środa, 18 października 2017

Ścieżka 470 Do przodu

Maruda.
Maruda, maruda tak na mnie wołają, ludzie którzy wcale mnie nie znają. Bo ja nie jestem maruda. Jeżeli już, jeżeli już na coś narzekam ( a narzekam ) to nie jest to przejaw marudzenia, to jest objaw wkurwienia. Tak właśnie – wkurwienia. Bo wkurwia mnie ten świat, temu zaprzeczał nie będę. Wkurwia mnie to jak jest zorganizowany. Wkurwia mnie jak na niego patrzę. Wkurwia mnie jak patrzę na choroby, jak patrzę na biedę, wkurwia mnie jak patrzę na przemoc i wkurwia mnie jak patrzę na bezsilność. W szczególności swoją bezsilność. Tak więc wkurwia mnie ten świat. A właściwie, tak naprawdę i tak, że strach się nawet przyznać, to wkurwia mnie Bóg. Wkurwia, czy też wkurwił kiedyś i od tamtej pory mamy ze sobą na pieńku. Tzn ja mam, bo jego to pewnie wali czy taki ktoś jak ja jest na niego wkurwiony czy nie. Tak więc jestem wkurwiony na Boga. I darować mu nie mogę tego co się kiedyś działo, tego co się dzieje teraz, i tego na co jest mi dane co dzień patrzeć. Więc gdy szedłem ostatnio spacerkiem i gdy na drodze mojej stanął kościół naszło mnie by wejść. By jak za dawnych lat wejść ( bo za dawnych lat wchodziłem często ). Ale wejść nie jak za dawnych lat po prośbie czy pokucie ale żeby mu nawrzucać. Teraz właśnie prosto w twarz powiedzieć mu co myślę. Wszedłem, uklękłem i ... I powiedziałem, powiedziałem wszystko. Powiedziałem: dziękuję Boże. Dziękuję za sezon. Sezon krótki może ale syty. Dziękuję Ci, że ze wszystkich tras wróciłem cały. Dziękuję Ci, że nie spotkało mnie nic złego. Dziękuję, że Rumak niezawodny i trwały był, że mogłem na nim polegać na każdym kilometrze drogi. Dziękuję Ci Boże, że Księżniczka zdrowa jest. Że układa sobie życie, że w szkole daje radę, dziękuję, że wszystko ma pozaliczane. I dziękuję Ci przede wszystkim, że nadal ze mną rozmawia, i że rozmawia się nam coraz lepiej. Dziękuję Ci również Boże, że i ja zdrowy jestem. Że jestem silny, że sprawny, że wysportowany, że postawny i że przystojny trochę też. Że daję radę jako tako ciągnąć ten wózek i że się nie poddaję. Dziękuję Ci również za to, że mądry jestem, że rozważny, ustatkowany, że umiem pomagać słabszym, że na nieszczęście ludzkie wrażliwy. Dziękuję, że mam pracę, że pozwala mi ona wiązać koniec z końcem i że zadowolenie czasami też daje. I dziękuję Ci Boże za mamę. Za człowieka który jest ciągle ze mną, że mnie kocha miłością nieskończoną pomimo tego co jej robię. Boże jak ja ją ranię, Ty wiesz jak wiele bóle zadaję, Ty wiesz. Dziękuję Ci Boże za dobro które mnie spotka, za dobrych ludzi których spotykam i za dobro które spotyka też czasami ludzi i z mojej strony. Bardzo Boże Ci za to wszystko dziękuję. Tak właśnie mu wtedy powiedziałem. Nie wiem dlaczego. To wyszło jakoś tak bez myślenia. To mnie samego zaskoczyło. Bo tak jak dzisiaj, nigdy nie wiesz co cię spotka. Dzisiaj spacerując po mieście naszła mnie refleksja, że nigdy, ale to nigdy nie wiesz co przyniesie jutro, co się wydarzy dnia następnego po przebudzeniu. Bo czy ja, ja sam, kładąc się wczoraj wieczorem do snu, ja sam, klnąc przed zamknięciem oczu na wszystko co możliwe mogłem przypuszczać, że dzisiaj będzie tak jak właśnie było. Huj w dupę – takie były moje słowa wczoraj ostatnie. A dzisiaj? A dzisiaj, gdy w którymś tam odcinku spaceru wszedłem do parku, gdy do niego wszedłem mogłem powiedzieć tylko jedno: czy o możliwe? Czy to możliwe żeby było tak przepięknie? Czy to możliwe żeby było tak zakurwiście pięknie? W tym parku który lubię, który i tak mi się podoba co dnia, w którym tak często pokonuję te kilometry biegając. Czy w tym parku, pięknym parku co dnia, może byś jeszcze tak zakurwiście piękniej? Ależ był piękny. Tego się opisać nawet nie da. Tzn da ale to trzeba by książkę napisać. Siadłem na ławeczce. Spojrzałem na żółtych liści dywan, spojrzałem na słońce w koronach drzew, spojrzałem na setki meszek wirujących w słońca tego promieniach, spojrzałem na fontannę szumiącą w oddali, spojrzałem na dziewczynę leżąca na kolanach chłopaka, spojrzałem na dzieciaki skaczące z radosnym wrzaskiem po drabinkach, zjeżdżalniach i huśtawkach, spojrzałem na ich, z pełnymi przerażenia w oczach, mamy, spojrzałem na młodzieńca gnającego rowerem, i na panią z pieskiem też spojrzałem. Czy to nie było piękne? Czy to nie było wspaniałe? Czy to nie było szczęśliwe? Było. To było zakurwiśie takie jak miało być. Świat może być taki piękny, taki wspaniały, taki szczęśliwy. Może być, i ja to wiem i wkurwiam się tylko jak taki nie jest. Bo on może być taki. Taki jak dzisiaj. Z takimi nawet niby błahymi sprawami. Takimi nawet butami. Szukam takich od pół, a może i całego roku. I w sklepach i w necie, wszędzie. A, że za takie nie zapłacę więcej niż 160 poszukiwania trwają i trwają i trwają. I już nawet w desperacji kupić miałem jedne za 199. I gdy pytam przedwczoraj kolegę gdzie kupił podobne, i gdy z pewnym na samego siebie rozbawieniem odpowiada, że w CCC, bo i ja nigdy bym nie pomyślał, że kupi buty w CCC ( bez obrazy dla CCC ), i że z kartą klienta zapłacił tylko 130, i gdy wchodzę tam dzisiaj, i gdy znajduję tam idealne jak dla mnie, i gdy dowiaduję się, że do niedzieli jest 40 % obniżki z kartą klienta, i gdy na przesłaną od niego MMS-em kartę kupuję je za 119,99 to myślę, że świat może być dobry. I gdy wchodzę dzisiaj do Stokrotki tylko po mleko i czosnek na moje przeziębienie. I gdy przechodząc alejką do kasy rzucam mimochodem na kosze na bieliznę. I gdy dowiaduję się, że są w promocji, i gdy dostaję potwierdzenie, że jak kupię ale okaże się, że nie pasuje w tą małą szczelinę w mojej łazience to mogę zwrócić, i gdy okazuje się, że pasuje jednak, że pasuje idealnie, że jest taki jakiego szukam od pół roku to myślę, że świat może być dobry. I gdy pakując foliowy worek po koszu tym na dno szafy, bo przyda mi się jeszcze, na dnie szafy tej znajduję preparat do zabezpieczenia skóry to śmieję się jaki ten świat może być szczęśliwy. Bo wymyłem w ubiegłą sobotę motórową skórę z much i komarów, a tylko ten kto motórem jeździ wie ( no może jeszcze jaskółki i jerzyki wiedzą ) ile tego cholerstwa żyje. I gdy nasmarować ją czymś zaplanowałem, i już nawet we wtorek do sklepu się wybrałem by siuwaks do tego zakupić, nie zdążyłem jednak wówczas bo jakiś pacan zostawił siatkę w metrze i gdy dopiero po przybyciu saperów którzy orzekli, że ziemniaki nie wybuchną metro ruszyło to nie zdążyłem. I gdy dzisiaj znalazłem siuwaks taki, całkiem dobry, na dnie szafy, całkiem przypadkiem, siuwaks o którym zapomniałem to myślę, że świat może być szczęśliwy. I gdy dzwoni dzisiaj Suchy, i gdy pyta czy idę z nimi na mecz, i gdy pomimo tego, że nowa karta kibica wyrzuca błąd przy zakupie biletów, i gdy próbujemy na starą, i gdy okazuje się, że na starą się udaje, i gdy ostatecznie mimo tego, że mówiłem, że nie kupię już biletu na mecz za 160, kupuję ten bilet za więcej to myślę, że świat może być piękny. Bo i 160 i więcej warto wydać by iść z Suchym, i z jego ekipą na mecz ( a ma być nas tam naście luda obu płci ). I gdy idę też dzisiaj do elektronicznego z wtyczką którą kupiłem za całe 3,5 w sobotę, a która okazała się nie taka. I gdy spodziewając się znaczącego spojrzenia i dąsów uprzejma pani wymienia mi ją na właściwą dodając przy okazji: teraz ma pan nawet złotą ( znaczy kolor, tamta była srebrna ) to myślę, że świat może być dobry. Więc niech sobie mówią ci co mnie nie znają maruda. Niech sobie mówią. Nie, nie jestem maruda, ja jestem tylko wkurwiony. Wkurwiony jestem gdy widzę ten świat takim jaki jest. Gdy go takim widzę, a wiem, że może być inny, może być taki jak dzisiejszy, dobry, piękny, szczęśliwy, dla każdego, nie tylko dla mnie. Dzień w którym spokojnie mogę ponownie wejść do kościoła, mogę uklęknąć i w przeciwieństwie do poprzedniego razu, mogę w pełni świadomy wypowiadanych słów powiedzieć: Dzięki Stary.
P.S. Jedynie co to szkoda mi, że pobiegać dzisiaj nie mogłem ale to taki mały szczegół.

Brak komentarzy: