Czasami
jest tak, czasami tak jest, że masz to głęboko w de. Tzn nie to,
że masz to wszystko głęboko w de ale tak, że masz na to wszystko
wyjebane. Wyjebane w sensie, że masz w de całe te konwenanse.
Wkładasz słuchawki, włączasz muzę jak ta i jest ci wszystko
jedno. A raczej nie wszystko jedno a jest ci dobrze. Dobrze z tym co
jest. Walisz sobie nocą środkiem chodnika, wyginasz dłonie w tak
bitów jak te i nic poza tym cię nie obchodzi. Walisz sobie nocą
środkiem chodnika i myślisz: a gdybym, a gdybym ją teraz tu
spotkał, spotkał ją z tym jej tym, i nawet z tymi jego tego. Jakie
to mogłoby być wspaniałe spotkanie. Jak pięknie było by
powiedzieć: pierdolę cię. I jak cudownie było by
rozjebać i ją, i jej tego jego, i nawet tych jego. A gdyby nawet
nie rozjebać, to mieć tą nieocenioną motywację by rozjebać ich
kiedyś tam w przyszłości. Taki cel życiowy: wyjebać ich. Za to,
że oduczyła mnie miłości. Za to, że złamała marzenia. Za to,
że pokazała jak brutalne jest życie. Za to, że pokazała jak mały
jestem. Nie pokazała mi co to miłość, pokazała mi za to co to
obojętność. W życiu trzeba mieć cel. Nawet taki. Idziesz więc.
W takt muzy jak ta i obserwujesz. Obserwujesz jak ktoś, jakiś koleś
w gajerze wychodzi z podziemia z walizą pełną spraw. Obserwujesz
innego co siedzi na chodniku oparty o ścianę budynku szukającego
spraw w telefonie. Obserwujesz dziewczyny które na ławce omawiają
spraw tysiące. I dociera do ciebie, że każdy ten pojedynczy
człowiek to jakiś byt, jakaś tam historia. Nawet taka jak ta twoja
pokręcona ale jednak jakaś tam historia. Idziesz między nimi.
Idziesz dziwnie spokojny. Nawet mógłbyś zatańczyć. Nawet walnąć
pirueta. Nawet wyciągnąć dłonie ku niebu. Bo masz to głęboko w
de. Przypominasz sobie jak sam nie raz i nie dwa patrzyłeś na
takich ludzi. Co wówczas myślałeś? Popierdoleńcy? Tak, jestem
popierdoleńcem. Popierdoleńcem co chce walnąć pirueta, co chce
wyciągnąć dłonie ku niebu, co chce rozjebać tą ją, i tego jej
tego. Jestem popierdoleńcem. Zamykam oczy. Zamykam oczy, wsłuchuję
się w muzę jak ta i zastanawiam się czy mam , czy raczej co mogę
wspominać. Trzeba mieć co wspominać. Wspomnienia są
najważniejsze. To jedyne co w życiu nam zostaje. Pieprzyć całą
resztę. Naprawdę ją pierdolić. Takie wspomnienie letniej nocy nad
morzem. Nocy pełnej gwiazd, ciepła piasku i szumu fal. Nocy bez
słów, nocy bez niczego. Tylko samej takiej obecności. Wbrew
wszystkim zakazom, nakazom, wbrew całemu nie wierz mu. Takie
wspomnienie mieć. I nic więcej. Tego wspomnienia już mieć nie
będę.
Tak
waśnie wracałem wczoraj do domu późną nocą. Z metrem pełnym
wesołej młodzieży, z pociągiem opóźnionym o godzinę. Tak
właśnie wróciłem o drugiej w nocy po grilu w firmie.
A
jutro może zdarzyć się cud. No może nie cud, a coś o czym
jeszcze dwa tygodnie mówiono: raczej już nie możliwe. Jeszcze dwa
tygodnie temu szanse oceniano tylko na 1% i były tylko jak to mówią
matematyczne. Jednak jak to też mówią wierzyć trzeba do końca,
trzeba mieć nadzieję. Tak mówią. Ja nie wierzyłem, ja nadziei
już nie miałem. Ze wstydem, ale przyznaję, że zwątpiłem, że
pogodziłem się z tym, że się nie uda. Jutro natomiast, o 12:30
może się udać. I tylko dylemat mam czy zobaczyć na żywo, czy
wygodnie w tv. Mogę pojechać, mogę zostać. Niby chcę jak za
dobrych starych czasów bez patrzenia na limit zysków i strat. Bez
planowania, bez pewności. Czysty żywioł. I chyba to zrobię choć
aktualnie czuję się fatalnie. Trawy przystąpiły do skomasowanego
ataku i czuję się naprawdę fatalnie. Łzawię , kicham, leci mi z nosa. I
wszystko mnie boli. Jest 23:30. Wszystkie jutrzejsze sprawy mam zrobione dzisiaj. Więc jeżeli zaraz nie położę się spać, i
jeżeli nie wstanę jutro tak by o dziewiątej być już w drodze to
zobaczę to wygodnie o 12:30 w tv.
W codzienności w niedzielę bylem na pewnej imprezie, takiej o której jeszcze napiszę. We wtorkowe przed i popołudnie siedziałem na kazimierskim rynku i patrzyłem na jaskółki. O tym też jeszcze napiszę. I ogólnie dobry to był tydzień. Pogodny, ciepły, słoneczny. Z podróżami motórowymi. Z beztroską. I tylko wierzyć mi się nie chce, że maj już minął, że już czerwiec.
Dobrze więc, że tydzień możesz podsumować w pozytywny sposób. Fajnie, że jest na plus. Trzymaj się
OdpowiedzUsuńbez względu na wszystko byle do przodu...
OdpowiedzUsuńszkoda że nie sprzedają koszulek z takim napisem "pierdol się" "pierdolę cię" "pierdolcie się wszyscy"...do pracy czasem byłyby jak znalazł;D
współczuję alergii
Dobry wieczór Er :) właśnie skończyłam czytać u Ciebie ,,zaległe '' notki .Faktycznie zniknęłam na jakiś czas ze swojego miejsca ...ale pamiętam o ludziach ,których polubiłam :) Pozdrawiam ciepło Asia z Leśnej Chatki :)
OdpowiedzUsuń