Stwierdzam
z satysfakcją że jest dobrze. Jest dobrze, a nawet dobrze bardzo.
Jest tak dobrze jak dawno nie było. Nie jest to wprawdzie stan
jakiegoś niebiańskiego uniesienia a tylko stan w którym mogę
powiedzieć: jest dobrze, i jest to stan w którym da się żyć.
Myślę że wielu jest takich dla których taki stan to nic
wyjątkowego. Może nawet i beznadzieja. Ale … Ale dla mnie, po tym
co przeżywałem przez ostatnich kilka, czy nawet kilkanaście
miesięcy, jest to coooś! Coś dobrego. Coś gdzie czuję że
oddycham. Coś gdzie chce mi się coś. Coś co kiedy rano wstaję to
nawet chce mi się wstać. Coś co kiedy się wieczorem kładę spać to zamykam oczy ze spokojem. Wiem, zdaję sobie
sprawę że jest to stan podstawowy. Niezbędne minimum do życia.
Ale … Ale niech przynajmniej takie minimum będzie a będę mógł
mówić: jest dobrze. I co by nie powiedzieć to powiedzieć muszę,
chcę, że moje to zmartwychwstanie to w dużej mierze, bardzo dużej
mierze dzięki wam – mam. Dziękuję. Naprawdę bardzo wam dziękuję
że jesteście. Że tu zaglądacie. Że czytacie. Że czytacie
chociaż jak słusznie zauważono, długie to tu czytanie. Wiem o
tym. Sam wiem. Trzeba czasu. Trzeba skupienia. A świat goni. Tyle do
zrobienia. A jednak. Jednak czytacie, jednak zostawiacie swój ślad.
I z reguły jest to ślad wspierający mnie w mojej walce z samym
sobą. Bo co? Bo dobrze jest usłyszeć dobre słowo. Bo dobrze jest
usłyszeć że jest się coś wartym. Choćby za samo to tu pisanie -
ale że jest się coś wartym. Gdy brak pewności siebie, takie sygnały z zewnątrz, są jak życiodajna woda. Daję
siłę. Dają wsparcie. Podtrzymują nadzieję. Bo gdy przychodzą
dni gorsze. Gdy dopadają człowieka demony przeszłości mogę
zajrzeć tu, i zajrzeć też tam do was, i znaleźć coś, co pozwoli
mi stanąć ponownie na nogi, i ponownie się uśmiechnąć. Bo jest
dobrze ale i są też dni złe. Gdy wspomnienia popełnionych błędów,
gdy świadomość zaprzepaszczonych szans napełniają smutkiem,
wzbudzają wściekłość. A. No właśnie. Bo pisać to tu se mogę.
Teoretyzować. A jakie to wspaniałe wizje snuć. I jak wspaniałego
siebie tworzyć. Ale. Ale przecież gdybym taki wspaniały był to
pewnie nie stało by się z moim życiem to co się stało. No
właśnie. Teoria teorią - życie życiem. I w tym życiu już taki
ten er wspaniały nie jest, nie był. Już tam nie jeden, a zapewne
ona jedna, dużo mogli by na ten temat powiedzieć. Wstyd. Wstyd
panie er. I mógłbym pisać o tym w nieskończoność. Ale to co
napisać bym mógł znalazłem wczoraj u białej, Bialutkiej,
najbielszej. Tak to idzie ( oczywiście formę żeńską należy
zamieniać na męską, a męską na żeńską ):
- I tu o dziwo po ochłonięciu z tej całej sytuacji obwiniam siebie. …. Zapomniałam o nim.
wydawało mi się że jest i już zawsze będzie .
Zaniedbałam ten związek.
Byłam wiecznie zła, niezadowolona, z ciągła pretensja. Nie rozmawialiśmy.
Nie byliśmy dla siebie.
Nie było czasu na przyjemności, na miłość.
Byłam zajęta ….
….
Byłam chłodna, wyniosła, inna niż ta jaką mnie pokochał.
Czego szukał?
Zainteresowania! Poczucia że jest potrzebny, ze jest atrakcyjny, dobrego seksu, odskoczni od problemów i ciągłego niezadowolenia.
Uśmiechu, radości inności.
Czegoś o czym ja kompletnie zapomniałam.
Bolało. Bo nagle dostajesz strzał prosto w twarz.
O ile masz mój charakter i potrafisz przyznać się do błędu, zauważyć w tej sytuacji swoją winę. …
- I tu o dziwo po ochłonięciu z tej całej sytuacji obwiniam siebie. …. Zapomniałam o nim.
wydawało mi się że jest i już zawsze będzie .
Zaniedbałam ten związek.
Byłam wiecznie zła, niezadowolona, z ciągła pretensja. Nie rozmawialiśmy.
