Ze
wszystkich pociągów jakimi przychodzi mi wracać do domu
najbardziej lubię ten 19:06. Jedynym jego minusem jest fakt, że
jest dosyć późno i z tego też powodu podróżuję nim tylko
wówczas gdy zasiedzę się w pracy czy na mieście lub też gdy chęć
nim podróżowania zaczyna ssać mnie ogromnie. Poza tym jednym
minusem ( że jest późno ) ma same plusy. Taki plus jak np. to że
jest przyśpieszony i nie zatrzymuje się na wszystkich stacjach jak
inne pociągi. Fakt ten wywołuje we mnie wrażenie jakiejś takiej
dalekiej podróży, wrażenie jakbym gdzieś właśnie jechał,
gdzieś daleko, gdzieś przed siebie. I tylko mi kamyk zielony do
ręki gdy tak jadąc nim patrzę jak wszystko zostaje w tyle. Inny
znowu plus to taki że jest piętrowy. Wdrapuję się na górę,
zajmuję miejscówkę przy oknie i z wysokości obserwuję mijane
krajobrazy. A są teraz przepiękne. Pierwsze to te jeszcze ze
stolicy. Obrazy ludzi spędzających ciepłe popołudnia w
kawiarenkach. Ludzi spacerujących, ludzi na rowerach, ludzi w
samochodach. A i samochody o tej porze też już jakieś inne,
spokojniejsze. Nie takie jak jeszcze godzinę wcześniej spocone,
zdyszane, wrogie i wściekłe. W sumie, jak tak sobie teraz myślę,
to ten minus o którym wspomniałem na początku, to może jest nawet
raczej plusem. Bo to chyba właśnie pora tej podróży tworzy cały
ten klimat. Pora gdy przewalił się już cały ten szał powrotów.
Pora gdy zachodzące słońce nie pali już tak bezlitośnie. To czas
gdy przychodzi moment wytchnienia dla ulic. Przychodzi czas na
kawiarenki które zaczynają się zapełniać wypełniając okolicę
radosnym gwarem. I przychodzi czas zakochanych par. Spacerują sobie
rozmarzone. Przesiadują na ławeczkach i nie obchodzi ich nic poza
nimi samymi. To w ogóle chyba czas gdy nic nikogo nie obchodzi. A
właściwiej rzecz ujmując - nic nikomu nie przeszkadza. I to jest
pożywka dla mojego ducha. Ten spokój, ten ład. Niezmącony spokój.
I gdy tak mijam ten świat, gdy tak mijam wszystkich tych ludzi, gdy
przez krótką chwilę obserwuję ich spokojne życie to pragnę by
ta chwila trwała wiecznie. Świat gdzieś tam za oknem płynie sobie
leniwie a ja tu równie leniwie przyglądam się z boku. A pociąg
gna do przodu jak gna moje życie. I poddaję się tej podróży bez
lęku. Czasem rozmyślam dokąd też zdążam, a czasem wręcz
przeciwnie – nie myślę o niczym. Siedzę i patrzę. Siedzę i
podziwiam. Bo jest co podziwiać. Tak patrząc z boku, tak nie
dotykając sedna spraw, nie wchodząc w szczegóły to nie wygląda
to źle. Niebo jest błękitne, trawa i drzewa zielone, zachodzące
słońce czerwone a w tych kolorach, kolorach żywych widać radość,
radość natury. I niczego mi więcej nie trzeba. I niczego więcej
nie potrzebuję. Niech tylko jedzie ten pociąg. Niech mija, niech
zostawia smutki gdzieś daleko w tyle. Bo w tej podróży, smutku
świata nie widać. Ot choćby ten pan z pieskiem, ot choćby ten
chłopak na rowerze, ot choćby ta pani z siatką, ot choćby to
dziecko gnające za piłką, ot choćby ta młodzież okupująca
ławkę na stacji. Wszyscy oni są jacyś inni, jacyś na swoim
miejscu, jacyś tacy beztroscy. Uwielbiam te podróże tym pociągiem.
Nieraz to myślę sobie nawet, że to wszystko co się w moim życiu
stało / dzieje to chyba nawet po to bym mógł poobserwować ten
świat. Co jakiś czas mógł poobserwować te mijane lasy, te łąki,
te rzeczułki, te wsie i miasteczka. I to chyba moja natura. Właśnie.
