Wrzesień
minął niepostrzeżenie. Mamy tedy październik. Miesiąc który od
dawna uznaję za mój najgorszy miesiąc roku. Jaki będzie ten?
Zobaczymy. Ludziska narzekają na pogodę. I w sumie mają rację. Bo
jest taka, że ręce opadają. Pada, pada, pada. Padało cały
wrzesień, wrzesień który jak przypuszczałem wynagrodzi lipca,
sierpnia a i czerwca braki. Niestety nie wynagrodził. Ludziska więc
narzekają. I w sumie mają rację. Ale co ciekawe nie ja. Ja jadę
zalanym deszczem pociągiem i przez zalane deszczem okno patrzę na
zalane deszczem warszawskie ulice. Kolorowe światła odbijają się
w mokrym asfalcie ulic. Jadę i patrzę. Patrzę na ten
ciemny, ale kolorowy zarazem, rozmazany, rozmyty świat. Jadę i
patrzę. I słucham sobie. Słucham sobie muzyki ale i słucham
siebie. Słucham co mi w duszy gra. Co mi w duszy gra? Ostatnio znowu
gra Szustak. Jeny jak On mi gra. Jeny jak On do mnie przemawia. Ten
człowiek mówi wszystko co chcę usłyszeć, mówi wszystko co che
usłyszeć moja dusza. On mówi wszystko co chciałbym powiedzieć, a
powiedzieć nie umiem. Mówi wszystko co usłyszeć chcę, a czego
nie słyszałem. Żebym jeszcze tylko potrafił słyszenie to
wprowadzać w życie. Gdybym to potrafił. Przejść od słów do
czynów. Bo słyszenie to już kiedyś słyszałem. Słyszałem to
kiedyś, kiedyś kiedy byłem jeszcze piękny i młody. Przypominam
sobie ideały z tamtych czasów. Zapomniane gdzieś, zdeptane w ciągu
ostatnich lat ( zdeptane przeze mnie dla jasności ). To miało być
inaczej. Zapomniałem. Jak ja to kurde zapomniałem. Teraz sobie
przypinam. Teraz jest jednak już za późno niestety. Za późno na
tamte ideały. Teraz przede mną inne już życie. I złapałem się
ostatnio, kiedyś ostatnio, i od tamtej chwili złapałem się już
parokrotnie nawet, na tym, że chyba wiem jak chciałbym, czy też na
tym jak mogłoby wyglądać życie moje obecne. Takie bym poczuł się
dobrze. Bym poczuł się, boję się nawet użyć tego słowa,
szczęśliwie. Złapałem się na tym, że idę sobie, idę lub robię
coś i nagle myśl, ooo tak mógłbym żyć, tak to mógłbym być
nawet, boję się użyć tego słowa, mógłbym być nawet
szczęśliwy. Czy to możliwe? Czasami myślę, że tak. Czasami
myślę, że trzeba tylko wierzyć i trzeba czekać. Trzeba czekać.
Są tacy którzy twierdzą, że czekać można do usranej śmierci.
Więc czy czekać? Patrzę ostatnio na klub któremu kibicuję. Ten
który wybrałem za dzieciaka, wybrałem powodowany nie wiem jakimi
przesłankami. Ten któremu wierny jestem lat już tyle. Klub który
ostatnimi laty dawał tylko rozczarowania. Ale wierzyłem, wierzyłem,
że może kiedyś przyjdzie dzień. I patrzę od czerwca, patrzę od
chwili kiedy to w sposób cudowny wrócił na salony, patrzę jak jak
gra, jak wygrywa, patrzę na pełny ciągle, nowoczesny stadion i ze
zdziwienia wyjść nie mogę. Są chwile, że mam wrażenie, że zaraz
się obudzę, że zaraz się to skończy. Bo jak to możliwe, jak to
możliwe żeby nagle wszystko tak diametralnie się odwróciło. Tak
niespodziewanie, tak nieoczekiwanie. Jest tak gdy na ten klub teraz patrzę, że boję się nawet
użyć tego słowa, szczęśliwy jestem. Jak to pięknie brzmi,
szczęśliwy. I aż się boję, aż w strachu jestem, że zaraz się
skończy. Bo teraz, bo dzisiaj powiedzieć mogę, powiedzieć z całą
stanowczością, że warto czekać, że warto wierzyć, że warto być
wiernym. Bo przyjdzie kiedyś dzień, przyjdzie czas, gdy stanie się
tak jak z moim klubem. Będzie wygrywał, będzie grał tak jak lubię
- z sercem, będzie grał na nowym pięknym stadionie, będzie grał
przy pełnych trybunach i przyjdzie dzień gdy mimo sędziowskich
„numerów” będzie liderem.
W
codzienności we wtorek zakończyłem chyba sezon. Rumak wymyty,
wypolerowany, nasmarowany, rozbrojony stoi pod dachem. Mało
pojeździliśmy tego sezonu. Raptem równe 3 tys kilometrów. Ale nie
jestem rozczarowany jakoś. Może dlatego, że nie idzie mi już o
ilość, a jakość?
Nadal
biegam. Wprawdzie tylko w soboty i niedziele ale i to przynosi
efekty. Piętnastki daję jakoś radę, a w dyszkach schodzę
regularnie poniżej 5:20. Dzięki temu mam motywację na kolejne
kilometry. Oby tak dalej. Oby tak dalej.
Jutro
mecz na Narodowym. Raz, że powiedziałem sobie kiedyś, że już nie
kupię biletu droższego już stówa, dwa, że i tak się zgapiłem
więc nie idę. Po wygranej 6:1 w Armenii, po blamażu w Kopenhadze
nie ma już śladu i teraz został już tylko mały kroczek do awansu.
Obejrzymy w domu, w ciepełku i z herbatką.
No to obejrzeliśmy.
OdpowiedzUsuńŚwietny mecz .
Nawet Filipinski kibicowal więc to musiał być dobry mecz .
Oczywiście ze możesz być szczęśliwy .
Szczęśliwy nk cholera.
Do wszystkiego w życiu trzeba dorosnąć. Dojrzeć .
Zrozumieć . Przeżyć . Przetrwać .
Chcieć poczuć .
Możesz być szczęśliwy .
Mówię Ci to od .... dawną .
Miło by byko gdyby te szczęście z czasem miało też dwie nogi i cycki .
Szustama też słucham i zazdroszczę mu jego flow jak nie wiem co .
No to obejrzeliśmy.
OdpowiedzUsuńŚwietny mecz .
Nawet Filipinski kibicowal więc to musiał być dobry mecz .
Oczywiście ze możesz być szczęśliwy .
Szczęśliwy nk cholera.
Do wszystkiego w życiu trzeba dorosnąć. Dojrzeć .
Zrozumieć . Przeżyć . Przetrwać .
Chcieć poczuć .
Możesz być szczęśliwy .
Mówię Ci to od .... dawną .
Miło by byko gdyby te szczęście z czasem miało też dwie nogi i cycki .
Szustama też słucham i zazdroszczę mu jego flow jak nie wiem co .
Moja najmłodsza córka słucha Szustaka, teraz Ty o nim wspominasz...może pora i na mnie.:) Pozdrawiam i życzę Ci,żebyś mógł powiedzieć jak najczęściej- jestem szczęśliwy. Ja bywam :D
OdpowiedzUsuń