Im
więcej krzyku i sarkazmu tym bardziej utwierdzam się w słuszności
tego co piszę. Tylko zastanawiam się co kogo obchodzi, co piszę. A
może nie to, co kogo obchodzi, a raczej dlaczego się oburza. W
sumie przecież jest to moje miejsce. Miejsce wentyl bezpieczeństwa.
Miejsce gdzie mogę sobie powiedzieć to co aktualnie czuję. Tak
czuję tam głęboko. Takie coś czego nie mogę powiedzieć w
zwykłym świecie. Nie mogę tego tam powiedzieć bo uznano by mnie
za wariata. A jednak co bym nie myślał o tamtym świecie, to nie
chciałbym być tam wariatem. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Tak
więc piszę sobie tu o tym co czuję tam głęboko. I o tym co mnie
boli. I o tym co doskwiera. Nie rozumiem jednak, nie rozumiem tych tu
i tych ze zwykłego świata doradzaczy, ulepszaczy, poprawiaczy. Tych
co to oburzają się na niektóre moje słowa. Tych co oburzają się
na to co tam głęboko czuję. Myślę sobie zawsze jak ich słucham,
czy też czytam, co też oni wiedzą o życiu. No może nie w sensie
ogólnym, bo zapewne coś wiedzą, może nawet i dużo, ale co też
oni wiedzą o moim życiu. I tak sobie myślę zawsze jaką miarą
się kierują oceniając mnie i to co czuję tam głęboko. Miarą
życia własnego? Toteż zastanawiam się zawsze, chęć powiedzieć
mam: pokaż mi swoje życie. Pokaż jak masz je poukładane, pokaż
mi jak nieomylne, jak nieskalane były twoje wybory. Człowieku który
wiesz wszystko. A może raczej – ludzie. Ludzie! Ludzie którzy
wiecie wszystko, pokażcie swoje życia. Pokażcie mi, że są dobre
a wówczas powiem: tak, ten człowiek wie jak. Ale nawet wówczas,
nawet wtedy gdy to powiem, zostanie ten margines. Margines
zawierający różne koleje losu. Bo być może, a raczej nie być
może tylko na pewno, koleje losu kolejom losu nie równe. Jak różny
może być życiowy start, jak różny może być emocjonalny wsad z
dzieciństwa tak różne mogą być późniejsze wybory. Różny mamy
garb doświadczeń do dźwigania. A przez to jednym łatwiej jest się
wyprostować, innym może nie udać się to nigdy. Dlatego nie
zrozumiem nigdy, nigdy nie zrozumiem tych doradzaczy, ulepszaczy,
poprawiaczy. Tych co wiedzą jak żyć. Tych co wiedzą co robić,
jak reagować i tych co wiedzą, że gadam / piszę głupoty. Dla
nich może to głupoty. Ale dla mnie nie są to głupoty. Dla mnie są
to sprawy ciężkie, sprawy z którymi się zmagam. Które mnie
przytłaczają, które mnie męczą, które nie dają odetchnąć. I
to dopiero pokazuje kto jest prawdziwym człowiekiem. To jak bardzo
możesz się wczuć w sytuację drugiego, jak bardzo możesz poczuć
jego strach pokazuje ile w tobie empatii, a raczej ile miłości
bliźniego. To ile jesteś w stanie przyjąć, a nie to ile jesteś w
stanie udzielić mądrych rad i wskazówek. To mamy w sobie, że
najłatwiej jest naprawiać błędy innych, to że najwyraźniej
widać innych słabości. Tak więc pokaż mi najpierw swoje życie,
pokaż jak jest idealne a wówczas będziemy mogli rozmawiać dalej o
moim.
Krótko
dzisiaj. Nie kieruję ten notki do nikogo personalnie. Tak mnie tylko
ogólnie refleksja naszła po moich ostatnich wypowiedziach i po
reakcjach na nie i tu i w zwykłym swiecie. I nie odbieram nikomu
prawa do komentowania jak chce i co chce. Tak jak mi można pisać tu
co chcę, tak każdemu pisać można również tak samo. W sumie
przecież pisząc to tu wystawiam się na forum publiczne. Przecież
mógłbym sobie to pisać w tajnym kajeciku pod poduszkę. Jednak
warto się nieraz zastanowić, przemyśleć, może zmienić, a może
całkiem zrezygnować z wypowiedzi. Wszak milczenie jest złotem. Tak
czy inaczej będę sobie tu pisał co chcę, i ludzie będą sobie
komentować jak chcą.
Aha.
Tak w ogóle Księżniczka to moja córka.
W
codzienności zbankrutowałem. Pisałem w lutym, że zbankrutuję ale
to co się dzieje w maju to jest jakaś masakra. Gdyby przyjąć, że
moje wpływy to 1 ( jeden ) to moje odpływy to 1,5 ( jeden i pół
). Doszło do tego, że zastanawiam się czy do komunijnej koperty
włożyć stówę więcej czy nie. Jak dla mnie to straszne. Nigdy w
ten sposób nie rozpatrywałem takich spraw. Jutro na dodatek jadę
do syna brata ciotecznego na prymicję. Nigdy na czymś takim nie
byłem ale to podobno jak wesele. No więc kolejna koperta. Dzisiaj
komunia, jutro prymicja, niechybnie zbankrutuję. Myśli mnie
nachodzą by Rumaka sprzedać, też wszak koszty. Straszne to
wszystko, straszny jest brak wystarczającej ilości pieniędzy. I
niech nikt mi nie mówi, że pieniądze szczęścia nie dają. Dają,
a przynajmniej święty spokój dają.
Tak
więc jutro rano jadę kierunek Lublin. Zabawię tam ze trzy dni.
Posiedzę u rodziny. U rodziny z którą czuję się dobrze. Już
pisałem o nich kiedyś. To jest inny świat. Tam nabieram innego
spojrzenia, jakiegoś takiego spokoju, jakiegoś takiego wyhamowania.
A że o Kazimierz Dolny też zahaczę to zakładam, że wrócę jakiś
lepszy. …..yyyy jak skończyłem pisać poprzednie zdanie to
spadł mi na podłogę medalik ze św. Krzysztofem i Antonim. ?????
niesamowita sprawa. Jak to kółko na którym jest - oderwało się
od łańcuszka??? Więc może nie wrócę, św. Krzysztof patron
kierowców, św. Antoni patron praktycznie wszystkiego ale
zagubionych najbardziej???? Zobaczymy co to będzie. Czy to znak
jakiś czy tylko zwykły zbieg okoliczności? Mało w życiu moim
znaków. Praktycznie wcale. A przecież tak na nie czekam, tak szukam
wskazówek. Tak tęsknię do magii.
Z
codzienności jeszcze to w tym tygodniu była dobra pogoda. Tak jak
na przykład teraz. Gdy można sobie usiąść przy otwartym
balkonie. Można popatrzeć w niebo, posłuchać ptaków, i coś
napisać. Tak apropo to tydzień temu o tej porze leżałem na
trawie, patrzyłem w niebo i słuchałem ptaków. Może coś jeszcze
o tym napiszę, o tym o czym wówczas myślałem.
Oglądam coraz więcej jutuba. I coraz więcej takich filmów, i nie ze względu na ich tytuły. Są niesamowici ludzie na tym świecie jednak. Nie mogę go oceniać tylko i wyłącznie własnymi możliwościami.