niedziela, 16 września 2018

Ścieżka 525 Do przodu

Pojechałem w to moje ulubione miejsce. Tam gdzie Wisła jak strumyk szumi z wolna. Kiedyś często tam chadzałem. Ale kiedyś było łatwiej. Potem to nawet zapomniałem, że jest. Po Gdańskim przejechała lokomotywa. Taka prawdziwa stara ciuchcia na węgiel. Przejechała ciągnąc za sobą parę starych wagonów. I patrząc jak się gramoli przez most przypomniała mi się taka jedna scena z filmu „Dom”. Taka, gdzie to taka właśnie ciuchcia ciągnąca parę wagonów wjeżdża do Warszawy. Do Warszawy powojennej. Wjeżdża ciągnąc wagony pełne powracających do Warszawy ludzi. Ludzi powojennych. I naszła mnie refleksja: w dobrych jednak czasach żyję. W czasach spokojnych, w czasach bogatych. W których nie ma tylu zmartwień co w tych powojennych. Czego zatem narzekam? Zaraz potem naszła mnie refleksja kolejna. Taka która naszła mnie jakiś czas temu i tak czasami powraca. Refleksja apropo mojego życia, tego które już tylko we wspomnieniach. Refleksja zaskakująca. Refleksja zaskakująca bo refleksja, że chyba nic bym w życiu tym swoim przeszłym nie zmieniał. Wszystko było nie tak, wszystko było źle, spotkały mnie wszystkie rzeczy których spotkać nie chciałem najbardziej, a jednak patrząc na to wszystko z dzisiejszych dni, nic bym chyba nie zmieniał. Bo tak naprawdę, to to jest miara mojej osoby. Że mimo tego wszystkiego co było jednak jestem tu gdzie jestem, że wytrzymałem. I że pomimo tych wszystkich błędów, wyrządzonych krzywd mogę sobie spojrzeć w twarz. Bo czyż mogę mieć do siebie żal, że zrobiłem coś źle, że zachowałem się nie tak jak powinienem? Zachowałem się po prostu jak umiałem. Wtedy tyle umiałem, wtedy myślałem, że to jest właśnie dobre. Mając cztery latka licząc na paluszkach dwa i dwa nie zawsze wychodziło mi cztery. Teraz to działanie wykonuję w pamięci bezwiednie. Tak też patrzę na życiowe błędy. Wtedy nie wiedziałem tego co wiem teraz. Nikt mnie nie nauczył, nikt nie powiedział co i jak, nikt nie dał odpowiedniego przykładu. Musiałem się uczyć na własnych błędach, błędach których żałuję, ale które sobie chyba wybaczam. Ciężko się do nich przyznać, ciężko je sobie wybaczyć ale tak jak mając cztery latka nie zawsze licząc na paluszkach dwa i dwa dawało cztery, tak mając lat naście czy dziesiąt dobre intencje nie zawsze przemieniały się w dobre czyny. Przyznaję, szkoda straconych dni, szkoda bardzo. Ale tak chyba miało być. Tak miało po prostu być. Dobrze tylko, że mam w sobie tą świadomość, że nigdy nikogo nie krzywdziłem świadomie, perfidnie czy złośliwie. Zawsze chciałem dla ludzi dobra i szczęścia. Nawet kosztem dobra i szczęścia własnego. I ta właśnie świadomość pomaga mi żyć. Pomaga mi patrzeć wstecz i mieć spokojne sumienie ( czy raczej w miarę spokojne sumienie ). Pomaga mi sobie wybaczyć, pomaga mi nie żałować tak bardzo. Więc nic bym raczej nie zmieniał w tym życiu które już za mną. Takie miało być i takie było. Tak umiałem i tak żyłem. I jebać to wszystko. Naprawdę jebać.
W codzienności na niebie króluje Mars. Mars któremu czasami towarzyszy piękny księżyc, taki jak dziś. Wenus gdzieś sobie poszła.
Jem, biegam, pracuję i śpię. Dni jak co dzień. Piątki są jedynie inne. W piątki wracam późną nocą. W piątki patrzę na życie tych co nie śpią nocą.

I jeszcze jedno. W życiu nie ma przypadku, w życiu wszystko jest ułożone, jest zaplanowane. W piątek siedząc przy drzwiach wyciągnąłem ładowarkę, ładowarkę do ładowania telefonu. I jak nigdy nic mi z rąk nie leci, tak w piątek ładowarka poleciała. Spadła na podłogę, odbiła się, potoczyła dalej i w tej samej chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, drzwi pociągu się otrwały, a rzeczona ładowarka poleciała sobie na tory. W życiu naprawdę wszystko jest zaplanowane, w życiu nie ma przypadku.


1 komentarz:

  1. a ja też tak myślę... miałam w życiu swoje zawirowania i tornado. byłam, jaka byłam. generalnie wiele mi się w sobie nie podoba, nie podobają mi się moje reakcje na wydarzenia, nie podoba mi się wiele moich wyborów.... ale to wszystko: błędy i te dobre rzeczy ukształtowały mnie taką, jaka teraz jestem. choć wciąż uważam, że jestem dalej "niedorobiona"... ale uważam, że wszystko było do czegoś potrzebne. i jeszcze w przyszłości też będzie potrzebne.

    OdpowiedzUsuń