Nie byliśmy dla siebie.
Nie było czasu na przyjemności, na miłość.
Byłam zajęta ….
….
Byłam chłodna, wyniosła, inna niż ta jaką mnie pokochał.
Czego szukał?
Zainteresowania! Poczucia że jest potrzebny, ze jest atrakcyjny, dobrego seksu, odskoczni od problemów i ciągłego niezadowolenia.
Uśmiechu, radości inności.
Czegoś o czym ja kompletnie zapomniałam.
Bolało. Bo nagle dostajesz strzał prosto w twarz.
O ile masz mój charakter i potrafisz przyznać się do błędu, zauważyć w tej sytuacji swoją winę. …
Dzięki
Bialutka. Zaoszczędziłaś mi pisania. Wystarczyło skopiować ( no
i poprawić parę ł, ś, ć, ż na które ty nie zwracasz uwagi a
które u mnie muszą być równe, równiutkie, równiuteńkie ). Ale dzięki.
Napisałaś to co napisać miałem ja. Aż mi się oczy spociły jak
to kopiowałem i tu wrzucałem. Dlatego też powtórzę jeszcze raz i
powtarzałbym w nieskończoność gdyby nie ograniczenia zawartości:
Dziękuję, bardzo dziękuję że jesteście, że czytacie, że
wracacie z dobrym słowem.
I
jeszcze słowo dla pani z za zakrętu.
Powiedz
mi, powiedz czy ten twój P zasługuje na to byś go tak wyczekiwała.
Powiedz mi, powiedz czy czegoś mu u ciebie, z tobą brakowało.
Powiedz mi, powiedz czy nie starałaś się dla niego, czy nie dbałaś
o makijaż, strój, czy nie dbałaś by twoje towarzystwo dodawało
mu splendoru. Powiedz mi, powiedz czy nie dbałaś o wasze gniazdko (
nie chodzi o gniazdko elektryczne ). Powiedz mi, powiedz czy
uciekałaś od niego w swój świat, w swoje sprawy. Powiedz mi,
powiedz czy dawałaś mu do zrozumienia że jego towarzystwo jest ci,
czasami, ciężarem. No weź i mi to powiedz. Wiesz co, nie musisz.
Zresztą już uprzedziłaś te moje pytania i odpowiedziałaś
ostatnio u siebie ( swoją drogą ciekawy zbieg okoliczności ). No
więc dlaczego tak go idealizujesz? Coś ci powiem i może cię to
zaboli, może nie powinienem używać takich określeń w stosunku do
kogoś kogo nie znam, i w sumie w sprawie która mnie nie dotyczy
ale, ale powiem ci że to jest GŁUPEK. Po prostu głupek. Czy jego
decyzja wydaje ci się racjonalna? Czy możesz powiedzieć że tak
postępuje zdrowy na umyśle? No powiedz. Ja ci mówię. To głupek
jest. I leczyć się powinien. Więc nie szukaj odpowiedzi na
„dlaczego”. Odpowiedzią jest głupota. I nie szukaj winy u
siebie. Bo co byś nie robiła, jak się nie starała chory kieruje
się swoją chorą logiką a tego zdrowy nie pojmie. A ty jesteś
zdrowa. Jesteś uczciwa, dobra, kochająca, oddana. Jesteś
wartościowa. I wiesz o tym. Przecież o tym wiesz. I nie potrzebne
jest ci szukanie potwierdzenia własnej wartości u kogoś takiego
jak P. P który jest chory, chory na głupotę. Więc trzymaj się i
nie poddawaj. I KURNA NIE PIJ! Alkohol to zguba ludzkości. Alkohol
nie pomoże, i tak jak mleko nie jest dla kotów tak alkohol nie jest
dla ludzi. Organizm ludzki nie jest przystosowany do przyjmowania
alkoholu. Ja ci to mówię. Ja który alkoholu tego przepuściłem
przez organizm swój całe rzeki. I wierz mi, z każdym kolejnym
dniem będzie coraz lepiej. Pan anestezjolog śpiewa w takiej jednej
piosence że to niby jest z miasta, i że to niby widać i że to
niby słychać i niby czuć, i śpiewa tam też takie coś „mówią,
po jednym roku, przychodzi spokój”. Wiesz co? Sprawdziłem na
samym sobie. Doświadczalnie. To działa. Po jednym roku przychodzi
spokój. U ciebie przyjdzie tym bardziej, że w przeciwieństwie do mnie, nie
masz sobie nic do zarzucenia. A to dużo, uwierz mi, bardzo dużo.
Najgorsze jest poczucie winy. Trzymaj się. Nie my pierwsi, nie
ostatni :)
I
jeszcze na koniec dla siebie parę liczb, faktów, ciekawostek.
