To
mógł być całkiem dobry dzień. I nie wiem jak, czy też czym
skończyłby się jeszcze jakieś dwa, trzy miesiące temu. Wtedy
byłby dniem tragicznym. Dniem który odebrałby resztkę sensu
istnienia. Dzisiaj jest dniem złym. Jest dniem beznadziejnym. Jest
dniem w którym jestem wkurwiony. Jestem bardzo wkurwiony. W tej
chwili, w tej właśnie chwili, teraz, kiedy piszę te słowa, to
najchętniej pieprznąłbym to pisanie o ścianę. Nie pamiętam
kiedy ostatni raz byłem taki wkurwiony. Jeny, nie cierpię takich
sytuacji. Wszystko jest nie tak. Ze mną jest nie tak. Cała ta
sytuacja jest nie tak. Było miło, było przyjemnie, było
przyjaźnie. W jednej chwili wszystko się usrało. Jeny. Jednym
słowem, jednym zdaniem wywaliło się do góry nogami. I znowu
przypisuję sobie winę, znowu przypisuję sobie odpowiedzialność.
Po co, po co do cholery jasnej chciałem być przyjacielem? Po co
chciałem dawać trochę radości, trochę uśmiechu, trochę
nadziei? Po co do cholery jasnej? Po co skoro ktoś, ktoś dobry,
skoro dobry człowiek teraz przez to wszystko cierpi. Intencje dobre,
efekt tragiczny. Jestem tak zły, że nawet nie jestem w stanie
pisać. Nie jestem w stanie skleić tego co mam w głowie w te kilka
zdań. Wszystko się posypało. Posypało się jak pył. Czułem się
taki odpowiedzialny za tego kogoś a doprowadziłem tego kogoś do
smutku. Nieodpowiedzialnie.
I
zrobiłem sobie godzinę przerwy. Musiałem ochłonąć. Zazwyczaj w
takich momentach wychodzę z domu. Dzisiaj się nie dało. Pogoda za
oknem taka, że psa nie wygonisz. No więc wracając do tematu. Tak
już na spokojnie, albo raczej – spokojniej. Nie nadaję się do
związków, nie nadaję się do przyjaźni. Trudno mi się z tym
pogodzić, trudno zapomnieć pragnienie posiadania kogoś bliskiego,
ale fakty są takie, że jedynym rozsądnym wyjściem jest pozostanie
samotnie. Szkoda, przykre to, ale tak chyba powinno być. Całą tą
pozostałą mi część życia spędzić z dala od bliskich relacji.
Jak sobie o tym pomyślę to aż mi się żal. To już tak wiecznie
sam? Bez miłego słowa, bez uśmiechu, bez pomocnej ręki? Szybko
się chyba zawinę? Uschnę, zgorzknieję. Tak będzie. Trudno. Już
to nie raz wspominałem ale to nie jest jeszcze to życie jakiego
oczekiwałem. Już mi teraz wszystko jedno. Jeżeli choć jedna osoba
na tym świecie ma przeze mnie cierpieć, nie ważne z jakich
powodów, to zaprawdę, lepiej żebym nie żył. A jeżeli żył, to
tak by do takich sytuacji nie dopuszczać. Nie umiem żyć. Nie umiem
poznawać i zapominać. To nie moja natura. Tak naprawdę to wg
mojego systemu wartości powinno się poznać jedną osobę i już. I
być z nią do końca swoich dni, całe życie. No tak mam, nic na to
nie poradzę. Ludzie mówią, o taka np. koleżanka Dorota z pracy,
mówi ostatnio mi tam przy jakiejś okazji, że trzeba się wyszaleć.
A ja pytam, po kiego? Po kiego mam się wyszaleć? Po kiego mam
wstępować w różne relacje, związki, doświadczenia? Po kiego mam
wybierać i przebierać? Co mi to da na końcu? Pomoże w tej
ostatecznej, wybranej, jednej relacji? Gówno pomoże. Więcej będę
miał wtedy na karku krzyżyków niż argumentów w garści. Dlatego
uważam, że powinno się być w życiu z jedną bliską osobą całe
życie. Jasne, szukać, poszukiwać, nie pakować się w pierwsze
lepsze relacje, ale spokojnie szukać, poszukiwać. A potem kochać.
Kochać i już. Wiem, zdaję sobie sprawę – niemożliwe powiedzą.
