sobota, 3 czerwca 2017

Ścieżka 445 Do przodu

Czasami jest tak, czasami tak jest, że masz to głęboko w de. Tzn nie to, że masz to wszystko głęboko w de ale tak, że masz na to wszystko wyjebane. Wyjebane w sensie, że masz w de całe te konwenanse. Wkładasz słuchawki, włączasz muzę jak ta i jest ci wszystko jedno. A raczej nie wszystko jedno a jest ci dobrze. Dobrze z tym co jest. Walisz sobie nocą środkiem chodnika, wyginasz dłonie w tak bitów jak te i nic poza tym cię nie obchodzi. Walisz sobie nocą środkiem chodnika i myślisz: a gdybym, a gdybym ją teraz tu spotkał, spotkał ją z tym jej tym, i nawet z tymi jego tego. Jakie to mogłoby być wspaniałe spotkanie. Jak pięknie było by powiedzieć: pierdolę cię. I jak cudownie było by rozjebać i ją, i jej tego jego, i nawet tych jego. A gdyby nawet nie rozjebać, to mieć tą nieocenioną motywację by rozjebać ich kiedyś tam w przyszłości. Taki cel życiowy: wyjebać ich. Za to, że oduczyła mnie miłości. Za to, że złamała marzenia. Za to, że pokazała jak brutalne jest życie. Za to, że pokazała jak mały jestem. Nie pokazała mi co to miłość, pokazała mi za to co to obojętność. W życiu trzeba mieć cel. Nawet taki. Idziesz więc. W takt muzy jak ta i obserwujesz. Obserwujesz jak ktoś, jakiś koleś w gajerze wychodzi z podziemia z walizą pełną spraw. Obserwujesz innego co siedzi na chodniku oparty o ścianę budynku szukającego spraw w telefonie. Obserwujesz dziewczyny które na ławce omawiają spraw tysiące. I dociera do ciebie, że każdy ten pojedynczy człowiek to jakiś byt, jakaś tam historia. Nawet taka jak ta twoja pokręcona ale jednak jakaś tam historia. Idziesz między nimi. Idziesz dziwnie spokojny. Nawet mógłbyś zatańczyć. Nawet walnąć pirueta. Nawet wyciągnąć dłonie ku niebu. Bo masz to głęboko w de. Przypominasz sobie jak sam nie raz i nie dwa patrzyłeś na takich ludzi. Co wówczas myślałeś? Popierdoleńcy? Tak, jestem popierdoleńcem. Popierdoleńcem co chce walnąć pirueta, co chce wyciągnąć dłonie ku niebu, co chce rozjebać tą ją, i tego jej tego. Jestem popierdoleńcem. Zamykam oczy. Zamykam oczy, wsłuchuję się w muzę jak ta i zastanawiam się czy mam , czy raczej co mogę wspominać. Trzeba mieć co wspominać. Wspomnienia są najważniejsze. To jedyne co w życiu nam zostaje. Pieprzyć całą resztę. Naprawdę ją pierdolić. Takie wspomnienie letniej nocy nad morzem. Nocy pełnej gwiazd, ciepła piasku i szumu fal. Nocy bez słów, nocy bez niczego. Tylko samej takiej obecności. Wbrew wszystkim zakazom, nakazom, wbrew całemu nie wierz mu. Takie wspomnienie mieć. I nic więcej. Tego wspomnienia już mieć nie będę.
Tak waśnie wracałem wczoraj do domu późną nocą. Z metrem pełnym wesołej młodzieży, z pociągiem opóźnionym o godzinę. Tak właśnie wróciłem o drugiej w nocy po grilu w firmie.
A jutro może zdarzyć się cud. No może nie cud, a coś o czym jeszcze dwa tygodnie mówiono: raczej już nie możliwe. Jeszcze dwa tygodnie temu szanse oceniano tylko na 1% i były tylko jak to mówią matematyczne. Jednak jak to też mówią wierzyć trzeba do końca, trzeba mieć nadzieję. Tak mówią. Ja nie wierzyłem, ja nadziei już nie miałem. Ze wstydem, ale przyznaję, że zwątpiłem, że pogodziłem się z tym, że się nie uda. Jutro natomiast, o 12:30 może się udać. I tylko dylemat mam czy zobaczyć na żywo, czy wygodnie w tv. Mogę pojechać, mogę zostać. Niby chcę jak za dobrych starych czasów bez patrzenia na limit zysków i strat. Bez planowania, bez pewności. Czysty żywioł. I chyba to zrobię choć aktualnie czuję się fatalnie. Trawy przystąpiły do skomasowanego ataku i czuję się naprawdę fatalnie. Łzawię , kicham, leci mi z nosa. I wszystko mnie boli. Jest 23:30. Wszystkie jutrzejsze sprawy mam zrobione dzisiaj. Więc jeżeli zaraz nie położę się spać, i jeżeli nie wstanę jutro tak by o dziewiątej być już w drodze to zobaczę to wygodnie o 12:30 w tv.
W codzienności w niedzielę bylem na pewnej imprezie, takiej o której jeszcze napiszę. We wtorkowe przed i popołudnie siedziałem na kazimierskim rynku i patrzyłem na jaskółki. O tym też jeszcze napiszę. I ogólnie dobry to był tydzień. Pogodny, ciepły, słoneczny. Z podróżami motórowymi. Z beztroską. I tylko wierzyć mi się nie chce, że maj już minął, że już czerwiec.

3 komentarze:

  1. Dobrze więc, że tydzień możesz podsumować w pozytywny sposób. Fajnie, że jest na plus. Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  2. bez względu na wszystko byle do przodu...


    szkoda że nie sprzedają koszulek z takim napisem "pierdol się" "pierdolę cię" "pierdolcie się wszyscy"...do pracy czasem byłyby jak znalazł;D

    współczuję alergii

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór Er :) właśnie skończyłam czytać u Ciebie ,,zaległe '' notki .Faktycznie zniknęłam na jakiś czas ze swojego miejsca ...ale pamiętam o ludziach ,których polubiłam :) Pozdrawiam ciepło Asia z Leśnej Chatki :)

    OdpowiedzUsuń