Moje
odosobnienie w które popadałem w zeszłej notce staje się coraz
większe i większe. Wczorajszy wieczór, czyli ostatni dzień roku,
dzień w którym strzelają korki szampana, strzelają fajerwerki a
ludzie tańczą i śpiewają spędziłem sam samiutki samiuteńki. Do
nikogo też ani nie zadzwoniłem z życzeniami ani nie wysłałem
tradycyjnego sms-a. Można by rzec że cham i prostak ze mnie.
Zapewne i tak jest, zwarzywszy na kryteria jakimi kieruje się świat
współczesny przy wydawaniu wyroków, opinii i ocen. Można by rzec
również że musi być mi niewątpliwie ogromnie przykro siedzieć
tak samotnie podczas gdy wokół pełno zabawy. Ale jakoś nie jest
mi ani smutno, ani nie czuję się jak cham czy prostak. To chyba
staje się, a może zawsze było tylko nie zdawałem sobie z tego
sprawy, moją naturą. Jestem typem samotnika. Chodzę swoimi
ścieżkami. A że są to zazwyczaj ścieżki nie pokrywające się z
kierunkiem w którym pędzi świat zostaję sobie sam. Zresztą, czy
świat wie gdzie pędzi? Jasne że zdaję sobie sprawę że Sylwestra
powinno się spędzać współcześnie na zabawie. Taki mamy zwyczaj.
I dziwnym jawi się ten kto do tego się nie stosuje. Ale czy było
tak zawsze? Czy weźmy na ten przykład taki Maćko czy Zbyszko z
Bogdańca balowali 31 grudnia? A czy nawet patrząc bliżej te 300
czy 200 lat temu takie huczne witanie Nowego Roku było w zwyczaju?
Chyba nie. To tylko teraz mamy taki zwyczaj. A kto wie jak będzie
witany Nowy Rok za jakieś 200 lat? Może te nasze współczesne
zwyczaje zdawać będą się prymitywnymi i śmiesznymi? Tego nie
wiem. Myślę sobie jednak że to co się dzieje obecnie to chwilowa
moda. Ale. Z drugiej strony patrząc to jeżeli ktoś lubi takie
zwyczaje to niech sobie je celebruje. Nie mi to oceniać. Niech sobie
każdy spędza Sylwestra tak jak lubi. Ja na ten przykład
przebiegłem sobie wieczorkiem 5 km, potem przeprowadziłem operację
na lewym kciuku na którym zrobił mi się zastrzał. Właśnie, tak
apropo właśnie, zrobiło mi się coś takiego pierwszy raz w życiu
przed świętami i jak to mam w naturze – zaniedbałem. A to sobie
rosło, rosło i rosło i ropiało. No i jak w końcu dotarło do
mnie że samo nie przejdzie i jak się zdecydowałem iść wreszcie
do doktora to okazało się że w naszej LUX-susowej przychodni to
mogę sobie i iść ale dopiero 13 stycznia, a jak chcę od razu to
mogę pojechać do ich szpitala, ale tam to konsultację mam
wprawdzie i w pakiecie ale sam zabieg to będzie już 180 pln. Co jak
co ale TYLE hajsu to er nie wydał na doktora jak żyje.
Zainwestowałem więc 19,95 w różne takie odkażające i plasterki,
wziąłem żyletkę i agrafkę, wsadziłem drewnianą łopatkę do
smażenia między zęby i przystąpiłem do operacji. Ależ tego syfu
było, normalnie szok przeżyłem i zaskoczenie. I zaskoczenie że
nic nie boli. To że nic nie boli to nawet zawód bo chyba potrzebę
miałem trochę pocierpieć. Teraz nie mam kawałka palca i z
ciekawością zaglądam sobie w dziurę gdzie z podziwem patrzę na
miejsce gdzie zaczyna się paznokieć. Ale wracając do tematu. Po
operacji popatrzyłem trochę na piosenki i motocykle w necie i
poszedłem spać. No i czy czuję że coś straciłem – absolutnie.
Aaaa i jeszcze w międzyczasie zadzwonił Goryrze z życzeniami,
dobrze już wstawiony i właśnie dziwił się że jestem sam. I
zachęcał do tego żeby do niego przyjechać i żeby się bawić,
pić, tańczyć i się nie przejmować. Ale co w wypadku gdy mi się
nie chce? Mi się akurat nie chce. Wolę sobie posiedzieć sam.
