sobota, 17 czerwca 2017

Ścieżka 447 Do przodu

Zobacz jacy są ludzie. A raczej. Zobacz jacy ludzie są różni. Jak byłem wtedy na kazimierskim rynku w przedpołudniowy wtorek, zderzyłem się z niezliczoną ilością szkolnych wycieczek. To było jedno wielkie morze dzieciaków. Rozbieganych, roześmianych, rozgadanych. Latały od jednego straganu do drugiego niewiele zważając na otaczające je historyczne kamienice czy pobliską farę. Kupując co tylko się dało. Wszelkiego rodzaju badziewie. I w całym tym bałaganie jedno badziewie przykuło moja uwagę. Nie wiem dlaczego? To tak jakby przeznaczenie. Zainteresowało mnie. Wzbudziło ciekawość. Dlaczego właśnie to badziewie a nie inne nie wiem. Wiem jednak, że tak miało być. Wszystkie drogi, zdarzenia, decyzje podejmowane tamtego wtorkowego przedpołudnia prowadziły tylko do jednego, do tego bym to wówczas tam na tym kazimierskim rynku zobaczył. I miałem zamiar nawet to badziewie na jednym ze straganów sobie zakupić, jednak myśl by nie robić z siebie idioty wzięła górę. I nie kupiłem. Jakiś czas potem, gdy już nawet wspomnienie uleciało, rzeczone badziewie rzucił mi los przed oczy gdy szukałem czegoś tam na alledrogo. Poznałem wówczas co to jest, do czego służy, co robi i przede wszystkim jak się zwie. I miałem sobie nawet zakupić, ale ostatecznie nie kupiłem. Jakiś czas potem, bogatszy o tą wiedzą, natknąłem się na to coś w jednym ze sklepów. Natknąłem się zupełnie przypadkiem, w czasie gdy wspomnienie ponownie już uleciało. Natknąłem się na dużą, taką wielką stertę tego różnokolorowego badziewia. Badziewia otoczonego grupą podekscytowanych dzieciaków. Może nie taką jak na kazimierskim rynku ale też sporą. Tego nie mogłem już zignorować. Kupiłem jedno. Kupiłem, wsadziłem do kieszeni i … zapomniałem. Jakiś czas potem, natknąłem się na to coś w kieszeni moich spodni gdy przechadzałem się znudzony z rękoma w kieszeni u kolegów po magazynie. Wyciągnąłem i zacząłem się tym bawić. Tak bawić bez sensu.
- Oooom. Masz tą zabawkę dla głupków - powiedział jeden z kolegów na mój widok.
Stanąłęm na chwilę jak ten taki głupek.
- Dla głupków mówisz?
- Tak. Dla głupków, dla głupków. Siedzą i kręcą. Jak idioci. Zamiast zająć się czymś poważnym - potwierdził wyraźnie podekscytowany.
No cóż. Nie wiedziałem, że to dla głupków. No widocznie nie wiem wszystkiego. Ja sobie chciałem tylko tym pokręcić z nudów. Poszedłem stamtąd. Ciekawe tylko, że powiedział to najmniej rozgarnięty koleś z całej magazynowej ekipy. Idąc do siebie spotkałem jedną taką koleżankę. Zobaczyła jak idę kręcąc sobie tym czymś z nudów.
- Ooooo errrrr. Masz to fajne coś. Mój syn też to ma. To podobno szał jest jakiś na to u niego w klasie. Daj pokręcić.
Dałem. To najbardziej sympatyczna dziewczyna w firmie. Na co z fotela podniosła się druga.
- A co to? Co to robi? Nic nie robi? Zupełnie nic? Tylko się tak kręci? Łeeee, bez sensu.
Zrobiła zdegustowaną minę i siadła z powrotem. No tak. Tylko jej wyczyny, tylko jej pomysły mają sens. To taki typ co, mnie przynajmniej, zanudza ciągłymi opowieściami czego też nie robiła, czego nie dokonała. I czego to nie planuje, jakie to osiągnięcia jeszcze, wyzwanie przed nią. Przyznaję uczciwie, ma osiągnięcia, czasami mi imponuje, i chociaż drażni czasami tymi opowieściami jaka to wspaniała jest, nie zmienia to faktu, że też ją lubię. W międzyczasie nadeszła pani z produkcji. Właśnie przychodząc do pracy na drugą zmianę. Taka pani, nie koleżanka a raczej znajoma. Taka uważana przeze mnie za bardzo spokojną i za bardzo opanowaną. Taką może nawet wycofaną. Taka po prostu: dobry człowiek.
- O rany. Państwo też to mają? Już nie mogę na to patrzeć. Proszę to schować. Strasznie mnie to drażni. To mnie okropnie denerwuje. Po co to kupujecie? Nie kupujcie tego.
Powiem szczerze, byłem już tym wszystkim zniesmaczony. Ludzie, czy was już całkiem wali? Wyciągnąłem sobie to coś z kieszeni by sobie pokręcić z nudów. Kupiłem bo tak mi się napatoczyło. I to wszystko w tym temacie z mojej strony. Czy do wszystkiego musi być zaraz dorobiona jakaś ideologia? Przez niecały kwadrans byłem już głupkiem, spotkałem się z zainteresowaniem, ze zniesmaczeniem, a teraz z oburzeniem.
- Yyyyyhhhh - udała przestraszenie jeszcze kolejna koleżanka która akurat zeszła z piętra kserować jakieś papiery - Macie tą zabawkę szatana?
- Szatana?
- Tak, szatana. To podobno szatański wynalazek - uśmiechnęła się z ironią - Mój mąż ma takie dwa.
- To pozdrów męża - wypaliłem.
