sobota, 23 lipca 2016

Ścieżka 400 Do przodu

Zacznę od tego że do dupy z takim klubem. Kania kanieski milknie na całe tygodnie. Twierdzi żeby się nie martwić a przecież czuję że ta nieobecność ma swoje uzasadnienie. Izu znika gdzieś za zakrętem i tyle ją widzieli. Jeszcze inny pacan tłumaczy że nie chce zarażać złym nastrojem w trosce o mój. Co to kurde ma być? To po to mamy ten cały klub? Klub miał na celu pomagać. A jak ma pomagać gdy nawet nie wiadomo komu i czy? No jak? Powiem tak, u mnie jest teraz dobrze. I z chęcią się tym dobrze podzielę. Znam to. Wiecie przecież że byłem i ja w smutku. Ale co wówczas trzymało mnie przy nadziei, co dawało oparcie, co pomagało, co wywoływało westchnienie ulgi? No co? No kurde to. To że jak tu napisałem że mi źle, że mi smutno, że nie widzę sensu, że samotny jestem, że beznadziejny i tylko sobie w łeb palnąć to słyszałem od was nie martw się erku, nie martw. Słyszałem że fajny ze mnie gość, że mnie lubicie, że jesteście ze mną i że będziecie. Tak. Tak było. I naprawdę dawało mi to nadzieję. Naprawdę. Naprawdę pomagało przeżyć ten kolejny dzień i kolejny i kolejny. Zdradzę wam jedną wielką tajemnicę. Podobno ziewanie jest zaraźliwe. Ale wiecie co? Śmiech też jest. Naprawdę. Powaga. Śmiech jest zaraźliwy. Więc nie chowajcie się w tych swoich jaskiniach, nie odcinajcie od przyjaciół. No właśnie. Mówią że przyjaciół poznaje się w biedzie. Tak mówią. A jak ma się ich poznać gdy tej biedy nie widać. Jak ja mam stwierdzić że takim właśnie przyjacielem jestem? Na chwilę obecną stwierdzam że jestem bardzo dobrym przyjacielem. Najlepszym jaki tylko może być. Lepszego mieć nie można. Z tym że … Z tym że stwierdzam to czysto teoretycznie. Dobre, co? Wychodzi że cały ten klub to też tylko teoria. A moje już w nim prezesowanie to szczyt absurdu. Aaaaa tam. Ale co mi tam. W sumie co się będę przejmował. Czuję się zbyt dobrze by się tym przejmować. A skoro nie ma chętnych by się zarazić moim uśmiechem to trudno. Będzie więcej dla mnie. Chociaż wiem że dzielenie się uśmiechem niczego nie umniejsza a wręcz przeciwnie. Jedynie jedna jedyna Szemrząca co otwarcie mówi o tym co ją boli. Jedna jedyna która potrafi otwarcie opowiedzieć że coś jest nie tak. Szemrząca? Tak trzymaj. A czy możesz na podstawie tego co zaistniało stwierdzić że mogę choć troszkę, taką troszeczkę, ociupinkę taką, nadawać się na przyjaciela co w biedzie się go poznaje?
Z innej beczki to w dniu dzisiejszym, a raczej dzisiejszego wieczoru rozbłysną wszystkie światła które to ostatnio padły. Zrobiłem to kurde blaszka. Choć w sumie po co o tym pisać gdy było przecież oczywiste że zrobię. To była tylko kwestia czasu. I wiadomo było wszem i wobec że wcześniej czy później to zrobię. Potrzeba było się tylko wyspać. O rany jak mi potrzeba było snu. Wczoraj to miałem już totalnego kryzysa. Na motórze robiłem taki sztuki że cud to że dojechałem do chaty bez szwanku. A do tego coś mnie podkusiło nie odpuszczać takiemu jednemu fiacikowi. I o ile pędzenie ile sił w Rumaku prostą i szeroką autostradą ( choć też niebezpieczne ) idzie jeszcze jakoś wytłumaczyć to jazda 150 między samochodami za jakimś wariatem w fiaciku to istne szaleństwo. Przecież wystarczyło jedno dobre hamowanie i było by po zawodach. Eh. Dopiero jak zsiadłem z Rumaka to puknąłem się w czoło. Totalna bezmyślność. To chyba przez to niewyspanie straciłem zdolność zdrowego myślenia. Chociaż z drugiej strony kto samotnemu zabroni. A co tam. Jak to mówią małolaty na motorach: ZAAAPIERDALAĆ. I gitara. Kto się przejmie? Kto zapłacze? Kto wspomni era wspaniałego? No kto? Kto gdy wszyscy siedzą w swoich jaskiniach. No to zaaapierdalać i do przodu. Gnaj Rumaku, gnaj. A dzisiaj się wyspałem. Położyłem się wczoraj o 22 i obudziłem dzisiaj o 8:27.