Zresztą w niedzielę dałem się wyciągnąć i wciągnąć w picie
u Suchego i powiem jedno, może i przez chwilę było i fajnie ale to
co czułem przez cały poniedziałek i to co czułem gdy w tenże
poniedziałek wróciłem wreszcie do domu i przytuliłem główkę do
poduszki to cierpienie i ulga nie do opisania. No właśnie. Taka
drobna sprawa jak powrócić do ciepłego domu i przytulić główkę
do poduszki. Nie doceniane na co dzień, takie ot – rutyna. Ale jak
wielkie to szczęście docenia się dopiero wówczas gdy ma się za
sobą „ciężką noc poprzedzającą”. Tak więc doceniam te
drobne szczegóły które mam i dzięki którym czuję spokój. Tak
na marginesie przytulenie główki do poduszki to od dawien dawna
jest mój ulubiony moment dnia/nocy. Gdy po całym dniu, zazwyczaj
ciężkim dniu, pełnym nerwów, pośpiechu i problemów można
wreszcie zgasić światło, zapalić świeczkę i ułożyć się w
miękkiej pościeli przytulając główkę do poduszki. I można
wówczas westchnąć, odetchnąć i przez chwilę oddać się
marzeniom. I można pomyśleć że a nuż już się jutro nie
obudzisz i będzie spokój. A tymczasem, gdy się jednak budzę, żyje
sobie i popadam jak wspomniałem na początku w odosobnienie. I
dobrze mi z tym. Czy muszę ciągnąć do ludzi? Czy muszę
zachowywać się jak oni? Czy muszę spędzać ostatnią noc roku na
szampańskiej zabawie? Nie muszę i zaczynam to akceptować. Bo
właśnie z akceptowaniem tej mojej odmienności miałem i mam chyba
nadal, największy kłopot. Chciałem to wszystko uporządkować,
chciałem pozmieniać, chciałem dopasować do ogółu. I gdy
dostałem od Bialutkiej życzenia świąteczne w których pisała
żebym nie uspokajał tego bałaganu który mam w środku i że
dzięki niemu jestem jaki jestem w pierwszym momencie nie zrozumiałem
ich treści a nawet trochę byłem zaskoczony. Ale jak sobie teraz to
przymyśliwuję to dochodzę do wniosku że ma, do cholery, rację.
Nie muszę być jak inni. Nie muszę dostosowywać się do świata,
nie muszę spędzać ostatniej nocy roku na zabawie odurzony
alkoholem. I nic nie muszę robić by się przypodobać światu. Cały
czas to robiłem, cały czas się starałem a jedyne co dostałem to
hańbiącą mnie litość a w ostateczności odrzucenie ( Boże jak
to boli, jak to wciąż boli ). Tak więc popadam sobie w
osamotnienie i zaczynam czuć się z tym dobrze. Zobaczymy co będzie
dalej i co z tego wyniknie. Zobaczymy. Zobaczymy też co przyniesie
ten nowy 2016 rok. Bo co by nie powiedzieć, można ostatnią noc
roku spędzać samotnie, ale jednak coś się kończy, coś się
zaczyna. I oby zaczynał się lepszy okres w moim życiu. Myślę że
będzie dobry. W listopadzie, w nocy z 14 na 15 miałem sen w którym
pojawiła się data 16 sierpnia i nakaz żebym ją zapisał.
Zapisałem. Nie mam pewności że ten 16 sierpnia dotyczy właśnie
tego, rozpoczętego właśnie 2016 roku, ale już nie mogę się
doczekać. I nie mogę się doczekać tych wszystkich miłych rzeczy
jakie mam zamiar spotkać w tym 2016 roku. Nie mogę się doczekać i
myślę że w 2016 kobiety wreszcie zauważą moją nietuzinkową
osobowość i urodę. Nie mogę się doczekać i myślę że ten 2016
przyniesie mi spotkanie z kobietą mojego życia. Nie mogę się
doczekać i myślę że ten 2016 przyniesie mi zrozumienie, a wręcz
podziw ze strony otoczenia. Nie mogę się doczekać i myślę że
ten 2016 przyniesie mi wielkie pieniądze, i że wygram wreszcie
główną wygraną wiadomo w czym. Nie mogę się doczekać i myślę
że ten 2016 przyniesie mi słońce, radość, uśmiech. Nie mogę
się doczekać i myślę że w tym 2016 roku będę mógł powiedzieć
wreszcie: „Ooo, i to jest właśnie kurwa to na co czekałem! To
jest to jak ma być i tak ma kurwa być.” No i nie mogę się też
doczekać i myślę że ten 2016 przyniesie mi, gdy wreszcie wyciągnę
motóra, wspaniałe podróże i wspaniałe spotkania z co
poniektórymi.
