sobota, 5 grudnia 2015

Ścieżka 367. Do przodu.

Oto co wyczytałem na swój temat w ostatniej Wróżce:

Duchowość jest ich cechą charakterystyczną, może jednak przybrać ciemną stronę, jeśli połączona będzie z brakiem rozsądku i lekceważeniem świata materialnego. Często nie wiedzą, kim są i czego chcą. Bez tego nie potrafią sobie radzić ze sprawami codziennymi. Żeby jakoś przeżyć, uciekają w rolę ofiary, stają się bezradne. Są jak kameleon: fałszywe i zmienne. Z braku poczucia bezpieczeństawa wchodzą w dziwne relacje. Podatne na zranienia, mają słabą wolę, są depresyjne. Wykazują skłonności masochistyczne i podświadomie pragną śmierci. Życie nie bardzo je interesuje.                                           
I aż zamarłem z przerażenia. Jak to możliwe? Przecież to nie możliwe! Co to ma znaczy! Czytałem to i czytałem po raz kolejny a moje zdziwienie rosło z każdym kolejnym czytaniem. Jak to możliwe? Przecież to niemożliwe! To niedopuszczalne. Potem przyszło oburzenie. Przyszła złość. Przecież to niemożliwe, przecież to niemożliwe żeby tak dobrze mnie znali. Skąd oni to wszystko wiedzą. Jakaś niesamowita historia. Nadziwić się cały czas nie mogę jak to wszystko idealnie pasuje. No normalnie wypisz wymaluj – ja.
Tak więc Książę jest nagi.
Jest nagi i intensywnie rozmyśla o tym by, jak napisali w ostatniej Wróżce: … brakiem rozsądku i lekceważeniem świata materialnego, z nowym rokiem rzucić robotę. Lubi „te robote”, i ludzi z którymi robi też lubi ale pomału zaczyna mieć już dość. Zaczyna mieć już dość tego ciągłego pośpiechu, tych ciągłych wymagań, tych ciągłych oczekiwań. Zaczyna mieć dość tego wstawania przed piątą i powrotu o dwudziestej. Robota zabiera mu czas. Zabiera mu czas który przeznaczyć mógłby na różne inne sprawy. Mógłby patrzeć jak rośnie drzewo. Mógłby oczekiwać i nasłuchiwać śpiewu ptaków. Mógłby wypatrywać samoloty na niebie. Mógłby z poziomu swojej ławki śledzić przechadzające się dziewczęta. I mógłby robić miliard innych pasjonujących rzeczy ale ich nie robi ponieważ ma robotę i wstaje przed piątą i wraca o dwudziestej. I co jeszcze bardziej godne politowania za swoją robotę nie dostaje godziwego wynagrodzenia. Tzn godziwe dostaje, i owszem, jednak inni dostają godziwsze. Dużo godziwsze, nawet ci co dopiero zaczynają. Więc rośnie w nim frustracja. I czuje się frajerem. A tego nie lubi i dlatego zamiar ma rzucić „te robote” w cholerę.
I napisali we Wróżce: ...nie potrafi sobie radzić ze sprawami codziennymi. A jak sobie radzić gdy wokół tyle cierpienia. Ale pal licho te cierpienia. Jak zrozumieć fakt że pociąg którym jeździ wciąż się spóźnia. Taka pierdoła – spóźnienie. Wychodzi 10 minut wcześniej by zdążyć, jest przygotowany, a autobus na który czeka spóźnia się minut 15. Taka pierdoła – spóźnienie. Ale o co w tym chodzi? Kto lub co tym steruje. Taka pierdoła a rozwala kompletnie. I pierdół takich miliardy powoduję że życie takie, życie gdzie nic pewne nie jest, gdzie w każdym momencie spotkać możne rozczarowanie, jak napisali we Wróżce: ...nie bardzo go interesuje.
A co dalej?
Co dalej nie wie. Ale zbytnio się tym nie przejmuje. Nie przejmuje się tym ponieważ zaczyna mieć tego wszystkiego już dosyć. I podobnie jak to wyczytał na zaprzyjaźnionym blogu, nie to żeby się poddawał, nie to żeby składał broń, co to to nie. Nie czuje się też przegrany, nie ma do nikogo żalu. Tak po prostu – już wystarczy. To tak jakby z np. z jedzeniem. Siedzi się sobie przy stole i się sobie je. Trochę tego trochę tamtego, jedne smaczne, dobre i zdrowe inne mniej smaczne, mniej zdrowe czy po prostu nie lubiane. I tak się je i je i w pewnym momencie staje się już pełnym. Przychodzi moment że więcej się już nie zmieści. Przychodzi moment że spróbowało się już wszystkiego, poznało wszystkie smaki. Przychodzi moment że jest się już pełnym. Taki właśnie moment przyszedł. Jest już pełny. Już mu wystarczy. Przyszedł czas na odpoczynek. Przyszedł czas na pożegnanie tego istnienia. Bo przecież napisali w ostatniej Wróżce że: podświadomie pragnie śmierci. Bez żalu, bez urazy, ot tak po prostu, przyszedł czas. No może z odrobinką rozczarowania ale tylko odrobinką. I żeby tylko nie było płaczów czy smutków. Ma być wesoło. Nie wie tylko jak to zrobić. Sznur, trutka, żyletka, skok w przepaść czy pod pędzący pociąg wydają mu się zbyt banalne. No i bolą, a bólu nie lubi. Najchętniej to zasnąłby sobie, chodźby i dziś i już się nie obudził. I chciałby żeby zagrała mu orkiestra, żeby ludzie pili, tańczyli i się śmiali. Bo śmierć to nic złego. Śmierć to jedyna sprawiedliwa sprawa. A życie? Życie jak napisali we wróżce: Życie nie bardzo go interesuje.
Tak to ja. To ja: er.
A dzisiaj była śliczna pogoda. I było wreszcie słoneczko. I choć w tych ciemnych dniach księżyc stara mi się jak tylko może zastąpić na niebie brak słońca to nie ma jak słońce. I nie ma jak zachód słońca. Uwielbiam zachody słońca. A dzisiejszy był cudowny.
Powoli zrozumiałem, Mały Książę, twoje smutne życie. Od dawna jedyną rozrywką był dla ciebie urok zachodów słońca. Ten nowy szczegół twego życia poznałem czwartego dnia rano, gdyś mi powiedział:
- Bardzo lubię zachody słońca. Chodźmy zobaczyć zachód słońca.
- Ale trzeba poczekać.
- Poczekać na co?
- Poczekać, aż słońce zacznie zachodzić
Początkowo zrobiłeś zdziwioną minę, a później roześmiałeś się i rzekłeś:
- Ciągle mi się wydaje, że jestem u siebie.
Rzeczywiście, wszyscy wiedzą, że kiedy w Stanach Zjednoczonych jest godzina dwunasta, we Francji słońce zachodzi. Gdyby można się było w ciągu minuty przenieść ze Stanów do Francji, oglądałoby się zachód słońca. Niestety, Francja jest daleko. Ale na twojej planecie mogłeś przesunąć krzesełko o parę kroków i oglądać zachód słońca tyle razy, ile chciałeś...
- Pewnego dnia oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy – powiedział Mały Książę, a w chwilę później dodał – Wiesz, gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca.
- Więc wówczas, gdy oglądałeś je czterdzieści trzy razy, byłeś aż tak bardzo smutny? - zapytałem.
Ale Mały Książę nie odpowiedział.
Dzisiaj było tak ładnie i tak, jak na tę porę roku, ciepło że pojawiły się motóry. I zatęskniłem. I żeby nie było że smutno tu dziś, bo smutno nie jest:

