niedziela, 23 października 2016

Scieżka 413 Do przodu

Ze wszystkich pociągów jakimi przychodzi mi wracać do domu najbardziej lubię ten 19:06. Jedynym jego minusem jest fakt, że jest dosyć późno i z tego też powodu podróżuję nim tylko wówczas gdy zasiedzę się w pracy czy na mieście lub też gdy chęć nim podróżowania zaczyna ssać mnie ogromnie. Poza tym jednym minusem ( że jest późno ) ma same plusy. Taki plus jak np. to że jest przyśpieszony i nie zatrzymuje się na wszystkich stacjach jak inne pociągi. Fakt ten wywołuje we mnie wrażenie jakiejś takiej dalekiej podróży, wrażenie jakbym gdzieś właśnie jechał, gdzieś daleko, gdzieś przed siebie. I tylko mi kamyk zielony do ręki gdy tak jadąc nim patrzę jak wszystko zostaje w tyle. Inny znowu plus to taki że jest piętrowy. Wdrapuję się na górę, zajmuję miejscówkę przy oknie i z wysokości obserwuję mijane krajobrazy. A są teraz przepiękne. Pierwsze to te jeszcze ze stolicy. Obrazy ludzi spędzających ciepłe popołudnia w kawiarenkach. Ludzi spacerujących, ludzi na rowerach, ludzi w samochodach. A i samochody o tej porze też już jakieś inne, spokojniejsze. Nie takie jak jeszcze godzinę wcześniej spocone, zdyszane, wrogie i wściekłe. W sumie, jak tak sobie teraz myślę, to ten minus o którym wspomniałem na początku, to może jest nawet raczej plusem. Bo to chyba właśnie pora tej podróży tworzy cały ten klimat. Pora gdy przewalił się już cały ten szał powrotów. Pora gdy zachodzące słońce nie pali już tak bezlitośnie. To czas gdy przychodzi moment wytchnienia dla ulic. Przychodzi czas na kawiarenki które zaczynają się zapełniać wypełniając okolicę radosnym gwarem. I przychodzi czas zakochanych par. Spacerują sobie rozmarzone. Przesiadują na ławeczkach i nie obchodzi ich nic poza nimi samymi. To w ogóle chyba czas gdy nic nikogo nie obchodzi. A właściwiej rzecz ujmując - nic nikomu nie przeszkadza. I to jest pożywka dla mojego ducha. Ten spokój, ten ład. Niezmącony spokój. I gdy tak mijam ten świat, gdy tak mijam wszystkich tych ludzi, gdy przez krótką chwilę obserwuję ich spokojne życie to pragnę by ta chwila trwała wiecznie. Świat gdzieś tam za oknem płynie sobie leniwie a ja tu równie leniwie przyglądam się z boku. A pociąg gna do przodu jak gna moje życie. I poddaję się tej podróży bez lęku. Czasem rozmyślam dokąd też zdążam, a czasem wręcz przeciwnie – nie myślę o niczym. Siedzę i patrzę. Siedzę i podziwiam. Bo jest co podziwiać. Tak patrząc z boku, tak nie dotykając sedna spraw, nie wchodząc w szczegóły to nie wygląda to źle. Niebo jest błękitne, trawa i drzewa zielone, zachodzące słońce czerwone a w tych kolorach, kolorach żywych widać radość, radość natury. I niczego mi więcej nie trzeba. I niczego więcej nie potrzebuję. Niech tylko jedzie ten pociąg. Niech mija, niech zostawia smutki gdzieś daleko w tyle. Bo w tej podróży, smutku świata nie widać. Ot choćby ten pan z pieskiem, ot choćby ten chłopak na rowerze, ot choćby ta pani z siatką, ot choćby to dziecko gnające za piłką, ot choćby ta młodzież okupująca ławkę na stacji. Wszyscy oni są jacyś inni, jacyś na swoim miejscu, jacyś tacy beztroscy. Uwielbiam te podróże tym pociągiem. Nieraz to myślę sobie nawet, że to wszystko co się w moim życiu stało / dzieje to chyba nawet po to bym mógł poobserwować ten świat. Co jakiś czas mógł poobserwować te mijane lasy, te łąki, te rzeczułki, te wsie i miasteczka. I to chyba moja natura. Właśnie. Nie uczestniczyć