wtorek, 1 stycznia 2019

Ścieżka 538 Do przodu

- Gdzie się bawisz na Sylwestra?
- Nigdzie, siedzę w domu.
- Jak w domu?
- No normalnie – w domu.
- W taką noc, jedną jedyną i wyjątkową siedzisz w domu?
Tutaj, w tym momencie, mam zawsze na końcu języka: tak, siedzę kurwa w domu, co w tym kurwa dziwnego. Ale odpowiadam oczywiście: noo siedzę. Odpowiadam tak jakbym się tłumaczył, jakby mi głupio było, czy też był to jakiegoś rodzaju wstyd. No trzeba jakieś te zasady komunikacji międzyludzkiej zachować. Ale jak kiedyś już mi przestanie na tym zachowaniu zasad komunikacji zależeć to nie chcę być na miejscu kogoś kto pyta. Kurde, czy to takie dziwne, że wolę posiedzieć w domu? Że nie bawi mnie wspólne świętowanie Nowego Roku? Że nie mam się z czego cieszyć? A może jest to dla mnie dzień, czy też noc, taka jak każda inna. A może nawet gorsza do świętowania niż wiele innych? Taka mnie teraz myśl naszła jak to piszę. Jak kiedyś tam, już niedługo, będzie jakieś niebo piękne gwiaździste, jakiś księżyc piękny to tak zacznę pytać tych sylwestrobalowiczów:
- Co robisz dzisiaj w nocy?
- Nic, siedzę w domu
- Jak w domu?
- No normalnie – w domu.
- W taką noc wyjątkową siedzisz w domu?
Bo tak naprawdę pierdoli mnie i gdzieś to mam czy się bawią czy nie. A niech się bawią. I nawet niech sobie strzelają noc całą, a co mi tam. Ale dlaczego się tak utarło, że tą noc trzeba spędzić na balu czy innej imprezie? Że trzeba się cieszyć i tańczyć. A może mnie nie cieszy, że przeżyłem jakoś ten rok? Może mnie nie bawi ten pogański obyczaj? Bo to naprawdę nie jest dla mnie jakieś tam wielkie wydarzenie. Przeżyłem, to przeżyłem – no i co z tego. Może nocy kolejnej nie przeżyję i to właśnie ta dzisiejsza powinna być świętem? Większym świętem będzie dla mnie patrzenie na gwiazdy i księżyc. Gdzie oni będą wówczas – przed telewizorami? Rozumiem, że jest to data symboliczna, jakoś tam przełomowa, ale na Boga czy muszę to celebrować jak inni? Nie, nie muszę. I dajcie mi spokój. Złóżmy sobie życzenia, życzenia szczere i tyle. Zresztą, jak ktoś słusznie wczoraj napisał: życzenia zawsze można sobie składać, bez względu czy to w Sylwestra czy to w jakiś tam czwartek w roku. I nie muszę nowego roku witać hucznie. Kiedyś witałem – teraz nie witam – ale różnicy jakowejś wielkiej nie odczuwam. No może teraz głowa tylko mnie mniej boli. Życzenia przyjmuję, szczególnie te trafne o tym bym znalazł cel w życiu i tyle z tej sylwestrowej nocy. Nadziei i planów wielkich jakichś na ten rok rozpoczynający się nie mam. W tamtym miałem i jakoś nic się nie zmieniło. I ocean zobaczyłem ten który całe życie zobaczyć chciałem, i najdalej wysunięty skrawek kontynentu, i piękną plażę, i półmaraton przebiegłem poniżej 2 godzin, i 200 km w jednym miesiącu, i nad naszym polskim morzem byłem dwa razy też, i wiele wiele innych spraw się zadziało ale czegoś nadal mi brak. Czegoś szukam nadal. Więc niech się spełnią te życzenia bym znalazł czego szukam, niech się spełnią. Tylko tego oczekuję od nadchodzących dni. A jeżeli nie, to niech się już położę i nie obudzę. Zmęczony już jestem bardzo tym szukaniem. Chciałbym napisać coś wesołego, coś radosnego, coś co innych napełni nadzieją ale cały czas nie mogę. Nie jest łatwo żyć, myśleć i pisać o tym co słabe, co bez wiary, co bez radości. Już lepiej nic nie pisać. Położyć się, zasnąć i nie obudzić. To już wyraz chyba mojej bezsilności, bezsilności z samym sobą, bo nie daję sobie rady z samym sobą. I wyraz coraz większej świadomości, że już wszystko przegrane i już nic ze mnie nie będzie. Ja dobrze wiem, że muszę być sam. Kiedy nie mam w sobie tyle siły by być wsparciem, nie mogę stać się ciężarem. Ciężarem którego nikt nie udźwignie – ja sam nie jestem w stanie udźwignąć, a co mówić o kimś innym. Są ludzie którzy nie dali rady i takich już wystarczy.
W codzienności pogoda dzisiaj jest masakryczna. Wieje, pada i jest zimno. Beznadziejne rozpoczęcie nowego roku. Tak, że tylko skulić się w kulkę, wleźć pod kołdrę i leżeć tak bez kontaktu ze światem. Niestety, tak nie umiem.
Wczorajszy pociąg poranny przyjechał planowo. Trudno w to uwierzyć – ale przyjechał. To zapewne ten jeden raz w roku kiedy się to mu udało. A tyle ostatnio pisałem o jego wiecznym spóźnieniu. Przewrotny los. Zresztą zawsze powtarzam – jak tylko coś tu napiszę to zaraz się odkręca. Widać nadal to działa. Tak apropo w sumie takim pociągiem jak ten międzyświąteczny mógłbym jeździć nawet jak się spóźnia. Pusty i wygodny. Nawet gdy jest taki jakby nierealny. Bo akurat teraz jest dziwny. Ciemny, ciężki, męczący. Człowiek nie może w nim znaleźć rzeczywistości, ciągle jakby w półśnie, jakoś tak po omacku. I jak to wszystko zależy od okoliczności? Przecież już za parę miesięcy będzie zupełnie inny. Gdy podczas podróży obserwować będzie można wstające słońce, zamglone łąki, zielony las, budzące się do życia miasta i wioski. Jakie to wszystko będzie inne. Tak - w życiu dużo zależy od okoliczności.

A w Nowym Roku życzę wszystkim SZCZĘŚCIA. Bo na Tytaniku byli ... i tak dalej i tak dalej ale to już każdy wie i zna bo powtarzam to wszystkim ostatnio w kółko i w kółko. Szczęścia.

3 komentarze:

  1. zdrowia Ci Eru pożyczam, a cała reszta to tak naprawdę dodatki... a co do tego pogańskiego, to wcale nie sylwester, to "Boże Narodzenie" było pogańskie i huczne i właśnie wtedy świętowali nowy rok i dziękowali za rok poprzedni, a 12 potraw to nic innego jak podziękowanie za każdy miesiąc życia matce naturze... zanim kościół nazwał to Bożym Narodzeniem bo doszedł do wniosku że wiary słowiańskiej nie wykorzeni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Er,życzę Ci zdrowia i szcięścia , oraz, żebyś znalazł to czego szukasz, a czego szukasz Ty wiesz najlepiej. Powodzenia Er :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja też w sylwestra w domu byłam i martini sączyłam :)

    OdpowiedzUsuń