sobota, 11 listopada 2017

Ścieżka 472 Do przodu

Nawiedza mnie co jakiś czas takie dziwne uczucie związane z gardłem. Takie uczucie, że muszę je ochronić, osłaniać, że nie mogę zostawić go gołym. Jak tylko zostawię je nieosłonięte, jak tylko z takim usiądę gdzieś, od razu zaczynam być niespokojny. Zaczynam być nerwowy i czujny. I zaczyna mnie nawet świdrować w głowie, i zaczyna mnie nawet świdrować w stopach. Bardzo dziwne jest to uczucie związane z gardłem które nawiedza mnie co jakiś czas. I od kiedy pamiętam, zawsze starałem się mieć coś pod szyją. Zawsze starałem się mieć pod szyją jakiś szalik, jakąś chustę lub przynajmniej jakiś wysoki kołnierz. Nawet nieświadomie ale mój styl ubierania to zakładał. I zawsze jak uczucie to do mnie wracało, wracało też zdziwienie, zaciekawienie i pytanie a skąd to uczucie we mnie. No właściwie skąd? I tak sobie myślę też nieraz, jak uczucie to do mnie wraca, że to może pamiątka jakaś z poprzedniego wcielenia. Może to wspomnienie jakiegoś strasznego momentu w moim poprzednim wcieleniu? Bo w wielokrotność wcieleń chyba wierzę. Tak więc myślę czasami, że to właśnie wspomnienie, wspomnienie podrzynanego gardła. Wiem, brzmi to absurdalnie i śmiesznie wręcz no ale czasami tak właśnie myślę. Myślę, że było to doświadczenie tak okropne, tak okrutne i tak bolesne, że zostało mi w podświadomości. Jak zresztą już wspominałem nie raz, takie uczucie, że coś jest nie tak, że może być, powinno wręcz być inaczej też często mnie nawiedza. Takie poczucie, że życie może być inne, lepsze. To też może być jakieś tam echo czegoś czego już doświadczyłem. Może to być też oczywiście wyraz ukrytych we mnie oczekiwać, wyobrażeń co do życia. Jakichś tam fantazji jak ma wyglądać wyrobionych na podstawie zasłyszanych w dzieciństwie bajek. Tego nie wiem, i nie wie tego zapewne nikt. Ale myślę sobie też, że to co teraz dane jest mi przeżywać, teraz w tym życiu, to nie może być koniec. Że to nie może być koniec mojej ścieżki poznania prawdy, poznania mądrości. Myślę, że w następnym, dostanę to czego pragnienie wyrobiłem sobie w tym. Bo w tym nie czuję się spełniony. Nie czuję, by dobre, by takie jak bym oczekiwał było to, co widzę. Powiedział mi ostatnio Ktoś, że nie znam życia. Mówią to ludzie zresztą często, że oni to życie znają. Ale ja, jak coś takiego słyszę to zastanawiam się zazwyczaj jakie to życie znają? No jakie? Mówią to zazwyczaj ludzie którzy dużo w swoim przeszli, dużo wycierpieli. Ale czy to jest wyznacznikiem życia? To jak dużo zła cię spotka? I czyjego to życia wyznacznikiem jest? Tylko i wyłącznie tego kto tego doświadczył. Ludzie jak różni i niepowtarzalni są cieleśnie, tak o wiele bardziej różni i niepowtarzalni są duchowo. Dlatego też jak słyszę to gadanie, że ktoś tam jeden czy drugi, mówi mi, że życie zna to we mnie budzi się zawsze to przeświadczenie, że zna, oczywiście, że zna, ale swoje. Zna swoje życie. I to co zna wcale, ale to wcale nie upoważnia go do oceniania innych. Inni przeżyć mogą swoje zupełnie inaczej, z zupełnie innymi doznaniami. I przede wszystkim, ci co to życie znają, znają z racji przeżytych złych doświadczeń, nie powinni zakładać, że takie to doświadczenia są nauką życia. Bo życie może, i powinno być wręcz - wspaniałe. Powinno być radosne, szczęśliwe i pełne miłości. Nie wiem skąd, nie wiem skąd to wiem, ale jest we mnie to przeświadczenie, że to wiem. Może to być jak wspomniałem wyraz ukrytych we mnie oczekiwać, wyobrażeń co do życia. Jakichś tam fantazji jak ma wyglądać wyrobionych na podstawie zasłyszanych w dzieciństwie bajek. Może być jednak też tego, że już to kiedyś widziałem, już to kiedyś sam osobiście przeżyłem. Jest być może pisane mi, że spotka mnie i w tym coś wspaniałego, coś co pozwoli mi się uśmiechnąć, ale przekonany jestem, że jeżeli nie w tym to w następnym spełnić się musi. Czekam więc sobie, żyję jak żyję, w może - dożywam - jak często wspominam, a czas płynie. Czasami ze zdziwieniem, czasami z zaskoczeniem, czasami z obrzydzeniem ale czasami też z zadowoleniem obserwując to co dokoła. Jak tylko mogę powstrzymując się od oceniania innych, powstrzymując się od krytykowania. Dzisiaj o 2 w nocy wróciłem z meczu. Tego pożegnalnego ziomala z podwórka. I choć sam mecz jako mecz pozytywnie mnie zaskoczył to wczoraj wieczorem co innego przykuwało moją uwagę bardziej. Moją uwagę przykuwały dziesiątki, setki a tysiące może wręcz nawalonych ludzi. I choć widziałem takich już nie raz, wczoraj chodziłem tak między nimi, patrzyłem na nich i docierało do mnie jakieś takie odczucie jak bardzo są zagubieni, jak bardzo są samotni. Docierało do mnie odczucie jak bardzo zagubiony i samotny byłem ja, gdy sam tak wyglądałem. Gdy ja sam tak właśnie chodziłem przy okazji meczu. Niby głośny, niby radosny, niby wesoły, niby beztroski. I choć mogłem, i choć okazje były i wczoraj, to czuję, że to już nie dla mnie. Nie powiem teraz, że ja to teraz lepszy jestem, mądrzejszy, że ja to to już znam. I krytykował czy oceniał też nie będę. Ale myślę sobie, że i wtedy wiedziałem, i wiem teraz, że nie tak to powinno było wyglądać. Wiedziałem to i wtedy z tym, że wtedy zagłuszał mnie ten ryk tego świata. Na szczęście udaje mi się ryku tego nie słyszeć ostatnio. Coraz bardziej mi się to udaje. Życie może być, powinno wręcz, być dobre, szczęśliwe i pełne miłości. I nie trzeba do tego co chwila nowych doznań, wrażeń, telefonów, samochodów, telewizorów, alkoholu, seksu i tego wszystkiego co to dzięki czemu mamy być spełnieni. To ma wyjść ze mnie, ze mnie samego. Ja nie muszę kupować nowego telefonu, nie muszę wypijać pół litra wódki i nie muszę wkładać co wieczór w nową szparę by być szczęśliwym. A skąd to wiem? Nie wiem skąd? Może z poprzedniego jakiegoś życia?

