sobota, 20 maja 2017

Ścieżka 443 Do przodu

Zastanawia mnie czasami na co ja tu to wszystko wypisuję. Te swoje żale, pretensje, zarzuty. I czy to nie jest żałosne, takie to moje użalanie się na siebie, na życie. Chyba to jednak jest żałosne. A w takim razie i ja jestem żałosny. No jestem, nie da się tego ukryć. To widać, to słychać, to czuć. Nic mi się ostatnio nie chce. Coś jakbym sens podejmowania jakichkolwiek działań stracił, jakbym nie widział żadnej potrzeby. To właśnie zanik jakichkolwiek potrzeb chyba mnie dopadł. Tak tylko sobie usiąść i posiedzieć. Może popatrzeć na wschód i zachód słońca i wystarczy. Jaki sens ma, a przede wszystkim jaki sens miało to, co do tej pory robiłem? No jak widać żadnego sensu nie miało. Czuję się przez to czasami jakbym już wszystko co miałem przeżyć - przeżył, co miał poznać - poznał, czego doświadczyć - doświadczył i że nic mnie już tu, na tym świecie nie trzyma. Już nie żyję tak jakby dla siebie, dla własnych emocji, a jedynie dla paru istnień ze mną związanych. Tych pojedynczych istnień którym mój brak mógłby sprawiać, że tak powiem - kłopot. Dlatego więc trwam jeszcze. Trwam w tej swojej wewnętrznej pustce, tym braku jakichkolwiek uczuć. Jest to jednak stan uciążliwy. Mocno uciążliwy. I tak rozważając dochodzę często do stwierdzenia, a jakby se tak wziąć i se tak pierdyknąć w kalendarz. Po pierwsze primo to po to, by zobaczyć co tam też jest po tej drugiej stronie, o ile coś w ogóle jest. Wierzę w to święcie, że jest, i tylko ciekawość mnie pali co też to jest. Czy dobre jest to, czy złe? Zakładam, że dobre. Z pewnością lepsze niż to, co tu. Tak więc, wziąć i tak sobie pierdyknąć. Spokojnie, delikatnie, po cichutku i bez rozgłosu. Zapewne parę osób i by się zdziwiło. Pewnie by mówili „jeny jeny taki młody, mógł jeszcze pożyć”. Eh żeby tylko wiedzieli, żeby wiedzieli, że może i mógł ale cholernie już mu się nie chciało. Może i ktoś by się ucieszył, zapewne mógłby się ktoś i zasmucić. Myślę, że we wspomnieniach zostało by dobre wrażenie. Bo jaki bym nie był, czego nie zrobił, czego nie powiedział to nikogo nie skrzywdziłem, przynajmniej świadomie. I tak sobie myślę, że to moje sobie takie pierdyknięcie może by i kogoś na chwilę zatrzymało, może zmusiło kogoś do refleksji. Przynajmniej na tą krótką chwilę, na sekundę oderwało od codzienności. Taki moment na zadumę. Bo tak jakoś mi tego brakuje w tym całym świecie. Wszyscy gdzieś, JA TEŻ, pędzą, wszyscy za czymś gonią, JA TEŻ. Tak jak byłem na tych badaniach, to tak sobie po nich siadłem na ławeczce. W parku pod pałacem, obok fontanny. Nie śpieszyło mi się do pracy, już nie. Kiedyś zapewne poleciałbym uczciwie nie naciągając nikogo na stratę czasu. Ale to już za mną, teraz siadłem sobie bez celu i siedziałem. Patrzyłem na przechodzących ludzi, patrzyłem na ptaki, na tryskającą z fontanny wodę, słuchałem miasta. I znowu naszła mnie refleksja taka jaką nie raz już poruszałem. Co jest w tym życiu ważne. To patrzenie przez bite osiem godzin w ekran komputera czy takie spokojne, „bezsensowne” siedzenie na ławce i patrzenie się na „nic”. Kurde ile ja czasu tracę, ile pięknych chwil mi umyka przez to patrzenie w ekran komputera. Przecież mógłbym w tym czasie leżeć na trawie, słuchać szumu drzew, obserwować przepływającą rzekę. I potem jeszcze, gdy w sobotni poranek poszedłem do parku, i gdy usiadłem na jednej z brudnych ławek, gdy tak popatrzyłem na ten pusty park. Ten piękny park. Pełen zieleni, pełen spokoju, pełen śpiewu ptaków i pełen pustych ławek, pustych alejek. Park pusty, bez ludzi. I taka mnie znowu refleksja naszła, gdzie są wszyscy, gdzie się podziali, czyż nie widzą jak tu ładnie, jak tu cudownie. Siadłem i mógłbym tak już zostać. Nie wiem, może to lenistwo, może, ale nic nie chce mi się robić, za niczym gonić. Tak usiąść, tak zamknąć oczy i tak nie myśleć o niczym - to chciałbym robić. Wydaje mi się, że pomału zamykam swoje ziemskie sprawy. Tak jakbym godził się z faktem, że wszystko już za mną, że z tym co teraz - zrobiłem porządek i że mogę tak sobie wziąć i spokojnie pierdyknąć. Po tej ostatniej wizycie u Elizy chyba tak ostatecznie do mnie to dotarło. Odniosłem wrażenie, że wszyscy go lubią. Już z wcześniejszych rozmów z Księżniczką swego czasu odnosiłem takie wrażenie. Starała się oczywiście to ukrywać, nie mówić wprost ale dało się odczuć, że koleś jest w porządku. Tak więc spokojnie mogę odejść. Mogę sobie zniknąć, mogę przestać się przejmować, mogę przestać obarczać winą. Jest ktoś na moje miejsce, ktoś lepszy ktoś odpowiedniejszy. Ktoś kto się tym wszystkim zajmie lepiej niż ja. Ja tam po prostu nie pasowałem. Tutaj też nie pasuję. Z ciekawości co też było rok temu spojrzałem właśnie w notkę ubiegłoroczną. Rok temu o tej porze był tu i Smok, i Szemrząca i Kania i Dor ota, i Ogień i nawet Leśna była. Gdzie są teraz? Kania poszła nie wiadomo gdzie, Iza robi w biznesie i polityce, Szemrząca ma o mnie swoje zdanie – zresztą ja o Niej też, Ogień to chyba nigdy nie wpadał tu z sympatii, Leśna tak cicho jak przyszła tak cichutko znikła, Smok ... i jedynie Dor ota została. To w sumie ciekawe, że właśnie Ona została. Bo właściwie najdalej mi do Niej było. Nawet samo to sprzed roku. Szemrząca zjechała mnie jak dzieciaka a Ta dopisała że pięknie napisane :)))) Przypomniało mi się jak mnie to wówczas zabolało. Ktoś ci wbija scyzoryk pod żebro a drugi obok pokrzykuje: dobrze, dobrze, jeszcze tam podurdaj mocniej tym scyzorykiem. Teraz się z tego śmieję – ale wówczas do śmiechu mi nie było. Więc gdzie są wszyscy? Nie ma. Jedynie jak wspomniałem Dor ota coś jeszcze wpada ale obawiam się, że to tylko z racji studiów i pewnie zaliczą jej to tam na tej psychopatii. I właściwie to, że wszyscy poznikali nie dziwi mnie. Wszak mówiłem, że tak będzie. Martwić też zbytnio nie martwi, był czas przywyknąć. Zawsze powtarzam, ludzie wcześniej czy później się poznają. Co byś nie robił, czego nie mówił, jak nie udawał, ściemniał i upiększał prawda i tak wylezie. Na mnie się widocznie poznali. I dobrze, bardzo dobrze. Znaczy mądre i inteligentne to ludzie. Takie sobie radę w życiu dadzą. Lubię ludzi którzy wiedzą czego chcą. To naprawdę ważne wiedzieć czego się w życiu chce. Ja niestety nie wiem. Tzn wiem, to jest te a tak sobie wziąć i pocichutku pierdyknąć. Tak pierdyknąć nie mając do nikogo pretensji, nie mając do nikogo żalu, nic nikomu nie wypominając. Bo tak właśnie teraz czuję. Nie mam żalu, nie mam pretensji, nikt mi nic złego nie uczynił. Takie życie i tyle.
A teraz, jest 21, wsiadam na motóra i jadę. Jadę gdzieś za miasto. Walnąć się na trawę i popatrzeć na gwiazdy. Niebo na zachodzie jest cudowne. Takie niebiesko – granatowo – pomarańczowo – czerwone. Jeżyki jeszcze latają. Jakiś ptak pięknie śpiewa. Takiego wieczoru nie można spędzać samemu w domu. Więc jadę spędzić go sam poza domem. Może nie wrócę?
A w codzienności to w poniedziałek dopadło mnie mega zmęczenie. Normalnie straszne. Jak padłem w pociągu o 17:30 tak zasnąłem snem kamiennym. Pogoda jest idealna. Cały tydzień przepiękne słońce i ciepło. Niestety z różnych względów Rumak w tym przepięknym tygodniu został sam. No nie jeździliśmy. Dzisiejsza dyszka udana. I to chyba tyle.

4 komentarze:

  1. Jak byłam tak i jestem .
    Nic się w tej kwestii nie zmienia .

    Nie wiem jak u innych bo u mnie też się nie udzielasz , więc może innych jest mniej bo też ich nie odwiedzasz ?
    Z zainteresowaniem to jest tak ze lubi być odwzajemnione.

    Dobrze ze Dorota została .
    Jako że jak sam mówisz nie jesteście blisko , być może nie powie i ze potrafisz ranić z dokładnością co do milimetra i ciężko dłużej doszukiwać się w tym przypadku .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. noo nie ale żeś teraz dopierd*****ł.


    "nigdy nie wpadał tu z sympatii"..

    dzisiaj to ześ faktycznie przegiął. z tym pierdyknięciem w kalendarz też.

    Smok ma rację.

    ja prdl tobie chyba faktycznie....baby trzeba. bierz tę dziunię w obroty tę księżniczkę czy jakąś tam i bierz się za nią ostro chłópie ale naprawdę ostro. zejdzie ci z krzyży i przestaniesz pierd::::ć o kopaniu w kalendarz;))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - nie pierdykaj, bo prędzej, już ja Ciebie pierdyknę. Ciekawość ciekawością, ale o tym, co jest po drugiej stronie przekonasz się prędzej czy później. Po co się śpieszyć. Przecież jeszcze tyle jest do zobaczenia, poczucia i przeżycia. Nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że tak nie jest, nie masz pojęcia, co jeszcze może przynieść Ci los.

    Po drugie - jestem Er. Jestem.

    OdpowiedzUsuń