Maruda.
Maruda,
maruda tak na mnie wołają, ludzie którzy wcale mnie nie znają. Bo
ja nie jestem maruda. Jeżeli już, jeżeli już na coś narzekam ( a
narzekam ) to nie jest to przejaw marudzenia, to jest objaw
wkurwienia. Tak właśnie – wkurwienia. Bo wkurwia mnie ten świat,
temu zaprzeczał nie będę. Wkurwia mnie to jak jest zorganizowany.
Wkurwia mnie jak na niego patrzę. Wkurwia mnie jak patrzę na
choroby, jak patrzę na biedę, wkurwia mnie jak patrzę na przemoc i
wkurwia mnie jak patrzę na bezsilność. W szczególności swoją
bezsilność. Tak więc wkurwia mnie ten świat. A właściwie, tak
naprawdę i tak, że strach się nawet przyznać, to wkurwia mnie
Bóg. Wkurwia, czy też wkurwił kiedyś i od tamtej pory mamy ze
sobą na pieńku. Tzn ja mam, bo jego to pewnie wali czy taki ktoś
jak ja jest na niego wkurwiony czy nie. Tak więc jestem wkurwiony na
Boga. I darować mu nie mogę tego co się kiedyś działo, tego co
się dzieje teraz, i tego na co jest mi dane co dzień patrzeć. Więc
gdy szedłem ostatnio spacerkiem i gdy na drodze mojej stanął
kościół naszło mnie by wejść. By jak za dawnych lat wejść (
bo za dawnych lat wchodziłem często ). Ale wejść nie jak za
dawnych lat po prośbie czy pokucie ale żeby mu nawrzucać. Teraz
właśnie prosto w twarz powiedzieć mu co myślę. Wszedłem,
uklękłem i ... I powiedziałem, powiedziałem wszystko.
Powiedziałem: dziękuję Boże. Dziękuję za sezon. Sezon krótki
może ale syty. Dziękuję Ci, że ze wszystkich tras wróciłem
cały. Dziękuję Ci, że nie spotkało mnie nic złego. Dziękuję,
że Rumak niezawodny i trwały był, że mogłem na nim polegać na
każdym kilometrze drogi. Dziękuję Ci Boże, że Księżniczka
zdrowa jest. Że układa sobie życie, że w szkole daje radę,
dziękuję, że wszystko ma pozaliczane. I dziękuję Ci przede
wszystkim, że nadal ze mną rozmawia, i że rozmawia się nam coraz
lepiej. Dziękuję Ci również Boże, że i ja zdrowy jestem. Że
jestem silny, że sprawny, że wysportowany, że postawny i że
przystojny trochę też. Że daję radę jako tako ciągnąć ten
wózek i że się nie poddaję. Dziękuję Ci również za to, że
mądry jestem, że rozważny, ustatkowany, że umiem pomagać
słabszym, że na nieszczęście ludzkie wrażliwy. Dziękuję, że
mam pracę, że pozwala mi ona wiązać koniec z końcem i że
zadowolenie czasami też daje. I dziękuję Ci Boże za mamę. Za
człowieka który jest ciągle ze mną, że mnie kocha miłością
nieskończoną pomimo tego co jej robię. Boże jak ja ją ranię, Ty
wiesz jak wiele bóle zadaję, Ty wiesz. Dziękuję Ci Boże za dobro
które mnie spotka, za dobrych ludzi których spotykam i za dobro
które spotyka też czasami ludzi i z mojej strony. Bardzo Boże Ci
za to wszystko dziękuję. Tak właśnie mu wtedy powiedziałem. Nie
wiem dlaczego. To wyszło jakoś tak bez myślenia. To mnie samego
zaskoczyło. Bo tak jak dzisiaj, nigdy nie wiesz co cię spotka.
Dzisiaj spacerując po mieście naszła mnie refleksja, że nigdy,
ale to nigdy nie wiesz co przyniesie jutro, co się wydarzy dnia
następnego po przebudzeniu. Bo czy ja, ja sam, kładąc się wczoraj
wieczorem do snu, ja sam, klnąc przed zamknięciem oczu na wszystko
co możliwe mogłem przypuszczać, że dzisiaj będzie tak jak
właśnie było. Huj w dupę – takie były moje słowa wczoraj
ostatnie. A dzisiaj? A dzisiaj, gdy w którymś tam odcinku spaceru
wszedłem do parku, gdy do niego wszedłem mogłem powiedzieć tylko
jedno: czy o możliwe? Czy to możliwe żeby było tak przepięknie?
Czy to możliwe żeby było tak zakurwiście pięknie? W tym parku
który lubię, który i tak mi się podoba co dnia, w którym tak
często pokonuję te kilometry biegając. Czy w tym parku, pięknym
parku co dnia, może byś jeszcze tak zakurwiście piękniej? Ależ
był piękny. Tego się opisać nawet nie da. Tzn da ale to trzeba by
książkę napisać. Siadłem na ławeczce. Spojrzałem na żółtych
liści dywan, spojrzałem na słońce w koronach drzew, spojrzałem
na setki meszek wirujących w słońca tego promieniach, spojrzałem
na fontannę szumiącą w oddali, spojrzałem na dziewczynę leżąca
na kolanach chłopaka, spojrzałem na dzieciaki skaczące z radosnym
wrzaskiem po drabinkach, zjeżdżalniach i huśtawkach, spojrzałem
na ich, z pełnymi przerażenia w oczach, mamy, spojrzałem na
młodzieńca gnającego rowerem, i na panią z pieskiem też
spojrzałem. Czy to nie było piękne? Czy to nie było wspaniałe?
