niedziela, 3 listopada 2019

Ścieżka 576 Do przodu

Może tak przy okazji święta moje spojrzenie na problem. Dobrze mówię – problem. Bo ludzie mają cholerny problem z umieraniem. Ja natomiast problemu tego nie mam. I nawet próbowałem to przedstawiać w szerszym kręgu, i nawet próbowałem dzielić się moimi przemyśleniami z otoczeniem – jednak w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie ma to sensu. To znaczy sens może i jest, jednak moje przemyślenia zrażały ludzi do mojej skromnej osoby. Fakt, wszyscy wizjonerzy nie byli rozumiani za swoich czasów, ja jednak nie mam w sobie tyle samozaparcia, tyle odwagi by moje spojrzenie na problem przedstawiać mimo przeciwności. Taka już moja natura – nic na siłę. A i chyba czasami dochodzę do wniosku, że może i nie warto? Może ludziom dobrze z tym w co wierzą? Może tak się już tego wyuczyli, tak w to uwierzyli, że moje na problem patrzenie zburzyło by ich cały świat. A i przecież nie mam pewności, że to w co ja wierzę jest prawdą najprawdziwszą. Pewności przecież nie mam. Wszystko co mam to przypuszczenia, to wiara w coś, to gdybanie. Mam jednak jakieś takie silne przekonanie w sobie, jakieś takie uczucie, że to co tutaj to nie jest nasz świat. Nie wiem skąd mi się to wzięło? Czasami myślę, że może moja świadomość nie do końca została zresetowana zanim tu przyszedłem. Że gdzieś tam we mnie, gdzieś głęboko siedzi jakieś wspomnienie tego lepszego świata. Tego lepszego świata z którego przyszliśmy i do którego trafiamy po śmierci. I stąd moje nieprzystające do obowiązujących standardów postrzeganie umierania. Ja, er, na pogrzebach to najchętniej byłbym wesoły, byłbym uśmiechnięty. I najchętniej w ostatniej drodze nieboszczyka puszczałbym jakąś radosną nutę, i śpiewał radosne piosenki. I nie płakałbym bym, i nie żałował. Bo czegóż żałować? Tego świata żałować? Niech pogrzeb będzie radosnym pożegnaniem bliskich, niech będzie wesołym odprawieniem na tamten świat. Wspominajmy ich, wspominajmy ze wzruszeniem i przejęciem. Pamiętajmy o nich, pamiętajmy dobrze i z szacunkiem. Ale nie płaczmy – oni są szczęśliwi. Miliardokrotnie szczęśliwsi od nas. No ale jak mój uśmiech i zadowolenie może być odebrane na pogrzebie? Jak moje tłumaczenie komuś kto stracił bliską osobę by się nie martwił może być zrozumiane? Mogę być tylko odebrany jako głupek. Ale prawda jest taka, że ludzie nie płaczą nad tymi co odeszli – ludzie płaczą nad sobą. Płaczą bo pozostaje pustka, bo pozostaje tęsknota, bo pozostaje brak. Ludzie są po prostu samolubni. Ja uważam, że ktoś odszedł bo to był jego czas. Jeden wcześniej, inny później. Przeżył to co miał przeżyć i wszystko. Wspominam zmarłych często, bardzo często. Wspominam co by powiedzieli w danym momencie, wspinam jak by się zachowali. Wspominam chwile z nimi spędzone, wspominam zdarzenia z nimi związane. I każdego, nawet największego wroga wspominam jakoś sympatycznie. Nie wiem, nie umiem myśleć o zmarłych w sposób negatywny. Ale naprawdę nie robię tragedii, że ich już nie ma. Widzę ich tam szczęśliwych, zdrowych, radosnych i się cieszę. Bo oni już niczym nie muszą się martwić – oni mają wszystko.
P.S. Czasem mnie tylko taka refleksja nachodzi – czy ta moja wiara w szczęśliwe życie pozagrobowe to nie wynik li tylko niespełnienia w tym życiu.
P.S. A na moim pogrzebie poproszę orkiestrę dętą, niech grają radosne trąbki, niech będzie wata cukrowa, lody, gofry, piwo, niech przed trumną idzie Kubuś Puchatek, Tygrysek i reszta ferajny, niech wszyscy ubiorą ubrania kolorowe, niech się wyściskają najmocniej jak tylko dadzą radę i niech będą uśmiechnięci.
P.S. W sumie Szustak też mówi to samo - z tym że po swojemu he he :)

1 komentarz:

  1. nawet jeśli wierzę, ze ci, którzy odeszli, mają się lepiej, są w cudowniejszym miejscu, niż to tutaj, wyzbyci bólu, trosk i problemów, to i tak jest mi smutno. bo to boli, kiedy odchodzą. pewnie, ze wtedy płaczę nad sobą, nad swoją stratą. nad opuszczeniem. ale nie dam rady inaczej zareagować. to jednak nie wydaje mi się absolutnie samolubne. przecież nie rozpaczam wiecznie. pozwalam im odejść. choć nie z mojego serca i duszy, gdzie ciepłe myśli o nich zawsze będą umoszczone. chcę pamiętać to co dobre.
    ps. dlatego nazwałam nie_do_zrozumienia, bo jej się nie obejmie rozumem. tylko czuciem, wiarą i nadzieją.

    OdpowiedzUsuń