niedziela, 2 czerwca 2019

Ścieżka 554 Do przodu

Przez jakiś czas miałem takie mniemanie, że ciepłe piątki mnie przygnębiają. Smutne myśli miałem w piątkowe ciepłe popołudnia. Bo gdy w ciepłe piątkowe popołudnia wszyscy myśleli już tylko o spędzaniu czasu, wesołym spędzaniu, z rodzinami, ze znajomymi, z przyjaciółmi – ja zostawałem sam. Jakiś taki smutek mnie dopadał, jakiś bezsens mojego istnienia, jakiś taki żal. W ostatni piątek coś się jednak zmieniło. Bo gdy wszyscy pouciekali co prędzej do rodzin, znajomych, przyjaciół ja wyszedłem spokojnie ostatni bez żadnego żalu. Jakoś tak czując wolność. Bo jakoś tak nic mnie nie goniło, nic na mnie nie czekało, nic nie było ważniejsze niż ta moja chwila. I gdy wracałem około 23 ciepłą nocą do domu, gdy tak sobie szedłem zmęczony, jakoś tak uśmiechałem się do tej mojej drogi. Nic mnie nie goniło, nic na mnie nie czekało, nic nie było ważniejsze niż ta moja chwila. W każdej chwili mogłem usiąść na ławeczce, w każdej chwili mogłem zmienić drogę. Zdałem sobie sprawę jak jestem wolny. Jak ja jestem wolny w te piątkowe popołudnia, wieczory, noce. Samotny – ale wolny.

Czy pogodziłem się z losem? Tak – pogodziłem się z losem. A może bardziej z tym co mam. Chyba coraz bardziej akceptuję to co mnie otacza, to co w moim życiu się dzieje. Może coraz bardziej umiem dziękować za to co mam? Nie twierdzę, że nie chcę więcej, że nie marzę o czymś innym – ale skoro taki mój los, ten aktualny – niech już tak będzie. Oby nie było gorzej.

Od jakiegoś czasu gdzieś w okolicy, gdzieś w bliskiej okolicy, może wręcz pod moim oknem pojawił się Piecuszek. Ależ on mi przypomina beztroskie dni dziecięcych wakacji spędzanych na wsi. Jak w gorące dnie, jak w ciepłe wieczory słychać go było gdzieś w zaroślach łąk. Ależ on mi teraz przypomina te beztroskie lata, ależ przypomina.

Co i raz przypomina mi się taki jeden rym z piosenki Kalibra. Ni z tą ni zowąd zjawia się w głowie i siedzi nie dając spokoju. Dzisiaj zjawił się na drugim kilometrze. Skąd i dlaczego – nie wiem. Rym: ..to mężczyzna robi forsę, a nie forsa mężczyznę … To może dlatego, że jakoś tak cały czas mam wrażenie, że w moim przypadku jest raczej odwrotnie.

I na koniec jeszcze jedna myśl z tego tygodnia. Mój ulubiony temat rozmyślań – śmierć. Chyba zaczynam żyć - a może żyję tym od dawna tylko teraz zdałem sobie z tego sprawę – oczekiwaniem na śmierć z ciekawością: co też po niej. I chyba się doczekać nie mogę by poznać odpowiedź, by przekonać się na własnej skórze co tam jest. Co też kurna tam jest? - to pytanie nurtuje mnie od zawsze. Teraz jednak silniej, mocniej. I tylko śmierć może umożliwić poznanie odpowiedzi. A może przy okazji poznam odpowiedź na inne nurtujące pytanie: o co w tym wszystkim chodzi.

Jak to mawiał mój tata: wszyscy jesteśmy dziećmi, jesteśmy dopóty, dopóki żyją nasi rodzice, a gdy umrą?, a gdy umrą zostajemy sierotami.


To już za chwilę, to już niedługo postawię stopę na piasku. Już niedługo moja stopa poczuje chłód morskiej fali. Już niedługo, już niedługo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz