sobota, 14 maja 2016

Ścieżka 390 Do przodu

Tej notki miało tu dzisiaj nie być. Teraz, gdy to piszę miałem biegać. Niestety. Warunki atmosferyczne uniemożliwiły mi to skutecznie. Wiec piszę. O czym to ja miałem? Acha. Ano o tym. No to byłem. Piszę to z lekkim zażenowaniem i niechęcią ale - wypadłem dobrze. Chociaż czy dobrze? Dobrze to za mało powiedziane. Wypadłem zajebiście. I to zarówno pod względem wizualnym jak i odczuwalnym. Motór prezentował się, jak na rasowego rumaka przystało, okazale. Nowa biała zbroja ( nie, nie specjalnie na tą okoliczność zakupiona ) lśniła w słońcu blaskiem cudownym. Usta, oczy, włosy, dłonie, wszystko - na najwyższy połysk. No i styl bycia. Pewny, stanowczy, opanowany, otwarty. Naprawdę byłem z siebie zadowolony i dumny. Naprawdę. I gdy Eliza już po wszystkim dała znać że ich nowi znajomi ( którzy nie wiem dlaczego byli tam obecni ) stwierdzili że bardzo mnie polubili, że i rodzinie jej męża też się „spodobałem” mogłem spokojnie stwierdzić że się udało. I że może nie to że ja, ale ci, którzy trzymali za mnie kciuki, dali radę. Dziękuję za wsparcie. Dobrze wyszło. Stwierdzam z ulgą. Ale nie żebym robił to specjalnie żeby komuś zagrał gul, żeby komuś zrobić na złość, żeby komuś sprawić przykrość. Ja po prostu zawsze chcę się tak czuć i tak prezentować. I robię to, staram się przynajmniej, na co dzień. I tylko wyjątkowość tej sytuacji wprowadzała we mnie tą niepewność że mogę wypaść słabo. Ale. Ale mimo tego wszystkiego, mimo że nie pękłem, że tak ja, jak i otoczenie wydało pozytywną opinię, to po wszystkim poczułem się tragicznie. Po powrocie do domu dopadł mnie niesamowity smutek. Nieopisany wręcz smutek. Jeny! Jak mi było źle. Tak źle jak od czasów rozstania nie było. To wszystko, to wszystko co przez ostatni czas tak mozolnie ( dzięki wam ) budowałem - runęło. Runęło jak domek z kart. Źle się czułem. Źle się czułem z tym jak wyszło to spotkanie. Bo nie zamieniliśmy nawet słowa. Kurcze no. Tak, tyle myślałem jak to będzie, co się wydarzy. I choć było we mnie dużo nastawienia na NIE, to ostatecznie w tamtym momencie, gdy już się stało, chciałem jej powiedzieć, tak po prostu powiedzieć „cześć”. Bez złości, bez urazy, bez żalu, tak po prostu, cześć. I kurdeeeee nie powiedziałem. W całym tym rozgardiaszu, w całym tym zamieszaniu nie udało mi się z nią spotkać tak na wyciągnięcie ręki, nie udało mi się spotkać z nią wzrokiem. Kurdeee no. Nie chcę żeby sobie myślała że nie stać mnie nawet na to żeby jej cześć powiedzieć. I stała się jeszcze rzecz dziwna. Bardzo dziwna. Nie mogę tego pojąć, zrozumieć i nie wiem o co chodzi. Próbowałem podpytać Elizę, podpytać rodziców dlaczego, niestety nie uzyskałem odpowiedzi. Albo coś przede mną ukrywają albo nie wiem co. Jej mamę to złapałem na ewidentnym kłamstwie, a Eliza to stwierdziła wręcz, mimo chodem, że nie utrzymują kontaktów! One! Siostry! Te które jeszcze dwa lata temu spędzały razem praktycznie każdy łykend. Nurtuje mnie to. Nie wiem więc dlaczego ale ta moja była, po komunii w kościele, gdy wszyscy zgromadzili się w domu na okolicznościowym obiedzie zmyła się po jakichś czterdziestu minutach. Nawet nic nie zjadła. No nie wiem co jest grane. Czy to przeze mnie? Nie chcę być dla nikogo problemem i kłopotem. Jak już ktoś ma się z takich