wtorek, 3 września 2019

Ścieżka 567 Do przodu

Miałem wyjechać w poniedziałek.
We wtorek czyli dzisiaj leżę o godzinie 11 na praktycznie pustej plaży, patrzę to na fale, to na chmury i rozmyślam: kurwaaa, w codzienności o tej porze miałbym już za sobą i pociąg, i zapchane metro, i kilka maili, i telefonów kilka, i zgryźliwości wymienionych parę z paroma współpracownikami, i pomidorową. A teraz leżę na plaży i grzebię nogą w piasku - ja pierdolę. I nic ale to nic mnie nie goni, nic mnie nie czeka, nic, mogę sobie głupio grzebać nogą w piasku.
Chciałbym ten obraz mieć w głowie przez cały rok. Chciałbym pamiętać tą dzisiejszą 11 godzinę o każdej 11 godzinie w codzienności. Wiem jednak, że już po dwóch godzinach w codzienności zapomnę, zniknie to, odejdzie. Szarość codzienności znowu mnie przytłoczy. Eh żeby tak wziąć i nie zapomnieć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz