Mam
myśl której nie mogę rozeznać. A raczej plan. Nie wiem jak plan
ten określić. Jak określić wątpliwości z nim związane. Jeszcze
parę dni temu zdecydowany byłem. Dzisiaj mam wątpliwości. I nie
wiem czy wątpliwości te to strach czy rozwaga. Tak różne uczucia,
a tak mało je dzieli. Pytałem nawet Boga, prosiłem o podpowiedź,
znak, w śnie jakiś. Niestety, nic z tych rzeczy. Sny beznadziejne
jak miałem, tak mam. Rety, jakie ja mam durne sny. Pojąć nie mogę
nigdy skąd się tak durne biorą. We śnie więc podpowiedzi nie
uzyskałem. Na jawie też zresztą nie. Choć w pewnym momencie padło
skądś pytanie czy będzie to uczciwe? Czy w planie tym działał
będę podstępnie? Czy posłużę się kłamstwem. Tak –
odpowiedziałem – posłużę się kłamstwem. No ale takim małym,
takim malutkim kłamstewkiem. To masz odpowiedź. Chcąc zatem być
uczciwym nie mogę, nie powinienem. Nie powinienem choć przecież
działałbym w słusznej sprawie. Dążył do tego co przecież
słusznie się mi należy. Bycie uczciwym jest ciężkie. Jeny jak
bycie uczciwym jest ciężkie. W tych czasach gdzie należy korzystać
z okazji, gdzie można naginać i naciągać, gdzie liczy się tylko
ten zysk na końcu. Jak trudno zachować się uczciwie gdy jest się
rąbanym na każdym kroku. I tak wstanę jutro jak co dzień i pójdę
jak co dzień tak się dawać rąbać? Kurde – przecież to
frajerstwo. No i nie wiem, wprowadzać plan w życie czy nie. Ciężko
podjąć decyzję. Zachować rozwagę? Być uczciwym? Czy jednak
podjąć ryzyko i nie okazać strachu? Co zrobię? Nie wiem co
zrobię. Może zdam się na impuls chwili? Bo w sumie co tu planować,
nad czym myśleć? Ileż to planów i rozmyślań za mną? Ile z nich
już zapomnianych? Zaprzątały mi głowę a dziś nie ma po nich
nawet popiołu. Będzie co będzie. Niby jest ta refleksja, że
zdawanie się na los ta takie okazywanie słabości. To taka
dziecinada. Los trzeba brać przecież we własne ręce. Ale czy
trzeba mi więcej od losu? W sumie wszystko mam – to po co się
rzucać, po co narażać? Z tym, że jak stoisz w miejscu to się
cofasz. Ja się cofam. Od dawna się cofam. I może chciałoby się
coś zrobić, może coś zmienić, może ruszyć jednak jakoś tak
sił brak. Jakoś tak zapału, ochoty, konsekwencji nie starcza. No i
nie ma celu. Tak, celu nie ma. To chyba główna przyczyna. Robić
coś dla samego robienia? Bez sensu. Nie mam celu. Brak mi w życiu
celu i dlatego stoję tu gdzie stoję.
W
codzienności pogoda fatalna. Zimno, pada no i nie ma słońca.
Biegam
bez entuzjazmu mało i ze słabymi rezultatami. Wczoraj jedynie coś
się na chwilę przejaśniło, i biegło się lepiej na takim małym
Biegu Charytatywnym. To chyba w nagrodę od nieba? A kolano trochę
dokucza.
Nic
mi się nie chce, łażę bez składu i ładu.
I
kurde rozkład mi zmienili. Kurde na duże gorsze połączenia.
Słabo. I tak ledwo już żyję, a będzie jeszcze gorzej. Wykończą
mnie te dojazdy, wykończy mnie to wstawanie w ciemności.
Ale
poczytałem sobie trochę wspomnień z przeszłości i widzę, że
nie jest tak źle. Wtedy to dopiero były doły.
A
piosenka fajna, jedna z tych fajniejszych. Tak se chodzę i tak se śpiewam te
lalala. Za to klip nie wiem czy nie najfajniejszy z tych fajnych.
Ej, ale jak już "to" zrobisz (albo nie zrobisz), w sensie jak zdecydujesz, to powiesz, co? Bo zaciekawiłeś mnie niesamowicie, szczególnie tym dylematem moralnym, że teraz czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńps A do zaciążenia to wolałabym jednak mieć nieco inną motywację. Zrozumiano?