niedziela, 19 marca 2017

Ścieżka 434

Ależ się popłakałem. Za swojego dorosłego życia płakałem tak tylko raz. Teraz był ten drugi. Dorosłemu facetowi wstyd nawet o takich rzeczach myśleć, a co znowu robić. No i jeszcze się do tego przyznawać. Płakałem łzami rzewnymi. Takimi których nie daje się powstrzymać. Głupie, dziwne uczucie. Taki facet jak ja czuje się wówczas bardzo słaby. Słaby i żałosny. I jak taki taki malutki, zasmarkany chłopczyk. Takiemu facetowi jak ja takie coś nie przystoi. I nie powinno się przytrafiać. Jednak emocje wzięły górę. Teraz widzę jak wiele w Tym za czym płaczę mnie było. Jak silnie byłem z Tym związany. I płaczę. Płaczę bo nie wiem czy nie straciłem czegoś cudownego. Czegoś wspaniałego. Chociaż nie. Wiem. Straciłem. Straciłem coś cudownego i wspaniałego. Coś czego może nawet w pełni nie byłem w stanie poznać. Straciłem. I zostałem znowu sam. Znów jak pies jestem sam. Po Tym - wszystko będzie już inne. Wszystko będzie nosiło Tego ślad. Znowu wraca mi ten bezsens życia. Nie wiem, naprawdę nie wiem po co myślę o tej jutrzejszej pracy. Po co myślę o tym, że czas się kłaść spać bo jutro będę niewyspany. I bo jutro muszę iść do pracy. Po co to komu? Po co komu ta moja praca? Bo przecież nie mi. Mi nie jest potrzebna. Całe to zafajdane życie nie jest mi potrzebne. Naprawdę, nie jest mi już do niczego potrzebne. Nie chce mi się żyć. Jest bez sensu. Sam nie wiem czego w nim chcę. Męczy mnie to. To moje niezdecydowanie. To moje ciągłe badanie, upewnianie się. To jest po prostu strach. Boję się żyć. Wziąć na siebie odpowiedzialność i żyć. Nie wiem, myślałem że się to wszystko, to życie moje od najmłodszych lat, inaczej ułoży. Miałem inne nadzieje, miałem inne oczekiwania. Teraz już nic nie mam. To wszystko wokół mnie takie nijakie, takie nieprawdziwe, takie bezsensowne. Siedzę i patrzę na to wszystko i zrozumieć nie mogę po co, po co to komu potrzebne? Jeżeli tak to ma wyglądać, jeżeli tak to ma dalej wyglądać naprawdę najmniejszego sensu nie widzę dalszego życia. Co? Znowu przyjdzie lato? Znowu zrobi się ciepło? A ja znowu będę motórem samotnie przemierzał drogi? I znowu samotnie patrzyła na zachód słońca? I znowu spacerując ciemną nocą nadmorskim brzegiem liczył gwiazdy? I czekał na nie wiadomo co?Ale bezsens. Totalny. Jestem chory. Jestem zniszczony już tym wszystkim. Życie mnie przerosło. Przerosła mnie rzeczywistość. Zdawało mi się, że jestem inny. Może nawet i lepszy. To mnie jeszcze jakoś trzymało. To mnie podtrzymywało przy nadziei. Teraz widzę, że nie jestem inny, a z pewnością nie jestem lepszy. Jestem zwykłym, zwykłym przeciętniakiem. A może nawet i tym nie jestem. Tak, jestem gorszy. Gorszy i słabszy. Nie umiem kochać. Ja naprawdę nie umiem kochać. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i miał tak wielką wiarę, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym  – tak właśnie, ja jestem niczym. Tak się czuję, już od lat. Może momentami wypychałem to gdzieś, może czasami zapominałem, może sprytnie maskowałem ale prawda jest jednak bolesna. Nie mam w sobie miłości. Tego najważniejszego uczucia, tego które czyni nas pięknymi. Ja tego nie mam. Jestem brzydki, w środku jestem brzydki. Mam chorą duszę i zatwardziałe serce. Więc po co mi żyć? Jedno co umiem to ranić. To co umiem to sprawiać ból. To wykorzystywać. To okropne, to obrzydliwe. Ależ to boli. Strasznie boli ta prawda o sobie. Strasznie boli stanięcie przed lustrem i spojrzenie sobie w twarz. Muszę to powiedzieć. Muszę to wyznać. To jak spowiedź, to jak oczyszczenie. Przepraszam. Przepraszam wszystkich których skrzywdziłem. Przepraszam wszystkich których wykorzystałem. Przepraszam wszystkich których oszukałem. Jest mi okropnie przykro, że tak robiłem. Jest mi z tym niewypowiedzianie źle. Nie wiem czy te łzy są w stanie oddać ogrom żalu jaki w sobie do siebie noszę, jaki mam. Ale mam go bardzo dużo.
Chciałbym wiedzieć po co żyję. Chciałbym się tego wreszcie dowiedzieć. Bo bez tego naprawdę, naprawdę nie widzę żadnego sensu w otaczającej mnie rzeczywistości.