Do Bialutkiej: tych fajek to Ci nie daruję. Powiedz - jak mam Ci dać buziaka na przywitanie?
Aaaa i z drugą Kasią nie trafiłaś. Ta którą podejrzewasz jakoś ostatnio zamilkła i jakoś tak odległą się stała.
Do Sza: ale jakoś tak mam chęć zwracać się do Ciebie: Szu. No więc droga Szu, a raczej droga Wielka Szu chodziło o coś takiego 53° 34′ 52″ N, xxxxxxxx tę część zaszyfrowałem, no ale tamto też się przyda.
Do Ferii: pewnie że pisz sobie, nawet wskazane, tylko wiesz, jak napisali w ostatniej Wróżce: Podatne na zranienia … więc sama rozumiesz. Jak tak sobie pojeździsz to wyłazi ze mnie. Ale pisz, pisz co Ci w serduchu gra, czy jak to tam ostatnio pisałaś bulgocze czy bulboni, to miejsce jest tu po to. Tak sobie ostatnio pomyślałem że może podświadomie odnajdujesz we mnie i w moich poglądach swojego ex i stąd ta potrzeba. Nie przejmuj się, moja podświadomość odnajduje w Tobie moją ex więc pewnie dlatego tak mnie nie to rusza.
I na koniec do Kani co to pojawia się i znika, tylko dlaczego znika częściej niż się pojawia. Specjalnie dla Ciebie posiedziałem, poklikałem i się udało. A czy warto było sama oceń. Jedno pewne – cieszę się że się dało. Mam w robocie takiego kolegę. Gość inteligentny niesłychanie. Każdy problem z systemem rozwiąże. I jak się go zapytać jak to zrobił zawsze odpowiada: Poklikałem i się dało. Więc i ja też, poklikałem i się dało, specjalnie dla Ciebie. Ale jakbyś jako znawca pomogła mi ustalić co jest w podkładzie tego tam powyżej to będę Ci zobowiązany niezmiernie.