3 komentarze:

  1. Mogłeś być też wisielcem.
    Ewentualnie mogłeś lubić BDSM.
    Choć to chyba mniej .
    Wydaje mi się ze poprzednie i obecne życie jednak muszę być ze sobą trochę powiązane .
    Choć może się mylę .
    Nie za bardzo wierzę w reinkarnacje.
    Tak jak w pieklo i niebo .
    To jedyna rzecz która mi w chrześcijaństwie wadzi.
    Uważam że wszystko jest tu .

    I fakt .
    Każdy brać powinien od życia to Co mu potrzeba.

    I z tym wymadrzaniem się co do życiowych doświadczeń to jest i owszem tak że każdy ma swoje .
    Jest i owszem tak zw niektórzy mają zapędy by oceniać .
    Jednak nie można mylić oceniania z próbą pokazania komuś innych możliwości czy nawet mówienia o swoich problemach po to żeby coś dostrzegł .
    Wyciągnął wnioski .
    Przyjrzal się czy też spojrzał na swoje życie .

    Jest takie przysłowie ze mądry ciągle się uczy a głupi wie już wszystko .

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem Ci Er, że niezła bania z tym gardłem i poprzednim życiem. Nigdy nie myślałam w ten sposób o jakichś swoich odchyłach, że może są one efektem czegoś, co było. Ale to ciekawa teoria.

    ps Notkę czytałam słuchając kawałka poniżej - bardzo fajny.

    ps 2 A notka u mnie, jest notką pozytywną. Jakby to nie brzmiało - "dobra zmiana".

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja mam obawy, gdy schodzę ze schodów. pamiętam, że zawsze ostrożnie schodziłam w moim ogólniaku i z przerażeniem patrzyłam, gdy koleżanka zbiegała po 2-3 stopnie.
    obecnie, gdy schodzę, robię to z uwagą, jeżeli mam taką możliwość - trzymam się poręczy.

    ja też niejednokrotnie słyszałam, że nie znam życia. zwłaszcza od moich teściów. :/
    to co? wisiałam doczepiona do choinki a może w inkubatorze?
    żeby "znać życie" to trzeba być nieszczęśliwym, doświadczonym tragediami i chorobami???
    wkurzają mnie takie teksty.

    OdpowiedzUsuń