Miałem pisać o czym innym niż to powyżej i niż to co zaraz napiszę. Ale na koniec historyjka. Historyjka z życia wzięta.
W środę wróciłem do domu normalnie. Normalnie czyli wcześniej. Wcześniej czyli o 19:30. Mając taki komfort czasowy odświętny wróciłem z myślą przebiegnięcia dyszki. No bo jak to. Taki wieczór fajny i nie biegać, i siedzieć w domu na tyłku? Toć to grzech. Ale że er grzesznik jest perfidny grzech ten zaczął go kusić. I kusił skutecznie. Tak że przebiegnięcie dyszki stało się w pewnej chwili niewykonalne. Ale że er oprócz tego że grzesznik perfidny jest, zawsze się nawraca tak więc porzucił grzeszną drogę, ubrał koszulkę do biegania, spodenki, getry i buciki, wziął czasomierz i pobiegł. Z tym że z zamiarem szybkiej piątki. No bo jak już wspomniałem dyszki nie dało rady. A że piątki biegam inną trasą czyli po parku miejskim ( nie tak jak dyszki które biegam nad miejskim zbiornikiem wodnym ) pobiegłem do parku. W parku tym zrobiłem parę okrążeń tymi samymi ścieżkami i gdy zbliżał się koniec zboczyłem dla urozmaicenia drogi powrotnej, z ustalonej trasy. I gdy biegłem ostatni kilometr tą nową drogą naprzeciw ujrzałem dwóch mężczyzn. Jeden siedział w kucki na chodniki a drugi obok niego wyczyniał jakieś harce na ziemi klnąc przy tym w niebo głosy. Znowu jakieś małolaty, których pełno, wydurniają się po pijaku – pomyślałem. I gdy już ich minąłem ten w kucki zawołał nagle:
- Proszę pana, proszę pana. Może się pan zatrzymać?
Czego znowu pomyślałem, ale się zatrzymałem, zawróciłem i podszedłem do nich. Wtedy ten w kucki podniósł się i poprosił o pomoc dla tego drugiego. Yyyy? No fakt. Ten drugi się nie podnosił, obok leżał rower, i wyglądało wyraźnie że coś mu jest. Spojrzałem na tego pierwszego. Normalny młody człowiek. Zapytałem co jest tamtemu. Na co odpowiedział że nie wie bo przybiegł tu jak usłyszał wołanie o pomoc. Tu mnie walnęło ździwko. Hmmm? Spojrzałem na tego leżącego. Nie powiem, założyłem że jest pijany i tyle. I nawet zły byłem trochę na zrządzenie losu że bieg mi przerwali, i że pewnie teraz spędzę tu trochę czasu, i że późno się zrobi całkiem a spać miałem iść wcześniej i w ogóle że tylko kłopoty z tym tu. Po co biegłem tędy? Po co zmieniałem trasę? Co za los no? No ale skoro już. Trzeba pomóc. Przejęcie z jakim ten młody człowiek tam stał, widać że bardzo chce pomóc, że mu zależy ale że i trochę się boi. No fakt, strach był. Sam też go odczułem. A wiadomo co to za koleś, ten na chodniku. Ale pomóc trzeba, nie ma to tamto. Trzeba człowiekowi pomóc, trzeba choćby ostatecznie okazało się że niepotrzebnie, że to tylko pijany koleś.
- Masz telefon? Dzwoń po pogotowie – powiedziałem.
I gdy po oporach pogotowie wreszcie przyjęło zgłoszenie ten młody człowiek oświadczył że pójdzie na ulicę czekać na to pogotowie. Tylko zanim poszedł spojrzał mi prosto w oczy i poprosił
- Będzie pan go pilnował? Zostanie pan tutaj gdy ja pójdę czekać na pogotowie?
No pewnie że zostanę, pomyślałem, nie ma innej opcji chłopaku. Czas dłużył się niemiłosiernie. Jak to zwykle w takich momentach. Jak zostałem sam nawet nie wiedziałem co robić. Jak pomóc? Jak ulżyć? Niech to cholerne pogotowie przyjeżdża szybciej!!!! No nareszcie. Jest to cholerne pogotowie. No więc gdy przyjechali, gdy ten poszkodowany znalazł się w fachowych rękach ( choć stwierdzili z przekąsem – pijany ) gdy poczułem że jest już bezpieczny, i gdy ci fachowcy stwierdzili że „panom” już dziękujemy, mogłem spokojnie wrócić do swojego ostatniego kilometra. Ale gdy ruszyłem usłyszałem jak ten młody człowiek biegnie za mną.
- Proszę pana, proszę pana.
Podbiegł do mnie z wyciągniętą dłonią.
- Dziękuję panu że się pan zatrzymał.
Dobre? Co?