rodzinnych uroczystości zmywać to niech to jednak będę ja. Powiem szczerze – cholerny mam mętlik w łepetynie. I jeszcze jedna sprawa nie daje mi spokoju. Otóż, aż mnie skręca na wspomnienie, ale wyglądała źle. Spodziewałem się że błyśnie bardziej niż ja, że zrobi wrażenie takie że się popłaczę z żalu a tu takie zaskoczenie. Wyglądała źle. I tak ja ja wyglądałem bardzo dobrze, tak ona wyglądała bardzo źle. I tak zarówno wizualnie jak i towarzysko. Zawsze lubiła o siebie zadbać, zawsze opalona, uczesana, dobrze ubrana, towarzyska, uśmiechnięta, a tu, nic z tych rzeczy. Blada, chuda, zwykła, zagubiona. Ale mi kurde przykro. I stąd ten mój sutek po wszystkim. Wiecie co? Ja chciałem ją zobaczyć szczęśliwą ( choć bałem się tego ) a ujrzałem człowieka nieszczęśliwego. Nie wiem, może mój osąd jest błędny. Oby. Ale coś jest jednak na rzeczy. Smutno mi z tego powodu. Przypomniały mi się czasy gdy podstawowym naszym kontaktem było pisanie listów ( mam je wszystkie jeszcze gdzieś w czeluściach szafy ). I przypomniało mi się co w nich pisała. A pisała że nie może spać po nocach, że ma się dość, że jest zagubiona. I czytałem kiedyś o tzw wampirach emocjonalnych. I nawet przez pewien czas podejrzewałem że mogę być jednym z nich. Ale gdy tak teraz tak sobie myślę to nachodzi mnie refleksja że to może ona czerpała ze mnie. Bo czy nie jest we mnie teraz więcej energii? Więcej siły? Więcej uśmiechu? Więcej pogodzenia się ze światem? Mimo całej tej dramaturgii zdarzeń które mnie spotkały w ostatnim 1,5 roku ostatecznie mogę stwierdzić że odnajduję tego starego dobrego era. A ona? No cóż, nie wyglądało to dobrze. Ale najgorsze jest to że napawa mnie to smutkiem. Czuję się odpowiedzialny i chcę żeby była szczęśliwa. I choć są chwile że powodowany żalem życzę jej jak najgorzej to gdzieś w głębi serca chciałbym żeby była szczęśliwa, nawet gdybym ja miał cierpieć z tego powodu. I stąd ten mój po wszystkim smutek. I byłbym niewątpliwie w tej, tak jak przypuszczałem, czarnej dupie, gdyby nie Smok. Nie wiem gdzie byłbym w ubiegłoniedzielną noc gdyby nie Smok. I gdyby nie jaskółki. Jaskółki które właśnie w ubiegłą niedzielę, gdy wracałem przybity do domu, swoim radosnym piskiem oznajmiły swoją ponowną obecność. Dzisiaj zaś nie wiem co będzie dalej. Pokomunijna niewiadoma ciągle zaprząta mi umysł i nie daje spokoju. Do tego dzisiaj wpadł mi komentarz. Komentarz 11. Ktoś mi zupełnie nie znany stwierdził we mnie choleryka. Udałem się więc do wuja googla i ciotki wikipedi po naukę. Choleryk wg nich to: przeciwieństwo flegmatyka, typ pobudliwy, przejawiający tendencje do ciągłego niezadowolenia i agresji. Charakteryzuje go silne przeżywanie emocji oraz duża energia życiowa i aktywność. Głównym pragnieniem choleryków jest dominacja, od innych z kolei oczekują podporządkowania się i uznania dla swojej ciężkiej pracy. Cholerycy bywają uparci, a ich reakcje na bodźce są szybkie i często nieprzemyślane, bywają też zakompleksieni. Często żałują wypowiedzianych słów. Są nastawieni na działania i kierowanie. Wzbudzają wśród ludzi zaufanie i respekt, często pracują dla potrzeb grupy. Są szybcy w działaniu, preferują pracę, którą mogą sami zorganizować. Lubią przewodzić i organizować pracę innym. Gdy ktoś się z nim nie zgodzi, denerwuje się, krzyczy, staje