7 komentarzy:

  1. Er, jaka ja jem teraz dobrą czekolade !!! żałuj że Cię nie ma ;)
    Ten Mały Książe dziś u Ciebie to miód na moje serce Ty wiesz.... ? Wiesz. Wróżka jestem poirytowana, jak możesz czytać badziew taki, wez książke, Wyborczą, tam się utożsamiaj, chociaz z kim w Wyborczej ? Dobra, to czytaj ta różke, tylko kurde żesz nie pisz mnie tu że maja racje, bo wiesz... Ja za chwile też Ci horoskop mogę napisać ;) i też racje bede mieć. Ten, sam, tylko... numerek lokum 23 ;) a jak się będziemy witać...- to całuj gdzie chcesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eru :))) no jakże ja się cieszę, że w końcu chociaż ta Wróżka Cię rozumie, chociaż mam wrażenie, że o mnie trochę pisze też, ale się mnie ta ofiara nie podoba, tego zestawu nie chcę i jeszcze tego z fałszywym, no jakoś mi nie konotuje, no ale wady jakieś trzeba mieć, a niech tam;) i żadnych tam smutków ni ma, bo tak sobie myślę, że ja też trochę rozumiem... tak się dowiedzieć czasem tego i owego to samo dobro,pyk i się rozjaśnia, że można by na te samoloty się pogapić i wiadomo skąd to się chce;) Bez pray to Eru mógłby, ale chyba by się Eru znudziło szybko, no bo to się wtedy w głowie przewraca i do punktu wyjścia się dochodzi, że już jak się najadło, to już się wszystko ciekawe porobiło, no i co dalej?Proszę mi nie "umarnować" ani dramatycznie, ani spektakularnie, a już na pewno nie boleśnie(bo też bólu nie lubię) no bo te kartofle i zachód słonka... a tak co do słonka to owszem świeciło dzisiaj chwil kilka, ale motóry u mnie już nie jeżdżą, to nawet oka nie ma jak pocieszyć, a zatęskniło mi sie do pierwszych śniegów na motórze ( tak długo trwał sezon).. no i jupiiii Wielki Szu to klasyk:) zatem mieć takie miano to zaszczyt i od razu mi się Twoje Szu z wielkim skojarzyło... no i niestety Szu jest "naga", bo od razu o prawidłowych współrzędnych pomyślała, ale z czystego lenistwa w google map nie polazła i może trochę z awersji do lekcji geografii, na której błędnie podała współrzędne, bo tak zrozumiała tłumaczenia i dostała lufę... chociaż nie Szu nie jest naga! Szu po prostu se jest, a dzisiaj to nawet się śmieje:)