Ale
żeby nie wyjść na totalnego chama i prostaka chcę pożyczyć też
i Wam. Tylko nie wiem czego życzyć? A życzenia takie zwykłe,
zwyczajowe to nie w moim stylu. Mam więc prośbę. Niech każdy,
każdy kto tu zajrzy napisze u siebie czego sobie życzy. Takie
życzenia dla siebie, takie najważniejsze, może nietypowe, takie
których spełnienia oczekuje i które przyniosą mu szczęście. A
ja zamknę wówczas oczy, westchnę, skieruję myśli ku Najwyższej
Mocy Sprawczej ( jeżeli ktoś chce może nazwać ją Bogiem ) i z
całych dostępnych mi sił, całym sercem, całą duszą, każdą
komórką mojego ciała poproszę, zażądam, rozkażę by się
spełniły.
A
że siły mam ostatnio dosyć niech świadczy fakt że w dniu
dzisiejszym pierdyknąłem pierwszy raz 15,13 km z czasem 1:36:42 i
czułem że spokojnie dałbym radę następne 5 - ale spokojnie, bez
szaleństw.
czasami taki samotny sylwek powinno się spędzić.
OdpowiedzUsuńja przez kilka lat spędzałam go w domu z córą a i samej też mi się przytrafiło. teraz "gdzieś" wyszłam od wieeeeelu lat.
a że mi nie odpowiedziałeś... to jeszcze nie wiem, czy się obrazić czy nie. a jak się jednak zdecyduję obrazić, to będę musiała przemyśleć, jak ewentualnie mógłbyś się wkupić ponownie w moje łaski. albo na Ciebie przerzucę konieczność wymyślenia czegoś na obłaskawienie mojej osóbki. ;)
hhhyyyymmmm...
Eru no do cholery!!!!!!!!!!! toć zauważam Twoją nietuzinkowość w całej krasie i całokształcie! no ale OK nie będę jojczyć jak stara baba:)
OdpowiedzUsuńa pożyczę Ci cusia sama:) też spędziłam sylwestra może nie samotnie bo ze Złośką ale w domku poscieli i przy świecy:) i się nie zmieniaj dla świata, nie dostosowuj, no bo z tym dostosowaniem to już nie byłby Eru...
Ależ oczywiście Er, że nie musisz się przyporządkowywać nikomu ani niczemu. A że Sylwestra chciałeś spędzić tak a nie inaczej - też spoko. Wyjątkowy jesteś bez dwóch zdań, ale mam coś wrażenie, że już Ci o tym pisałam nieraz. Życzę Ci więc, żeby te wszystkie rzeczy, których nie możesz się doczekać, spełniły się dla Ciebie w 2016 roku.
OdpowiedzUsuńA co moich życzeń dla siebie... Nie będę o nich pisała u mnie, ale napiszę tutaj. Ok? Mam nadzieję, że ok. Więc ja sobie życzę świętego spokoju i stabilizacji i więcej oddechu w nowym roku. Ot takie życzenia.
Trzymaj się Er!
Posłuchaj, nie najlepiej się czuje, a jak się nienajlepiej czuję to ogarnia mnie wkurwienie, a jak juz sie tak wydarzy, to napiżdżam w klawiaturę jak mały motorek, wiec... szykuj sie na referat.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze.Nie chcesz gadać, nie masz siły, ok, ja to rozumiem, ale na litoś Boska jak piszę do Ciebie w godzinach człowieczych to odpisz mi chociaż burknieciem, żebym sie mogła gdzieś uzewnetrznić. w ramach uskuteczniania sytuacji ''Nie musisz mówić nic, tylko bądz'' Tak wyobraz sobie że nie wszystkim jesteś obojetny, nie dla wszystkich jestes przezroczysty, i coniektórych oswoiłeś. To niesie za soba pewne zobowiazania.
Apropos Sylwestra- nawet Cie rozumiem, wiesz że też zawsze mysle o czasach sredniowiecza dajmy na to ?
I myśle, że jakoś żyli, i było inaczej, lepiej, a teraz? Teraz wszyscy ochujeli. Ja dołączyłam w tym roku do tych co ochujeli, i po kilku latach spędzania Sylwestra przesypiając go, zamarzyłam pocelebrować, baaa Er.. ja nawet kiecke miałam- specjalnie na te okazje uszytą od krwaca u którego robie za manekin w rozmiarze 34, a że jak wiesz jestem dobra i wspaniała, Krawiec tak mnie pokochał, że uszył mi tę kiecke. A że jest gejem kocham Go za to podwójnie.
Czekaj bo mi wena zgasła, i teraz bym pomilczała, ale jak się milczy wirtualnie ?
Nie wiem
-----------------------------------
niech bedzie że tak.
Ciesze się że sobie pofolgowałeś w niedziele, to znaczy że masz jeszcze jakieś potrzeby chociażby alkohol, chociażby umieranie.