Nie uczestniczyć a jedynie obserwować. I w sumie dobrze mi z tym.
Jedynie co, to chwila gdy pokonuję Wisłę, gdy patrzę ponad
mostami tam gdzie kiedyś, przez tyle lat, był mój świat, to
chwila gdy wracają wspomnienia, gdy przychodzi żal, przychodzi
smutek, przychodzi poczucie odrzucenia. Pytam wówczas siebie co ze
mną jest nie tak. Pytam dlaczego żebrząc o odrobinę zrozumienia,
dlaczego pragnąc pocieszenia otrzymuję jedynie litość. Litość
to nie jest nic dobrego. Litość uświadamia ci jaki jesteś słaby.
Ukazuje cię jako nieudacznika. Pokazuje, że w sumie to nic nie
masz. Nie potrzebuję litości. Litować to można się nad
przegranym. I choć właściwie czuję się przegrany to nie
potrzebuję litości. Wstanę sam, a jeżeli nie wstanę to nie
wstanę, trudno, wszystko zakończy się moją porażką. I niech
będzie, że przegrałem, i niech będzie ale na pewno nie potrzebuję
litości. Przegrałem to przegrałem. Nie potrzebuję litości i nie
chcę słyszeć tego pierdolonego „weź się w garść”. Ludzie!
pamiętajcie, nie mówcie nigdy nikomu „weź się w garść”. To
tak jakby powiedzieć komuś, komu właśnie urwało łeb „weź ten
łeb i idź dalej”. To nie jest proste. Po tym jak urywa łeb nic
nie jest proste, nic nie jest już takie same i nie da się tak łatwo
iść dalej. Zastanawiasz się co się stało. Zastanawiasz się
dlaczego się stało. Dlaczego stało się właśnie tobie. I co
najważniejsze zaczynasz ten łeb chronić. Nabierasz dystansu,
stajesz się podejrzliwy, wycofujesz się, nie narażasz. A przede
wszystkim – boisz się. I szukam odpowiedzi dlaczego tak jest.
Dlaczego ten łeb urywa? I czytam różne mądre księgi. I nie
znajduję odpowiedzi. Cały czas szukam ale coraz bardziej się
utwierdzam że nic i nikt mi tej odpowiedzi nie udzieli. I choć to
co napisałem o pociągu na początku to obecnie tylko li wspomnienie
to muszę to sobie przypominać. Muszę, bo teraz gdy już ciemno,
gdy przez okno nie widać tego spokojnego świata muszę wspominać i
czekać aż miną te ciemne dni. Aż miną dni słabości.
A
właśnie w ostatni piątek dopadła mnie słabość. Duży dół. I
tylko doświadczenie, tylko wiedza że to minie utrzymała mnie na
nogach. W poniedziałek zmarła jej babcia. Babcia, a raczej Babunia
jak wszyscy ją nazywali, była jej najukochańszym człowiekiem na
świecie. A że Babunia lubiła mnie bardzo, nawet jak wszyscy mówili
bardzo bardzo, to pojechałem na pogrzeb. Ja Babunię lubiłem też
bardzo bardzo, swego czasu nawet się tu pojawiała. Więc choć
wiedziałem, że może być ciężko, musiałem i chciałem pojechać. I było
ciężko, kurde jak bardzo ciężko. I nie z powodu śmierci Babuni,
bo to akurat w moim pojmowania świata wydarzenie radosne jest, ale z
powodu spotkania z nią. Kurde ale było ciężko. Bardzo.
Chciałabym napisać coś mądrego co by nie było że nie zrozumiałam :)
OdpowiedzUsuńPrzyszło mi do głowy ze też wolę być obserwatorem niż uczestnikiem.
Przyszło mi też do głowy ze będąc emocjonalnie prawa mogą w jednym świecie a lewa nogą emocjonalnie w drugim świecie to Wszechświat patrzy na to z boku i trochę się gubi.
Nie wie jak ma pocieszać i co mówić bo ma różne sprzeczne informacje.
Nie wie gdzie idziesz i gdzie chcesz być.
to fajnie się wstrzeliłeś z porą. koleją podróżuje isę inaczej. na drogach też o tej porze ruch jest zdecydowanie mniejszy. choc teraz pora roku że już ciemno wiec na słońce trzeba zaczekać do lata...
OdpowiedzUsuńbędzie lepiej. bez względu na wszystko