały, że im się należy. Nie wiem czy z tych samych
powodów im się należy co mi, ale siedzą. Jak zwykle w takich
sytuacjach patrzę po okolicy co, kto, z kim, z czym. Zatrzymuję się
na kolesiu z gazetą. Gazeta kolorowa. Taka z błyszczącymi
stronami. Aż się świeci. A na okładce tej błyszczącej,
kolorowej gazety pan Krychowiak i jego ślicznotka. Śmieją się do
mnie swoimi białymi jak proszek do białego ząbkami. Pięknie
wyglądają. I jak szczęśliwie. A do tego uśmiechu dokładają
wyciągnięte nadgarstki z jakimiś superowymi zegarkami. Patrzę na
pana Krychowiaka. Patrzę i zaczynam mu zazdrościć. Kurczę. Jak ja
mu zazdroszczę. Mieszka sobie w pięknym Paryżu, gra w fajnym
klubie w jedną z fajniejszych gier zespołowych. Znaczy się robi to
co lubi. Do tego ma z tego kupę hajsu. Nie martwi się tym zbytnio.
No i ma przede wszystkim fajną ślicznotkę. Czy może być coś
lepszego w życiu? No nie może. Jeny, jak oni pięknie wyglądają.
Jeny, jak ja mu zazdroszczę. I patrzę na pana Krychowiaka i jego
ślicznotkę. Jeny, jacy oni są szczęśliwi. Są szczęśliwi. Też
tak chcę. I gdy moje wewnętrzne marudzenie, że też tak chcę
osiąga maksa nagle odzywa się nowe spojrzenie. Nagle przychodzi
refleksja i myśl czy ja bym potrafił tak żyć? Czy mógłbym, czy
byłbym w stanie uśmiechać się swoimi białymi jak proszek do
białego ząbkami? Uśmiechać się gdy w tym samym czasie, gdzieś
tam w innych rejonach świata toczą się wojny, a ludzie nie mają
co jeść? I nagle staje się to szare. Ta błyszcząca, kolorowa
gazeta staje się szara i sztuczna. Nie, nie potrafiłbym. Nie
potrafiłbym czerpać z tego wszystkiego i się tak uśmiechać gdy
gdzieś tam na świecie ktoś cierpi i płacze. No nie potrafiłbym.
Podobno ( tak gdzieś czytałem ) trzeba korzystać z tego co dał
los bez oglądania się za siebie. Podobno to co dostali lub nie
inni, to jest ich gdzieś tam kiedyś podjęta życiowa ścieżka
doświadczania życia. I podobno w ostatecznym rozrachunku
nieszczęśliwi nic nie tracą na szczęściu szczęśliwych. No
podobno. Nie potrafię jednak zacząć żyć wg tego podobno. Ciągle
i wciąż mam biedę i cierpienie z tyłu głowy. Odwracam więc
wzrok od uśmiechniętego pana Krychowiaka i jego ślicznotki. Ich
widok zaczyna mnie drażnić i irytować. Jeszcze trochę i znielubię
ich kompletnie. A przecież pana Krychowiaka lubię bardzo za to co
robi z orzełkiem na piersi. Metro zatrzymuje się na stacji. Wchodzi
dziwny człowiek. Staje po środku i zaczyna opowiadać jak to miał
dwie trepanacje czaszki, jak to z tego powodu stracił pracę, przez
co nie ma na życie a na koniec pokazuje sporych rozmiarów guza
prosząc o wsparcie. Ale nie o pieniądze. Prosi o jedzenie. Metro.
Skład simensowski. W składzie simensowskim sześć siedzeń po
jednej stronie i sześć po drugiej. Wszystkie zajęte czyli
dwanaście osób. Do tego parę stojących przy drzwiach. Różni.
Młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni. Jedni zauważyli go
oficjalnie, inni słuchają udając, że go nie ma. I gdy kończy
swoją przemowę zalega nieprzyjemna cisza, a w głowach tych co
słuchali oficjalnie jak i tych co udawali, że go nie ma zaczynają
krążyć myśli. Prawdę mówi czy ściemnia? No ale guza ma,
pokazał. Ale czy to powód do żebrania? A może wykorzystuje,
naciąga? Na pewno naciąga. Niech się lepiej weźmie do roboty,
nikt nie ma lekko. I gdy te myśli krążą, gdy ci co rozmawiali i
przerwali na chwilę wracają do rozmowy nagle chłopak który nie
podniósł ani na chwilę wzroku znad książki nadal nie podnosząc
wzroku znad książki sięga do plecaka i daje mu 7 Daysa. Po chwili
dostaje jabłko. A potem jeszcze 2 czy 5 zł. A potem jeszcze 10 zł.
A potem jeszcze kolejne 10 zł które bierze z niepewnością jakby
nie wierząc w to co bierze. I na jego twarzy na tą krótką chwilę
zagościł uśmiech. Podziękował i poszedł dalej. Metro.
Popołudniowy szczyt powrotny. Skład simensowki. W sumie nawet go
lubię.
a te celebryty z gazet to nie są normalni ludzie. mają w cu*** kasy i lansują się na pokaz w drogich rzeczach autach i tak dalej....
OdpowiedzUsuńwiększość "normlanych" zwykłych ludzi nie zarabia kokosów pcha biedę i zmaga się ze spadającymi nagle kłopotami....
...ale czasem marzą o życiu gdzie mają w ch*** kasy zero problemów jak związać koniec z końcem i lansowaniu isę w drogich ciuchach.
zdrowie jest najważniejsze jak go nie ma to nic nie ma
Tak sobie przeczytałam i myślę że .. Tak właściwie Rudzik ns dużo racji.
OdpowiedzUsuńCelebryci nie sa normalni.
Zresztą Coza sztuka uśmiechać się kiedy mam za to płacą.
A może się muliny i naprawdę se szczęśliwi ?
Nikt nie wie bo szczęście to dla każdego indywidualna sprawa.
Dla jednego drogi zegarek full kasy i zdrowa dupa obok , dla innego kawalwk chleba.
Najlepiej żyć według własnego barometru szczęścia.
I otaczać się ludźmi o podobnych wartościach.
A wogole to trochę zła jestem na tą notkę. O ☺
☺☺☺☺☺ przeczytałam dziś swój komentarz i nie mogę wyjść z podziwu ile błędów można zrobić w jednym wyrazie 😅
OdpowiedzUsuńNie to ze specjalnie ☺ przecież wiesz.
A skoro już tu jestem ponownie to nawiąże do tego gościa z ostatnich akapitów.
Doczekaliśmy się czasów w których głupio pomagać . Dobre co ?
A jak już ktoś chce ... yo zastanawia się czy warto. Czy dobrze robi. Czy nie dostanie po uszach. Czy ktoś fo nie wydyma.
Dziwić się i nie dziwić.
Ja zawsze pomagam.
Często nawet więcej niz muszę .
Taki mam odruch. Po prostu.
Mam też pewna intuicję która mi podpowiada kto ta pomoc doceni ,zdarza się ze się zawiode ale .. to znaczy że mam przestać ? Nie potrafilabym .