Zobacz
jacy są ludzie. A raczej. Zobacz jacy ludzie są różni. Jak byłem
wtedy na kazimierskim rynku w przedpołudniowy wtorek, zderzyłem się
z niezliczoną ilością szkolnych wycieczek. To było jedno wielkie
morze dzieciaków. Rozbieganych, roześmianych, rozgadanych. Latały
od jednego straganu do drugiego niewiele zważając na otaczające je
historyczne kamienice czy pobliską farę. Kupując co tylko się
dało. Wszelkiego rodzaju badziewie. I w całym tym bałaganie jedno
badziewie przykuło moja uwagę. Nie wiem dlaczego? To tak jakby
przeznaczenie. Zainteresowało mnie. Wzbudziło ciekawość. Dlaczego
właśnie to badziewie a nie inne nie wiem. Wiem jednak, że tak
miało być. Wszystkie drogi, zdarzenia, decyzje podejmowane tamtego
wtorkowego przedpołudnia prowadziły tylko do jednego, do tego bym
to wówczas tam na tym kazimierskim rynku zobaczył. I miałem zamiar
nawet to badziewie na jednym ze straganów sobie zakupić, jednak
myśl by nie robić z siebie idioty wzięła górę. I nie kupiłem.
Jakiś czas potem, gdy już nawet wspomnienie uleciało, rzeczone
badziewie rzucił mi los przed oczy gdy szukałem czegoś tam na
alledrogo. Poznałem wówczas co to jest, do czego służy, co robi i
przede wszystkim jak się zwie. I miałem sobie nawet zakupić, ale
ostatecznie nie kupiłem. Jakiś czas potem, bogatszy o tą wiedzą,
natknąłem się na to coś w jednym ze sklepów. Natknąłem się
zupełnie przypadkiem, w czasie gdy wspomnienie ponownie już uleciało.
Natknąłem się na dużą, taką wielką stertę tego
różnokolorowego badziewia. Badziewia otoczonego grupą
podekscytowanych dzieciaków. Może nie taką jak na kazimierskim
rynku ale też sporą. Tego nie mogłem już zignorować. Kupiłem
jedno. Kupiłem, wsadziłem do kieszeni i … zapomniałem. Jakiś
czas potem, natknąłem się na to coś w kieszeni moich spodni gdy
przechadzałem się znudzony z rękoma w kieszeni u kolegów po
magazynie. Wyciągnąłem i zacząłem się tym bawić. Tak bawić
bez sensu.
-
Oooom. Masz tą zabawkę dla głupków - powiedział jeden z kolegów
na mój widok.
Stanąłęm na chwilę jak ten taki głupek.
Stanąłęm na chwilę jak ten taki głupek.
- Dla głupków mówisz?
- Tak. Dla głupków, dla głupków.
Siedzą i kręcą. Jak idioci. Zamiast zająć się czymś poważnym
- potwierdził wyraźnie podekscytowany.
No cóż. Nie wiedziałem, że to dla
głupków. No widocznie nie wiem wszystkiego. Ja sobie chciałem
tylko tym pokręcić z nudów. Poszedłem stamtąd. Ciekawe tylko, że
powiedział to najmniej rozgarnięty koleś z całej magazynowej
ekipy. Idąc do siebie spotkałem jedną taką koleżankę. Zobaczyła
jak idę kręcąc sobie tym czymś z nudów.
- Ooooo errrrr. Masz to fajne coś. Mój
syn też to ma. To podobno szał jest jakiś na to u niego w klasie.
Daj pokręcić.
Dałem. To najbardziej sympatyczna
dziewczyna w firmie. Na co z fotela podniosła się druga.
- A co to? Co to robi? Nic nie robi?
Zupełnie nic? Tylko się tak kręci? Łeeee, bez sensu.
Zrobiła zdegustowaną minę i siadła
z powrotem. No tak. Tylko jej wyczyny, tylko jej pomysły mają sens.
To taki typ co, mnie przynajmniej, zanudza ciągłymi opowieściami
czego też nie robiła, czego nie dokonała. I czego to nie
planuje, jakie to osiągnięcia jeszcze, wyzwanie przed nią.