Czy to nie było szczęśliwe? Było. To było zakurwiśie takie jak
miało być. Świat może być taki piękny, taki wspaniały, taki
szczęśliwy. Może być, i ja to wiem i wkurwiam się tylko jak taki
nie jest. Bo on może być taki. Taki jak dzisiaj. Z takimi nawet
niby błahymi sprawami. Takimi nawet butami. Szukam takich od pół,
a może i całego roku. I w sklepach i w necie, wszędzie. A, że za
takie nie zapłacę więcej niż 160 poszukiwania trwają i trwają i
trwają. I już nawet w desperacji kupić miałem jedne za 199. I gdy
pytam przedwczoraj kolegę gdzie kupił podobne, i gdy z pewnym na
samego siebie rozbawieniem odpowiada, że w CCC, bo i ja nigdy bym
nie pomyślał, że kupi buty w CCC ( bez obrazy dla CCC ), i że z
kartą klienta zapłacił tylko 130, i gdy wchodzę tam dzisiaj, i
gdy znajduję tam idealne jak dla mnie, i gdy dowiaduję się, że do
niedzieli jest 40 % obniżki z kartą klienta, i gdy na przesłaną
od niego MMS-em kartę kupuję je za 119,99 to myślę, że świat
może być dobry. I gdy wchodzę dzisiaj do Stokrotki tylko po mleko
i czosnek na moje przeziębienie. I gdy przechodząc alejką do kasy
rzucam mimochodem na kosze na bieliznę. I gdy dowiaduję się, że
są w promocji, i gdy dostaję potwierdzenie, że jak kupię ale
okaże się, że nie pasuje w tą małą szczelinę w mojej łazience
to mogę zwrócić, i gdy okazuje się, że pasuje jednak, że pasuje
idealnie, że jest taki jakiego szukam od pół roku to myślę, że
świat może być dobry. I gdy pakując foliowy worek po koszu tym na
dno szafy, bo przyda mi się jeszcze, na dnie szafy tej znajduję
preparat do zabezpieczenia skóry to śmieję się jaki ten świat
może być szczęśliwy. Bo wymyłem w ubiegłą sobotę motórową
skórę z much i komarów, a tylko ten kto motórem jeździ wie ( no
może jeszcze jaskółki i jerzyki wiedzą ) ile tego cholerstwa
żyje. I gdy nasmarować ją czymś zaplanowałem, i już nawet we
wtorek do sklepu się wybrałem by siuwaks do tego zakupić, nie
zdążyłem jednak wówczas bo jakiś pacan zostawił siatkę w
metrze i gdy dopiero po przybyciu saperów którzy orzekli, że
ziemniaki nie wybuchną metro ruszyło to nie zdążyłem. I gdy
dzisiaj znalazłem siuwaks taki, całkiem dobry, na dnie szafy,
całkiem przypadkiem, siuwaks o którym zapomniałem to myślę, że
świat może być szczęśliwy. I gdy dzwoni dzisiaj Suchy, i gdy
pyta czy idę z nimi na mecz, i gdy pomimo tego, że nowa karta
kibica wyrzuca błąd przy zakupie biletów, i gdy próbujemy na
starą, i gdy okazuje się, że na starą się udaje, i gdy
ostatecznie mimo tego, że mówiłem, że nie kupię już biletu na
mecz za 160, kupuję ten bilet za więcej to myślę, że świat może
być piękny. Bo i 160 i więcej warto wydać by iść z Suchym, i z
jego ekipą na mecz ( a ma być nas tam naście luda obu płci ). I
gdy idę też dzisiaj do elektronicznego z wtyczką którą kupiłem
za całe 3,5 w sobotę, a która okazała się nie taka. I gdy
spodziewając się znaczącego spojrzenia i dąsów uprzejma pani
wymienia mi ją na właściwą dodając przy okazji: teraz ma pan
nawet złotą ( znaczy kolor, tamta była srebrna ) to myślę, że
świat może być dobry. Więc niech sobie mówią ci co mnie nie
znają maruda. Niech sobie mówią. Nie, nie jestem maruda, ja jestem
tylko wkurwiony. Wkurwiony jestem gdy widzę ten świat takim jaki
jest. Gdy go takim widzę, a wiem, że może być inny, może być
taki jak dzisiejszy, dobry, piękny, szczęśliwy, dla każdego, nie
tylko dla mnie. Dzień w którym spokojnie mogę ponownie wejść do
kościoła, mogę uklęknąć i w przeciwieństwie do poprzedniego
razu, mogę w pełni świadomy wypowiadanych słów powiedzieć:
Dzięki Stary.
P.S. Jedynie co to szkoda mi, że pobiegać dzisiaj nie mogłem ale to taki mały szczegół.
P.S. Jedynie co to szkoda mi, że pobiegać dzisiaj nie mogłem ale to taki mały szczegół.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.