sobota, 18 marca 2017

Ścieżka 433 Do przodu

To mógł być całkiem dobry dzień. I nie wiem jak, czy też czym skończyłby się jeszcze jakieś dwa, trzy miesiące temu. Wtedy byłby dniem tragicznym. Dniem który odebrałby resztkę sensu istnienia. Dzisiaj jest dniem złym. Jest dniem beznadziejnym. Jest dniem w którym jestem wkurwiony. Jestem bardzo wkurwiony. W tej chwili, w tej właśnie chwili, teraz, kiedy piszę te słowa, to najchętniej pieprznąłbym to pisanie o ścianę. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem taki wkurwiony. Jeny, nie cierpię takich sytuacji. Wszystko jest nie tak. Ze mną jest nie tak. Cała ta sytuacja jest nie tak. Było miło, było przyjemnie, było przyjaźnie. W jednej chwili wszystko się usrało. Jeny. Jednym słowem, jednym zdaniem wywaliło się do góry nogami. I znowu przypisuję sobie winę, znowu przypisuję sobie odpowiedzialność. Po co, po co do cholery jasnej chciałem być przyjacielem? Po co chciałem dawać trochę radości, trochę uśmiechu, trochę nadziei? Po co do cholery jasnej? Po co skoro ktoś, ktoś dobry, skoro dobry człowiek teraz przez to wszystko cierpi. Intencje dobre, efekt tragiczny. Jestem tak zły, że nawet nie jestem w stanie pisać. Nie jestem w stanie skleić tego co mam w głowie w te kilka zdań. Wszystko się posypało. Posypało się jak pył. Czułem się taki odpowiedzialny za tego kogoś a doprowadziłem tego kogoś do smutku. Nieodpowiedzialnie.