Przyznaję uczciwie, ma osiągnięcia, czasami mi imponuje, i chociaż
drażni czasami tymi opowieściami jaka to wspaniała jest, nie
zmienia to faktu, że też ją lubię. W międzyczasie nadeszła pani
z produkcji. Właśnie przychodząc do pracy na drugą zmianę. Taka
pani, nie koleżanka a raczej znajoma. Taka uważana przeze mnie za
bardzo spokojną i za bardzo opanowaną. Taką może nawet wycofaną.
Taka po prostu: dobry człowiek.
- O rany. Państwo też to mają? Już
nie mogę na to patrzeć. Proszę to schować. Strasznie mnie to
drażni. To mnie okropnie denerwuje. Po co to kupujecie? Nie kupujcie
tego.
Powiem szczerze, byłem już tym
wszystkim zniesmaczony. Ludzie, czy was już całkiem wali?
Wyciągnąłem sobie to coś z kieszeni by sobie pokręcić z nudów.
Kupiłem bo tak mi się napatoczyło. I to wszystko w tym temacie z
mojej strony. Czy do wszystkiego musi być zaraz dorobiona jakaś
ideologia? Przez niecały kwadrans byłem już głupkiem, spotkałem
się z zainteresowaniem, ze zniesmaczeniem, a teraz z oburzeniem.
- Yyyyyhhhh - udała przestraszenie
jeszcze kolejna koleżanka która akurat zeszła z piętra kserować
jakieś papiery - Macie tą zabawkę szatana?
- Szatana?
- Tak, szatana. To podobno szatański
wynalazek - uśmiechnęła się z ironią - Mój mąż ma takie dwa.
- To pozdrów męża - wypaliłem.
Ciekawe. Dziewczyna którą uważałem
za dziwną, za sztywną, za zamkniętą, za taką bez fantazji. Ona
najbardziej podeszła do tego na luzie. Wziąłem to coś, schowałem
do kieszeni i wróciłem do swojego biurka. O co tu chodzi? Takie
niby nic, taka pierdoła a jakie wzbudza emocje. I jak różne. Jedni
reagują tak, jakbym się po nich spodziewał, inni tak, że ich
reakcja jest zaskoczeniem dla mnie. I to w sensie tak pozytywnym jak
i negatywnym.
Zobacz jacy są ludzie. A raczej zobacz
jacy ludzie są różni.
W codzienności w ubiegłą sobotę
miałem sobotę piłkarską. O 17 byłem na meczu ligi IV u znajomego
w Piasecznie. Tamtejszy MKS pokonał KS Raszyn 5:2. Potem zaś
byliśmy z kolegą M na Narodowym. Pierwsza połowa do zapomnienia. W
drugiej było o wiele ciekawiej. Tak na boisku jak i trybunach.
Przyszli nasi bratankowie madziarzy i zaczęła się jazda z
Rumunami. Ogólnie wizyta w stolycy udana. Choć to już nie te
mecze. Nic, naprawdę nic nie odda atmosfery z dawnych lat na
Łazienkowskiej. Było prymitywniej, było mniej wygodnie, było
skromniej, było mniej ludzi ale atmosfera była o niebo lepsza. I
tak apropo jeszcze, to jeżeli chodzi o sam mecz to ten czwartoligowy
o wiele bardziej ciekawy. Taki jak by tu powiedzieć … prawdziwszy?
We wtorek miałem dzień tragiczny. Jak
gdyby wszystkie moce sprzysięgły się by mnie sponiewierać. Jak to
już pisałem. Są dni, takie dni, kiedy nie wiesz dlaczego, nie
wiesz jak, wszystko układa się tak jakbyś sobie tego życzył. Ale
w przyrodzie nic nie ginie. W przyrodzie musi zostać zachowana
równowaga. No więc wtorek był dniem z przeciwległej szali.
Wszystko się pierdoliło. Wszystko uciekało, wszystko się
opóźniało, znów wrogie spojrzenia, znów wiszące w powietrzu
zło. I gdy już dotarłem po tym wszystkim do domu i gdy zastałem
drzwi zamknięte do których nie miałem odpowiedniego otwieracza
moja frustracja sięgnęła zenitu. Ten dzień nawet na sam koniec
nie dał mi odetchnąć. Aha, i jeszcze jak nigdy, jak nigdy dotąd
naparzała mnie bańka cały dzień. Szczerze współczuję tym,
którzy zmagają się z takim bólem na co dzień. Poznałem co to i
naprawdę, po jednym dniu już mi wystarczy.
