Może
tak przy okazji święta moje spojrzenie na problem. Dobrze mówię –
problem. Bo ludzie mają cholerny problem z umieraniem. Ja natomiast
problemu tego nie mam. I nawet próbowałem to przedstawiać w
szerszym kręgu, i nawet próbowałem dzielić się moimi
przemyśleniami z otoczeniem – jednak w pewnym momencie zdałem
sobie sprawę, że nie ma to sensu. To znaczy sens może i jest,
jednak moje przemyślenia zrażały ludzi do mojej skromnej osoby.
Fakt, wszyscy wizjonerzy nie byli rozumiani za swoich czasów, ja
jednak nie mam w sobie tyle samozaparcia, tyle odwagi by moje
spojrzenie na problem przedstawiać mimo przeciwności. Taka już
moja natura – nic na siłę. A i chyba czasami dochodzę do
wniosku, że może i nie warto? Może ludziom dobrze z tym w co
wierzą? Może tak się już tego wyuczyli, tak w to uwierzyli, że
moje na problem patrzenie zburzyło by ich cały świat. A i przecież
nie mam pewności, że to w co ja wierzę jest prawdą
najprawdziwszą. Pewności przecież nie mam. Wszystko co mam to
przypuszczenia, to wiara w coś, to gdybanie. Mam jednak jakieś
takie silne przekonanie w sobie, jakieś takie uczucie, że to co
tutaj to nie jest nasz świat. Nie wiem skąd mi się to wzięło?
Czasami myślę, że może moja świadomość nie do końca została
zresetowana zanim tu przyszedłem. Że gdzieś tam we mnie, gdzieś
głęboko siedzi jakieś wspomnienie tego lepszego świata. Tego
lepszego świata z którego przyszliśmy i do którego trafiamy po
śmierci. I stąd moje nieprzystające do obowiązujących standardów
postrzeganie umierania. Ja, er, na pogrzebach to najchętniej byłbym
wesoły, byłbym uśmiechnięty. I najchętniej w ostatniej drodze
nieboszczyka puszczałbym jakąś radosną nutę, i śpiewał radosne
piosenki. I nie płakałbym bym, i nie żałował. Bo czegóż
żałować? Tego świata żałować? Niech pogrzeb będzie radosnym
pożegnaniem bliskich, niech będzie wesołym odprawieniem na tamten
świat. Wspominajmy ich, wspominajmy ze wzruszeniem i przejęciem.
Pamiętajmy o nich, pamiętajmy dobrze i z szacunkiem. Ale nie
płaczmy – oni są szczęśliwi. Miliardokrotnie szczęśliwsi od
nas. No ale jak mój uśmiech i zadowolenie może być odebrane na
pogrzebie? Jak moje tłumaczenie komuś kto stracił bliską osobę
by się nie martwił może być zrozumiane? Mogę być tylko odebrany
jako głupek. Ale prawda jest taka, że ludzie nie płaczą nad tymi
co odeszli – ludzie płaczą nad sobą. Płaczą bo pozostaje
pustka, bo pozostaje tęsknota, bo pozostaje brak. Ludzie są po
prostu samolubni. Ja uważam, że ktoś odszedł bo to był jego
czas. Jeden wcześniej, inny później. Przeżył to co miał przeżyć
i wszystko. Wspominam zmarłych często, bardzo często. Wspominam co
by powiedzieli w danym momencie, wspinam jak by się zachowali.
Wspominam chwile z nimi spędzone, wspominam zdarzenia z nimi
związane. I każdego, nawet największego wroga wspominam jakoś
sympatycznie. Nie wiem, nie umiem myśleć o zmarłych w sposób
negatywny. Ale naprawdę nie robię tragedii, że ich już nie ma.
Widzę ich tam szczęśliwych, zdrowych, radosnych i się cieszę. Bo
oni już niczym nie muszą się martwić – oni mają wszystko.
P.S.
Czasem mnie tylko taka refleksja nachodzi – czy ta moja wiara w
szczęśliwe życie pozagrobowe to nie wynik li tylko niespełnienia
w tym życiu.
P.S.
A na moim pogrzebie poproszę orkiestrę dętą, niech grają radosne
trąbki, niech będzie wata cukrowa, lody, gofry, piwo, niech przed
trumną idzie Kubuś Puchatek, Tygrysek i reszta ferajny, niech
wszyscy ubiorą ubrania kolorowe, niech się wyściskają najmocniej
jak tylko dadzą radę i niech będą uśmiechnięci.
P.S. W sumie Szustak też mówi to samo - z tym że po swojemu he he :)
nawet jeśli wierzę, ze ci, którzy odeszli, mają się lepiej, są w cudowniejszym miejscu, niż to tutaj, wyzbyci bólu, trosk i problemów, to i tak jest mi smutno. bo to boli, kiedy odchodzą. pewnie, ze wtedy płaczę nad sobą, nad swoją stratą. nad opuszczeniem. ale nie dam rady inaczej zareagować. to jednak nie wydaje mi się absolutnie samolubne. przecież nie rozpaczam wiecznie. pozwalam im odejść. choć nie z mojego serca i duszy, gdzie ciepłe myśli o nich zawsze będą umoszczone. chcę pamiętać to co dobre.
OdpowiedzUsuńps. dlatego nazwałam nie_do_zrozumienia, bo jej się nie obejmie rozumem. tylko czuciem, wiarą i nadzieją.