Taka
mnie myśl nachodzi czasami. Myśl nowa, dawniej jej nie miewałem.
Myśl taka otóż, że w tym życiu moim posranym to wszystko to to było –
tak jak miało być. I że chyba nic bym w nim nie zmieniał. Były i
wzloty i upadki, miłości i rozczarowania. Dużo dobrego i dużo
złego było – choć może tego drugiego było więcej – ale w
życiu tym moim posranym wszystko było tak – jak miało być.
Jak
się nie wkurwić gdy do wizyty kwadrans, a pieprzone 504 które
spóźnia się zawsze, tym razem spóźnia się bardziej niż zawsze. Jak
się nie wkurwić gdy pieprzone 504 które zawsze się w korkach
wlecze, tym razem wlecze się bardziej. Jak się nie wkurwić gdy
przychodzisz spóźniony i nikogo przed tobą, a zaraz po tobie
przychodzą inni i wchodzą przed tobą. Jak się nie wkurwić gdy
już wychodzisz, a autobus odjeżdża sprzed nosa. Jak się nie
wkurwić gdy walisz z buta na tramwaj ( biegiem ), a gdy już
dobiegniesz przyjeżdża autobus na który mogłeś poczekać ( choć
gdybyś czekał nie przyjechał by na pewno ). I jak się nie wkurwić
gdy do pociągu zostało 35 minut, a tego tramwaju dziwnym zbiegiem
okoliczności nie widać. I jak się nie wkurwić gdy mimo
tramwajowego tłoku jesteś już na peronie i z westchnieniem ulgi
stwierdzasz, że się udało, i wyciągasz receptę a tam zamiast
opakowań razy pięć po które tak jechałeś stoi napisane tylko
dwa.
Ludzie
składają wiele obietnic. Wiele rzeczy robią pełnych pasji. Często
dla tego czy tamtego poświęcają wszystko. Nie twierdzę, że
padały jakieś obietnice. Nie twierdzę, że to czy tamto miało być
pasją dla której poświęca się wszystko. Ale tak sobie myślę
gdzie są wszyscy których odwiedzałem? Jak to wszystko kurcze
minęło. Nikt już nie pisze praktycznie. Może coś tam raz na dwa
– trzy miesiące się pojawi i tyle. Życie nauczyło mnie jednego
– do niczego się nie przywiązywać, wcześniej czy później się
zmieni, wcześniej czy później przeminie. I gdy tak raz na jakich
czas zajrzę gdzieś, gdzie kiedyś zaglądałem, i jak usłyszę tam
kompletną ciszę to tak sobie myślę – tak, dziękuję ci życie,
że mnie tego nauczyłoś.
Czasami
jest tak, że wszystko układa się samo. Droga układa się sama.
Nie planujesz, wchodzisz tu potem tam ( choć mogło być odwrotnie )
i dopiero po wszystkim widzisz jakie to szczęście, że właśnie
tak wchodziłeś, a nie inaczej. Czasami spotkasz kogoś, coś
usłyszysz, coś weźmiesz ( choć zawsze nie bierzesz ) i z tego
tworzy się sprawa która powoduje uśmiech. Przynosi zadowolenie,
radość. Taka drobna, mała, zdawało by się nieistotna rzecz która
okazuje się na końcu czymś pozytywnym. Kto tym rządzi, kto tym
kieruje? Czasami tak sobie myślę jak cholernie wiele w życiu
przypadku i jak cholernie wiele od niego zależy.
Jakoś
tak wiatr zawiewa czasami. Taki chłodny, szumiący ciągle. I
przypomina morze. I zaczyna się odzywać we mnie tęsknota za plażą.
Wraca wspomnienie fal, piachu, gwiazd i nocnych spacerów przez
sosnowy las. Tak, to już chyba najwyższy czas pochodzić boso po
plaży, pochodzić boso po lesie, pochodzić boso wszędzie.
W
codzienności nadal zimno. Zimno i mokro. Tak zimnego i mokrego maja
nie pamiętam jak żyję. I kołdrę ciepłą, i kurtkę które
wyciągnąłem na maja początku nadal trzymam w użyciu. I jakoś
dziwne – wcale mnie to nie martwi. Ot tak po prostu jest.
Motórem
z powodu pogody nie jeżdżę - i to też jakoś wcale mnie nie
martwi. Jeszcze się najeżdżę, a jeżeli nie – cóż tak to
jest i już. Wczoraj założyłem migacze tylne i prezentuje się
pięknie.