I kurde to już połowa czerwca. Lepsze dni szybciej płyną.
Do 11 dnia tego miesiąca miałem przebiegnięte całe zero kilometrów. Natomiast dzisiaj mam ich już 42,90. I jeżeli zachowam tempo po dniu jutrzejszym powinno być ich ze 55. Może do końca miesiąca dobiję do stówy? A i wczorajsza dycha szybsza niż przedwczorajsza, a dzisiejsza szybsza niż wczorajsza. To chyba dobry powód do otwarcia wina? Dobra, to nie pytanie, wino już wypite do połowy.
I z zdziwieniem przyznaję, że przez ostatnie dni trzy odpocząłem. Tak w sensie psychicznym. Nie wiem jak to wytłumaczyć, nie wiem czym to tłumaczyć ale te trzy dni związane z przerwą świąteczną Bożego Ciała, oderwanie od tej codzienności, dały mi dużo spokoju. Jakoś tak żyję po swojemu. Mogę wstać o której chcę, mogę zrobić co chcę, mogę biegać kiedy chcę, mogę odpoczywać kiedy chcę, mogę pójść do sklepu, mogę pójść na spacer, mogę pójść do kina ( apropo, wczoraj byłem na Król Artur - fajne ale nie fajne ), mogę robić te wszystkie rzeczy swoim rytmem. To chyba jest wolność?
Do 11 dnia tego miesiąca miałem przebiegnięte całe zero kilometrów. Natomiast dzisiaj mam ich już 42,90. I jeżeli zachowam tempo po dniu jutrzejszym powinno być ich ze 55. Może do końca miesiąca dobiję do stówy? A i wczorajsza dycha szybsza niż przedwczorajsza, a dzisiejsza szybsza niż wczorajsza. To chyba dobry powód do otwarcia wina? Dobra, to nie pytanie, wino już wypite do połowy.
I z zdziwieniem przyznaję, że przez ostatnie dni trzy odpocząłem. Tak w sensie psychicznym. Nie wiem jak to wytłumaczyć, nie wiem czym to tłumaczyć ale te trzy dni związane z przerwą świąteczną Bożego Ciała, oderwanie od tej codzienności, dały mi dużo spokoju. Jakoś tak żyję po swojemu. Mogę wstać o której chcę, mogę zrobić co chcę, mogę biegać kiedy chcę, mogę odpoczywać kiedy chcę, mogę pójść do sklepu, mogę pójść na spacer, mogę pójść do kina ( apropo, wczoraj byłem na Król Artur - fajne ale nie fajne ), mogę robić te wszystkie rzeczy swoim rytmem. To chyba jest wolność?
Aha. Czy ja już mówiłem swego czasu, że lubię pana Zbigniewa? Wydaje mi się, że mówiłem. Ale chyba nawet ja sam już zapomniałem, że mówiłem, a raczej że lubię. Smok mi na szczęście przypomniał przy okazji pani Ireny. Lubię, i panią Irenę też lubię. Tylko chyba zapomniałem, że lubię. A raczej odsunąłem w zapomnienie, bo ... bo przecież już miałem nie płakać.
No i może nie ze szczegółami ale mówiłam że napiszesz ;)
OdpowiedzUsuńMam w domu chyba z 5 tych "szatanskich " zabawek .
Miało uspokajac później okazało się ze wkurwia bo nie umiem, koniec końców lubię sobie pokrecic.
Ile ludzi tyle gustów .
Ty najlepiej usiądź w spokoju i sobie wszystko przypomnij .
Będzie dużo łatwiej .
Jeny... Chyba jestem stara i nie na czasie, bo nie wiem, o jakie szatańskie zabawki chodzi. A wybierasz się Er na jakieś mecze U21? Tak z ciekawości pytam.
OdpowiedzUsuńspinner;))))))) widzę że ty też się dałeś w to wciągnąć;))))))
OdpowiedzUsuńhm....ciekawe czemu akurat mężatka stwierdziła że to szatański wynalazek. pewnie właśnie dlatego że ma męża;)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
nie mam nic przeciwko temu że ktoś lubi ise tym bawić choć ja tego nie mam i wolę się bawić czym innym;)))) jednego wciąga to innego ci innego;))))
bardzo lubię tę piosenkę :)
OdpowiedzUsuń