A dlaczego niemożliwe? Wystarczy kochać. Tylko tyle. Pewien jestem,
że gdyby ludzie mieli w sobie tylko odrobinę miłości mogliby
pokochać każdego, i być z nim mimo ułomności, na zawsze. Nie
umiemy niestety kochać. Nic a nic. Tylko się nam tak wydaje, że
coś takiego w nas jest. A tak naprawdę nie ma nic. Zupełnie. Gdyby
we mnie była choć mała część nie byłoby tego tu dziś
zamieszania. Słyszałem kiedyś w radio kolesia opowiadającego
swoją historię. Nie wiem na ile to było wyssane z palca, na ile
prawdziwe ale siedzi mi w głowie od tamtej pory nieustannie.
Opowiadał otóż o swojej miłości, jak mu się ułożyła jego
miłość. Całe życie jest z jedną kobietą. Od najmłodszych lat.
Od pierwszej szkolnej ławki, od pierwszej bójki z kolegami którzy
jej dokuczali. Tak nawet, że jak znał z opowiadań jego mama
karmiła w szpitalu, tą jego jedną kobietę gdy jej własna mama (
a jego przyszła teściowa ) miała problem z pokarmem. Bo jak się
łatwo domyśleć, na świat przyszli w tym samym szpitalu, w tym
samym roku, w tym samym miesiącu, nie pamiętam tylko czy i w tym
samym dniu. No i o ile to wszystko prawda, to dla mnie, układ
idealny. Tego właśnie chciałbym i ja. Tego chcę w przyszłym
życiu. Niczego innego. A w tym już dziękuję. Naprawdę dziękuję.
Dzisiaj dziękuję. To miało być inaczej. Miało być morze,
słońce, piasek. Miałem być pełen uśmiechu i radości a teraz
nie wiem już czy warto. Czy warto nad to morze. Wstawałem z tego
zimowego snu, budziłem się do życia, nabierałem ciepełka a widzę
że niepotrzebnie. Ależ mi przykro, ależ mi szkoda. Brak słów by
wyrazić zawód jaki czuję na myśl o sobie. Co ja sobie
wyobrażałem, co myślałem? Nie, no. Po prostu żenada. Nie wiem
sam już co o sobie myśleć. Czy jestem dobry tak jak chciałbym
być, czy jednak cham skończony niczym się nie różniący od całej
chamskiej hołoty? Czy szlachetny i z wartościami, czy prostak
zakłamany któremu nie można ufać? To chyba to mnie tak właśnie
wkurwia. To, że wyłazi moja prawdziwa natura. Jakaś taka
dwulicowość. Jakieś takie robienie się na lepszego, innego niż
jestem. Ciężko mi myśleć, ciężko mi pisać. Załamany jestem.
Naprawdę załamany sobą i swoim postępowaniem. Nie wiem co robić?
Nie wiem czego chcę? Nic nie wiem. Idę spać. To jedno wiem. Może
jutro coś się zmieni? Może coś proroczego się przyśni? Wiem
jedno, ktoś przeze mnie płacze, ktoś przeze mnie cierpi. I to jest
złe. I tego nie chcę. Tego sobie nie daruję. Nigdy.
Moja najulubieńsza piosenka ever.
kiedyś oglądałam rozmowę z Arturem Barcisiem. mówił, jak poznał żonę. jechali autokarem na plan zdjęciowy. on wchodzi do autokaru, zobaczył ją już gdy siedziała - i od razu poczuł "TO" i powiedział jej, że zostanie jego żoną. :) niesamowite, prawda? i są wciąż szczęśliwi razem. :)
OdpowiedzUsuńteż bym tak chciała, ale cóż...
pamiętaj: nie ma ludzi idealnych, popełniamy błędy i tego nie da się wyeliminować.
wiesz, że moja psyche przechodzi przez różne etapy i WIEM co piszę - z czasem będzie lepiej.
a jeżeli czujesz, że Ci się emocje rozjeżdżają totalnie i nie dajesz już rady...- trzeba sięgnąć po odpowiednie tabletki.
uściski
Mężczyzna zdolny do łez. Łez wzruszeń, cierpienia, radości ....- Potrafi też kochać.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jesteś dla siebie za ostry, bo sytuacja nie została przedstawiona szczegółowiej... ale sądząc po twoich rozterkach duchowych, po wylanych łzach( z punktu widzenia kobiety, łzy męskie sa bardzo męskie) jestes dla siebie zbyt krytyczny, a na pewno zbyt krytyczny do ŻYCIA w ogóle.
OdpowiedzUsuńloonei