9 komentarzy:

  1. yyy....a ja?;)))))


    jak masz doła to przeczekaj minie;) musi.


    dobrze że zadzwoniłeś. spełniłeś swój obywatelski obowiązek mistrzu. za nieudzuelenie pomocy ( co z tego że pijany. leży. może zachłysnąć się swoimi wymicinami np...) jest do 2 lat pozbawienie wolności.

    każdy powinien tak zareagować.


    masz rację ziewanie jest zaraźliwe muszę się kłaść. robocza niedziela pierwsza zmiana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre Er...i wiesz dobrze mieć takie,,chwile ulotne jak ulotka'' budują nas i nasze życie. Zostawiają ślady...
    A ja cieszę się z wolnej chwili, w której mogłam przeczytać Twoją notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. za bezmyślność na drodze - to ja Cię tak huknę w łepetynę, że aż echo pójdzie! zobaczysz!

    dobrze, że zadzwoniłeś, że zostałeś. okazało się że pijany, ale mogło być inaczej...

    a ja ciągle walczę z "dołowym". choć uśmiecham się ciągle.

    OdpowiedzUsuń
  4. stwierdzam, że tak! jednoznacznie, jednogłośnie, jednomyślnie:) a ta akcja w parku... no powiem ci, że dałeś radę jak nie wiem co:) nie każdy w ekstremum potrafi choćby pogotowie wezwać, a czy pijany czy trzeźwy pomóc trzeba jak sytuacja wymaga, najwyżej później będzie płacił za karetkę... zakręcona to czasem tak jak ty na motórze... zapierdala, a później ino huk jak na ścianę wpada, oby chociaż "majtki" wtedy miała jak lezie do jaskini, bo przesz się przeziębi... fajnie jest się wyspać co??? ja sie dzisiaj wyspałam, jak osesek, jak kamień, jak nie wiem co, a jutro niespodziankę będziesz miał... widok, który cię zszokuje i powali na glebę, i go zapamiętasz na długo, bo to się dzieje średnio raz na kilka lat;) ale o tym sza... do jutra :)) a u mnie światło też trzeba sprawdzić, bo mi jeden kinkiet w przedpokoju gaśnie i nie wiem w którą puszkę kabelek jest wetknięty, a puszek ci u mnie dostatek! hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No Er, mogę się podpisać pod poprzedniczkami - bardzo dobrze zrobiłeś. Chociaż akurat nie wątpiłabym w to, że Ty tak postąpisz. Jesteś dobrym człowiekiem, wiem to. A niejeden pewnie nawet by się nie obejrzał.

    Twój uśmiech zaraża, czy tego chcesz, czy nie. A Klub ma sens, przecież wszyscy dobrze o tym wiemy. Musisz tylko postarać się spojrzeć trochę szerzej i uszanować, że każdy inaczej sobie radzi z tym, z czym radzić sobie musi. Ale to nie znaczy, że dla klubu nie ma w tym miejsca. Bo i owszem jest. I bardzo się cieszę i jestem wdzięczna losowi, że klub mam. Więc nie mów proszę, że jest on do dupy.

    Pozdro i propsy za Paktofonikę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrzcie.
    Nie pamięta wół jak cieleciem był.
    Tak to się mówi ?
    Coś w ten deseń.
    Praca z Tobą i wyciąganie Cię z tej jaskini w której też siedziales nie była prosta.
    A byli i są tacy co uparcie próbowali i próbują.
    Sam powinieneś wiedzieć że czasem trzeba sprytu. Sposobu. Cierpliwości. A czasem nie trzeba nic samo przyjdzie a czasem nie przyjdzie nigdy.
    Chociaż nie..
    Pewnych rzeczy nie zrozumiesz. Nie jesteś kobietą.☺
    Ty nie wiesz że "ok" nie zawsze znaczy "ok"
    A"U mnie wszystko wspaniałe " -to prośbą o pogadanie.
    No ale nie musisz tego wiedzieć. Jesteś mężczyzna.☺
    Nie mów więc ze klub jest do dupy.
    A jeśli Ci się stolek Prezesa znudził to ja z miłą chęcią 😁

    Uratowales konus skórę. Szacun.
    W tym wypadku namacalnie. Wziąłeś podniosles czekales.
    Na codzień też to robisz nawet o tym nie wiedzac.
    C'ya

    OdpowiedzUsuń
  7. Napiszę, jeszcze chwila i napiszę Prezesie, tylko ogarne ten tłok, balagan dookoła i w sercu też

    OdpowiedzUsuń
  8. ej Ty Prezes, to już 400 :) kurcze, kiedy to zleciało?...pamiętam,że pierwsza którą polazłam była chyba sto któraś...

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie, ze usmiech i dobry humor jest zaraźliwy! fajnie by było jakby tak jakaś epidemia śmiechu nastała:) i humoru, czasem nawet czarnego.
    Twoja ułańska fantazja na motorze mnie niepokoi. wiesz... chodzi głównie o ciebie, bo mogłoby być strasznie (mój szef miał wypadek na rowerze i jest dość poważnie, to co dopiero przy prędkości motóra?)Ale pomyśl tez, ze ty się przewracasz wpadasz komuś w drogę i dziwnym trafem tobie nic, a temu komuś cos?
    Historyjka z poszkodowanym bardzo budująca: nie jest jeszcze tak źle z ludźmi! Znieczulica nie jest powszechna! Młody człowiek - zapowiada się tez na super mężczyznę, a już jest fajnym człowiekiem, jak Eru :)
    Zawsze myślę, ze lepiej wezwac dziwięć razy niepotrzebnie kartetkę do pijanego (a moze jednak potrzebnie, skoro pomocy wołała?) niż raz nie wezwać do faktycznie chorego człowieka!

    loonei

    OdpowiedzUsuń