się agresywny. Choleryk to osobnik dominujący, władczy i wyraża to całą swoją postawą i sposobem gestykulowania (wysunięty w kierunku słuchaczy wskazujący palec, uderzanie pięścią w blat stołu). Jego twarz zazwyczaj wskazuje na to, że mocno się zastanawia, mało tam jest uśmiechu, raczej zaciśnięte usta i szczęki oraz zmarszczone czoło. Nie będę z tym dyskutował. Dużo w tym prawdy dużo nieprawdy. Ja osobiście nie lubię, i nie stosuję określania ludzi. Bo w sumie jak można ludzi określać? Ten jest taki ten owaki. Wymyśliły mądre głowy psychiatrów mądre teorie. Ale czy jest dwóch takich samych ludzi na świecie. Uważam osobiście że nie. Takie więc szufladkowanie uważam za zbędne i nikomu nie potrzebne, a wręcz szkodliwe. Ale dobra, mogę być tym cholerykiem. Jest jednak coś więcej w komentarzu 11. Jest tam mianowicie stwierdzenie „życie z Tobą na co dzień to koszmar”. Ale mnie to zdołowało. I myślę sobie że takie właśnie może życie zafundowałem tej swojej byłej? Tyle czasu zastanawiałem się dlaczego tak się stało. Dlaczego stwierdziła że nic już z tego nie będzie? Ano może dlatego? Życie ze mną było koszmarem. Nie, nie mam problemu z tym komentarzem. Mam za to nowe przemyślenia. Życie ze mną to koszmar. Spieprzyłem życie fajnej dziewczynie może teraz nie może się pozbierać, może pieprzę to życie nawet nie będąc obecny fizycznie – nadal. Więc może lepiej już nic nie pieprzyć. Może lepiej wzorem Smoka zamknąć to tu pisanie. Bo jak na choleryka przystało wzbudziłem wasze zaufanie i respekt to przecież ostatecznie może to okazać się koszmarem. Pamiętam jak zaczynałem to pisanie. Pamiętam swoją pierwszą ścieżkę na starej ( nie, nie dobrej – była beznadziejna ) interii. Pamiętam że powstała w dniu ogromnego żalu. Żalu między innymi spowodowanego spadkiem Górnika do drugiej ligi ( tak, drugiej, nie pierwszej, twierdzę z uporem maniaka że poziom naszej krajowej kopanej nie upoważnia nikogo do nazywania tego ekstraklasą ). I dzisiaj historia zatoczyła koło. Dzisiaj mój Górnik ponownie spadł do drugiej ligi. Kurde, ale frajerzy ( wystarczyło strzelić jedną bramkę, tylko jedną ). I ja frajer że ciągle i wciąż trzymam za nimi. Ale takie to już moje przekonanie. Będę trzymał za nimi i na dobre i na złe. Takie mam przekonanie. Taki wg mnie powinien być kibic, mąż, żona, ojciec, matka, syn, córka. Na dobre i na złe. No ale skoro moja pierwsza notka powstała w takich okolicznościach przyrody, i ten tego - niepowtarzalnej, to może skoro historia zatoczyła to koło, może to jakiś znak żeby już zakończyć?
Życie z Tobą na co dzień to koszmar - brzmi mi cały czas w głowie - życie z Tobą na co dzień to koszmar.
Takie to wszystko nieskładne i rozchwiane wyszło. Ale tak niestety się czuję. I jeszcze czasu i miejsca mało bo tak prawdę mówiąc to mógłbym teraz pisać i piać i pisać, ale ile można. No więc niby wszystko chciałem napisać, ale niby nie za dużo i taki się zrobił groch z kapustą.
Apropo. Maj mnie nie rozpieszcza. Motór w użyciu wprawdzie dopiero tydzień a moje ciało przewiane i przemoczone już doszczętnie do szpiku kości. A wczoraj to zlało mnie na maksa. Więc jak na razie i śmiganie motórem jeszcze frajdy pełnej nie daje. I kurde rozwaliłem sobie nadgarstek. Smok się ze mnie śmieje, zboczeniec, że z seksu nici – ale fakt, nici.