W
styczniu przebiegłem 131 kilometrów z czasem 13 godzin 16 minut.
Po
jednym z losowań stwierdziłem że w sumie ciekawe by było, a na
pewno wkurwiające choć też równie nieprawdopodobne trafienie
szóstki w lotto ale tak, że wszystkie trafione liczby są obok tych
wylosowanych. Refleksja tak naszła mnie po jednym z losowań
wylosowane
|
8
|
13
|
15
|
22
|
32
|
42
|
|
moje
|
8
|
15
|
21
|
26
|
33
|
43
|
Pogoda
jest wyśmienita jak na tę porę roku. W ubiegłą sobotę nawet
motóra widziałem a swoje bieganie uskuteczniłem w krótkich
spodenkach. I ciekawostka. Wstałem chmury. Wychodzę do sklepu
słońce. Wracam do domu chmury. Wychodzę do drugiego sklepu słońce.
Wracam do domu z drugiego sklepu chmury. Wychodzę biegać słońce.
Wracam z biegania do domu chmury. Kooochane słoneczko. Wprawdzie
potem w poniedziałek zaśnieżyło. Padało też i w czwartek ale
jedno i drugie szybko znikło bo temperatury plusowe i śniegu mi tu
nie trzeba. Choć jak w czwartek wieczorem biegłem i te wielkie
płaty śniegu spadały mi pod nogi, i jak tak wirowały w świetle
latarni to zrobiło się, co by nie powiedzieć, baśniowo tak.
Tydzień
temu kupiłem se 30 butelek popitki izotonicznej do biegania więc
zapas na jakieś pół roku jest. Dzisiaj za to poddałem się
masażyście. Jutro natomiast poddam się Pitbulowi. Fala tych
„najzagorzalszych” kinomanów już się zapewne przewaliła więc
będzie można se w spokoju zerknąć. Wprawdzie niestety bez Despera
ale ten nowy podobno daje radę.
I
Kaliber wraca. I mimo początkowego sceptycyzmu zaczynam się
przekonywać. Stary, dobry Kaliber. Mój stary dobry Kaliber.
Będzie
dobrze, jest dobrze.
... i znowu długie wyszło
pamiętam to uczucie, kiedy złapałam się na tym, że oddycham, idę, wstaję, a to wszystko jakieś inne, już nie na przymus, nie na rozsądek, nie bo tak trzeba... i pamiętam jak mnie to ucieszyło, to dziwne ale z sentymentem to wspominam, bo po latach widać jak długą drogę przeszłam... najważniejsze to przetrwać rok tej "żałoby", a później przychodzi haust powietrza, wracają smaki życia, najpierw te drobne... i dużo jeszcze mam myśli, ale pewnie kiedy ostygną to tu wrócę na spokojnie dopisać... a w kinie to właśnie byłam na Pitbulu:) też lubię takie klimaty no i Majami daje radę, ale więcej Ci nic nie powiem co tam było póki nie obejrzysz, żeby nie psuć pierwszych wrażeń, w każdym razie ogólnie ja się uśmiałam momentami do łez, momentami byłam wkurzona maksymalnie, a momentami było mi smutno i straszno...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w Twoim pisaniu to,że masz kontakt ze swoimi uczuciami,że niczego nie udajesz,nie próbujesz być ani twardzielem,ani siebie tłumaczyć,ani szukać winy nadaremno.Jesteś sam ze sobą szczery i ze swoimi odczuciami.To trudna drogai długi proces ,ale jeśli wyciągasz wnioski...
OdpowiedzUsuńcd..Jeśli wyciągasz wnioski i zadajesz pytania....w końcu otrzymujesz odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńHej Er, na Pitbulu byłam z Eliolką (masa ludzi) i podsumuję jak sza... śmiech, ale i wkurzenie i smutno i straszno. Generalnie dobry film.
OdpowiedzUsuńMoże to właśnie "rok" jest taką granicą złapania równowagi, choć ktoś pisał, że u niej to trwało 5 lat. Jakby nie patrząc jestem na początku tej drogi i dopiero uczę się niż kroczyć. Jak wiesz póki co same potknięcie.Kolana pozdzierane, ale i tak jest o niebo lepiej niż miesiąc czy dwa temu. Czy mój P zasługuje na to żebym go tak wyczekiwała ? hm może i nie ale...na prawdę potrafił być cudowny, mamy wiele wspaniałych wspomnień, kawał życia na prawdę dobrego. I dlatego nie potrafię zrozumieć tego co się stało.
A i jeszcze jedno.... ja tu tęsknię za Tobą, i u Bialutkiej i u siebie. Jesteś ważny.