    OdpowiedzUsuń
  3. a właśnie że "exa" w Tobie nie widzę wcale. no.

    jeżeli chodzi o zachody słońca.... to ja je mam przepiękne.
    mam wprawdzie aparat fotograficzny, ale jest on dla "ętelygentnych inaczej" i zdjęcia nim robione nie oddają nic z zachodzącego piękna.
    ale się pomyśli i się pstryknie. może coś z tego będzie.

    ciekawe, co ta "wróżbitka" o mnie napisała?... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też lubię zachody słońca nie interesuje mnie życie i podświadomie pragnę śmierci;))))) przy życiu trzymają mnie tylko Gady tylko dla nich moje życie ma jakiś sens

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie było i u mnie tzn pod pierwszą stolicą, a u ciebie tak morsko i słonecznie..
    Takie "najedzone" życie życiem, to chyba jakoś o tej porze roku, epidemia, albo co..
    loonei.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Erze czy tam Eru... Smutno mi czasem jak czytam Twoje notki, bo lubię Ciebie wbrew pozorom różne i chciałabym bardzo, żebyś był szczęśliwy. Dobrze chociaż, że gust co do literatury masz całkiem niezły, bo "Mały Książę" to jedna z moich ulubionych książek niezależnie od upływu lat.

    Wiem też, że pojawiam się i znikam, ale nie za bardzo umiem coś z tym zrobić. Nawet czasem postanawiam, że to zmienię, czy coś, ale dupa wychodzi z tego jak widać. Brak czasu i natłok obowiązków mocno mnie przytłaczają ostatnio i jakoś sobie z organizacją tego wszystkiego nie radzę.

    A Bialutka nie trafiła nie tylko jeśli chodzi o "wybór" Kasia, ale i z moim opisem poległa nieźle :P Nie dość, że jestem kurduplem, niecałe metr sześćdziesiąt, to i włosy mam ciemnobrązowe, więc do blondynki mi daleko. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko dalej mnie będziecie lubić ;)

    Klikanie się opłacało bardzo - dziękuję i doceniam starania :) I taka jestem nawet z Ciebie dumna trochę, brawo! A tam powyżej gra Moby i jego "Flower", ale nie żebym była jakąś znawczynią, tylko w opisie pod filmem napisali :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Erze czy tam Eru... Smutno mi czasem jak czytam Twoje notki, bo lubię Ciebie wbrew pozorom różne i chciałabym bardzo, żebyś był szczęśliwy. Dobrze chociaż, że gust co do literatury masz całkiem niezły, bo "Mały Książę" to jedna z moich ulubionych książek niezależnie od upływu lat.

    Wiem też, że pojawiam się i znikam, ale nie za bardzo umiem coś z tym zrobić. Nawet czasem postanawiam, że to zmienię, czy coś, ale dupa wychodzi z tego jak widać. Brak czasu i natłok obowiązków mocno mnie przytłaczają ostatnio i jakoś sobie z organizacją tego wszystkiego nie radzę.

    A Bialutka nie trafiła nie tylko jeśli chodzi o "wybór" Kasia, ale i z moim opisem poległa nieźle :P Nie dość, że jestem kurduplem, niecałe metr sześćdziesiąt, to i włosy mam ciemnobrązowe, więc do blondynki mi daleko. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko dalej mnie będziecie lubić ;)

    Klikanie się opłacało bardzo - dziękuję i doceniam starania :) I taka jestem nawet z Ciebie dumna trochę, brawo! A tam powyżej gra Moby i jego "Flower", ale nie żebym była jakąś znawczynią, tylko w opisie pod filmem napisali :)

    OdpowiedzUsuń