sobota, 4 stycznia 2020

Ścieżka 583 Do przodu

Pchnęły mnie do tej notki dwa zasłyszane zdarzenia.
Mówi mi Księżniczka, że taka jej przyjaciółka będzie brała ślub. Dobra jej przyjaciółka, znam ją z opowieści. No więc ta przyjaciółka będzie brała ślub. Ślub będzie w Hiszpanii, panieńskie w Paryżu i kurna nie wiem jeszcze co. Przyjaciółka ta ze swoim wybrankiem jest już 10 lat. Mieszkają razem, jedzą razem, wakacje spędzają razem, śpią razem, Zadałem Księżniczce jedno krótkie pytanie – po co? Bo tak naprawdę niech mi ktoś powie po co. Przecież oni już żyją jak w małżeństwie, przecież oni już to wszystko co po sakramencie zaślubin powinno nastąpić mają. I tak sobie myślę. Po co ludzie biorą śluby. Po co to robią skoro i tak mają, robią, żyją tak i bez tego. Kiedyś, w dawnych czasach, ślub był czymś innym. Wszystko zaczynało się od ślubu, od ślubu zaczynało się inne życie. Ślub był czymś wyjątkowym, jakimś swego rodzaju wkroczeniem w życie. I było na co czekać, i było o czym myśleć i było też zapewne czego się bać. Ślub sam w sobie niósł coś nowego, coś wyjątkowego. Dawał jakiś impuls, jakieś wyzwanie. A teraz? Teraz nic nie daje. Jest jakby swego rodzaju rejestracją zastanej sytuacji. Nowożeńcy wrócą do swojego domu, położą się do swojego łóżka jak zwykle ( nie wiem nawet czy będzie się im chciało bzyknąć ), rano wstaną jak zawsze i pójdą do pracy. Nic nowego. Co to w dzisiejszych czasach znaczy noc poślubna? I pewnie stąd te wszystkie coraz to nowe pomysły. Ślub w Hiszpanii, panieńskie w Paryżu, suknia z najnowszego katalogu, tort do sufitu i milion innych dupereli które mają sprawić, że dzień ten będzie wyjątkowy. Przygotowania do ślubu w tych czasach to już przemysł, wielomilionowy przemysł. I już wiem po co. Po to żeby się pokazać to raz i dwa nie chcę być złym prorokiem ale za rok, za dwa oni już będą po rozwodzie. Tak to widzę. Już pewnie coś tam się rozpada, już coś jest nie tak. Wydaje im się, że jak wezmą ślub coś się zmieni. Nic się nie zmieni. Będzie to samo co już mają, a może i gorzej. Zwłaszcza, że przysięga którą złożą nie będzie miała żadnej mocy. Przysięga małżeńska, dane słowo, nic aktualnie nie znaczą. Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci – jeny kto w to teraz wierzy jak to mówi. Kto to mówi z serca? Kto dotrzymuje słowa? Już wolę zostać sam.
W rzeczywistości po dzisiejszym przebudzeniu i spojrzeniu za okno stwierdziłem, jeny jaki szajs. Sprawdzenie pogody potwierdziło tylko me obawy, szajs cały dzień. Chcąc nie chcą trzeba było wyjść z domu. Siedząc na fryzjerskim fotelu coś mnie zaczęło wiercić, coś chcąc nie chcąc zacząłem uśmiechać się do tego w lustrze. Pomyślałem: ki diabeł? Po chwili spojrzałem w okno. Czy mi się wydaje czy ja widzę przejaśnienia? Tak – to przejaśnienia, po chwili wyjrzało słońce. Tak, jestem synem słońca, ja je czuję, ja je przeczuwam, ono sprowadza uśmiech na moje lico nim się nawet pojawi.
Po jednodniowej przerwie ( 30 grudnia ) w maratonie sportowym nie ma już śladu. Leci drugi 31.12 -07.01.
Nie wiem jak się ludzie wytańczyli w tego „hucznego” Sylwestra ( spałem wówczas ) ale ja zamiar mam wytańczyć się nad najbliższym Nadmorzem. Właśnie taki mam zamiar potańczyć nocami na pustej plaży.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz