środa, 20 listopada 2019

Ścieżka 578 Do przodu

Dane mi dzisiaj było przechodzić przez takie jedno osiedle. Osiedle z lat szczęśliwych. To osiedle to to samo co moje osiedle tylko tzw drugi etap. Moje to etap pierwszy. Choć to w sumie ten sam rejon, choć miałem tam wielu kolegów w czasach szczęśliwych to jednak rzadko się tam zapuszczałem. I choć to byli dobrzy koledzy, choć chodziliśmy do tej samej szkoły, choć kopaliśmy tą samą piłkę zapuszczałem się tam rzadko. Praktycznie wcale. I choć to byli dobrzy koledzy, choć chodziliśmy do tej samej szkoły, choć kopaliśmy tą samą piłkę to byli to koledzy jacyś tacy inni. Inni znaczy – lepsi. Jacyś tacy jakby z wyższej półki. Tacy jacyś jakby do przodu. Tak jakby tam powiało już klimatem zachodu gdy u nas jeszcze wszystko było w klimacie starej, dobrej komuny. Może nawet im zazdrościłem, może nawet podziwiałem. I dzisiaj właśnie dane mi było przechodzić przez to osiedle. Bo choć czasy szczęśliwe już dawno minęły, bo choć minęło lat naście, dziesiąt a może i dzieści na to osiedle nie zapuszczałem się nadal. To osiedle jest nie po drodze do sklepów, banków, przystanków, dworców, sklepów, banków, przystanków, dworców itd. No ale dzisiaj dane mi było przechodzić przez to osiedle. I przechodząc przez to osiedle zwrócił moją uwagę kiosk. Kiosk jak z czasów starej, dobrej komuny. Buda taka jak jakiś relikt przeszłości. Nawet chyba mi się miło zrobiło na ten widok. Wróciły wspomnienia walki o Świat Młodych po to tylko by poznać dalsze losy Tytusa, Romka i Atomka czy Kajko i Kokosza. I gdy wracałem już do domu, wracałem przechodząc ponownie przez to osiedle i gdy mijałem ponownie ten relikt przeszłości zdziwił mnie fakt, że jeszcze jest otwarty. Z zainteresowaniem spojrzałem do środka. A w środku obok pani która była zapewne właścicielką tego interesu ujrzałem dziewczynę. Poznałem ją od razu. To była Sylwia – moja koleżanka ze szkoły. Sylwia była inna niż wszyscy, Sylwia delikatnie rzecz mówiąc nie nadążała rozwojem za średnią – lecz nadążała na tyle, że mogła chodzić do szkoły z nami. I czy to było dobre dla Sylwii? - nie wiem. Wiem jednak, że z tego powodu spotykała się z powszechnym odrzuceniem. I co tu ukrywać, była obiektem wyzwisk, uszczypliwości, poniżeń, była wiecznie wyśmiewana. Wiemy jak okrutne może być szkolne gówniarstwo. I gdy dzisiaj ujrzałem już dorosłą Sylwię, Sylwię która stała z tym swoim mimowolnym uśmiechem obok pani która była zapewne właścicielką reliktu z przeszłości wróciło wspomnienie małego era. A jaki dla Sylwii był mały er? Myślę, że duży er powinien się wstydzić za tamtego małego. I wstydzi się, oj wstydzi. Mały er nie dokuczał Sylwii, mały er jej nie wyśmiewał, mały er jej nie poniżał, mały er może nawet raz stanął w jej obronie aleeee mały er trzymał się z boku. Mały er może i ją lubił, może i było mu jej szkoda, może i jej współczuł ale mały er zachowywał bezpieczny dystans. Mały er schowany był za bezpieczną gardą, mały er się nie wychylał, małemu erowi zależało tylko na tym by nie podpaść dokuczającej Sylwii większości. Mały er za cenę spokoju sumienia kupił spokój istnienia. Mały er był spoko gość. Mały er był w trzymającej władzę większości. Myślę, że kiedyś, może jeszcze za tego życia, a może już w wieczności przeproszę Sylwię. Wypadało by chyba nie. Bo teraz wiem, że należało zachować się inaczej. Dzisiaj pewien jestem, że gdyby znalazł się wówczas ktoś, ktoś odważny, śmiały i mocny i przeciwstawił się tym wszystkim prześmiewcom, tak odważnie, tak z mocą, i z siłą, i nieugięcie, i konsekwentnie to z czasem większość trzymająca władzę dały by spokój Sylwii. Pewnie próbowali by jeszcze, pewnie i mały by dostał niemało ale z czasem dali by spokój. I jakże inne by było dzieciństwo małej Sylwii. O ile mniej smutku by doświadczyła. Jakże inne by miał wspomnienia szkolnych lat …
tak – nie jestem Rycerzem – nie nie nie

Przepraszam Sylwia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz