Nawiedza
mnie co jakiś czas takie dziwne uczucie związane z gardłem. Takie
uczucie, że muszę je ochronić, osłaniać, że nie mogę zostawić
go gołym. Jak tylko zostawię je nieosłonięte, jak tylko z takim
usiądę gdzieś, od razu zaczynam być niespokojny. Zaczynam być
nerwowy i czujny. I zaczyna mnie nawet świdrować w głowie, i
zaczyna mnie nawet świdrować w stopach. Bardzo dziwne jest to
uczucie związane z gardłem które nawiedza mnie co jakiś czas. I
od kiedy pamiętam, zawsze starałem się mieć coś pod szyją.
Zawsze starałem się mieć pod szyją jakiś szalik, jakąś chustę
lub przynajmniej jakiś wysoki kołnierz. Nawet nieświadomie ale mój
styl ubierania to zakładał. I zawsze jak uczucie to do mnie
wracało, wracało też zdziwienie, zaciekawienie i pytanie a skąd
to uczucie we mnie. No właściwie skąd? I tak sobie myślę też
nieraz, jak uczucie to do mnie wraca, że to może pamiątka jakaś z
poprzedniego wcielenia. Może to wspomnienie jakiegoś strasznego
momentu w moim poprzednim wcieleniu? Bo w wielokrotność wcieleń
chyba wierzę. Tak więc myślę czasami, że to właśnie
wspomnienie, wspomnienie podrzynanego gardła. Wiem, brzmi to
absurdalnie i śmiesznie wręcz no ale czasami tak właśnie myślę.
Myślę, że było to doświadczenie tak okropne, tak okrutne i tak
bolesne, że zostało mi w podświadomości. Jak zresztą już
wspominałem nie raz, takie uczucie, że coś jest nie tak, że może
być, powinno wręcz być inaczej też często mnie nawiedza. Takie
poczucie, że życie może być inne, lepsze. To też może być
jakieś tam echo czegoś czego już doświadczyłem. Może to być
też oczywiście wyraz ukrytych we mnie oczekiwać, wyobrażeń co do
życia. Jakichś tam fantazji jak ma wyglądać wyrobionych na
podstawie zasłyszanych w dzieciństwie bajek. Tego nie wiem, i nie
wie tego zapewne nikt. Ale myślę sobie też, że to co teraz dane
jest mi przeżywać, teraz w tym życiu, to nie może być koniec. Że
to nie może być koniec mojej ścieżki poznania prawdy, poznania
mądrości. Myślę, że w następnym, dostanę to czego pragnienie
wyrobiłem sobie w tym. Bo w tym nie czuję się spełniony. Nie
czuję, by dobre, by takie jak bym oczekiwał było to, co widzę.
Powiedział mi ostatnio Ktoś, że nie znam życia. Mówią to ludzie
zresztą często, że oni to życie znają. Ale ja, jak coś takiego
słyszę to zastanawiam się zazwyczaj jakie to życie znają? No
jakie? Mówią to zazwyczaj ludzie którzy dużo w swoim przeszli,
dużo wycierpieli. Ale czy to jest wyznacznikiem życia? To jak dużo
zła cię spotka? I czyjego to życia wyznacznikiem jest? Tylko i
wyłącznie tego kto tego doświadczył. Ludzie jak różni i
niepowtarzalni są cieleśnie, tak o wiele bardziej różni i
niepowtarzalni są duchowo. Dlatego też jak słyszę to gadanie, że
ktoś tam jeden czy drugi, mówi mi, że życie zna to we mnie budzi
się zawsze to przeświadczenie, że zna, oczywiście, że zna, ale
swoje. Zna swoje życie. I to co zna wcale, ale to wcale nie
upoważnia go do oceniania innych. Inni przeżyć mogą swoje
zupełnie inaczej, z zupełnie innymi doznaniami. I przede wszystkim,
ci co to życie znają, znają z racji przeżytych złych
doświadczeń, nie powinni zakładać, że takie to doświadczenia są
nauką życia. Bo życie może, i powinno być wręcz - wspaniałe.