Podziwiam za to bieganie. Ja jakiś nie potrafię zacząć. Co do "glupka" to powiedziałabym bardziej dosadnie ale kulturna jestem i nie będę używać słów niecenzuralnych.
OdpowiedzUsuńCo do Pani z zakrętu i alkoholu-tu stanę w obronie ten alkohol to tylko okazjonalnie.
No patrzcie Go. Co z Tobą? Endorfiny Cię rozsadzają. Pożerasz z tajniaka czekoladę !!!! Haa !! Notka w czasie, nawet upominać nie musialam... No pięknie. Pani Izabela zapieprza mi obrazki na swojego bloga, a Ty Tys co mnie o plagiat nie raz i nie dwa posadzil - kumasz mi kawalek tekstu. No ale... Rozumiem że bylam inspiracją, i te slowa Ci z ust wyjęłam. A propos moich "ś, ć, ż" wiem, kurde wiem. Sama się o to na siebie wkurzam. I przypominało mi sie zdarzenie sprzed kilku dni. Btalam udział w konkursie liiterackim. Tematem było bardzo intymne opowiadanie. Jak natazie wygrywam. Serio Eru. Kutwa wygrywam. I co w tym momencie się dzieje w głowach ludzi ? Zlosc narasta. Bo czemu ona ? No to się wielu przypieprzylo do kropek, za dlugich zdan złożonych etc. Fuck. Biehaj Eru dalej. Jestes moim ukochanym Forestem Gumpem. Rany... Obejrzałabym. Kocham ten film.
OdpowiedzUsuńNo nieźle Er. Nie dość, że przejąłeś od Bialutkiej kilka słów, to jeszcze dorzuciłeś do tego tę magiczną zdolność, że oczy mi się pocą czytając. Piszesz, że ta normalność, to coś niby tak podstawowego, że większość ludzi nie traktuje tego, jak nic, z czego można by się nie wiadomo jak cieszyć. Ale ja to rozumiem. Ten punkt widzenia, że czasami ta normalność właśnie może być jak Everest marzeń. Dlatego tym bardziej cieszę się, że u Ciebie jest... Dobrze.
OdpowiedzUsuńI kurde, gdyby nie Ty nie wiedziałabym, że Kaliber wraca. Dasz wiarę? JA bym nie wiedziała. Wstyd mi. Dzięki!
Żeby nie wiem jak długie były zawsze z przyjemnością czytam:) Przyznaję, że odwiedzam Ciebie już dość długo. Czytałam Cię jeszcze na Interii...Znam te stany, kiedy zaczyna się czuć od nowa, że się żyje i czerpać przyjemność z rzeczy zwyczajnych, więc cieszę się, że Ci dobrze:)Asia.
OdpowiedzUsuńErze cieszę się że odzyskałeś spokój...
OdpowiedzUsuńnawiązująd co drugiej części notki - to mogę się tylko pod tym podpisać ciężko się z tobą niezgodzić. nie warto się tak "spalać" dla takiego palanta.
biegać....nie wiem czy kiedtkolwiek się zdobędę na to dość że jestem a stanie pozwolićsobie przy mojem morderczej robocie i zmianach na Chodakowską do drugi dzień. niektóre stanowiska w mojej robocie to jak połączenie Chodakowskiej z cross-fit.
jak było w kinie z sza...?;))))))))
Faktycznie za oknem taki lutowy kwiecień plecień i ponoć wiosna blisko, bo wawrzynek wilczełyko zakwitł (w TV mówili) a wczorajsza aura niedzielna to potwierdzała.. Widać i w Tobie wiosna taka wewnętrzna, taki feniks z popiołów duchowy.Życzę by to odczucie trwałe było, a nie zmienne jak póki co z tym słoneczkiem...
OdpowiedzUsuńloonei
Życzę Ci samego dobra w życiu i szczęśliwości usmiecham się do Ciebie . Lubie Cie czytać zatem pisz jak najczęściej
OdpowiedzUsuńczuję się zaciekawiona, zaintrygowana i poruszona, a przeczytałam zaledwie dwie ostatnie notki.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
a i mnie nie opuszcza moja lekkość i radocha :)
OdpowiedzUsuńchoć nie powiem, były właśnie wczoraj przy zmywaniu naczyń myśli o zmarnowanym czasie i przegraniu.... ale jakoś to mnie nie zgniotło, jak kiedyś.
a ja ostatnio chodzę zakręcona z powodu niekorzystnych godzin pracy i egzaminów... i przez to zaniedbałam basen i orbitreka i saunę... ale za tydzień mam ostatni zimowy egzamin, dzień jest co raz dłuższy - więc znowu zacznę walkę z nadkilogramami!
uściski! i niech Ci radocha i lekkość bytu zostanie :)