Życzenia wysłałam, a że ich na poczatku nie rozumiałeś, cieszę sie bardzo- znaczy sie wypełniłam swoje załozenie.
Pytasz czego sobie życzymy My, Ja.
Życzę sobie spokoju w swojej głowie.
Życze sobie odwagi, motywacji, celów, bo bez celów umieram, nie żyje nie ma mnie.
Wiele rzeczy sobię życze.
Ale bardziej życze innym, sobie wezmę co mi potrzeba, bo wiem jak się bierze od życia to co najlepsze.
Przytulenie do poduszki naprzykład.
Kawe o 5 rano naprzykład.
Kupienie od babuni rumianków naprzykład.
Opiekuj się też moją Izą.
Już tam trafiłeś, adres znasz.
C'ya !!!
hehe ale poszedłeś na łatwiznę;)))))
OdpowiedzUsuńdooobra niech ci będzie;))))
chcę się rozwieść ( tzn sfinalizować zaczętą z zeszłym roku sprawę i liczę że w Nowym Roku uda się to zakończyć)
chcę dużo pieniędzy ( bo one pozwolą mi zreazliować resztę moich marzeń)
i wystarczy. bo tak, to wszystko co potrzeuję do życia to mam;)
Może to głupie, ale mnie się czasem tak właśnie marzy nic nie musieć, nie chcieć chcieć, wyciszyć się, odosobnić, wycofać tak by nikt niczego ode mnie nie chciał, nie wymagał, złapać oddech, a potem wuala jestem z powrotem i znów w wirze działań, obowiązków itp. Tylko czy ja bym wytrzymała w odosobnieniu? z moi gadulstwem bardzo w to wątpię ;), co nie zmienia faktu, że czasem taki spokój nad spokojami marzy mi się ogromnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajny będziesz miał ten rok, nawet mega fajny :) mam 2 życzenia, to chyba nie aż tak wiele. I nie powiesz - tylko jedno. 1 Zdrowie dla Kasi, 2 mój P.
OdpowiedzUsuńPS, wypiłam 2 drinki, wzięłam tabletke i poszłam spać - Sylwester
No ale przyznaj Erze, że w ostatniej notce, ten "inny język", chociaż obecny, to jednak nie przeważa. Więc nie jest chyba tak źle. A "Psów" nie obejrzałam, bo nie mam telewizora, ale dzięki za info. Tak sobie myślę, że jak będę miała minimalnie więcej czasu, to sama sobie zorganizuję ten film i nadrobię zaległości :)
OdpowiedzUsuńZ zaciekawieniem przeczytałam Twoją notkę, choć dość długa. Pozwól, że odniosę się do kilku spraw, które poruszasz.
OdpowiedzUsuńSamotnik też ma prawo do Sylwestra takiego jak lubi.
Nie wiem jak Zbyszko i Maćko, ale von Jungingen ze swoimi kolegami na pewno hucznie balował.
Opis operacji kciuka jest tak realistyczny, że zrobiło mi się nie tak!
Podsumowując. Bądź indywidualistą ! Bądź sobą!
A czego sobie życzę? Zdrowia i radości z każdej chwili.A Tobie lekkiego pióra!
Muzyka śliczna. Pozdrawiam.
rany ale ti się zrobiło tłoczno;)
OdpowiedzUsuńtym razem to nie Mała Mi, a jedna "znajoma"... otóż mam u niej dług do spłacenia, o którym nie zapominam, a zwyczajnie nie mam środków,z resztą sytuację moją zna od podszewki, umowa była powiedzmy na czas nieograniczony(oddasz jak będziesz miała) i o ile co do roszczenia zwrotu obiekcji nie mam, to forma pt. oddawaj (i wypomnienie ileż to czasu nie oddaje) bez cześć, ani pocałuj mnie gdzieś, za to w tonie jakby się mówiło do jakiegoś żula, mnie zwyczajnie strzeliła w pysk na dzień dobry... no i imaginuj sobie, że tak bardzo jej się spieszyło żeby ów dług odzyskać, że od 3 dni nie może podać mi numeru konta, ani nawet napisać skąd po tym całym larum taka opieszałość... dalej traktuje mnie na zasadzie ja ci nic, a ty mnie całuj w dupę... i nie to że się upomniała mnie zdenerwowało, a sposób w jaki to zrobiła... różne są sytuacje życiowe i rozumiem, że coś mogło nagle wyskoczyć, że człowiek w emocjach to różne durnoty czyni dlatego czekam na rozwój sytuacji... ale zupełnie nie spodziewałam się, że właśnie ta osoba przyłoży mi w pysk właśnie teraz, kiedy się składam po ostatnich wydarzeniach...