Powinno być radosne, szczęśliwe i pełne miłości. Nie wiem skąd,
nie wiem skąd to wiem, ale jest we mnie to przeświadczenie, że to
wiem. Może to być jak wspomniałem wyraz ukrytych we mnie
oczekiwać, wyobrażeń co do życia. Jakichś tam fantazji jak ma
wyglądać wyrobionych na podstawie zasłyszanych w dzieciństwie
bajek. Może być jednak też tego, że już to kiedyś widziałem,
już to kiedyś sam osobiście przeżyłem. Jest być może pisane
mi, że spotka mnie i w tym coś wspaniałego, coś co pozwoli mi się
uśmiechnąć, ale przekonany jestem, że jeżeli nie w tym to w
następnym spełnić się musi. Czekam więc sobie, żyję jak żyję,
w może - dożywam - jak często wspominam, a czas płynie. Czasami
ze zdziwieniem, czasami z zaskoczeniem, czasami z obrzydzeniem ale
czasami też z zadowoleniem obserwując to co dokoła. Jak tylko mogę
powstrzymując się od oceniania innych, powstrzymując się od
krytykowania. Dzisiaj o 2 w nocy wróciłem z meczu. Tego
pożegnalnego ziomala z podwórka. I choć sam mecz jako mecz
pozytywnie mnie zaskoczył to wczoraj wieczorem co innego przykuwało
moją uwagę bardziej. Moją uwagę przykuwały dziesiątki, setki a
tysiące może wręcz nawalonych ludzi. I choć widziałem takich już
nie raz, wczoraj chodziłem tak między nimi, patrzyłem na nich i
docierało do mnie jakieś takie odczucie jak bardzo są zagubieni,
jak bardzo są samotni. Docierało do mnie odczucie jak bardzo
zagubiony i samotny byłem ja, gdy sam tak wyglądałem. Gdy ja sam
tak właśnie chodziłem przy okazji meczu. Niby głośny, niby
radosny, niby wesoły, niby beztroski. I choć mogłem, i choć
okazje były i wczoraj, to czuję, że to już nie dla mnie. Nie
powiem teraz, że ja to teraz lepszy jestem, mądrzejszy, że ja to
to już znam. I krytykował czy oceniał też nie będę. Ale myślę
sobie, że i wtedy wiedziałem, i wiem teraz, że nie tak to powinno
było wyglądać. Wiedziałem to i wtedy z tym, że wtedy zagłuszał
mnie ten ryk tego świata. Na szczęście udaje mi się ryku tego nie
słyszeć ostatnio. Coraz bardziej mi się to udaje. Życie może
być, powinno wręcz, być dobre, szczęśliwe i pełne miłości. I
nie trzeba do tego co chwila nowych doznań, wrażeń, telefonów,
samochodów, telewizorów, alkoholu, seksu i tego wszystkiego co to
dzięki czemu mamy być spełnieni. To ma wyjść ze mnie, ze mnie
samego. Ja nie muszę kupować nowego telefonu, nie muszę wypijać
pół litra wódki i nie muszę wkładać co wieczór w nową szparę
by być szczęśliwym. A skąd to wiem? Nie wiem skąd? Może z
poprzedniego jakiegoś życia?
Mogłeś być też wisielcem.
OdpowiedzUsuńEwentualnie mogłeś lubić BDSM.
Choć to chyba mniej .
Wydaje mi się ze poprzednie i obecne życie jednak muszę być ze sobą trochę powiązane .
Choć może się mylę .
Nie za bardzo wierzę w reinkarnacje.
Tak jak w pieklo i niebo .
To jedyna rzecz która mi w chrześcijaństwie wadzi.
Uważam że wszystko jest tu .
I fakt .
Każdy brać powinien od życia to Co mu potrzeba.
I z tym wymadrzaniem się co do życiowych doświadczeń to jest i owszem tak że każdy ma swoje .
Jest i owszem tak zw niektórzy mają zapędy by oceniać .
Jednak nie można mylić oceniania z próbą pokazania komuś innych możliwości czy nawet mówienia o swoich problemach po to żeby coś dostrzegł .
Wyciągnął wnioski .
Przyjrzal się czy też spojrzał na swoje życie .
Jest takie przysłowie ze mądry ciągle się uczy a głupi wie już wszystko .
No powiem Ci Er, że niezła bania z tym gardłem i poprzednim życiem. Nigdy nie myślałam w ten sposób o jakichś swoich odchyłach, że może są one efektem czegoś, co było. Ale to ciekawa teoria.
OdpowiedzUsuńps Notkę czytałam słuchając kawałka poniżej - bardzo fajny.
ps 2 A notka u mnie, jest notką pozytywną. Jakby to nie brzmiało - "dobra zmiana".
a ja mam obawy, gdy schodzę ze schodów. pamiętam, że zawsze ostrożnie schodziłam w moim ogólniaku i z przerażeniem patrzyłam, gdy koleżanka zbiegała po 2-3 stopnie.
OdpowiedzUsuńobecnie, gdy schodzę, robię to z uwagą, jeżeli mam taką możliwość - trzymam się poręczy.
ja też niejednokrotnie słyszałam, że nie znam życia. zwłaszcza od moich teściów. :/
to co? wisiałam doczepiona do choinki a może w inkubatorze?
żeby "znać życie" to trzeba być nieszczęśliwym, doświadczonym tragediami i chorobami???
wkurzają mnie takie teksty.