niedziela, 5 kwietnia 2020

Ścieżka 593 Do przodu

Kiedy zaakceptuje się śmierć jako nieodłączny element życia. Ba, kiedy dojdzie się do wniosku, że w sumie życie na celu ma dążenie ku śmierci. Kiedy się śmierć polubi. Ba, kiedy się ją wręcz pokocha. Kiedy to się stanie, cały ten medialny szum traci znaczenie. Ludzie zachowują się ostatnio jakby dowiedzieli się nagle, że śmierć oto istnieje. Tak jakby odkryli jakąś rzecz niesłychaną. Śmierć była, jest i będzie jak sądzę. Ludzie umierają od początku dziejów. Tak było zawsze. Więc skąd naraz cała ta histeria? Może przeraża ich skala zjawiska? Nie chce mi się jakoś gruntownie analizować statystyk ale w naszym pięknym kraju w ubiegłym roku zarejestrowano 375 tys urodzeń żywych. Dużo? Mało? Aleeee, w tym samym czasie zanotowano o 35 tys więcej zgonów. Ilu więc Polaków umarło w 2019 roku i ile to wychodzi na dzień? To dodam jeszcze tylko, że co 40 ( CZTERDZIEŚCI ) sekund jedna osoba na świecie popełnia samobójstwo. Rocznie niemal 800 tys osób umiera w ten sposób. Skąd więc ta nagła histeria. Nie będę się wymądrzał co o tym myślę. Nie będę się rozpisywał, że wiarę coraz większą zaczynam mieć, że to jakiś spisek by przejąć kontrolę nad społeczeństwami. By za jakiś rok wszczepić im za grube miliardy jakieś genetyczne gówno. To moje takie tam gdybanie. Ale do cholery jasnej śmierć była, jest i jak sądzę – będzie. Ludzie tak zapatrzyli się w swoje życia, w swoje osiągnięcia, cele, dążenia. Tak bardzo uwierzyli w swoją moc sprawczą, w to, że mogą wszystko, że są panami swojego losu, że zupełnie wypchnęli ze swojej świadomości fakt istnienia śmierci. I fakt przede wszystkim, że czeka ona na wszystkich. A jak twierdzę ja - że jest jedyną sprawiedliwą rzeczą na tym zakichanym łez padole. Nie twierdzę, że nie chcę żyć. Nie to żebym chciał już umrzeć. Wiadomo, cały czas jest w duszy to pragnienie, że coś wspaniałego może się jeszcze zdarzyć, może miłość prawdziwa. Ale przecież umrę. Nie wiem kiedy i nie wiem jak – ale umrę. Skąd więc naraz ta histeria? Może chodzi o kumulację której służba zdrowia nie podoła? Może? No ale o tym, że zdrowia służba kuleje dowiedzieliśmy się wczoraj? Mamy to od zawsze. Wie o tym każdy kto na wizytę czeka miesiącami. Zamknęli ludzi w domach. To niby pomaga. Dlaczego więc nie zakazują ludziom poruszania się samochodami. Z tego co piszą w necie w 2018 zginęło na drogach 2 838 osób. Ile zostało kalekami nawet nie myślę. Dlaczego nie zakazują palenia, dlaczego nie zakazują picia? Co roku na świecie około 8 milionów umiera na raka. Więc co z rakiem płuc, krtani czy marskością wątroby? Nie zakazują, wręcz przeciwnie przemysł tytoniowy i spirytusowy kwitnie niosąc przy okazji smutek i cierpienie milionom współuzależnionych. Nie wiem co będzie dalej. Żal mi wszystkich tych co umierają aktualnie na tego „nowego” wirusa jednak myślę o tych co teraz siedzą zamknięci w czterech ścianach. Tych borykających się z własną duszą, tych co nie radzą sobie ze swoimi emocjami, tych ze złamanym sercem. Myślę o tych którym za parę dni zabraknie oszczędności. I zastanawiam się czy za rok statystyka poda, że średnio co 40 sekund ktoś odbiera sobie życie. Boję się, że może być w tym względzie gorzej. Śmierć jest nieodłącznym elementem życia. Z tym, że nikt o niej nie pamięta. Nie pamięta w tym życiu codziennym. O śmierci się nie myśli. Wypycha się ze świadomości z nadzieją, że jak się nie myśli to jej nie będzie. Jest – i jest jej mnóstwo. Nowotwory, wypadki, samobójstwa, starość. To się dzieje cały czas. Może to naiwne ale mam taką nadzieję, że może ta cała histeria otworzy co poniektórym oczy. Że skończy się hulaj dusza Boga nie ma. Może zaczniemy żyć inaczej. Może zaczniemy żyć ze świadomością, że nie jesteśmy wieczni. Jak brutalnie to nie zabrzmi ci co teraz umierają – umarli by i tak. Zresztą jak patrzę na średnią wieku i wianuszek chorób współistniejących jaki posiadali to mogę przypuszczać, że nastąpiłoby to wcześniej niż później. Taka jest brutalna prawda. Cóż, śmierć była, jest i jak sądzę – będzie.

3 komentarze:

  1. Hmm... No tak, śmierć była, jest i będzie. Nikt temu przecież nie zaprzecza. Były również zawsze, są i będą nasz instynkt i wola przetrwania. I chyba to one teraz napędzają działania większości ludzi. Bo co innego zaklinać rzeczywistość, a co innego bezwolnie się poddać i godzić na to, żeby przedwcześnie przyszło coś, na co może jeszcze niekoniecznie jest pora.

    I dlatego właśnie mam nadzieję, że jeszcze przez wiele miesięcy czy lat będziemy komentować swoje notki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nigdy nie myślałam, ze mogę wszystko. że wszystko mi się należy.
    kiedy teraz słyszę zewsząd, ze przez wirusa zaczniemy doceniać drobiazgi i szanować przyrodę, trochę mnie to irytuje, bo czuję się, jakby wszystkich chciano wtłoczyć do jednego worka. ja doceniałam. wirus niczego w tej materii u mnie nie zmienił.
    a inni? może chwila moment i będzie różniej, a później, kiedy zagrożenie odejdzie w dal, znowu niektórzy poczują się nieśmiertelni, wielcy, władczy. znowu wszystko wróci na stare tory. tak mi się wydaje.
    czasami mam jeszcze taką wizję, ze kiedy skończą się pieniądze, kiedy ludzie zaczną nie mieć na podstawowe potrzeby, kiedy ich dzieci będą głodne, to wtedy przyjdzie seria grabieży i rabunków. wybijemy się sami.
    śmierć i życie. jedno związane z drugim. chciałabym jednak jeszcze trochę tu pozostać. pozachwycać się chmurami. wejśc na kilka szczytów. takie tam zwykłe wielkie małe sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam dużego mieszkania :) ale mam w nim kawałek prostej, więc jakoś dało radę. choć jeśli chodzi o czas tych 5 km, to dramat :) i to raczej jednorazowy wybryk był.

    OdpowiedzUsuń