9 komentarzy:

  1. no ja Cię pizgnę w potylicę jednak!... jaki kuźwa koszmar? co ty pierdzielisz? i jaka odpowiedzialność, że komuś marnujesz życie po odejściu? ty się weź ino chopie zastanów, że tak gwarą pojadę rodem ze Zabrza!!!! a nie przyszło Ci do głowy, że ten jej stan, to złe wyglądanie to sama sobie zafundowała? bo może chciała czegoś nowego, wspaniałego z ochami, achami i Bóg jeden wie co jeszcze, a się okazało że dupa z tego wyszła i prysły oczekiwania i zmysły?no jeśli mężczyzna który jest ze mną do końca, który dba i wspiera, który jest moją wizytówką to koszmar i życie z nim takież samo, to ja jestem królewna z drewna, albo nie daj Bóg śnieżka!!! no oczywiście, że nie pomyślałeś! i nawet się nie przyznawaj, że pomyślałeś, bo wtedy to się dopiero wścieknę... i żeby była jasność, nie znam i nie oceniam Twojej byłej, też chciałabym żeby była szczęśliwa, ale zapamiętaj że każdy wybór ma swoje konsekwencje, może to właśnie są konsekwencje jej wyboru, nie twojego, nie ty odszedłeś, więc przestań się do cholery obwiniać i przepraszać za to, że potrafisz się cieszyć życiem, śmiać i przepraszać za życie... i niech Cię ręka boska broni, żeby bloga zamknąć czy nie dali Bogi skasować, bo wtedy to ja się do tej stolycy wybiorę choćbym piechotą na klęczkach miała iść i zrobię Ci jesień z dupy średniowiecza... i po coś do cholery masz ten telefon tak? no ja się pytam dlaczego nie dałeś znaku najmniejszego, że Ci smutno i źle? to fan klub prezesa ma się meldować a prezes co? w tył na lewo? i proszę mnie więcej tak nie denerwować przed snem, bo mam serduszko słabe! a jutro czy tam po jutrze przyjdę dosmarować na spokojnie, bo mam za dużo myśli w głowie... i nie ma to tamto! prezes przyjmie do wiadomości i zakonotuje, że też się o niego martwię! se pograbki ze Smokiem podajcie, bo jak cokolwiek się dzieje nie halo to znikacie, coś tam napomkniecie, a później cisza i się babo martw... i tak! ufam Ci Eru i Cię lubię, chociaż jeszcze mało Cię znam, a może wcale, ale jak długo żyję wiem z kim mi po drodze, a z kim nie:) a o to że mnie zawiedziesz, to już Ty się nie martw, bo nawet jeśli tak się stanie, to dostaniesz porządną operetkę i lizaka na zgodę! a teraz idę spać i dalej dumać... muszę jakoś myśli poukładać odpowiednio...