I zrobiłem sobie godzinę przerwy. Musiałem ochłonąć. Zazwyczaj w takich momentach wychodzę z domu. Dzisiaj się nie dało. Pogoda za oknem taka, że psa nie wygonisz. No więc wracając do tematu. Tak już na spokojnie, albo raczej – spokojniej. Nie nadaję się do związków, nie nadaję się do przyjaźni. Trudno mi się z tym pogodzić, trudno zapomnieć pragnienie posiadania kogoś bliskiego, ale fakty są takie, że jedynym rozsądnym wyjściem jest pozostanie samotnie. Szkoda, przykre to, ale tak chyba powinno być. Całą tą pozostałą mi część życia spędzić z dala od bliskich relacji. Jak sobie o tym pomyślę to aż mi się żal. To już tak wiecznie sam? Bez miłego słowa, bez uśmiechu, bez pomocnej ręki? Szybko się chyba zawinę? Uschnę, zgorzknieję. Tak będzie. Trudno. Już to nie raz wspominałem ale to nie jest jeszcze to życie jakiego oczekiwałem. Już mi teraz wszystko jedno. Jeżeli choć jedna osoba na tym świecie ma przeze mnie cierpieć, nie ważne z jakich powodów, to zaprawdę, lepiej żebym nie żył. A jeżeli żył, to tak by do takich sytuacji nie dopuszczać. Nie umiem żyć. Nie umiem poznawać i zapominać. To nie moja natura. Tak naprawdę to wg mojego systemu wartości powinno się poznać jedną osobę i już. I być z nią do końca swoich dni, całe życie. No tak mam, nic na to nie poradzę. Ludzie mówią, o taka np. koleżanka Dorota z pracy, mówi ostatnio mi tam przy jakiejś okazji, że trzeba się wyszaleć. A ja pytam, po kiego? Po kiego mam się wyszaleć? Po kiego mam wstępować w różne relacje, związki, doświadczenia? Po kiego mam wybierać i przebierać? Co mi to da na końcu? Pomoże w tej ostatecznej, wybranej, jednej relacji? Gówno pomoże. Więcej będę miał wtedy na karku krzyżyków niż argumentów w garści. Dlatego uważam, że powinno się być w życiu z jedną bliską osobą całe życie. Jasne, szukać, poszukiwać, nie pakować się w pierwsze lepsze relacje, ale spokojnie szukać, poszukiwać. A potem kochać. Kochać i już. Wiem, zdaję sobie sprawę – niemożliwe powiedzą. A dlaczego niemożliwe? Wystarczy kochać. Tylko tyle. Pewien jestem, że gdyby ludzie mieli w sobie tylko odrobinę miłości mogliby pokochać każdego, i być z nim mimo ułomności, na zawsze. Nie umiemy niestety kochać. Nic a nic. Tylko się nam tak wydaje, że coś takiego w nas jest. A tak naprawdę nie ma nic. Zupełnie. Gdyby we mnie była choć mała część nie byłoby tego tu dziś zamieszania. Słyszałem kiedyś w radio kolesia opowiadającego swoją historię. Nie wiem na ile to było wyssane z palca, na ile prawdziwe ale siedzi mi w głowie od tamtej pory nieustannie. Opowiadał otóż o swojej miłości, jak mu się ułożyła jego miłość. Całe życie jest z jedną kobietą. Od najmłodszych lat. Od pierwszej szkolnej ławki, od pierwszej bójki z kolegami którzy jej dokuczali. Tak nawet, że jak znał z opowiadań jego mama karmiła w szpitalu, tą jego jedną kobietę gdy jej własna mama ( a jego przyszła teściowa ) miała problem z pokarmem. Bo jak się łatwo domyśleć, na świat przyszli w tym samym szpitalu, w tym samym roku, w tym samym miesiącu, nie pamiętam tylko czy i w tym samym dniu. No i o ile to wszystko prawda, to dla mnie, układ idealny. Tego właśnie chciałbym i ja. Tego chcę w przyszłym życiu. Niczego innego. A w tym już dziękuję. Naprawdę dziękuję. Dzisiaj dziękuję. To miało być inaczej. Miało być morze, słońce, piasek. Miałem być pełen uśmiechu i radości a teraz nie wiem już czy warto. Czy warto nad to morze. Wstawałem z tego zimowego snu, budziłem się do życia, nabierałem ciepełka a widzę że niepotrzebnie. Ależ mi przykro, ależ mi szkoda. Brak słów by wyrazić zawód jaki czuję na myśl o sobie. Co ja sobie wyobrażałem, co myślałem? Nie, no. Po prostu żenada. Nie wiem sam już co o sobie myśleć. Czy jestem dobry tak jak chciałbym być, czy jednak cham skończony niczym się nie różniący od całej chamskiej hołoty? Czy szlachetny i z wartościami, czy prostak zakłamany któremu nie można ufać? To chyba to mnie tak właśnie wkurwia. To, że wyłazi moja prawdziwa natura. Jakaś taka dwulicowość. Jakieś takie robienie się na lepszego, innego niż jestem. Ciężko mi myśleć, ciężko mi pisać. Załamany jestem. Naprawdę załamany sobą i swoim postępowaniem. Nie wiem co robić? Nie wiem czego chcę? Nic nie wiem. Idę spać. To jedno wiem. Może jutro coś się zmieni? Może coś proroczego się przyśni? Wiem jedno, ktoś przeze mnie płacze, ktoś przeze mnie cierpi. I to jest złe. I tego nie chcę. Tego sobie nie daruję. Nigdy.

Moja najulubieńsza piosenka ever.

3 komentarze:

  1. kiedyś oglądałam rozmowę z Arturem Barcisiem. mówił, jak poznał żonę. jechali autokarem na plan zdjęciowy. on wchodzi do autokaru, zobaczył ją już gdy siedziała - i od razu poczuł "TO" i powiedział jej, że zostanie jego żoną. :) niesamowite, prawda? i są wciąż szczęśliwi razem. :)
    też bym tak chciała, ale cóż...

    pamiętaj: nie ma ludzi idealnych, popełniamy błędy i tego nie da się wyeliminować.

    wiesz, że moja psyche przechodzi przez różne etapy i WIEM co piszę - z czasem będzie lepiej.
    a jeżeli czujesz, że Ci się emocje rozjeżdżają totalnie i nie dajesz już rady...- trzeba sięgnąć po odpowiednie tabletki.

    uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Mężczyzna zdolny do łez. Łez wzruszeń, cierpienia, radości ....- Potrafi też kochać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy jesteś dla siebie za ostry, bo sytuacja nie została przedstawiona szczegółowiej... ale sądząc po twoich rozterkach duchowych, po wylanych łzach( z punktu widzenia kobiety, łzy męskie sa bardzo męskie) jestes dla siebie zbyt krytyczny, a na pewno zbyt krytyczny do ŻYCIA w ogóle.
    loonei

    OdpowiedzUsuń