a jedynie obserwować. I w sumie dobrze mi z tym. Jedynie co, to chwila gdy pokonuję Wisłę, gdy patrzę ponad mostami tam gdzie kiedyś, przez tyle lat, był mój świat, to chwila gdy wracają wspomnienia, gdy przychodzi żal, przychodzi smutek, przychodzi poczucie odrzucenia. Pytam wówczas siebie co ze mną jest nie tak. Pytam dlaczego żebrząc o odrobinę zrozumienia, dlaczego pragnąc pocieszenia otrzymuję jedynie litość. Litość to nie jest nic dobrego. Litość uświadamia ci jaki jesteś słaby. Ukazuje cię jako nieudacznika. Pokazuje, że w sumie to nic nie masz. Nie potrzebuję litości. Litować to można się nad przegranym. I choć właściwie czuję się przegrany to nie potrzebuję litości. Wstanę sam, a jeżeli nie wstanę to nie wstanę, trudno, wszystko zakończy się moją porażką. I niech będzie, że przegrałem, i niech będzie ale na pewno nie potrzebuję litości. Przegrałem to przegrałem. Nie potrzebuję litości i nie chcę słyszeć tego pierdolonego „weź się w garść”. Ludzie! pamiętajcie, nie mówcie nigdy nikomu „weź się w garść”. To tak jakby powiedzieć komuś, komu właśnie urwało łeb „weź ten łeb i idź dalej”. To nie jest proste. Po tym jak urywa łeb nic nie jest proste, nic nie jest już takie same i nie da się tak łatwo iść dalej. Zastanawiasz się co się stało. Zastanawiasz się dlaczego się stało. Dlaczego stało się właśnie tobie. I co najważniejsze zaczynasz ten łeb chronić. Nabierasz dystansu, stajesz się podejrzliwy, wycofujesz się, nie narażasz. A przede wszystkim – boisz się. I szukam odpowiedzi dlaczego tak jest. Dlaczego ten łeb urywa? I czytam różne mądre księgi. I nie znajduję odpowiedzi. Cały czas szukam ale coraz bardziej się utwierdzam że nic i nikt mi tej odpowiedzi nie udzieli. I choć to co napisałem o pociągu na początku to obecnie tylko li wspomnienie to muszę to sobie przypominać. Muszę, bo teraz gdy już ciemno, gdy przez okno nie widać tego spokojnego świata muszę wspominać i czekać aż miną te ciemne dni. Aż miną dni słabości.
A właśnie w ostatni piątek dopadła mnie słabość. Duży dół. I tylko doświadczenie, tylko wiedza że to minie utrzymała mnie na nogach. W poniedziałek zmarła jej babcia. Babcia, a raczej Babunia jak wszyscy ją nazywali, była jej najukochańszym człowiekiem na świecie. A że Babunia lubiła mnie bardzo, nawet jak wszyscy mówili bardzo bardzo, to pojechałem na pogrzeb. Ja Babunię lubiłem też bardzo bardzo, swego czasu nawet się tu pojawiała. Więc choć wiedziałem, że może być ciężko, musiałem i chciałem pojechać. I było ciężko, kurde jak bardzo ciężko. I nie z powodu śmierci Babuni, bo to akurat w moim pojmowania świata wydarzenie radosne jest, ale z powodu spotkania z nią. Kurde ale było ciężko. Bardzo.

2 komentarze:

  1. Chciałabym napisać coś mądrego co by nie było że nie zrozumiałam :)
    Przyszło mi do głowy ze też wolę być obserwatorem niż uczestnikiem.

    Przyszło mi też do głowy ze będąc emocjonalnie prawa mogą w jednym świecie a lewa nogą emocjonalnie w drugim świecie to Wszechświat patrzy na to z boku i trochę się gubi.
    Nie wie jak ma pocieszać i co mówić bo ma różne sprzeczne informacje.
    Nie wie gdzie idziesz i gdzie chcesz być.

    OdpowiedzUsuń
  2. to fajnie się wstrzeliłeś z porą. koleją podróżuje isę inaczej. na drogach też o tej porze ruch jest zdecydowanie mniejszy. choc teraz pora roku że już ciemno wiec na słońce trzeba zaczekać do lata...

    będzie lepiej. bez względu na wszystko

    OdpowiedzUsuń