    OdpowiedzUsuń
  2. aż się boję pomyśleć, gdzie mnie w tych kategoriach ludzkich można zaszeregować.... dlatego wolę tego nie robić.

    a wg mnie - fajny typek jesteś. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no jeśli masz tak ogromną potrzebę żeby usłyszeć i powiedzieć to cześć to zadzwoń napisz zrób cokolwiek, ale się nie obwiniaj... mogą być tysiące przyczyn dlaczego twoja ex wygląda tak jak wygląda i żadna nie musi być twoją winą ani zasługą... dupa tam nic nie runęło miałeś tylko gorszy dzień ( no jak może runąć coś co ma twarde fundamenty, dobrze przemyślane i skonstruowane?) i tyle, bo coś chciałeś a się nie spełniło, chciałeś być w porządku dać sygnał że może nie masz żalu, że potrafisz być ponad to co się stało, a tu lipa, nie wyszło... z resztą nie wiem co tak na prawdę chciałeś ale o nic złego cię nie podejrzewam... a nie pomyślałeś, że może czerpała z twojej energii? a teraz kiedy jej zabrakło ( tej energii w sensie) - marnieje? tak sobie myślę, że do niej dociera dopiero co tak na prawdę się stało, że odejście po tylu latach to nie takie hop siup i już mnie nie ma, to proces który trwa czasami nawet latami... ty ją weź zwyczajnie zapytaj o co kaman, przecież chyba rozstaliście się we względnej zgodzie, nawet jak nie odpowie to będziesz miał poczucie, że zrobiłeś w tym kierunku wszystko co można, a to twoje obwinianie się i chcęć cierpienia za masy to mnie wkurza, no wkurza mnie bo ileż można przepraszać za życie Eru? no ile? i zawsze mnie będzie wkurzało i będę na ciebie krzyczeć :( chociaż nie lubię krzyczeć straszecznie... i jak można stwierdzić, że życie z tobą to koszmar nie znając cię i nie mieszkając z toba ani minuty, no jak? i ja też mam cechy typowego choleryka, ale to co ważniejsze i u ciebie i u mnie to niezłomność pewnych zasad, które wyznajemy i nie nasze nerwy a właśnie te przekonania i zasady są dla innych przeszkodą, bo nerwy można szybko rozbroić jednym słowem, gestem czymkolwiek.... i nic nikomu nie spieprzyłeś, przecież Ona wiedziała jaki jesteś z dobrodziejstwem inwentarza, przecież nie wychodziła za mąż za człowieka którego zna ledwo 5 minut..., a jeśli mi któś mówi po latach że nic nie czuje, to ja w to nie wierzę, no nie ma ciula we wsi, nie wierzę, bo jest chociażby zwykłe ludzkie przywiązanie do osoby do miejsca do sytuacji, a to też uczucie, dlatego zwalniam cię z poczucia winy i niemal nakazuję przestać w sobie go szukać i hodować, bo nie chcę Cię widzieć później jako emocjonalne truchło! resztę ci wykrzyczałam niemal wczoraj, boś mnie tymi genialnymi pomysłami na kasację bloga tak wkurzył, jak jeszcze nigdy... no tak mnie zagotowałeś, żem chciała dzwonić w nocy, ale na szczęście się powstrzymałam ( i kto tu jest cholerykiem w tym stadzie? hehe) i to chyba już wszystko, a jak coś wspomnę to dodam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam chwilkę. Krótką chwilkę i postanowiłam ją poświęcić Tobie. Czytałam Twoją poprzednią notkę i dzisiaj wpadłam, żeby zobaczyć jak się czujesz po spotkaniu, na które szedłeś z taką mieszanką uczuć...I powiem Ci ,że cieszę się, iż wypadłeś dobrze, w swojej własnej ocenie. Bo to ważne co o sobie myślimy. Kiedy doczytałam notkę do końca pomyślałam, że masz klasę i serce we właściwym miejscu:)Pamiętam z Twoich wcześniejszych wpisów jaką traumą było dla Ciebie to rozstanie. Jak dużo miałeś w sobie żalu i gniewu. jednak teraz potrafiłeś stanąć ponad to. I nie chodzi mi o Twoje zachowanie tam ale o to tu. Nie cieszysz się z jej złej prezencji, tylko niepokoisz się jej stanem. Jesteś dżentelmenem z sercem i klasą.
    Pisz dalej Er, bardzo lubię Cię czytać i zaraz Cię wpiszę w swoje linki, żebym nie musiała biegać do Ciebie przez pokoje Szy :)
    Acha, jeszcze coś nie pozwól, żeby ktokolwiek zepsuł Ci dzień swoim gadaniem. To Twój dzień, niech będzie dobry. Pozdrawiam ciepło:)Asia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od czego zacząć ? po 1. cieszę sie, że wypadłeś dobrze, ze sam byłes z siebie zadowolony bo to najważniejsze.
    Twój smutek pokazuje tylko jak była (?) dla Ciebie ważna i dla mnie to jest piekne, bo pomimo wszystko.... Nie jest jednak piekne to, ze sie obwiniasz, nie rób tego, już wystarczy.
    Wróciłam do Twojej poprzedniej notki żeby przeczytać komentarz 11. Czytam Cię od pewnego czasu, sam wiesz. Dla mnie jesteś rycerzem, Twoje zasady, wartosci sa mi bardzo bliskie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie poczytałam kilka razy. I tak sobie gdybam.
    Gdybam sobie czemu wyglądała źle.
    I wiesz dochodzę do wniosków ze Ty też możesz sobie tylko gdybac.
    Powodów dla których kobiety wygkadaja źle może być setki .
    Może była zmeczona, przepracowana. Może chwilę przed coś się wydarzyło może dostała telefon i musiała się zmyć. Może jest chora ? Albo po prostu jej nowe życie bez Ciebie nie do końca ha uszczesliwia. Może.. gdyby.. -tylko niepotrzebnie wszystko to odbierasz personalnie bierzesz do siebie. Bo Ty się meczysz a być może to nic wspólnego z Tobą nie ma.
    Ten zły wygląd.
    Wcześniejsze wyjście.
    Może zwykły przypadek ? A może nie.
    Może ,gdyby.
    Nie jesteś cholerykiem a tylko posiadasz cechy typowe dla Twojego gatunku .
    Cel był taki ze miałeś nie czuć się źle.
    Mogłeś się czuć wkurzony.
    Poirytowany mną.
    Znudzony.
    Czy może nawet uśmiechnięty przez chwilę .
    Miałeś po prostu nie poczuć się źle Ani na moment. Żeby Cię to nie pociagnelo dalej.
    No. To chyba tyle. C'ya