Ciekawe. Dziewczyna którą uważałem za dziwną, za sztywną, za zamkniętą, za taką bez fantazji. Ona najbardziej podeszła do tego na luzie. Wziąłem to coś, schowałem do kieszeni i wróciłem do swojego biurka. O co tu chodzi? Takie niby nic, taka pierdoła a jakie wzbudza emocje. I jak różne. Jedni reagują tak, jakbym się po nich spodziewał, inni tak, że ich reakcja jest zaskoczeniem dla mnie. I to w sensie tak pozytywnym jak i negatywnym.
Zobacz jacy są ludzie. A raczej zobacz jacy ludzie są różni.
W codzienności w ubiegłą sobotę miałem sobotę piłkarską. O 17 byłem na meczu ligi IV u znajomego w Piasecznie. Tamtejszy MKS pokonał KS Raszyn 5:2. Potem zaś byliśmy z kolegą M na Narodowym. Pierwsza połowa do zapomnienia. W drugiej było o wiele ciekawiej. Tak na boisku jak i trybunach. Przyszli nasi bratankowie madziarzy i zaczęła się jazda z Rumunami. Ogólnie wizyta w stolycy udana. Choć to już nie te mecze. Nic, naprawdę nic nie odda atmosfery z dawnych lat na Łazienkowskiej. Było prymitywniej, było mniej wygodnie, było skromniej, było mniej ludzi ale atmosfera była o niebo lepsza. I tak apropo jeszcze, to jeżeli chodzi o sam mecz to ten czwartoligowy o wiele bardziej ciekawy. Taki jak by tu powiedzieć … prawdziwszy?
We wtorek miałem dzień tragiczny. Jak gdyby wszystkie moce sprzysięgły się by mnie sponiewierać. Jak to już pisałem. Są dni, takie dni, kiedy nie wiesz dlaczego, nie wiesz jak, wszystko układa się tak jakbyś sobie tego życzył. Ale w przyrodzie nic nie ginie. W przyrodzie musi zostać zachowana równowaga. No więc wtorek był dniem z przeciwległej szali. Wszystko się pierdoliło. Wszystko uciekało, wszystko się opóźniało, znów wrogie spojrzenia, znów wiszące w powietrzu zło. I gdy już dotarłem po tym wszystkim do domu i gdy zastałem drzwi zamknięte do których nie miałem odpowiedniego otwieracza moja frustracja sięgnęła zenitu. Ten dzień nawet na sam koniec nie dał mi odetchnąć. Aha, i jeszcze jak nigdy, jak nigdy dotąd naparzała mnie bańka cały dzień. Szczerze współczuję tym, którzy zmagają się z takim bólem na co dzień. Poznałem co to i naprawdę, po jednym dniu już mi wystarczy.
I kurde to już połowa czerwca. Lepsze dni szybciej płyną.
Do 11 dnia tego miesiąca miałem przebiegnięte całe zero kilometrów. Natomiast dzisiaj mam ich już 42,90. I jeżeli zachowam tempo po dniu jutrzejszym powinno być ich ze 55. Może do końca miesiąca dobiję do stówy? A i wczorajsza dycha szybsza niż przedwczorajsza, a dzisiejsza szybsza niż wczorajsza. To chyba dobry powód do otwarcia wina? Dobra, to nie pytanie, wino już wypite do połowy.
I z zdziwieniem przyznaję, że przez ostatnie dni trzy odpocząłem. Tak w sensie psychicznym. Nie wiem jak to wytłumaczyć, nie wiem czym to tłumaczyć ale te trzy dni związane z przerwą świąteczną Bożego Ciała, oderwanie od tej codzienności, dały mi dużo spokoju. Jakoś tak żyję po swojemu. Mogę wstać o której chcę, mogę zrobić co chcę, mogę biegać kiedy chcę, mogę odpoczywać kiedy chcę, mogę pójść do sklepu, mogę pójść na spacer, mogę pójść do kina ( apropo, wczoraj byłem na Król Artur - fajne ale nie fajne ), mogę robić te wszystkie rzeczy swoim rytmem. To chyba jest wolność?
Aha. Czy ja już mówiłem swego czasu, że lubię pana Zbigniewa? Wydaje mi się, że mówiłem. Ale chyba nawet ja sam już zapomniałem, że mówiłem, a raczej że lubię. Smok mi na szczęście przypomniał przy okazji pani Ireny. Lubię, i panią Irenę też lubię. Tylko chyba zapomniałem, że lubię. A raczej odsunąłem w zapomnienie, bo ... bo przecież już miałem nie płakać.

4 komentarze:

  1. No i może nie ze szczegółami ale mówiłam że napiszesz ;)
    Mam w domu chyba z 5 tych "szatanskich " zabawek .
    Miało uspokajac później okazało się ze wkurwia bo nie umiem, koniec końców lubię sobie pokrecic.
    Ile ludzi tyle gustów .
    Ty najlepiej usiądź w spokoju i sobie wszystko przypomnij .
    Będzie dużo łatwiej .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny... Chyba jestem stara i nie na czasie, bo nie wiem, o jakie szatańskie zabawki chodzi. A wybierasz się Er na jakieś mecze U21? Tak z ciekawości pytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. spinner;))))))) widzę że ty też się dałeś w to wciągnąć;))))))

    hm....ciekawe czemu akurat mężatka stwierdziła że to szatański wynalazek. pewnie właśnie dlatego że ma męża;)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    nie mam nic przeciwko temu że ktoś lubi ise tym bawić choć ja tego nie mam i wolę się bawić czym innym;)))) jednego wciąga to innego ci innego;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo lubię tę piosenkę :)

    OdpowiedzUsuń