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... Są dobre i złe rzeczy w tej notce i ja bym się tych plusów chciała trzymać. Cieszę się, że wypadłeś dobrze. To daje dobrego boosta (pacz jakie zagramaniczne słowo) i wydaje mi się, że jednak sprawiło, że dobrze sam się poczułeś ze sobą, a to cholernie ważne. A ona... Ciężko się domyślić, dlaczego wyglądała / zachowywała się tak, a nie inaczej. Ciężko się domyślić, a zapytać wprost pewnie głupio. Na pewno natomiast nie ma większego sensu rozdrabniać tego na kawałki i zadręczać się. Nie pomożesz jej w ten sposób, a jeszcze nie daj Boże stracisz równowagę, o którą tak walczyłeś.

    Komentarzem 11 się nie przejmuj. Jakiś debil umysłowy to pisał. Najłatwiej tak, ocenić, zaszufladkować, nie znając.

    I jeszcze jedna sprawa - czytam tak sobie dzisiaj, nadrabiam zaległości, które jak zawsze urosły do potęgi entej, i jesteś kolejną osobą, która rozważa zakończenie pisania. Ja Wam kurna dam (Sza, to też do Ciebie). A co to za jakieś idiotyczne pomysły jedno z drugim. Weźcie się ogarnijcie.

    I w zasadzie jeszcze jedna sprawa - tak, dobrze widzisz, cała notka w języku ojczystym :) I dziękuję za ten komentarz. Jesteś moim najulubieńszym obrońcą!

    OdpowiedzUsuń